Zostań ze mną i nie opuszczaj mnie więcej. - Część.6

Patrycja:
Budziłam się i zasypiałam na przemian. Ręce, nogi, głowa wszystko bolało tak mocno, że nie byłam pewna czy nadal żyję. Spojrzałam na Daniela, który leżał nieprzytomny na łóżku i tak bardzo chciałam wstać, iść do niego, porozmawiać z nim, ale nie mogłam. Ból co chwilę nasilał się, a to zmniejszał, a to znów nasilał. - Jak najszybciej musimy jechać do szpitala!! - krzyczeli lekarze, a ja miałam wrażenie, że jestem jakby gdzieś z boku. Przyglądałam się tylko całej sytuacji, jak lekarze walczą o jego życie i nie mogłam nic zrobić. Tak bardzo chciałam, tak bardzo pragnęłam powiedzieć coś, błagać go by mnie nie zostawiał, ale nie mogłam nic kurwa zrobić. Po chwili znajdowałam się w karetce i na sygnale pędziliśmy do szpitala. Nie wiedziałam jakiego. Nie wiedziałam po co i dokąd, nie wiedziałam gdzie. Niczego nie pamiętałam. Jakąś rozmowę, dotyk jego dłoni, spojrzenie pełne bólu i to białe światło, które pędziło wprost na nas. - Daniel - jęczałam z rozpaczy, z bólu, ze strachu, że przecież mogę go już więcej nie zobaczyć.  
- Proszę się nie ruszać, nie wiadomo jakie ma pani obrażenia. Proszę leżeć spokojnie! - zawołał lekarz, ale nie potrafiłam go posłuchać. Jak miałam leżeć spokojnie, jak miałam się nie ruszać, jak miałam się nie wyrywać, gdy tam walczyli o miłość mojego życia??? - Już dojeżdżamy, spokojnie - uspokajał lekarz. Tak bardzo czułam się już tym wszystkim zmęczona, tak bardzo chciałam zasnąć i więcej się nie obudzić. Chociaż próbowałam przypomnieć sobie co tak właściwie się tam stało, nie potrafiłam. Ten przeklęty samochód, który jechał wprost na nas. Zahamował? skręcił? uderzył nas? nic z tego nie pamiętałam i mimo starania, nie potrafiłam sobie nic przypomnieć.
- Co z samochodem? - zawołał jakiś miły, młody głos, a po chwili ujrzałam kobiecą twarz.  
- Są ofiary śmiertelne. W wypadku ucierpiało pięciu osób, wiozą do nas małą dziewczynkę w stanie krytycznym. Jej rodzice zginęli na miejscu - odezwał się lekarz. Leżałam na łóżku i przysłuchiwałam się całej rozmowie. Zamykałam to otwierałam oczy, czując jak ręce i nogi pękają z bólu.
- Jedzie do nas mężczyzna z drugiego samochodu - kontynuował dalej.  
- Daniel - wyszeptałam cicho, czując ukłucie igły. Po kilkunastu minutach nie wiedziałam gdzie jestem i co się ze mną dzieje. Białe fartuchy biegały naokoło mnie, robiąc co chwilę inne badania.  
- Usg i to natychmiast! Musimy zobaczyć, czy nic się w środku nie dzieje. Jak nogi bolą panią jeszcze? - usłyszałam. Więcej nic nie pamiętam, nie wiem kiedy, ale poczułam jak kołuje mi się w głowie i straciłam przytomność.

  ***
Michał:
Otworzyłem oczy, cały czas zastanawiając się dlaczego nie było tu jeszcze policjantów. Chciałem wyjść, chciałem sam zacząć ją szukać, ale nie pozwolono mi. Ola nadal siedziała przy moim łóżku, a ja zastanawiałem się, czy jest tutaj, bo nadal jej na mnie zależy, czy po prostu z powodu wyrzutów, które gryzą jej sumienie. Nie obchodziło mnie to, tak samo jak nie obchodziła już ta dziewczyna. Nie kochałem jej, a powrót do niej był prawie nie możliwy. Kochałem Pati i tak bardzo żałowałem, że nie miałem odwagi jej powiedzieć. Ból jakby złagodniał, mogłem już swobodnie oddychać, ale nadal miałem trudności by się poruszyć. Ola siedziała na łóżku i z uwagą coś czytała, nawet nie zauważając, że mam już otwarte oczy.  
-Możesz już iść - odezwałem się do kobiety, a ta dopiero teraz przestraszona spojrzała na moją twarz. W jej oczach znajdowały się łzy. Płakała, a strach był tak oczywisty, że sam już zacząłem się bać.  
- Jestem w ciąży - wypaliła w pewnej chwili, a mi odebrało mowę. Chciałem wstać, chciałem usiąść na tym przeklętym łóżku, ale powstrzymała mnie, prosząc bym nie robił żadnych głupot. W ciąży to słowo brzęczało mi w uszach jak najpiękniejsza, a raczej najgorsza melodia. Kiedyś za takie słowa dałbym się pokroić, poszedłbym do piekła, zrobił wszystko, by wreszcie, po takich staraniach udało nam się mieć to upragnione dziecko. Jednak teraz sytuacja była zupełnie inna. Nie kochałem już tej kobiety, no może coś jeszcze do niej czułem, ale nie wyobrażałem sobie powrotu do niej, zraniony męską dumą. Teraz było zupełnie inaczej. Poczułem coś do innej kobiety, kobiety o której nie miałem żadnej wiadomości, kobiety, która zawładnęła moim umysłem i sercem. Pokochałem Patrycję i już byłem gotowy wyznać jej miłość, ale nie mogłem tego zrobić, skoro być może okaże się, że.. Nie, nie chciałem nawet o tym myśleć. Nie chciałem postąpić jak Daniel, ponieważ wiedziałem jak bardzo wiele ją to kosztuje. Wycierpiała wystarczająco, a ja nie miałem zamiaru przysparzać jej kolejnego bólu i następnych zmartwień. Kochałem ją i dlatego chciałem ją chronić, nie mogłem pozwolić, by ponownie była tą drugą, tą mniej ważną, tą, która musi się dzielić miłością. Tylko, czy miałem prawo ją okłamywać? - Nic nie powiesz? - usłyszałem rozczarowany, przygnębiony głos Oli.  
- To moje dziecko? - zapytałem nadal oszołomiony, czując się, jakby ktoś ze mnie zadrwił. Przez kilka minut milczeliśmy, patrząc sobie w oczy. Tak wiele się zmieniło do tego momentu, gdy ostatni raz poruszyliśmy ten temat. Milczeliśmy, bo uważaliśmy, że zwyczajnie nie możemy mieć dzieci, że nie jest to nam pisane.
- Nie wiem, czy jest twoje. Zdradziłam Cię. Zdradziłam jeszcze przed tym zanim się o tym dowiedziałeś Michale. Dlatego naprawdę nie wiem czyje jest, ale chciałabym - spojrzała na mnie, a ja nie wytrzymałem i spuściłem wzrok. Nie potrafiłem patrzeć już jej w oczy. - Pragnę by było twoje. Tak bardzo marzyliśmy o stworzeniu rodziny Michaś - powiedziała tak łagodnie, że przez chwilę poczułem się jak wtedy.  
- To było kiedyś. Teraz nie potrafiłbym już z Tobą być. Zakochałem się w kimś Olu - wyznałem. Kobieta spojrzała na mnie, ale nie widziałem w jej oczach rozczarowania, zupełnie jakby przewidziała to, albo dowiedziała się, że tak jest.  
- Wiem. W mojej obronie nigdy nie stanąłeś - powiedziała ściszonym głosem, a w jej tonie usłyszałem jakby nutkę wyrzutu.
- Jak nie? - spojrzałem na nią zdziwiony, - A impreza w klubie? cztery, może pięć lat temu - przywołałem tamte wspomnienia, gdzie jeszcze Ola byłą całym moim światem.
- To było dawno - zbyła to machnięciem ręki i spojrzała na mnie po raz kolejny. - Pójdę już. Przemyśl to wszystko i odpoczywaj - wyznała i bez słowa odeszła, zostawiając mnie samego. Długo leżałem, bijąc się z myślami. Kocioł w głowie blokował logiczne myślenie. Dziecko. Kiedyś tak wiele bym dał, bym usłyszeć od niej te słowa, ale teraz? teraz prosiłem Boga, by nie okazało się moje. Nagle do sali weszło dwóch policjantów. Spojrzeli na mnie czujnym, niespokojnym wzrokiem, a ja przeczuwałem, że zaraz dowiem się czegoś nie dobrego.

   ***
Patrycja:
Powoli otwierałam oczy, jakbym poruszała się po niepewnym gruncie. Zapach szpitala przywoływał mnie o mdłości, a pisk maszyn była nie do opisania. Ból rozrywał moje ciało. Nie tyle ból fizyczny, który ustąpił, po podaniu odpowiednich środków, co ból psychiczny, który uświadomił mi co się właściwie stało. Nadal nie wiedziałam co się stało z Michałem. Czy karetka zdążyła na czas i uratowała mu życie? w jakim był szpitalu? gdzie? nie wiedziałam też co się dzieje z Danielem. Lekarze biegali co chwilę na OIOMIE a ja nie wiedziałam już nic. Lekarze chodzili to tu, to tam co chwilę robiąc nowe badania. Tylko jedna pani doktor wydawała się na tyle sympatyczna, że przez chwilę uwierzyłam, że wszystko się ułoży.
- Jak się pani czuje? - zapytała w pewnej chwili, gdy tylko weszła do mojej sali. - Mam dla pani dwie wiadomości, jedną dobrą, drugą złą od której zacząć? - zapytała, a w jej oczach skrywała się jakiś nieskrywany smutek.
- Co z Danielem? też go tu przywieziono z tego samego wypadku - wyjaśniłam.
- Jest w stanie krytycznym i leży na OIOMIE. Jednak musi być pani silna, tym bardziej teraz - powiedziała czułym głosem. - Ma pani jakąś rodzinę, przyjaciół, chłopaka? - zapytała jakby chciała się upewnić, że nie zostanę z czymś sama.  
- Mam - odpowiedziałam przez łzy.
- Pani Patrycjo mam dla pani bardzo złe wieści. Nie zdołaliśmy uratować pani dziecka. Uderzenie było zbyt silne, nie potrafiło przeżyć - podeszła i spojrzała mi w oczy. Bez słowa położyła rękę na moim ramieniu, a ja nie do końca zrozumiałam co ona do mnie mówi.  
- Dziecka? - spytałam próbując pohamować łzy, ale nie potrafiłam.  
- Nie wiedziała pani? trzeci tydzień - powiedziała współczującym głosem. - Może przysłać tu psychologa? nie powinna być pani teraz sama. Ja rozumiem, że może być pani ciężko. Sama nie dawno straciłam - zawahała się i spojrzała na mnie. Nie słuchałam tego co do mnie mówi. W pośpiechu obliczyłam i przywołałam wspomnienia, zdając sobie sprawę, że to dziecko Daniela. Doskonale znałam czas i miejsce, ten moment kiedy się ono poczęło, a teraz już nie było go wśród nas.- Naprawdę mamy doskonałych psychologów - przekonywała. Nie słuchałam tego co do mnie mówi. Odwróciłam się do niej tyłkiem i zatykając tylko rękoma uszy zatraciłam się w swoim bólu.
- Niech pani z nią posiedzi. Nie powinna być teraz sama - poprosiła pielęgniarkę i bez słowa odeszła, tylko raz zatrzymując się w drzwiach. - Rozumiem pani ból. Tak strasznie mi przykro - powiedziała i odeszła, a ja zostałam sama, przeklinając wszystko, że ja nie odeszłam wraz z nim.

    ***
Daria:
- Nie wiem. Miał wypadek, leży na OIOMIE - wypowiedziałam tylko, a z moich oczu leciały krople łez. - Zaopiekuj się dziećmi, proszę Cię nie mogą wiedzieć, że ich ojciec walczy o życie - błagałam matkę, wciąż walcząc sama ze sobą. Tak bardzo zabolały mnie słowa policjanta. Mama pokiwała głową i obiecała pojechać po dzieci do szkoły, a ja wsiadałam właśnie do policyjnego radiowozu, który miał przedostać mnie do męża. Tak bardzo bałam się tego, co tam zastanę. Tak bardzo bałam się tego co za chwilę się dowiem.
- Mąż uczestniczył w wypadku samochodowym. Jechał wraz z kobietą, gdy uderzył w nich samochód. Mamy podejrzenie o próbie uprowadzenia - informował policjant, a ja nie mogłam uwierzyć w to, co do mnie mówił. Co chwilę zerkał niespokojnie na kobietę, która siedziała obok niego na fotelu pasażera i ponownie zerknął na mnie.  
- Musi być pani dobrej myśli - pocieszała młoda policjantka. - Jest duża nadzieja - informowali. Dalszą drogę jechaliśmy w ciszy. Oni milczeli, a ja byłam im wdzięczna, że znów nie muszę słuchać ich kolejnych słów, które raniły jak żyleta. Nie mogłam zrozumieć zachowania męża. Ostatnim czasie był dziwny, podejrzanie się zachowywał i byłam niemal pewna o tym, że mnie zdradzał, ba nawet raz widziałam tę jego kochankę, ale miałam nadzieje, że już to zakończył. Traktowałam to raczej jako przelotny romans, który z czasem zwyczajnie mu się znudzi, niż coś poważniejszego. Po kwadransie wysiadłam z radiowozu i pognałam do szpitala. Moja komórka dzwoniła kolejny już raz, ale nie odebrałam telefonu. Tak naprawdę nie wiedziałam jeszcze nic. Nic, co mogłabym przekazać rozmówcy, który tak nachalnie do mnie wydzwaniał.  
- Mój mąż został do państwa przywieziony. Trafił tu z wypadku samochodowego. - mówiłam zbyt szybko i chaotycznie, nie potrafiąc skleić żadnego sensownego zdania.
- Pan Daniel leży na OIOMIE i jeszcze nie odzyskał przytomności. Proszę iść do lekarza prowadzącego, o właśnie tam idzie - wskazała młoda pielęgniarka a ja podeszłam do mężczyzny w białym fartuchu.  
- Pani jest żoną tego pacjenta z wypadku? jego stan jest ciężki, ale stabilny. Nadal jest nieprzytomny, ale dlatego, że wprowadziliśmy go w stan śpiączki. Miał liczne obrażenia, a tak szybciej nabierze sił. Jak pani chcę to może pani go tam zobaczyć przez szybę. Chcę pani? - zapytał. Kiwnęłam głowa i poszłam wraz za nim. Stanęłam przed szybą i patrzyłam na nieprzytomnego bezbronnego Daniela. Tak bardzo chciałam by otworzył oczy. Nie ważne, czy zostałby z nami, czy odszedłby do niej. Chciałam tylko by żył, by po prostu żył.
- Panie doktorze, a ta kobieta, która jechała z nim? - zapytałam, patrząc niespokojnym wzrokiem na lekarza. Minuty mijały, a my patrzeliśmy na siebie. Nie wiem czy przeczuwał, czy po prostu był ostrożny, ale nie chciał udzielić mi informacji. - Jest moją kuzynką. Mąż jechał właśnie z nią, bo odebrał ją z lotniska - kłamałam. Lekarz wciąż patrzył na mnie ostrożnym wzrokiem, próbując wyczytać z moich niespokojnym oczu kłamstwo.
- Jej stan jest lepszy. W prawdzie doszło do małych komplikacji, ale stan jej zdrowia jest dobry. Ma kilka zadrapań i stłuczek, jest jeszcze na obserwacji, ale nic nie zagraża jej życiu - poinformował.  
- Komplikacji?- spytałam niespokojnym głosem. - Co się stało? zawiadamiam jej rodziców - udałam zatroskaną, wyciągając z torebki telefon i wykręcając jakiś obcy numer.  
- Wyniku wypadku poroniła. - dodał na koniec i po chwili mnie opuścił, tłumacząc się, że musi wracać do innych pacjentów. Boże! Oparłam się o ścianę, czując jakbym zaraz miała zemdleć. Czy to możliwe by było to? nie dokończyłam bo znów usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na mały wyświetlacz i zobaczyłam znajomy numer. - Cześć śliczna, gdzie jesteś? spotkanie aktualne? - odebrałam telefon, słysząc stęskniony głos.

           ***
Michał:
- Majka. Patrycja miała wypadek. Oboje leżymy w szpitalu na sportowej. Proszę Cię choć tutaj. Pati Cię potrzebuję - szeptałem, patrząc niespokojnie na dwóch policjantów, którzy przed chwilą udzielili mi dość przerażającej informacji. Ręce chodziły mi jak narkomanowi, a przerażenie blokowało każde słowo, które z taką trudnością przechodziło mi przez gardło.  
- Jaki wypadek? co się Wam stało? Jak się czujecie? - zasypała mnie pytaniami obiecując, że za kilka minut się zjawi. Słyszałem tylko przez telefon jak pospieszała Roberta, drżąc się na niego i płacząc jednocześnie.  
- Majka jej stan jest stabilny. Uważajcie na siebie na drodze i nie gnajcie tak. Pamiętaj potrzebujemy Was żywych - próbowałem lekkim żartem rozładować napięta sytuację i uspokoić trochę przyjaciółkę. - A co z Tobą? - dopytywała.
- Opowiem Ci jak będziesz - rzuciłem tylko i rozłączyłem się. Mimo niezadowolenia ze strony lekarzy i pielęgniarki, uparłem się, że chcę jechać do niej. Nie mogłem uleżeć w miejscu, gdy tam samotnie leżała Patrycja i płakała.  
- Straciła dziecko. Podobno jej życiu nic nie zagraża, ale lekarze twierdzą, że jest załamana. Pan Daniel jest w stanie krytycznym, policja wyjaśnia przyczyny wypadku - kontynuował młodszy policjant. - Nie wiemy jeszcze, czy było to uprowadzenie, czy Patrycja dobrowolnie znalazła się w samochodzie. Nie wiemy jakie były plany i zamiary pana Daniela. Niczego jeszcze nie wiemy - kontynuował drugi z funkcjonariuszy.  
- A co z drugom samochodem? - zapytałem oszołomionym informacjami, których się przed chwilą dowiedziałem.  
- Przeżył tylko mały chłopiec, który walczy teraz o życie na stole operacyjnym. Rodzice zginęli. Zresztą nie możemy udzielać panu takich informacji, bo nie jest pan z rodziny - powiedział przytomnie funkcjonariusz i spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.
- Przesłuchaliście już ją? - zapytałem.  
- Ze wzgląd na jej stan psychiczny, nie. Chcemy odczekać i najlepiej zrobić to przy kimś bliskim. Rodzinie, przyjaciółce, Jak mówiliśmy jej stan psychiczny nie jest najlepszy - rzekł policjant i spojrzał na partnera.Nie odpowiedziałem. Zatrzymałem się przed salą, w której leżała i oparłem o zamknięte drzwi. Chciałem wejść, chciałem objąć ją i powiedzieć, że bardzo ją kocham, ale znów nie miałem odwagi. Nie musiałem się domyślać, by wiedzieć czyje było to dziecko. Tak bardzo współczułem jej tego, co musiała teraz czuć. Chciałem zabrać od niej cały ból, chciałem schować ją w ramionach, próbując w ten sposób uchronić ją przed złem tego świata, przed cierpieniem i bólem. - Potrzebuje teraz pana - powiedział młodszy z nich i spojrzał na mnie zatroskany. Wziąłem kilka głębszych wdechów, otarłem zapłakane, przerażone oczy i zbierając w sobie na tyle odwagi na ile pozwoliło mi serce, postanowiłem do niej iść. Gdy otworzyłem drzwi, ujrzałem niespokojną twarz kobiety, która właśnie przechodziła obok nas. Jej oczy szkliły, a twarz wydawała mi się dziwnie znajoma.  
- Pati.Kochanie moje - wypowiedziałem cicho, patrząc na niespokojną i zatroskaną twarz pielęgniarki. Dałem jej znać, że z nią zostanę i po chwili zostaliśmy sami. - Słyszałem o tym co się stało. Tak strasznie mi przykro Patt - wypowiedziałem cicho i podchodząc położyłem dłoń na jej ramieniu.  
- Ja nie wiedziałam. Rozumiesz? nie wiedziałam. Przysięgam, że nie miałam pojęcia o tym, że - rozpłakała się wtulając w moje ramiona.  
- Ja wiem kochana. Ja to wiem - mówiłem najciszej i najspokojniej jak potrafiłem. Chociaż moje serce krajało się, umierało po kawałeczku, robiłem wszystko by mój głos był łagodny i spokojny.
- Michał ja nie wiedziałam, a teraz, gdy już się dowiedziałam jego - nie dokończyła. - Dlaczego ja przeżyłam a ono nie? - spytała nagle, a mi odebrało mowę. Chciałem coś powiedzieć, poszukać odpowiednich słów, ale nie potrafiłem. - Bałam się, jak leżałeś na tej trafię, jak on oszalał, tak bardzo się wtedy bałam. Myślałam, że nas zabiję, myślałam, że zabiję Ciebie. Zrozumiałam - znów przerwała, patrząc na mnie niespokojnym wzrokiem. - Zrozumiałam, że Cię kocham Michał - wydusiła nagle, a ja ponownie nie wiedziałem co mam jej powiedzieć.  
- Cii już nic nie mów. Wiem, że jest Ci trudno. Poradzimy sobie. Oboje sobie poradzimy. Zobaczysz, że jeszcze świat się nie skończył - wypowiedziałem z ściśniętym sercem. - Zadzwoniłem po Majkę, ma zaraz tu być. Nie zostaniesz z tym sama - rzekłem  
- A Ty? Ty zostaniesz przy mnie? - spytała, lecz nie doczekała się odpowiedzi.CDN

* Daria - Żona Daniela. Matka dwójki dzieci. Kobieta nieco niezrównoważona i pogubiona. Bardzo zazdrosna o męża, chociaż sama wdała się w romans. Bardzo przeżyła fakt,że Daniel ją zdradza i pod pływem emocji powiedziała swojemu partnerowi o tym,że pragnie śmierci Patrycji. Gdy dowiaduje się,że jej partner miał coś wspólnego z wypadkiem jej męża i Patrycji, zrywa z nim. Jednak jak dalej potoczy się jej życie? czy Policja zacznie coś podejrzewać? a może jej kochanek nie będzie chciał dać jej spokoju? czy uratuje małżeństwo i zatrzyma przy sobie Daniela? i kto okaże się ojcem jej dziecka?  

No i kochani mamy kolejną część opowiadania. Oto szósta, pierwsza w tym tygodniu część. Chciałam Was przeprosić, za to, że dodaje dzisiaj, a nie wczoraj jak sądziłam, ale nie znalazłam wczoraj ani czasu, ani weny. Mam nadzieje, że chociaż trochę spodobała Wam się ta część i będziecie dalej śledzić losy bohaterów. Oj działo się będzie działo, ale o tym napiszę kiedy indziej. Jak oceniacie zachowanie bohaterów? jak myślicie, czy między Michałem a Patrycją coś jest i będzie? jak się teraz zachowa Michał? czy odsunie się od niej z obawy, że zrani ją, gdy odkryję, że być może jest ojcem dziecka Oli??? odpowiedzi na to pytanie dostaniecie w kolejnej części.

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3781 słów i 20018 znaków, zaktualizowała 21 lip 2016.

6 komentarzy

 
  • volvo960t6r

    Kolejna część cudowna :)

    21 cze 2016

  • Misiaa14

    Cudo *-*

    21 cze 2016

  • marTYNKA

    ♡ Wspaniałe

    21 cze 2016

  • Justys20

    To się namieszało, ale ty nam to ładnie wyjaśnisz i mam ukrytą nadzieję, że skończy się to szczęśliwie dla Patrycji

    21 cze 2016

  • malinowa15

    Kocham

    21 cze 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część już czekam na kolejną z niecierpliwością:)

    21 cze 2016