Zaufaj mi Caterina. Rozdział 16

Sen powoli ustępował i Fabio uświadomił sobie, że słyszy pomruk silników. Musiało być po ósmej, skoro wypłynęli. Caterina spała, wtulona w niego plecami. Jej ciepłe pośladki przylegały ściśle do czegoś, co wczoraj było jego nabrzmiałym członkiem, a dziś bał się nawet myśleć, czym. Ból w jądrach powiedział mu, że prawdopodobnie całą noc był twardy. No dobrze, pomyślał, chyba wystarczająco się już wyspałaś? Ostrożnie zsunął kołdrę i przesunął palcami wzdłuż kręgosłupa Cateriny. Wygięła się lekko i zamruczała przez sen. Zaczął całować i skubać jej ramię i szyję. Westchnęła głęboko i odchyliła głowę. – Ti voglio (Chcę Cię) – wyszeptał głosem, który wydał mu się dziwnie niski i chrapliwy. Sięgnął do piersi i ścisnął ją lekko, wodząc kciukiem wokół brodawki. Caterina jęknęła sennie i wygięła się mocniej nacierając na jego potężny wzwód. – Ti voglio - powtórzył i zaczął całować miejsce za uchem, co powitała pomrukiem zadowolenia. Postanowił nie dawać jej czasu na myślenie o komputerach i hasłach. Jeszcze gotowa była iść ich szukać, a tego by nie zniósł. Ugryzł ją lekko w kark, by całkowicie się rozbudziła i odsunął biodra, by po chwili wsunąć członek, między jej uda. Najchętniej zanurzyłby się w gorącym i wilgotnym wnętrzu Cateriny, ale mogła jeszcze nie być na to gotowa. Odchylił się i spojrzał w dół. – Che culetto (ale tyłeczek) – westchnął, wciskając się od tyłu w miejsce, gdzie łączyły się uda i pośladki, tworząc małą dziurkę. Tym razem Caterina zareagowała, rozchylając nieco uda. Po chwili ścisnęła je, co przyprawiło Fabia o zawrót głowy. - Vuoi uccidermi? (chcesz mnie zabić?) – jęknął i sięgnął ręką nad jej talią do przodu, do łechtaczki. Rozluźniła uda i poruszyła biodrami tak, że poczuł to gdzieś pod jądrami. Szukał jej wrażliwego punktu, ale ona była szybsza. Opuszki jej palców przesunęły się po główce zamkniętego między jej udami członka. Chwycił jej dłoń – Cateri’, amore! – wydyszał.
     Jeśli francuski jest językiem miłości, pomyślała Katarzyna, to czego językiem jest włoski? Samo brzmienie słów przyprawiało ją o dreszcze, a ich treść sprawiała, że topniała, jak lód. Wypowiedział jej imię i dodał "kochanie”. Nie chciała się zastanawiać, co miały znaczyć te słowa. Były afrodyzjakiem, któremu nie potrafiła się oprzeć. Jego delikatne pieszczoty przypomniały jej, jak wczorajszego wieczoru gładził jej dłoń, jak na nią patrzył i nagle zapragnęła go w sobie – Quanto mi vuoi? (Jak bardzo mnie chcesz?) – spytała, przyciągając jego dłoń do ust.  
– Tanto (bardzo) – usłyszała niski aksamitny głos tuż obok swojego ucha.
     Fabio czuł, że nadszedł właściwy moment. Wyzwolił dłoń z uścisku Cateriny i przesunął wolną już ręką po jej ramieniu, a potem sięgnął szybko za siebie. Ze zdumieniem zauważył, że podczas zakładania prezerwatywy, drżały mu ręce. Aż tak na niego działała? Na dźwięk rozrywania folii, zgięła lewą nogę w kolanie i uniosła udo, jakby otwierając się dla niego. Poczuł falę gorąca, spływającą w dół. Czy ona w ogóle zdawała sobie sprawę, w jakim był stanie? Sięgnął tam, gdzie przed chwilą spoczywał jego członek i napotkał gorące wilgotne miejsce. – Amore - wyszeptał zachwycony swoim odkryciem. Podświadomie czuł, że tego potrzebowała, czułych, kojących słów. Zsunął się niżej i ułożył w odpowiedniej pozycji, a potem zaczął się powoli zagłębiać. Powitała go westchnieniem ulgi. Wysunął się do połowy i znów zagłębił, a potem powtórzył to szybciej, starając się nie myśleć, jak bardzo jej pragnie. Caterina zamknęła razem uda i pociągnęła kolana wyżej, wciąż leżąc na prawym boku. Widział teraz jej pośladki, szczupłą talię i plecy z delikatnie rysującymi się mięśniami. Wciąż poruszał biodrami, jakby ten ruch pozostawał poza jego wolą. W pewnej chwili Caterina uniosła ramiona i wsparła się na łokciu, chwytając brzeg materaca i zaciskając palce z całej siły. Widok jej łopatek poruszających się przy każdym pchnięciu, był dla niego tak samo podniecający, jak widok uginających się pod jego naporem pośladków. Poczuł, że jądra mu eksplodują, jeśli ich szybko nie opróżni. Caterina oddychała coraz szybciej i płycej, a on modlił się w duchu, żeby nie zaczęła jęczeć. Na próżno. Najpierw usłyszał pojedynczy cichy jęk. – Cateri’ – wyszeptał błagalnie – Zitta! (Cicho!) – ostrzegł ją, gdy jęknęła znowu. Poczuł delikatny skurcz jąder i zrozumiał, że to koniec, nic nie mógł już zrobić. Desperacko pragnął zachować się jak mężczyzna, najpierw zadbać o nią, ale w tej chwili dotarł do niego jej krzyk. Jak zdrajca zakradł się do jego mózgu i otworzył szeroko wrota, którymi runęła fala rozkoszy.
– Faabio! – krzyknęła znowu, zaciskając się wokół jego fiuta dokładnie w chwili, gdy eksplodował. Bezwiednie zacisnął palce na jej biodrze, przytrzymując ją, podczas gdy jego biodra parły naprzód. Caterina konwulsyjnie wypychała pośladki w jego stronę, jakby chciała go pochłonąć. Jęczała przy tym głośno, czym potęgowała jeszcze wstrząs, jakiego doznał. Bogu dzięki, że doszliśmy razem, pomyślał, muszę na przyszłość bardziej uważać. Na przyszłość? Jaką mieli przed sobą przyszłość, trzy dni? Odepchnął od siebie tę myśl. Chciał czuć tylko to, że miał w ramionach najwspanialszą kobietę na Ziemi. Posiadł ją, właśnie w tej chwili ją posiadł. Przygarnął ją do siebie i zanurzył twarz w jej włosach.  
- Sei incredibile (Jesteś niesamowity) – wyszeptała Caterina i przywarła do niego plecami.
- Io? (Ja?) – jego zdziwienie było szczere – Tu sei incredibile! (To Ty jesteś niesamowita!) – pocałował ją w szyję – Potrei fare l’amore con Te, senza fine (Mógłbym się z Tobą kochać bez końca) - Zamruczała coś w odpowiedzi i Fabio mógłby przysiąc, że się zaczerwieniła. Uwielbiał to. Leżeli przytuleni, wsłuchując się z swoje nierówne oddechy. Wreszcie Caterina poruszyła biodrami i uświadomił sobie, że wciąż są połączeni. Wysunął się ostrożnie. Nadal był twardy, ale nie czuł już takiego napięcia. Leżał wsparty na łokciu, gładząc delikatną skórę na jej plecach i biodrze.  
- Perche hai detto "zitta”? (dlaczego powiedziałeś "cicho”?) – spytała – Pensavo, che Ti piace sentirmi (Myślałam, że podoba Ci się mnie słyszeć)  
- Il problema e’, che mi piace troppo… (Problem polega na tym, że podoba mi się za bardzo…) – wyczuła, że jest nieco zakłopotany, choć starał się żartować – Per tutta la cena guardavo una sirena, e poi… niente (przez całą kolację oglądałem syrenę, a potem… nic)
     Miała ochotę powiedzieć, że syreny chyba nie mogą uprawiać seksu z przyczyn anatomicznych, ale się powstrzymała, za to ujęła jego dłoń i pocałowała jej wnętrze. – Adoro quando mi parli, mentre lo facciamo (Uwielbiam kiedy do mnie mówisz, podczas gdy to robimy) – zamruczała.
- E Tu ogni giorno parli meglio (A Ty z każdym dniem mówisz coraz lepiej) – Fabio wciąż skubał delikatnie jej szyję i ramię – Quasi non Ci serve l’inglese (Prawie nie potrzebujemy angielskiego) – szeptał jej do ucha. Rzeczywiście, początkowo wstawiała angielskie słowa tam, gdzie brakowało jej włoskich. Teraz tego nie robiła, a przecież minęło tylko kilka dni. Inna sprawa, że używała bardzo podstawowych zdań. I Fabio, i Stefano cierpliwie poprawiali jej błędy, albo dokańczali zdanie za nią. Gdybym pobyła z nimi jeszcze ze dwa miesiące, pomyślała, byłabym… Stop! Nie wolno mi tak myśleć, zganiła się.
- Idę wziąć prysznic – westchnęła niechętnie. Musiała obejść łóżko dokoła i Fabio z przyjemnością odprowadził ją wzrokiem, kiedy przeparadowała przed nim kompletnie naga, z zaróżowionymi policzkami, unikając jego spojrzenia. Mógłby ją tak oglądać co rano.
     Po śniadaniu, Katarzyna poszła do komputera, aby przeczytać resztę maili Roberta, a Fabio miał do niej dołączyć po załatwieniu jakichś ważnych telefonów. Przy stoliku już czekał na nią Stefano. Usiadła i zaczęła systematycznie przeglądać pocztę. Po mniej więcej godzinie miała za sobą pół roku wstecz od śmierci Roberta. Dalsze szperanie nie miało sensu. Przeszła do wysłanych. Tu poszło jej łatwiej, bo nie musiała się przedzierać przez reklamy, ale niestety nie znalazła niczego godnego uwagi. Już miała zamknąć skrzynkę, kiedy do pokoju wkroczył Fabio z tacą zastawioną filiżankami – Przerwa na kawę – zarządził – masz coś? – spytał, patrząc na ekran komputera.
- Nic – westchnęła ciężko – ani w odebranych ani w wysłanych.
- Rzuć jeszcze okiem na kontakty – poradził Fabio, stawiając filiżankę z kawą przed zdumionym Stefano – za godzinę zacumujemy w jakiejś zatoczce i popływamy. W końcu jesteśmy na wakacjach dodał, patrząc z dezaprobatą na laptopy. Co jest, kawy nie widziałeś?
     Katarzyna przeglądała właśnie listę, rozkoszując się aromatycznym cappuccino, kiedy nagle zauważyła coś, co wydało jej się dziwnie znajome: "keticjo@gmail.com”  
- Stefano, czy mógłbyś zajrzeć tutaj? – spytała i przeczytała głośno nazwę skrzynki.
- Che tizio? (Jaki facet?) Co to za nazwa? – Stefano spojrzał jej przez ramię – znasz właściciela?
- Nie, ale wydaje mi się, że to skrzynka Roberta – Katarzyna zastanowiła się chwilę – jak byliśmy we Włoszech na praktykach studenckich, Robertowi strasznie się spodobało to wyrażenie i wciąż je powtarzał. Nawet zaczęliśmy go tak przezywać…  
- Ale to jest inaczej zapisane – Stefano przyjrzał się nazwie.
- Fonetycznie. On nie znał włoskiego, a więc nie wiedział, jak to zapisać – upierała się.
- Jak chcesz. Mogę spróbować – Stefano skopiował nazwę i powrócił do swojego laptopa.
     Katarzyna zamknęła skrzynkę Roberta i otworzyła swoją. Postanowiła wysłać Nowakowi artykuł, który mu obiecała. Zrzuciła załączniki otrzymane od Karoliny na pulpit, a następnie podpięła je do nowego maila. Niestety, na ekranie ukazała się ikonka, że łączność internetowa jest chwilowo przerwana. Spojrzała pytająco na Stefano.
- Nie przejmuj się – machnął ręką – zapisz to jako szablon – spojrzał za okno – Jesteśmy na Kornatach, tu zawsze jest problem z zasięgiem. Idź popływać, a potem to wyślesz. Płyniemy dziś na Hvar, więc za chwilę będziemy mieć łączność jak w Turynie. – uśmiechnął się.
- Skutery? – Fabio położył dłonie na ramionach Katarzyny i zaczął je ostrożnie masować. Odchyliła głowę i przymknęła oczy. Pochylił się i pocałował ją w czoło.
- Zgoda – powiedziała miękkim ciepłym głosem – ale pod warunkiem, że nie będzie za nami pływać motorówka – dodała.
- Nie mogę się na to zgodzić… - zaczął Stefano, ale Fabio natychmiast mu przerwał.
- Rib zostanie przy jachcie, a Ty masz przecież lornetkę. Jeśli będziemy potrzebowali pomocy, zawołam – wzruszył ramionami.  
---
- Niezupełnie to miałam na myśli – stwierdziła Katarzyna, sadowiąc się na skuterze wodnym i patrząc na Stefano, stojącego z lornetką w dłoni na najwyższym pokładzie.  
- Myślałem, że już się do niego przyzwyczaiłaś – zaśmiał się Fabio – poza tym Stefano jest Twoim fanem – dodał cicho, nachylając się do niej – No dobrze, pamiętasz wszystko? To ruszamy, najpierw dwa kółka wokół jachtu, potem do brzegu. Ty pierwsza.
     Katarzyna przekręciła kluczyk i ruszyła, ostrożnie dodając gazu. Nigdy jeszcze nie pływała na skuterze wodnym, ale miała nadzieję, że to coś podobnego do motocykla. Nie zawiodła się, z tym, że zabawa była jeszcze lepsza. Po pierwszym okrążeniu, dodała gazu i zaczęła kołysać skuterem na boki, zaśmiewając się, kiedy przeskakiwała fale i skuter podrzucał ją w górę jak narowisty koń. Fabio zrównał się z nią i wskazał głową brzeg. Pomknęła w tamtym kierunku. Jaka szkoda, pomyślała, że nie ma tu Olka, tak chciał się tym pobawić. Przed samym brzegiem zwolniła i obejrzała się. Fabio był tuż za nią. – Dokąd mogę dopłynąć? – krzyknęła
- Prawie do brzegu – odparł, podpływając bliżej - zostawmy skutery i popływajmy.
     Brzeg był kamienisty i nie zachęcał do wyjścia. Odpłynęli więc i zeskoczyli do wody, po prostu zostawiając skutery na wodzie, jak boje. Woda była cudownie przejrzysta i Katarzyna postanowiła zanurkować. Miała tylko okularki do pływania, ale to jej wystarczyło. Nabrała powietrza do płuc i odepchnęła się od skutera. Otoczyła ją cisza. Spojrzała w dół. Pod nią było z pięć metrów wody, w której unosiła się ławica drobnych rybek. Wyciągnęła rękę w ich kierunku. Spłoszyły się i zamigotały srebrem w promieniach prześwietlającego morską toń słońca. Po chwili znów je widziała, nieco w bok, z dala od niej. Nagle poczuła ruch wody i po chwili obok niej pojawił się Fabio. Wyszczerzył do niej zęby w uśmiechu, uwalniając kilka pęcherzyków powietrza i wskazał kciukiem powierzchnię wody. Wynurzyli się. – Bliżej brzegu mogą być rozgwiazdy – powiedział, łapiąc oddech – sprawdzimy?
     Popłynęli w kierunku brzegu i znów zanurkowali. Niestety nie znaleźli niczego interesującego, za to zauważyli sporo jeżowców i przezornie się wycofali. – mamy na łodzi sprzęt do nurkowania. Jeśli chcesz, to spróbujemy. Nurkowałaś kiedyś? – spytał, gdy znaleźli się przy skuterach.
- Jakoś nie było okazji – odparła mrugając. Słona woda podrażniła jej spojówki – Ty oczywiście potrafisz nurkować? – spytała raczej "pro forma”.
- Oczywiście – westchnął i przyjrzał jej się. Niesforne kosmyki mokrych włosów przykleiły się do jej szczupłych policzków i okalały twarz niczym dziwaczne rysunki. Pośród tych ornamentów lśniły jej oczy koloru wody. Po raz kolejny próbował ustalić, czy były bardziej zielone czy niebieskie, ale im dłużej w nie patrzył, tym bardziej stawało mu się to obojętne. Podpłynął do jej skutera i przytrzymał się płozy, jednocześnie obejmując ją drugą ręką w pasie.  
- Podglądają nas – powiedziała, udając, że go odpycha.
- Nic mnie to nie obchodzi – powiedział, zbliżając usta do jej ust – Jesteś słona, jak prawdziwa syrena – stwierdził po chwili, oblizując się.
- Ty też – szepnęła i liznęła delikatnie jego wargi.
     Całowali się, póki fale nie zniosły ich do brzegu. Nie chcieli ryzykować uszkodzenia skuterów, więc wsiedli na nie i odpłynęli na bezpieczną odległość. Znów wskoczyli do wody i zaczęli się chlapać jak dzieci. Wreszcie zmęczeni i zdyszani, wgramolili się na skutery i ruszyli w stronę Stelli Mariny.
- Chodź do mnie – Fabio przyciągnął Katarzynę do siebie, kiedy tylko ich stopy dotknęły pokładu. Stanęli oboje pod prysznicem zainstalowanym na dolnym pokładzie i nie zważając na załogę, wyciągającą z wody skutery, tulili się do siebie. Fabio rozplątał Katarzynie włosy i zaczął je przeczesywać palcami, aby lepiej zmyć z nich sól. – Uwielbiam Twoje włosy – powiedział wreszcie – są takie miękkie jak jedwab…
     Odwróciła się do niego przodem, podniosła w górę ręce i wsunęła palce w jego ciemne kędzierzawe włosy. Letnia woda przyjemnie spływała po ich prawie nagich ciałach. Zapragnęła go. Zapragnęła go w tej chwili. Przełknęła ślinę i spojrzała mu w oczy. Odpowiedzią był ucisk, na jej przylegające do niego biodro. Zaskoczyło ją to, choć przecież wiele razy miała okazję się przekonać, że tak na niego działała. Odsunęła się i uniosła twarz, pozwalając by woda zmyła z niej resztki soli. Jeden z marynarzy zameldował coś przez krótkofalówkę i domyśliła się, że przygotowują się do odpłynięcia. Rzeczywiście, po chwili dał się słyszeć niski pomruk silników. Lunch! Zupełnie zapomniała o lunchu. Zarzuciła Fabio ręce na ramiona, pocałowała go szybko. – Muszę coś załatwić – powiedziała i nim zdążył odpowiedzieć, już biegła do ich kajuty, wyciskając po drodze resztki wody z włosów.  
     Nie raz musiała się ubierać w ekspresowym tempie, w trakcie dyżuru. Z upływem lat, nabywała coraz większej wprawy, by zyskać kilka dodatkowych minut snu. W drzwiach minęła się z zaskoczonym Fabio. Pocałowała go znowu i poprosiła o godzinę tylko dla siebie. Nie był zachwycony, ale nie dała mu szansy zaprotestować. Rzucił się na łóżko i sięgnął po komórkę.
- Alessia? Come stai? (Jak się czujesz) – spytał z niepokojem w głosie
- Ja świetnie, ale co z Tobą? – usłyszał rozbawiony głosik swojej siostry – Kim jest dziewczyna, która sprawiła, ze zapomniałeś do mnie zadzwonić? – zaszczebiotała słodko – Dawno o Tobie nie pisali, więc czekam z niecierpliwością…
- Nie sądzę, żeby nasza rodzina stała się obiektem zainteresowania mediów z mojego powodu. Myślę, że Ty dostarczysz im wystarczającej rozrywki – odpłacił jej za małą złośliwość. Zachichotała w odpowiedzi.
- Masz to załatwione! Nikt jeszcze nie wie, że to chłopak i nasi znajomi robią zakłady. Podobno wygrane przekażą na cele dobroczynne, więc będą "fajerwerki” – zaśmiała się znowu – Ale nie odwracaj mojej uwagi od siebie! – ofuknęła go – Fabio, wiem o Vanessie i mam do Ciebie żal, że dowiedziałam się po fakcie i od mamy. Rozumiem, że nie chciałeś mnie denerwować, ale to nie fair! – dodała - Powiedz mi coś! Siedzę sama w domu, nigdzie nie chodzę, nikt mi nic nie mówi, żeby mnie nie denerwować, a wiesz, że najbardziej mnie wkurza, jak nic nie wiem – poskarżyła się, ale nagle jej głos stał się poważny – Jesteś z dziewczyną, prawda? Rozmawiałam ze Stefano, ale milczał jak grób.
- No dobrze, – westchnął – ale to pozostaje między nami, OK.? – nie potrafił jej zignorować. Poza tym chciał się z kimś podzielić swoimi odczuciami, a Alessandra była mu najbliższa i mógł jej ufać bardziej, niż sobie.
- Więc, to coś poważnego? – zaciekawiła się – mów!

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3268 słów i 18549 znaków.

5 komentarzy

 
  • Dominima

    Cudo cudo

    1 maj 2019

  • lola

    śliczne pisz dalej

    28 wrz 2014

  • omomom

    Uwielbiam to opowiadanie no !

    27 wrz 2014

  • kromka

    Cudownie :) czekam  na więcej :)

    27 wrz 2014

  • meow

    Wiecej, wiecej!<3

    27 wrz 2014