Mistrz Areny. 3

Cesarz powoli zamoczył palec w tafli wody, która była powierzchnią Oka Cesarza.

-Musicie wytropić tego wojownika! - wywrzeszczał cesarz do leśnego elfa - I zamordujcie go!
-A co z tym młodzikiem, Wasza Wysokość? - odpowiedział spokojnie elf.
-Zabić. Zabić obydwóch.
Leśny elf uśmiechnął się. Zamienił się w kruka i wyleciał z pomieszczenia.

Dwóch jeźdźców powoli zbliżało się do sporego gospodarstwa. Kiedy podjechali do bram, usłyszeli wściekłe głosy, niepodobne do ludzkich.

-DAWAĆ NAM ZŁOTA - krzyknął ork do wieśniaków stojących przed dom. Rzadko słyszało się orka, która próbował mówić ludzkim głosem. Próbował to dobre określenie, nie odmieniali przez przypadki, mówili dosyć prostym językiem i nie udało się im układać skomplikowanych zdań..  
-Nie mamy złota, wielmożny panie. - odpowiedział najstarszy z wieśniaków.

Alder skrzywił się. Nie lubił orków. Były to demony. Dosłownie. Powstały z mieszanki krwi człowieka i demona. Kilka tysięcy lat temu, kiedy magia była dozwolona niektórzy z czarodziejów dokonali tego strasznego czynu. Skrzyżowali człowieka z demonem. Orkowie niestety sami uważali ludzi za demonów. Kryli się w swoich świątyniach i czcili Ósmego Smoka, który został wykluczony z kręgu Ośmiu, a teraz już Siedmiu Smoków.

-Plugawe istoty! - krzyknął Alder, orkowie odwrócili się do niego.  

Gdy nas zauważy, jeden z nich machnął potężnym młotem niczym zabawką. Uderzył w czaszkę jakiegoś młodszego wieśniaka. Nawet stąd dwoje wojowników słyszało łamane kości. Wieśniak upadł. Już nie żył. Pognałem konia, lecz drugi z orków zadał cięcie z boku potężnym mieczem dwuręcznym i zatopił go w ciele starszej kobiety. Bryznęła krew na wieśniaków i jednego z orków. Wyszarpnął miecz i odwrócił się. Brzytwa zbliżał się. Widział uderzenie miecza i uniósł tarcze. Błąd. Ork zmienił trajektorię ciosu i ściął konia. Brzytwa spadł z niego i przeleciał nad głową orka. Zrobił fikołka i uderzył o ziemie. Wieśniacy uciekli, zostawiając zwłoki na ziemi. Wszędzie było mnóstwo końskiej posoki i ludzkiej krwi. Alder zakręcił młyńca i natarł na orka z młotem. Uderzył z boku. Ork był szybszy. Uskoczył, następnie uderzył ciężkim młotem prosto w konia. Koń odleciał niczym szmaciana lalka. Ostatnimi siłami mężczyzna uwolnił stopy ze strzemion i wyskoczył z konia. Teraz stał naprzeciwko dwóch rozgniewanych orków. Sam. Uniknął pierwszego ciosu dwuręcznego miecza. Młot przyjął na ostrze topora. Nagle za plecami orków coś się poruszyło.
Brzytwa.
Stał chwiejnie. Próbował skupić wzrok. Jakiś siódmy zmysł wojownika ostrzegł orka o czającym się zagrożeniu za plecami. Ten z młotem ruszył na Brzytwę. Nie miał szans. Przyjął młot na miecz, który odleciał mu z ręki. Ork zamachnął się i uderzył go w żebra, łamiąc je doszczętnie. Brzytwa odleciał na bok jak szmaciana lalka bez przytomności. Tym samym wyrównał szanse Aldera. Kopnął kamień, który odbił się od chaty. Ork spojrzał tam. Zaatakował i wbił ostrze topora w orkowy bok. Stwór zaryczał głośno, nie poddał się, a topór ugrzązł pomiędzy kośćmi i tkanką tłuszczową. Widział miecz, który unosił się nade mną. Ork pragnął zemsty.
Stracić życie czy broń?
Uskoczyłem do tyłu, a miecz wbił się w ziemie. Ork sapał. Coraz więcej krwi kapało ze zranionego boku. Tymczasem widział orka z młotem, biegł w moją stronę. Ork z mieczem upadł na ziemie, prawdopodobnie martwy. Mężczyzna złapał za jego miecz oburącz. Był trochę większy od przeciętnego miecza ludzkiego, ale dobrze wyważony. Orkowie byli najlepszymi kowalami. Zakręcił mieczem i zadał cios orkowi z młotem. Sparował uderzenie, a Alder kopnął go w kostkę butem, wyposażonym w stalowe okucia. Zabolało go. Schylił się, a człowiek już miał zadać ostateczny cios, kiedy zraniony ork złapał go za nogę i pociągnął. Wywrócił się, miecz wbił się tuż nad jego głową, a ork uniósł młot, wymierzony w głowę mężczyzny. Od turlał się, ale i tak dostał. W rękę. Kości zagruchotały. Alder krzyknął. Uskoczył na plecach do tyłu. Dostał w nogę. Nagle ork przystanął, złapał się za czoło i...
Upadł.
Alder rozejrzał się. Na skraju przytomności. Ból był nie do zniesienia. Próbował się podnieść, ale nie dał rady.
Stracił przytomność.


*****************************************************************************************************
Mam pytanie do czytelników. Lepiej pisać w pierwszej osobie, w stosunku do głównego bohatera, czy lepiej używać trzeciej osoby?

ziomek

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 815 słów i 4717 znaków.

4 komentarze

 
  • ziomek

    Zauważyłem. Czasem odruchowo piszę "em" na końcu.

    10 lip 2014

  • Gabi14

    Ogólnie tak jest wygodniej :)

    10 lip 2014

  • ziomek

    Też tak sądzę. Lepiej mi się tak piszę. :D

    10 lip 2014

  • Gabi14

    Pierwsza osoba wydaje się odpowiedniejsza :)

    10 lip 2014