Zostań ze mną i nie opuszczaj mnie więcej. - Część.7

Michał:
Co miałem jej powiedzieć? jak wybrnąć z tej sytuacji? minuty mijały, a my w milczeniu patrzeliśmy sobie w oczy. Chciałem coś odpowiedzieć, chciałem powiedzieć jej, że przecież wie jak będzie i jest, ale nie powiedziałem. Tak naprawdę niewiele wiedziała, tak jak ja. No bo niby co miała wiedzieć? być może zostanę ojcem, do tego matką dziecka miała być kobieta, której szczerze nienawidziłem. Kiedyś tak wiele bym oddał, by to usłyszeć. Jednak to kiedyś minęło sporo czasu temu, a teraz była mi jej ciąża nie po drodze. No bo przecież jak zareaguje, gdy dowie się, że zostanę ojcem? czy zechce mnie zobaczyć? a może zniknie tak nagle, jak nagle się pojawiła?  
- Michał - wyznała ponaglającym głosem. Wiedziałem, że oczekiwała ode mnie jakiś deklaracji, jakiegoś zobowiązania, ale nie potrafiłem nic jej obiecać. Sam nie wiedziałem jak będzie wyglądało moje życie. Co teraz zrobię? jak będę z tym żył?  
- Przecież przyjaciele nie zostawiają się w trudnych momentach, a my jesteśmy nimi, prawda? - wyznałem delikatnie, ale to było jedyne co przyszło mi do głowy.  
- Ach tak, przyjaciółmi - przyznała i delikatnie się uśmiechnęła. Z tej dość kłopotliwej sytuacji wyciągnęła mnie Majka, która akurat z wielkim hukiem niemal wleciała do naszej sali.
- Boże Patrycja - załkała przyjaciółka, rzucając się Pati w ramiona.  
- Ja poroniłam, Straciłam dziecko Maju - wyznała zapłakana Patrycja i rzuciła się w jej ramiona. Spojrzeliśmy z Robertem na siebie i porozumiewaliśmy się bez słów. Oboje zdaliśmy sobie sprawę, że nic tu po naszej obecności i zostawiliśmy przyjaciółki same.  
- Trzymaj się mała - powiedział ciepło Robert i objął zapłakaną Patrycję. Zrobiliśmy kilka kroków w stronę drzwi i spojrzałem w tył, gdzie jeszcze raz ujrzałem jej zapłakane oczy. - Będziemy na korytarzu - wyznałem i bez słowa opuściłem szpitalną salę, w której leżała najważniejsza dla mnie kobieta.  
- Ej stary co jest? - odezwał się Robert. Nie znałem go za dobrze, ale czułem, że nie odpuści tak szybko. Bałem się, że coś przeczuwa, że zacznie coś podejrzewać. Nie miałem ochoty zwierzać się obcemu człowiekowi, ale wydawał się godny zaufania i co najważniejsze zależało mu na szczęściu Pati. Wyszliśmy ze szpitala i zapaliliśmy papierosa. Zaciągnąłem szlugę i wypuściłem dym tytoniowy, próbując się jakoś uspokoić. - Kurwa mać! - rzuciłem wściekle i z nerwów uderzyłem ręką w ścianę. Ból, który towarzyszył mi od tamtego pobicia, nasilił się, ale w porównaniu z tym, co działo się w mojej głowie był nieszkodliwy.  
- Powinniśmy porozmawiać - usłyszałem za sobą damski głos. Odwróciłem się i spojrzałem na Olę. - Nie zbywaj mnie tak, to przecież może być też twoje dziecko - powiedziała kobieta, z uwagą przyglądając się blademu ze strachu człowiekowi.  
- Zamknij się! Kurwa zamknij się! - rzuciłem jej mordercze spojrzenie i spuściłem głowę. Robert patrzył na nas zmieszanym wzrokiem, zupełnie nie potrafiąc się połapać w tej sytuacji. - Teraz wiesz czemu taki jestem? być może zostanę ojcem. Dla niej - spuściłem wzrok i przełknąłem ślinę. Nie potrafiłem dokończyć zdania, zdając sobie sprawę jaki cios wymierzę tej wspaniałej i wrażliwej kobiecie. - Nie możesz jej tego powiedzieć, rozumiesz? dopiero co straciła dziecko! Przecież historia znów zacznie się powtarzać. Ile przeszła z Danielem? nie chcę dla niej takiego losu - wyznałem zagubiony. Robert stał wpatrzony w moją twarz i nie wiedział co ma zrobić, jak zareagować, co powiedzieć. Widziałem jak miota się między tym co słuszne, a co nie. Nie chciałem i jego postawić w tej sytuacji, nie chciałem zmuszać go do nielojalności ze strony Majki, ale musiałem. Przecież nie chodziło tu o mnie i moje uczucia. Chodziło o nią, a ja przysiągłem sobie chronić ją, nawet jeśli miałbym chronić przed samym sobą.

           ***
Patrycja:
Siedziałam na łóżku z mieszanymi uczuciami, próbując z jego oczu coś wyczytać. Po raz pierwszy nie widziałam co czuję, co myśli, zupełnie jakby zablokował się przede mną. A może mi się coś zwyczajnie pomieszało? może tak bardzo potrzebowałam bliskiej osoby, że wmówiłam sobie to, co działo się między nami w ostatnich dniach? może nic prócz sympatii nas nie łączyło, tylko mi wręcz wydało się, że był we mnie zakochany? niczego nie byłam już pewna. Straciłam dziecko. Straciłam w sposób najgorszy, zupełnie nieświadoma tego, że noszę w sobie owoc naszej miłości. Nadal nie wiedziałam co się z nim działo. Lekarze cały czas walczyli o jego życie, a ja tylko raz odważyłam się iść i spojrzeć w tamtą stronę. Nie chciałam zapamiętać go takiego słabego, takiego pokonanego przez los. Kochałam go. Może i to szaleństwo, może i głupota ale kochałam dziwnym uczuciem, którego już sama nie potrafiłam nazwać. Siedziałam wtulona w opiekuńcze ramiona Majki i płakałam. Co chwilę zanosiłam się nowym płaczem, zupełnie jakby z minuty na minutę przeżywała ten wypadek jeszcze raz. A może tak było? czułam się pusta w środku. Miałam wrażenie, że coś minuta po minucie wbija mi sztylet w serce. Tego dnia umierałam już setki razy. Naprawdę ubierałam za każdym razem od nowa, gdy przypomniałam sobie słowa lekarki.
- Co się mu stało? - zapytała Majka, zupełnie nie rozumiejąc zachowania Michała. Ja też powoli przestawałam go rozumieć. Nie chciałam myśleć o tym, co się między nami działo. Nie miałam do tego sił, jeśli traciłam go, wolałam zwyczajnie o tym nie myśleć, o tym nie wiedzieć. Nie teraz, nie w tej chwili
.- Jak się pani czuję? - usłyszałam ciepły głos lekarki.Ubrana w żakiet i spódniczkę, nie przypominała tej zatroskanej kobiety. - Schodzę z dyżuru, chciałam się upewnić, że niczego pani nie potrzeba. Może zostawię pani swój numer telefonu, albo numer do psychologa? jakby pani chciała z kimś porozmawiać - odezwała się, nieśmiało zerkając na zaskoczoną minę przyjaciółki.  
- Jak miał na imię i ile miał lat? - spytałam nagle, przypominając sobie naszą ostatnią rozmowę.  
- To była córka. Zmarła, gdy miała trzy latka, miała na imię Zuzia - wyszeptała tak cicho, jakby chciała ukryć swój ból. Tylko ja potrafiłam dostrzec ten ból w sercu, ten cierń, który wyrósł w jej sercu i za nic nie chciał odejść. - Miłej i spokojnej nocki - wyznała i z uśmiechem pożegnała się z nami, życząc spokojnych snów. Chociaż nie powiedziałam tego wprost, doceniałam ten miły gest.
- Pójdę po chłopaków - odezwała się Majka. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do przyjaciółki, obiecując jej, że nie zrobię sobie nic głupiego.  
- Czy możesz? - spytałam nieśmiało, ale nie musiałam nic więcej mówić. Majka wiedziała o co chcę poprosić i kiwnęła głową.
- Dowiem się co tam z Danielem - obiecała i po chwili znikła za drzwiami sali. Nie wiem jak długo leżałam. Czas zupełnie się zatrzymał, a w mojej głowie wciąż dudniły słowa lekarki. - Nie zdołaliśmy uratować dziecka. Słowa niczym czarna otchłań zabierała mnie do innej rzeczywistości. Tej brutalnej, tej jakże bolesnej i nie do zniesienia. Chciałam zaniknąć, zasnąć i obudzić się tam gdzieś, szukając mego aniołka.
- Pani Patrycja? - W ciemnościach ujrzałam szczupła postać, a damski głos tak bardzo mi kogoś przypominał. Nie mogłam sobie przypomnieć skąd ani gdzie. Nie wiedziałam kim była ta kobieta, która znała moje imię i w takiej chwili ośmieliła się mi przeszkodzić.
- Proszę dać mi spokój - wyznałam podniesionym głosem.  
- Przykro mi z powodu straty dziecka, ale pani nie potrafiła dać spokoju mojemu mężowi. Rozumie pani, że zniszczyła moją rodzinę? To twoja wina, że Daniel tam leży - powiedziała kobieta roztrzęsionym głosem. Dopiero teraz zorientowałam się z kim rozmawiałam. Mimo iż spotkałam ją raz, może dwa, widziałam ich zdjęcia, nie poznałam jej od razu. Stałam oko w oko z kobietą, której tak perfidnie kradłam męża i nie wiedziałam co mam powiedzieć. - To dziecko było Daniela, prawda? to Daniela dziecko pani straciła, a więc tez rodzeństwo moim dzieci - powiedziała chłodnym głosem.  
- Ne pani sprawa! Proszę stąd odejść! Proszę odejść bo wezwę ochronę! - szepnęłam czując jak przyspiesza mi serce.  
- Nie, proszę mnie wysłuchać, proszę tylko mnie wysłuchać - usłyszałam jej błagalny ton.
- Ta kobieta chyba powiedziała pani, że nie życzy sobie pani obecności tutaj? - odezwał się męski głos. Tuz za kobietą stał Robert, który zdecydowanie postanowił pozbyć się tego intruza.  
- A ja nie życzyłam sobie jej obecności w moim życiu a mimo to uczestniczyła. Zabrałaś mi zbyt wiele. Chcesz jeszcze zabrać moim dzieciom ojca? proszę wycofaj te oskarżenia - błagała kobieta, ale Robert był nie ugięty. Niemal siła wyprowadził z sali kobietę, a ja spojrzałam na niego. Miałam mętlik w głowię i naprawdę nie wiedziałam co powinnam teraz zrobić.

                                  ***
Ola:
Stałam oko w oko z mężczyzną i nie mogłam skupić myśli. Może to dziwnie zabrzmi, ale wciąż go kochałam. Tak bardzo żałowałam tego, co zrobiłam i błędów, których popełniłam. Nie chciałam go zranić, nie chciałam skrzywdzić. Teraz natomiast stałam przed Michałem i próbowałam poszukać odpowiednich słów, które jak na złość nie chciały przyjść mi do głowy. Słowo przepraszam to za mało, nie wiedziałam, czy gdybym zrobiła cokolwiek i tak nie było by za mało, by mi wybaczył. Zraniłam go. Teraz widziałam to doskonale. Widziałam strach i ból w jego oczach. Kochał ją i nie miałam ku temu zastrzeżeń, kochał tak, jak chyba jeszcze nigdy nie kochał mnie.
- Zostawię Was samych - odezwał się męski głos, który po chwili znikł gdzieś za drzwiami szpitala. Nadal staliśmy na przeciwko siebie, szukając słów, które jak na złość nie chciały nadejść.  
- Posłuchaj - zaczął niepewnie Michał, a w jego oczach ujrzałam strach. Ten sam strach, który towarzyszył mu tamtego dnia, gdy zobaczył mnie w łóżku z innym facetem. Strach świadczący o tym,że tak bardzo boi się straty kobiety, którą kocha. Boże! Ile bym dała, bym to ja była tą kobietą. Ile bym dała, by do mnie tak mówił i by mnie tak kochał jak ją. - Nie wiem co teraz zrobię. Dla mnie w tym momencie najważniejsze jest dobro Patrycji. - spojrzał na mnie niepewnie. Spuścił wzrok i chowając dłonie w kieszeniach spodni, kapnął nerwowo kamień. - Natomiast jeśli to dziecko okażę się moje - znów posłał mi uważne spojrzenie, a ja przełknęłam ślinę. - Chcę Ci powiedzieć,że nie mam zamiaru z Tobą być. Będę uczestniczył w wychowaniu dziecka, będę płacił alimenty, ale nie wrócę do Ciebie Olu. Za dużo się ostatnio wydarzyło - dodał i wypuścił nerwowo powietrze z ust.  
- Michał? co tu się dzieje? Czemu z nią rozmawiasz? cześć Olu - usłyszałam nerwowy, znajomy głos Majki.
- Kogo moje oczy widzą. Co Ty tu robisz? lecisz na mojego chłopaka? - rzuciłam ostrym tonem i spojrzałam łagodnie na Michała.  
- O ile dobrze kojarzę nie jest już twoim chłopakiem, prawda Michale? - zwróciła się do chłopaka, jakby chciała usłyszeć od niego potwierdzenie. Michał kiwnął głową, próbując coś jej tłumaczyć, ale nie interesowało mnie co. - Będziemy w kontakcie - zwróciłam się do chłopaka i posyłając Majce wrogie spojrzenie bez słowa odeszłam.  
- O co tu do Cholery chodzi??? Michał! - usłyszałam z daleka jej głos.  CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2268 słów i 11759 znaków, zaktualizowała 21 cze 2016.

5 komentarzy

 
  • volvo960t6r

    Cudowna część

    21 cze 2016

  • Tosia12283

    Super :)

    21 cze 2016

  • Justys20

    Już wyglądam następnej części <3

    21 cze 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam niecierpliwie na kolejną:) kiedy mogę spodziewać następnej? :)

    21 cze 2016

  • agusia16248

    @cukiereczek1 Postaram się jutro

    21 cze 2016

  • cukiereczek1

    @agusia16248 dzięki:)

    21 cze 2016

  • Misiaa14

    Ale się porobiło!

    21 cze 2016