Mistrz Areny. 6

Dwa dni. Dwa przeklęte dni. Nienawidzę gwardzistów. Nienawidzę cesarza. Nienawidzę znaku na mojej ręce. Przez minione dni działo się niewiele, ale czułem się podle. Jeść i pić dawano mi w minimalnych ilościach. A ilekroć przychodził gwardzista z jedzeniem, najpierw mnie dość porządnie obijał. Siedziałem tam tylko dwa pieprzone dni, a czułem się jakbym siedział tam całe życie. Za to na drugi dzień zdarzyło się coś, co wyprowadziło mnie z równowagi. Do celi wszedł leśny elf w eskorcie dwóch uzbrojonych po zęby gwardzistów.

-Witaj, naznaczony. Co Ci się stało? - dodał sarkastycznie z parszywym uśmiechem.
-To ty... - odrzekłem.
-To ja.
-Czego chcesz?! - powiedziałem w gniewie.
-Przyszedłem, by zobaczyć legendę... przed śmiercią.

Rzuciłem się na niego. Od razu poczułem chlaśniecie noża na policzku. Upadłem na ziemie, a dwóch gwardzistów uderzyło mnie drzewcem włóczni w brzuch i żebra. Stęknąłem.

-Jesteś słaby, naznaczony.

Prychnął i wyszedł wraz z gwardzistami. Zostałem sam. Ból w żebrach słabł, ale i tak wszystko mnie bolało.
Dzień egzekucji nadszedł. Przyszło do mnie czterech gwardzistów wraz z katem. Okrążyli minie i popychając nakazali iść za katem. Ruszyliśmy przed siebie. Po dłuższej chwili marszu, wyszliśmy z pałacowych lochów, a potem na dziedziniec. Stało tam mnóstwo ludzi i gwardzistów. Po środku placu stało podwyższenie z pieńkiem i katowskim toporem. Zetną mnie. Weszliśmy na podwyższenie, a czterech gwardzistów stanęło w rogach. Kat kazał mi uklęknąć i butem popchnął mnie. Mój policzek trafił na chłód pieńka. Na podwyższenie ktoś wszedł. Stanął po środku i zaczął mówić tubalnym głosem.

-Witajcie, witajcie, mieszkańcy Ashan. Zebraliśmy się tutaj, by na własne oczy ujrzeć egzekucje naznaczonego imieniem Alder. Zwiastującego kres czasu...

Nie słuchałem herolda. W tłumie zauważyłem leśnego elfa. Uśmiechnął się do mnie i pomachał mi. Zacisnąłem zęby. Nie chciałem umierać. Kiedyś ojciec opowiadał mi legendę o naznaczonym. Mówiono, iż w głębi ducha posiadał on moc. Trzeba było mieć silną wolę, by ją uwolnić. Zamknąłem oczy i sięgnąłem do swojego wnętrza. Oczami wyobraźni widziałem świetlaną kulę. Powoli zbliżyłem się do niej i sięgnąłem do niej. Otworzyłem oczy. Czułem się... niepokonany. W między czasie zauważyłem, że kat uniósł topór. Nie wyszło. Nie chciałem umierać. Nienawidziłem tego pałacu. Ostatni widok w moim życiu.

BUM! Jedna ze ścian pałacu odleciała i uderzyła w ludzi stojących na dole. Zmiażdżyła ich. Kat cofnął się, topór wyleciał mu z rąk. Podniosłem się szybko i kopnąłem kata, który zleciał z podwyższenia. Za mną rozlegały się wybuchy. Pałac rozpadał się na kawałki. Ja to robiłem? Uwolniłem swoją moc? Zabijałem ludzi? Nie miałem czasu się na tym zastanawiać. Katowskim toporem leżącym na ziemi przeciąłem więzy i uniosłem topór. Jeden z gwardzistów natarł na mnie. Uderzyłem z boku i ciężkim toporem przeciąłem włócznie na pół. Trafiłem gwardzistę w klatkę piersiową. Krew trysnęła na podłogę i moje ubranie. Nie zamierzałem walczyć z gwardzistami. Zeskoczyłem z podwyższenia i uciekałem. Jedyna droga wiodła przez pałac. Wybuchający pałac. Ludzie, którzy przeżyli zaczęli tłoczyć się przy podwyższeniu na dziedzińcu. Byle jak najdalej od walącego się pałacu. A ja, jedyny idiota, wbiegłem do środka. Budynek walił się na moich oczach. Odłamki latały, wspaniałe witraże na szybach rozpadły się i odłamki spadły na mnie, haratając mi ręce. Biegłem dalej, aż w końcu dopadłem do sali audiencyjnej. Widziałem cesarza, siedział na tronie. Stanąłem i wrzasnąłem.

-MUSIMY UCIEKAĆ!
-To koniec, naznaczony. Przez Ciebie wszyscy umrzemy.

Pokiwałem głową na boki i uciekłem. Spojrzałem przez ramię, w sam by dostrzec jak kawałek sufitu spada na cesarza. Wybiegłem z pałacu. Niektóre budynki płonęły. Moją uwagę przykuł osobnik, który stał jak gdyby nigdy nic przed pałacem. Szósty zmysł podpowiedział mi kto to. Mag.

-Uwolniłeś swoją moc, naznaczony. Gratulacje. - rzekł czarodziej.
-Nie...nie! - krzyknąłem. Nie chciałem tego słuchać. Odepchnąłem go i zwiałem. Wybiegłem za mury walącego się Ashan.  

Czy od tej pory będę zwiastunem śmierci? To pytanie dręczyło mnie cały czas. Uciekałem dalej w nieznaną stronę, byle dalej od stolicy.

ziomek

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 826 słów i 4532 znaków.

2 komentarze

 
  • Gabi14

    Zwiastun Śmierci... ciekawe :D

    12 lip 2014

  • Karou

    świetne :D

    11 lip 2014