Życie nas często zaskakuje

Opowiadanie to jest napisane ze szczególną dedykacją dla wyjątkowej dziewczyny @Mysterious. Z racji tego, że masz dziś urodzinki postanowiłam coś dla Ciebie napisać. Wiem, że wyszło nijak, ale pisane było z myślą o Tobie. Jeszcze raz kochana Wszystkiego Najlepszego! <3 Jesteś wyjątkowa! Dajesz mi motywację do działania, dziękuję Ci bardzo! <3 Zapraszam.  


Kolejne dni bez niego… Znowu będę odliczała godziny do następnego spotkania, które niestety szybko nie nastąpi. Praca, praca i jeszcze raz praca. Do tego ta przeklęta odległość. Niby jestem dorosła mogłabym się przeprowadzić, on tak samo, ale praca… Jedynie ona trzyma nas tak daleko i tylko gdy mamy wolne widujemy się, bądź kiedy planujemy urlop. Nie widziałam go już dwa tygodnie. Brakuje mi momentów kiedy mogłam podejść do niego w każdej chwili i przytulić się do tych silnych ramion. Czy usiąść na kolanach i wtulić się w jego pierś jak małe dziecko. Codziennie rozmawiamy jak nie przez telefon to przez wszystkim znane Skype. Tylko dziś nie napisał mi jak co rano "Dzień dobry kochanie <3 " Moje ciało i umysł pogrążone było w smutku. "Najwidoczniej ma dziś dużo na głowie.” To właśnie sobie wmawiałam.  
Była dopiero ósma rano, a ktoś pukał do moich drzwi. Gdy je otworzyłam nikogo wokół nie było. Na wycieraczce leżał jedynie bukiet czerwonych róż. Uśmiechnęłam się sama do siebie, zamknęłam drzwi i odwracając się poszłam do kuchni. Róż było mnóstwo. Wyciągnęłam wazon i po nalaniu wody włożyłam tam kwiaty. Moją uwagę w tym momencie przykuła mała biała karteczka włożona po środku.  

"Nie wierzyłem w to, że będzie nam jak w niebie.
Moje serce bije już tylko dla Ciebie.
Tylko z Tobą chcę być.
I o Tobie co nocy śnić.
               Twój Wojtuś”  

W oczach pojawiły mi się łzy. Łzy szczęścia. Ten element już na cały dzień poprawił mój humor. Chciałam do niego zadzwonić i podziękować, ale stwierdziłam, że zrobię mu niespodziankę. Podziękuję mu kolacją jak tylko przyjedzie, a nastąpi to za tydzień… Yhh ciężki tydzień… Ale dam radę. Kolacja przy świecach, spokojna romantyczna muzyka. Światło zgaszone tylko mnóstwo świeczek na podłodze, na schodach. Płatki róż w sypialni. Po kolacji sami wiecie co będzie. Jesteśmy dorośli nie ma co ukrywać, że to będzie idealne zakończenie takiego wieczoru. Namiętna noc tylko we dwoje.  

Ja wam się nawet nie przedstawiłam tylko ciągle opowiadam o tym co czuję. Tak więc jestem Angelika i mam dwadzieścia dwa lata, a chłopak do którego tak tęskni moje serce to Wojtek jak już zdążyliście przeczytać. Jest ode mnie o rok starszy. Cały mój świat. Marzę tylko o tym by móc już codziennie zasypiać i budzić się w jego ramionach. By móc się do niego przytulić w każdym momencie, czy to kiedy jest mi źle czy od tak i uspokajać się tym cudownym zapachem naszych ulubionych perfum. Od kiedy mu je kupiłam używa tylko ich. Kojarzą mu się z naszymi pierwszymi wspólnie spędzonymi świętami. Kiedy to pierwszego dnia świąt on poznał moją rodzinę, a drugiego ja jego. Jego malutka siostrzyczka szczególnie upodobała sobie moje ramiona i gdy jestem u nich tylko w nich się uspokaja. Śmieszne to. Na co dzień ma tyle ludzi, ale gdy jestem w pobliżu przybiega tylko do mnie. Wojtek jest nieraz zazdrosny i choć się do tego nie przyznaje widzę to w jego oczach. To jego ukochana siostrzyczka i to on był zazwyczaj centrum jej zainteresowania.  

Włączyłam eskę w tv i śpiewając zaczęłam sprzątać. Zbliżały się walentynki, a dokładnie to miały być jutro. Niestety nie spędzimy ich razem… Ale co z tego. Nam nie potrzeba święta by pokazywać jak się kochamy. Może trochę mi smutno…  
Przez cały dzień nie działo się nic szczególnego, choć mój facet nie odezwał się ani razu… Smutek ogarnął mnie całą, ale widocznie ma dużo na głowie. Zrobiłam sobie gorącą czekoladę i siadając na kanapie okryłam się kocem. Ponownie włączyłam tego dnia telewizor lecz tym razem na jego ekranie pojawił się film. "Miłość bez końca”. Po raz pierwszy oglądaliśmy go w tamte walentynki razem, ale sama też lubię oglądać filmy tego typu. Zwykle wczuwam się w główną bohaterkę. Chciałabym by moje życie też zakończyło się szczęśliwie. Po pasmie niepowodzeń kolejny dzień przynosi szczęście. Tak jest praktycznie w każdym romansidle. Tak samo jak z opowiadaniami. Dziewczyna poznaje chłopaka, zakochują się, zostają parą, on robi coś nie tak, a ona zostaje sama. Potem się godzą i mamy happy end. U mnie jest inaczej. Na początku było źle. Tragiczny wypadek, dość długi pobyt w szpitalu co odczuwam do tej pory… Ale co ja będę zanudzała przeszłością. Teraz jest prawie idealnie. Gdy w przyszłości zamieszkamy razem wtedy będę chyba najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi!
Po skończonym seansie przeniosłam się z jakże wygodnej kanapy do mojej ukochanej sypialni. Czekało tam już na mnie pięknie zaścielone łóżko. Tak w zasadzie to nic szczególnego przecież codziennie rano każdy człowiek ścieli łóżko, prawda? Chyba, że są to jakieś wyjątkowe leniuchy tak jak mój Wojtek. On nie widzi w tym sensu, "Bo przecież wieczorem i tak będzie szedł spać, więc po co?” Takie już ma podejście i nic na to nie poradzę. Mój kochany może i nie jest maniakiem sprzątania, ale za to jest mistrzem w kuchni! Och jakie on tam wyprawia cuda i to nie tylko kulinarne haha! Tyle naopowiadałam, że straciłam cały wątek.. No trudno to chyba najwyższy czas do łóżka.  

Ze snu wyrwał mnie straszliwy dźwięk dzwonka do drzwi. Ten ktoś nie ustępował, upierdliwie naciskał ten przeklęty przycisk. Wstając z łóżeczka zarzuciłam na siebie puchaty szlafrok i zeszłam na dół. Mój gość zaczął się chyba niepokoić, bo zaczął dodatkowo pukać.  
-Już idę, pali się?! – krzyknęłam poirytowana, a gdy otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się on. Mój wspaniały Wojtek!  
-Wyjdziesz za mnie? – zapytał patrząc mi się prosto w oczy.  
Stałam jak słup. Mierzyłam go wzrokiem od góry do dołu. Ubrany w garnitur. W lewej dłoni bukiet czerwonych róż i to dwa razy większy niż ten który dostałam rano, a w prawej małe pudełeczko z błyszczącym pierścionkiem. Zszokował mnie. Nie wiedziałam czy to naprawdę czy to jakieś żarty.  
-Kochanie powiesz coś? – szepnął smutny.  
-Tak, tak, tak! - szczęśliwa rzuciłam się mu na szyję i zamknęłam w szczelnym uścisku. Nie wiem ile tak trwaliśmy, lecz to nie miało znaczenia. Mój Wojtek. Mój narzeczony. Mój cały świat…  
Chłopak trzymając mnie na rękach chwycił walizkę i wszedł do środka zamykając za nami drzwi. Płakałam, tak wszystkie emocje wychodziły ze mnie. Nie mogłam uwierzyć, że to właśnie się stało.  
-Mam jeszcze jedną wiadomość… - powiedział niepewnie. Nawet nie zauważyłam, że siedzieliśmy już na kanapie.  
-Mam się bać? – uśmiechnęłam się szeroko.  
-Co Ty na to żebym wprowadził się do Ciebie?  
Moje serce zabiło jeszcze szybciej. Miałam tylko nadzieję, że to nie jest kolejny sen. Uszczypnęłam się w dłoń. Ałć! Krzyknęły moje myśli, więc to nie jest sen! Usiadłam mu na kolanach w objęciach jego ramion, popatrzyłam prosto w oczy i najzwyczajniej w świecie pocałowałam. Uznałam, że to najlepsza z możliwych odpowiedzi. Pocałunek był bardzo długi i namiętny. Nasze wargi idealnie ze sobą współpracowały. Jego dłonie gładziły mnie po plecach, a moje były zaplątane na jego szyi co jakiś czas przeczesując włosy. W końcu oderwałam się od niego i powiedziałam:  
-O tym marzyłam. – i ponownie w moich oczach zaszkliły się łzy.  
-Tylko Tobie swoje serce dam. Już nigdy skarbie nie będziesz sam. To przy Tobie chcę budzić się każdego dnia i czuć to, że zawsze Ciebie mam! – dodałam patrząc się prosto w jego błękitne oczka. W tym momencie czułam, że mam przy sobie cały świat. Wszystko to co najważniejsze, a mianowicie jego. Wtuliłam się w jego pierś i nawet nie wiem w którym momencie zasnęłam…  

*********************************************
Rok i sześć miesięcy później.  


Nareszcie nastał ten wymarzony dzień. Dzień w którym każda kobieta czuje się jak księżniczka, a mianowicie ślub. Za dwie godziny staniemy wspólnie przed ołtarzem. Całe nasze rodziny będą nam towarzyszyły w tym jakże ważnym dniu. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zostało tylko włożenie sukni. Ale to tuż przed samą ceremonią.  
Ubrana w najzwyklejszą koszulę i leginsy wyszłam do mojego narzeczonego. To co zastałam w tamtym pokoju zbiło mnie z nóg… Szarpnęłam dziewczynę za sukienkę. Upadła. "Kochanemu” Wojtusiowi strzeliłam tylko w twarz i zbiegłam po schodach. Złapał mnie za rękę, ale ja już nie miałam mu nic do powiedzenia. Niech spierdala jak tak kocha, że pozwala się przylepiać do siebie jakiejś lasce. Wyrwałam dłoń z jego rąk co nie było udanym pomysłem. Straciłam równowagę i spadłam ze schodów. Ból rozchodził się po całym ciele. Podbiegł do mnie, tylko po co? Żeby zacząć się tłumaczyć?  
-Proszę bardzo suknia wisi w pokoju na górze coś mi się wydaje, że będzie jej pasowała. – W tym momencie podbiegła do mnie moja przyjaciółka, Julka. Pomogła mi wstać i zabrała do samochodu. Dziewczyna wypytywała się o co chodzi. Co się stało. Poprosiłam by zawiozła mnie do rodziców, lecz gdy zobaczyła jak chwytam się za brzuch zmieniła kierunek na szpital. Było tak pięknie… Dziś ślub, ja tylko szłam mu powiedzieć, że spodziewamy się dziecka… Mieliśmy stworzyć prawdziwą rodzinę, a terasz szczerze mówiąc wszystko się spieprzyło.  
Po kilku minutach byłyśmy na rejestracji. Szybko zaprowadzili mnie do lekarza na usg. Teraz najważniejsze było by maluszkowi nic się nie stało, a to czy będzie miało tatusia zeszło na boczny tor.  
Po piętnastu minutach leżałam na Sali. Z dzidziusiem wszystko dobrze, ale chcą zrobić jeszcze podstawowe badania. Mogę tu zostać ile tylko chcą.  
-Narzeczony do pani. – oznajmiła mi pielęgniarka.  
-Proszę go nie wpuszczać, nie życzę sobie by przekroczył próg tych drzwi. – chyba zrozumiała to co jej przekazałam. Widziałam jak ten pajac klęczy przed nią, a obok niego stoi ksiądz? Nie no to jest śmieszne. Przyprowadził księdza by ten wytłumaczył mi że to nic nie znaczyło? Że kocha tylko mnie?  
Po chwili drzwi się otworzyły.  
-Prosiłam by ten człowiek tu nie wchodził! – krzyknęłam, a młoda pielęgniarka wyszła.  
-Skarbie to nie było tak… - powiedział i złapał moją dłoń.  
-Nie skarbuj mi tu, tylko się wynoś! Wtedy chciałam Ci powiedzieć, że będziesz ojcem! –zatkało go. Widziałam w jego oczach, że nie wie co powiedzieć.  
-Jesteś w ciąży? Że ze mną?  
-Nie kurwa z Duchem Świętym. Czekaj na gwiazdę na niebie i mędrców ze wschodu z darami. A jak przyjdą to do mnie ich wyślij, adres znasz. – powiedziałam po czym wstałam z łóżka. On stał ciągle w tym samym miejscu analizując każde moje słowo. –Skoro Ty tu zostajesz to ja wychodzę. – dodałam. Przy drzwiach zatrzymał mnie jeszcze ksiądz.
-Dziecko jeszcze nic nie jest stracone.  
-Ja już zasadniczo nie znam tego pana, a ostatniego namaszczenia jeszcze mi nie trzeba, więc księdza również żegnam.  
Podeszłam do Juli rozmawiającej z lekarzem i łapiąc ją za rękę sygnalizowałam, że wychodzimy. Wyjaśniłam lekarzowi, że czuję się dobrze i wychodzę na własne życzenie. Szybko zorganizował mi wypis i po półtorej godzinie od tego zdarzenia byłam już ponownie w domu.  

Założyłam na siebie suknię i przeglądałam się w lustrze. Wyglądałam ślicznie. Po raz pierwszy się sobie spodobałam tak w stu procentach. Teraz wszystko zniszczone. Goście się zjeżdżali. Rodzina była w domu, lecz moja przyjaciółka wysyłała wszystkich do kościoła. Byłam jej wdzięczna, choć powinnam im już powiedzieć, że ślubu nie będzie.  
Wsiadłam w tej bajecznej kiecce do samochodu i ruszyłam. Pół godziny po planowanej ceremonii wszyscy nadal byli w kościele. Po Wojtku ani śladu. Będąc na samym końcu oczy wszystkich już skierowały się na moją osobę. Wyszłam na sam przód kościoła i zaczęłam swój monolog.  
-Dziękuję, że się tu znaleźliście, jesteście z nami, lecz ślubu nie będzie. – w tym momencie poruszenie ogarnęło wszystkich. -Nie mogę wyjść za człowieka, który zdradza mnie. Chciałam mu tylko powiedzieć, że jestem w ciąży, ale miał ważniejsze zajęcia. W pewnym sensie dziękuję Ci Leno. Dziękuję, że pozwoliłaś mi zobaczyć jaki jest naprawdę. Dzięki Tobie ślubu nie będzie. Na szczęście dowiedziałam się o tym w odpowiednim momencie. Zapraszam na salę. Skoro wszystko jest przygotowane to idźcie się dobrze bawić.  
Wychodząc już bocznym wyjściem dziewczyna krzyknęła.  
-Angela! Nie taka jest prawda, zaczekaj! –zatrzymałam się i postanowiłam, że wysłucham dziewczyny.  
-Wojtek nie jest winny, tylko ja. – no cóż sumienie ją ruszyło i chce uratować wszystko. No błagam to żenujące.  
-Naprawdę myślisz, że Ci uwierzę? – zapytałam ze łzami w oczach.
-On nic do mnie nie czuje. Byłam mu pomóc. Zawołał mnie bo nie umiał zawiązać krawatu, a akurat byłam na dole. On kocha tylko Ciebie, cały czas opowiadał o tym jaka jesteś wspaniała, jak mocno Cię kocha. Jak nie może się doczekać kiedy będziecie mieli dziecko. Nie mogłam tego wytrzymać bo kocham jego równie mocno jak on Ciebie. Nie widzę poza nim świata. Chciałam to zniszczyć, byś go znienawidziła i zostawiła. Wtedy ja bym była obok niego. Sama go pocałowałam. On od razu chciał mnie odepchnąć i gdy weszłaś tak właśnie się stało. Znienawidź mnie, nie jego. Kochasz go, on Ciebie, a ja zniknę z waszego życia. Przepraszam, że do tego dopuściłam. Pa.  

Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Wyszłam z budynku i usiadłam na betonowych schodach chowając głowę między nogi. Kocham go, ale nie wiem czy mogę jej wierzyć. Płacz stawał się coraz głośniejszy. Poczułam czyjąś gorącą dłoń na ramieniu. Podniosłam głowę i zapłakana spojrzałam na postać. To był on. Klęczał przede mną tak jak wcześniej przed tą pielęgniarką by go wpuściła.  
-Kochanie wybacz mi… Ja naprawdę jej nie kocham, nic mnie z nią nie łączy. Była koleżanką. Była. Już nie zamierzam utrzymywać z nią kontaktu. Proszę ja Cię potrzebuję, Ty potrzebujesz mnie, a dziecko potrzebuje nas. Daj mi szansę. Weźmy ten ślub. Nie mogę patrzeć jak się męczysz. Wiem, że Ty mnie kochasz. Błagam zostań moją żoną.  
-Dam Ci szansę, ale ostatnią. Nie zepsuj tego. Poproszę Julię by mnie ogarnęła i przyjdę do kościoła. – W tym momencie dziewczyna wyszła zza rogu z kuferkiem kosmetyków. Poprawiła mi cały makijaż w ciągu kilku minut. Efekt był jeszcze lepszy niż poprzedni.  
Zebrałam się w sobie i weszłam głównym wejściem. Do uszu wszystkich zgromadzonych dobiegła muzyka i obejrzeli się do tyłu. Widziałam na ich twarzach radość. Cieszyli się, że to się tak skończyło. Ja zresztą też. Na moich ustach zagościł szeroki uśmiech. Wojtek stał przy ołtarzu wraz ze swoim drużbą, a ze mną szła Julia. Trzymała mnie za rękę. Podchodząc do chłopaka. Przytuliłam się, a wszyscy zaczęli nam bić brawo. Czułam, ze to będzie nasz happy end…

sweetkicia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2871 słów i 15650 znaków.

11 komentarze

 
  • mydream2017

    Pięknie napisane choć nie spodziewałem się takiego zakończenia  :bravo:

    13 maj 2018

  • czarnyrafal

    Czasami danie tzw "DRUGEJ SZANSY " zmienie na lepsze nasze życie , choć nie każda/ każdy w tym gustuje. Ja jednar radzę się nad tym zastanowić. :kiss:  <3

    8 paź 2016

  • wolna

    Dobre. Zabawne:D

    1 lut 2015

  • klamra

    Styl pisania jest ok ale fabula mi sie nie podoba. Od tak uwierzyla ze nie zdradzil ?

    5 sty 2015

  • W.

    No wróciłam. ;-D Podoba mi się! :3

    31 gru 2014

  • Wielbicielowegosłowa <3

    Przeczytałem i chciałem więcej, świetne opowiadanie pisz dalej :)

    26 gru 2014

  • xxxxxxxx

    Bardzo ciekawe...

    26 gru 2014

  • Mysterious

    Uwierz mi że ja też:)))) meeega wspomnienie:) ale serio nie zdawałam sobie sprawy, że to takie zabawne do póki tego nie przeczytałam:)

    26 gru 2014

  • sweetkicia

    Specjalnie dodawałam elementy o których mi mówiłaś hehhe :* Poza tym nadal nie mogę wyrobić ze śmiechu jak o tym pomyśle :D

    26 gru 2014

  • Mysterious

    Jaaak bardzo mi to coś przypominaaaa:)

    26 gru 2014

  • Mysterious

    dziekuję:-* piękne !!! I <3 U sooo much!

    26 gru 2014