Dom's Revenge 3

Nie miałem żadnego snu. Albo miałem tak żałosny że aż o nim zapomniałem. Rano obudziło mnie zimne prześcieradło obok gdy szukałem ręką Magdy.
Zaspany, jeszcze nie do końca kontaktowałem. Spostrzegłem jej nieobecność.
Podniosłem głowę i rozejrzałem się po kuchni. Wysiliłem wzrok by dojrzeć godzinę na zegarze. Parę minut po 8, nie widziałem ile dokładnie.  
Usłyszałem hałas w łazience. Uspokoił mnie.
Wiedząc że jest cała i zdrowa, usiadłem na brzegu kanapy. Nie wiem czego ale obudziłem się z dziwnym lękiem. A brak jej ciała obok mnie był zaskoczeniem potęgującym to uczucie.  
Zatrzymałem się. Miałem w planach na dzisiaj pogadankę z Kamilem. Chociaż, myślałem aby odczekać trochę dłużej. Sam nie wiem.
Przetarłem ręką twarz, włosy opadły na policzek. Były już dłuższe.
Schowałem lico w dłonie, zamykając powieki. Biorąc oddech westchnąłem i wróciłem do życia, odpędzając chęć rozmyślania.  
Boso szedłem po panelach. Będąc w samych bokserkach, zajrzałem przez niedomknięte drzwi do łazienki.
W bardzo dobrym momencie tam zajrzałem. Akurat się ubierała.  
Założyła już legginsy z dużą dziurą na kolanie, potem dodała do tego lużną bluzkę z długim rękawem. Biała w granatowe pasy.  
Spojrzała w lustro. Widząc jej profil, ucieszyłem sie. Chyba niekażdy widział ją bez makijażu. A z rana była najpiękniejsza bo naturalna.  
Związała ciemne włosy w kucyk i jeszcze raz zerknała w swoje odbicie.  
Szczerzyłem się sam do siebie. Naprawde, jeden z lepszych poranków w życiu.
Jednak, dziewczyna gwałtownie zwróciła się w stronę drzwi. Przez szparę zobaczyła podglądacza.
- Kurwa mać, Dom! – pisnęła, bięgnąc aby mnie zabić.
Parsknąłem kilka razy, wycofując się w stronę szafek kuchennych.
Dopadła do mnie i zaczęła nieudolnie bić pięściami w mój brzuch. Śmiała się a jej śmiech jest uroczy.  
- Nie widziałem cię w gaciach – powiedzialem głośno, kiedy chciała powalić mnie na podłogę. Damn, laska ma siłę.
Pomogłem jej i przewróciłem się na plecy. Leżałem, ona na mnie i trzymając dłonie na moich obojczykach, ukazywała mi w uśmiechu białe zęby.  
- Kocham cię shatwy – powiedziałem i pocałowałem jej usta.
Po tym jakże miłym poranku ja też poszedłem się odświeżyć podczas gdy Magda robiła kawę i kanapki.  
Po prysznicu ubrałem się kolejne czarne dżinsy i świeży, opinający mnie biały tshirt. Wyszedłem, czując aromat kawy z mlekiem.  
Stała w dwóch kubkach obok fioletowego talerza zapełnionego kanapkami. Magda z podkulonymi nogami, siedziała na kanapie. Lustrowała mnie wzrokiem.  
- Nie masz innych spodni? – zapytała w końcu.
- Jakich innych? – Nie zrozumialem. Wziąłem kubek do ręki.  
- Masz na sobie wczorajsze ciuchy – sprostowała.
- Nie... Mam milion par czarnych dżinsów – Uśmiechnąłem się serdecznie, dziewczyna to odwzajemniła.
Podałem jej kawę i postawiłem kanapki na podłodze. Siadłem na sofie, jakoś automatycznie spoczywając swoim ciałem na ramieniu ukochanej. Jej ciepło sprawiało że się odprężałem.  
Podniosłem wzrok, widząc jej kości policzkowe. Te linie, odcień skóry... była idealna. Naturalnie różowe usta i nawet to jak je układała pijąc kawę... Idealna.
Złożyłem delikatny pocałunek na jej poliku. Uśmiechnęła sie, odsuwając kubek.
- Co ty robisz? – Zaśmiała sie.
- Nic, po prostu jesteś piękna – powiedziałem.
Nie wiedząc kiedy, opadłem na nią. Szybko odstawiła kubek i złapała moją szyję kiedy poczuła mój podbródek na swojej twarzy. Śmiałem sie, całując jej usta.
Nie mieliśmy tego w planach.  
Jej nogi latały w powietrzu. Tak jak nasze ciuchy po chwili. Wiła się pode mną kiedy ja sięgałem ręką do jej dolnych części. Usta miała gorące, wnętrze kipiało a wzrokiem rozpalała mnie jeszcze bardziej. Ekstaza, czy jakoś tak.
She was an angel.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 752 słów i 3941 znaków.

Dodaj komentarz