Dziennik ocalałego z apokalipsy. cz.4

Dziennik ocalałego z apokalipsy. cz.4Czwartek

     Zaraz po wstaniu wyruszyliśmy w drogę. Nie wiem dlaczego, ale w nocy było dziwnie spokojnie. Bynajmniej po paru minutach, zorientowaliśmy się, że się wracamy. Z jakiegoś powodu bardzo to nas rozśmieszyło, nie mam pojęcia czemu. Po prostu wszyscy zaczeli się śmiać. Gdy obraliśmy już poprawną ścieżkę, atmosfera choć trochę opadła, dalej była entuzjastyczna. Po jakimś czasie zauwarzyliśmy coś... Nie było to coś co widzi się na codzień, nawet w takich czasach. Był to mur, najprawdziwszy w świecie mur. Lecz nie taki normalny, a zrobiony ze... Wszystkiego. Dosłownie wszystkiego. Były to deski, metalowe blachy, kamienie zniszczone meble, szczątki samochodów. I z tego wszystkiego powstał mur, na którym stało paru... Powiedzmy "gwardziswtów". Zapewne pilnowali oni, by żaden zombiak nie podszedł za blisko. Po tym jak zbliżyliśmy się wystarczająco blisko usłyszeliśmy słowa "Kto idzie?" Pierwszym, który odpowiedział był tomek, odrzekł on: "Żywi ludzie." Lecz powiedział to w taki sposób, że nie możliwe było by śmiać się z jego słów. Z jego gardła wydobywał się dzwięk tak pewny i silny, że prawie się go przestraszyłem. Bynajmniej pozwolono nam wejść do środka. Jakiż byłem szczęśliwy, gdy widziałem tylu żywych ludzi w jednym miejscu. Zrobili oni sobie najzwyczajniej w świecie osadę. W jaki sposób? Wszystkie kioski i małe budynki-sklepy zrównali z ziemią, a z ich resztek zrobili mury, a raczej wały obronne. Ponieważ od środka było na nie bardzo łagodne, choć nie zbyt estetyczne podejście. Jedli oni jedzenie ze sklepów, z których pozostał tylko owy wał, a za broń mieli to co było w pobliskich budynkach ze sklepami z bronią, takimi jak naprzykład: "Militaria.pl", czy "GunFire", lub "Shotgun". Miasteczko wyglądało tak, jak życie wyglądało jeszcze tydzień temu, no może po za wielką konstrukcją otaczającą ją, i ludźmi z bronią. Wbrew pozorom przyjeli nas bardzo dobrze, i gościnnie. Mieliśmy ogromne szczęście, że trafiliśmy na takie miejsce. Czuje się z tym naprawdę dobrze. Teraz jesteśmy już po kolacji, a ja piszę to przed snem, bo jutro mógłbym inaczej wspominać dzień niż teraz...

Piątek

     Dziś nie działo się nic wartego opisania, no może po za tym, że podsłuchałem jakąś rozmowę o zdobyczy. Chyba mieszkańcy upolowali sobie coś dobrego do jedzenia. Jednakże, postanowiłem opisać tu jak wyglądam, może czytającego to nie obchodzi, ale cóż... Przynajmniej będzie miał minimalny zapis mojej osoby, choć zapewne jako trup nie będe bardzo podobny do siebie teraz. Zacznijmy. Jestem młodym, aktualnie dziewiętnastoletnim blondynem o wzroście 1, 9m i wadze 77kg. Nie jestem otyły, ani bardzo umięśniony. Uznałbym, że jestem gdzieś pomiędzy. Posiadam bardzo błękitne oczy, według niektórych najbardziej błękitne jakie widzieli. Nie posiadam zarostu, ani tatuaży.  

     A teraz trochę o pochodzeniu. Urodziłem się w mieście, dorastałem w nim, i do rozpoczęcia apokalipsy, mieszkałem w nim. Jestem raczej osobą łagodną, i nie agresywną. Kiedyś uznawałem się nawet za pacyfistę, ale to już dawna przeszłość. Wprawdzie nie byłem jakimś zbzikowanym fanem, ale dużo czytałem o zombie, oraz miałem tendencje do oglądania filmów o nich, i grania w gry z nimi. Przez pare lat chodziłem na zajęcia z czegoś w rodzaju "fechtunku", dlatego wiem jak posługiwać się bronią z dawniejszych czasów. Nie byłem ani biedny, ani bogaty. Po prostu zwykły przeciętniak. Chodziłem do technikum informatycznego, i... To chyba tyle. Więcej nie jest nikomu potrzebne. Życzę miłej lektury dziennika ocalałego.

bobkala1

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 655 słów i 3780 znaków.

2 komentarze

 
  • bobkala1

    Dziękuje, ale nie chwal mnie tak, bo się zarumienie :P . A pisane naturalnie, bo zamiast opisywać postać, wstawiam się jako ona.

    25 wrz 2014

  • Karou

    cały czas nie moge się nadziwić jak naturalnie to jest napisane, i znowu dobra część :D

    25 wrz 2014