Żyję cz.11

Po śniadaniu wraz z mamą poszłyśmy do swoich pokoi, aby się przebrać. Wybrałam czarny strój dwuczęściowy. Na niego założyłam dżinsowe szorty i białą bluzeczkę przed pępek z napisem ,, kiss my ass bitch ". Włosy zostawiłam rozpuszczone i ułożyłam je tak, żeby zakrywały szyję. Na nadgarstki założyłam szerokie bransoletki. Po krótkim namyśle włożyłam baleriny. Do torby wrzuciłam ręcznik plażowy, balsam do opalania. Okulary przeciwsłoneczne włożyłam na nos i byłam już gotowa. Jak się okazało to mama też. Czekała na mnie w salonie.
- My po nich jedziemy? - zapytałam.  
- Nie jednak oni po nas przyjadą. Mój samochód jest u mechanika o czym na śmierć zapomniałam, a szofer ma dziś wolne - oznajmiła.  
- Mamo, pani Joasia i Paweł są z Polski? - zadałam pytanie, które od dawna mnie ciekawiło.
- Asia wyjechała z Polski w wieku dwudziestu lat z chłopakiem. Jej rodzice nie akceptowali tego związku. W ciągu trzech lat zbudowali firmę, lecz okazało się, że Joasia jest w ciąży. Gdy on się o tym dowiedział to wyjechał przepisując wszystko na nią. Z początku była załamana, ale postanowiła zrobić wszytko dla dziecka. W bardzo krótkim czasie z jednej firmy powstało kilka i tak została milionerką. Nie chciała szukać ojca Pawła chociaż on przed kilku laty sam się zjawił, ale ani ona ani jej syn nie chcieli się z nim widzieć. - skończyła swój monolog, a ja próbowałam przetrawić jej słowa. W końcu zrozumiałam, dlaczego Paweł unikał tematu swojego ojca.  
- Wiem, że pani Joasia wie co się ze mną działo, ale czy mówiliście o tym Pawłowi? - zapytałam niepewnie.  
- Nikt oprócz mnie i Asi nie wie - szepnęła spuszczając głowę, a mi ulżyło. Przytuliłam ją i razem czekałyśmy na przyjaciółkę mamy i jej syna. Przyjechali po niecałych pięciu minutach. Na mój widok Paweł zamarł,a ja się zarumieniłam. Wsiedliśmy do samochodu. Byłam pewna, że będziemy jechać z szoferem, ale kierowała pani Asia. Na moje nieszczęście siedziałam z tyłu z Pawłem. Cholerna karma. Dziwnie się czułam w jego towarzystwie. Po kilku minutach dojechaliśmy na plażę czułam się jakby minęły wieki. Słonko prażyło niemiłosiernie. Szybko się rozłożyliśmy. Była sobota, więc było sporo młodzieży. Zajęliśmy  najmniej zaludnione miejsce. Paweł od razu wszedł do oceanu, a my we trzy w zaczęłyśmy się opalać. Pilnowałam, żeby włosy oplatały moją szyję. Moja mama założyła jednoczęściowy, pomarańczowy strój kompielowy, a pani Joasia dwuczęściowy błękitny, który podkreślał jej oczy. Mimo swoich trzydziestu czterach lat miały ciała jak boginie. Nie jedna nastolatka mogłaby im pozazdrościć. Rozłożyłam się w bikini na ręczniku plażowym i łapałam promienie słońca. Wyciągnęłam komórkę i słuchawki, i włączyłam piosenki. Kochałam polskie rapu, a zwłaszcza Kraszy i Kaliego. To moi ulubieni raperzy. Pogrążyłam się w utworze ,,Zapalniczka".
- Śpiochu, później się wyśpisz - powiedział Paweł wyciągając mi słuchawki z uszu. Musiałam zrobić dziwną minę, bo wszyscy się zaśmiali.
- No co? - zachowywałam się jak nadąsane dziecko.  
- Chodź do wody - powtórzył chłopak. Nic nie powiedziałam tylko ponownie włożyłam słuchawki. Muzykę zgłośniłam na maksa. Olałam go, ale zdałam sobie sprawę, że popełniłam błąd, bo zabrał mi telefon i wziął na ręce.  
- Puść mnie! - krzyczałam i biłam go w plecy. Popatrzyłam błagalnie w stronę mojej mamy i pani Asia, ale one jedynie suszyły zęby. Wiedziałam, że moja,, walka" nie miała sensu. Poddałam się, ale postanowiłam się zemścić. Wrzucił mnie do wody, a ja sprawnie zanurkowałam. Woda była przezroczysta, więc starałam się trzymać dna. Próbował nurkować, a ja zwinnie uciekałam od niego. Pod wodą potrafiłam wytrzymać bardzo długo. Wiedziałam, że ludzie patrzyli na nas, ale mi to wisiało. Paweł panikował i zrobiło mi się go żal. Cichaczem podpłynęłam do niego i ukryłam się za jego plecami.  
- Mam nadzieję, że masz nauczkę na przyszłość - szepnęłam mu do ucha. Szybko się obrócił, a ja ujrzałam łzy w jego oczach. Trochę głupio mi się zrobiło, ale to była tylko i wyłącznie jego wina. Pierwszy zaczął.
- Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni - powiedziałam z triumfalnym uśmiechem i zaczęłam płynąć do brzegu. Paweł ruszył za mną. Całą drogę do naszych ręczników się nie odzywał. Mamy się z nas śmiały.  
- No Pawełku, widzę, że nie wiedziałeś, że nasza Natalka jest świetną pływaczką. - powiedziała moja mama  
- Szkoda, że mówicie mi o tym dopiero teraz - burknął, a my się roześmiałyśmy.
- Tutaj niedaleko można kupi świetne lody. - oznajmiła pani Joasia - Natalko, pójdziesz ze mną?
- Jasne - odpowiedziałam.  
Na całe szczęście ani mama, ani Paweł niechcieli iść z nami.  
- Myślałam, że już dziś nie porozmawiamy. - powiedziałam szczerze.  
- Ja też. - zaśmiałyśmy się.  
- Wczoraj myślałam dość długo nad przyjęciem dla mamy i już wymyśliłam. Pomoże mi pani?  
- Oczywiście, ale jest jeden warunek - ostrzegła - Nie mów do mnie per pani. Czuję się strasznie staro.
Odetchnęłam z ulgą.  
- Dobrze - uśmiechnęłam się.  
- A więc co wymyśliłaś? - zapytała.  
- Ja zajmę się dekoracjami, daniami i zespołem, a pa...  Ty - poprawiłam się szybko - Zabierzesz mamę gdzieś na dwa dni i zaprosisz gości. Może być.  
- Jasne. Jestem jak najbardziej za. Porozmawiam z Pawłem, żeby ci pomógł, bo czeka cię mnóstwo roboty.  
- Tak wiem. Zwłaszcza, że zaraz idę do szkoły i muszę trenować Pioruna.
- Słyszałam. Jeszcze nikomu nie udało się ujarzmić go. Łączy was więź, której nie da się łatwo zerwać.  
- Każdy mi to mówi. - powiedziałam i doszłyśmy do budki z lodami. Zamówiłam sobie shake, a dla Asi, Pawła i mamy lody włoskie. Mniam.  
- Na ile osób robimy to przyjęcie? - zapytałam, gdy wracałyśmy.  
- Myślę, że na jakieś sto.
- Dobrze by było, gdybyś jak najszybciej rozesłała zaproszenia, a potwierdzenia, żeby szybko dotarły. Mamy mało czasu, a mnóstwo roboty. Tylko, wszystko to ma być niespodzianka. Niech nikt nie wspomina o tym przyjęciu.  
- To już będzie na mojej głowie. Myślę, że lepiej by było, gdybym zabrała Judytę na trzy dni. W pracy wszystko załatwię. Jeszcze dzisiaj zamówię pobyt w spa.
- Świetnie by było. Jutro jak mama pójdzie do pracy to zrobię małe zebranie służby i zobaczymy co z tego wyjdzie.  
- Ile można czekać?!- zbulwersował się Paweł, gdy dotarłyśmy na nasze miejsce. Oni jedli lody, a skoro to ja miałam shake to chciałam zrobić mały kawał Pawłowi. Wykorzystałam to, że siedział na moim ręczniku tyłem do mnie. Miałam bardzo zimne ręce, a on był bez koszulki. Napój postawiłam na piasku, a śpimy dłońmi przejechałam po kręgosłupie Pawła. Zapiszczał, gdy poczuł chłód na skórze. Nie spodziewał się tego, więc wypuścił lód, a ten upadł mu na krocze. I to jeszcze wafelkiem do góry. Zerwał się na równe nogi, a my we trzy pękałyśmy ze  śmiechu. Miał wściekłą minę, ale po chwili sam zaczął się śmiać. Nie został mi dłużny. Zauważył mój niedopity napój. Wziął go szybciej niż mogłam się spodziewać. Odkręcił zakrętkę i wylał zawartość kubka na moje włosy. Zapiszczałam, gdy poczułam zimną ciecz na sobie. Nasze mamy strzały się że śmiechu tak samo jak Paweł. Skoro tak chciał się bawić to spoko. Wiedziałam, że będę miała okazję zrobić mu żart i to w chwili, gdy będzie się tego najmniej spodziewał. Nic nie mówiąc weszłam do oceanu i spłukałam z siebie słodką ciecz.  
Wytarłam się w ręcznik i ubrałam.  
- Możemy już jechać? - poprosiłam.  
- Wstydzisz się leżeć na plaży obok mamy? - zapytałam moja rodzicielka żartem.  
- Dobrze wiesz, że musze, trenować Pioruna. Przecież niedługo są zawody. - robiłam maślane oczka.  
- Ja ciebie zawiozę - zaproponował chłopak. - Później przyjadę po nasze mamy, gdy zechcą wrócić.  
- Świetny pomysł - ucieszyła sie Asia. - Porozmawiacie sobie.  
- Dobra - powiedziałam mało szczęśliwa. Paweł wziął kluczyki od swojej rodzicielki i wsiedliśmy w samochód. Mój telefon dał sygnał nadchodzącej wiadomości. Była od Asi:

Wyjaśnij mu nasz plan, bo ja będę miała dużo pracy i nie znajdę na to czasu.  

Świetnie. No cóż. Czego się nie robi dla mamy?  
- Mam do ciebie sprawę - zaczęłam.  
- Słucham ciebie uważnie. - powiedział patrząc na drogę. Opowiedziałam mu nasz plan i zgodził się nam pomoc. Chociaż jeden problem mniej miałam.
Gdybym wiedziała co miało się stać później to zostałabym na plaży.  

------------------
Mam mnóstwo pomysłów, ale strasznie mało czasu. Postaram się częściej dodawać części.  
Pozdrawiam.
Lovcia

Lovcia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1753 słów i 8944 znaków.

3 komentarze

 
  • agnes1709

    Wszystko nieźle, tylko wkradło się trochę błędów, ale to akurat drobnostka, z każdym kolejnym pisaniem będzie ich mniej.
    Tylko znowu to: "w samochód", aleś się uparła, hehe!!! Pisałam już o tym w dziewiątce!!! :)
    Pozdrawiam!

    9 sie 2016

  • Lovcia

    @agnes1709 Dziękuję za opinię. I tak. Jestem uparta jak osioł (po mamie  :D ) Nie byłabym sobą jakbym nie narobiła błędów  :D

    9 sie 2016

  • agnes1709

    @Lovcia  Ale popraw ten nieszczęsny "samochód", będzie miło. Jakby nie było, to zdanie mocno rzuca się w oczy. 3-m się!!! ;)

    9 sie 2016

  • Lovcia

    @agnes1709 Poprawiać już nie raczej nie będę, ale postaram się w następnych opowiadaniach uważać na ten,, samochód " :D  
    Ps: Dziękuję za opinię  :kiss:

    9 sie 2016

  • agnes1709

    @Lovcia Przecież to trwa kilka sekund, babo! :) No... ale jak chcesz :P

    10 sie 2016

  • kingas

    Kiedy kolejna?

    25 lip 2016

  • Lovcia

    @kingas Myślę, że dzisiaj.

    25 lip 2016

  • cukiereczek1

    Czekam niecierpliwie na kolejną. :) dodaj coś szybko. :)

    22 lip 2016

  • Lovcia

    @cukiereczek1 Postaram się  :kiss:

    23 lip 2016