Zaufaj mi Caterina. Rozdział 13

Katarzyna szła na kolację z mieszanymi uczuciami. Teraz czuła się trochę nieswojo w koszulce na ramiączkach i krótkich spodenkach. Narzuciła wprawdzie na wierzch szlafrok, ale i tak wydawało jej się, że jest nieubrana. Concetta trajkotała jak najęta i wciąż przepraszała, że mówi za szybko, ale nie pamięta, że Katarzyna nie jest Włoszką. Kiedy wreszcie poszła prasować sukienki, które pomięły się w walizce, Katarzynie udało się zadzwonić do Karoliny. Wszyscy dotarli bezpiecznie do domu. Karolina wysłuchała mocno okrojonej relacji z pobytu w Wenecji oraz opisu jachtu i zapowiedziała jeszcze raz, że Katarzyna ma się wyszaleć i wybawić do upadłego. Obiecała też zajrzeć do mieszkania przyjaciółki.
- Mam prośbę – powiedziała po namyśle Katarzyna – zabierz stamtąd mojego laptopa, ale postaraj się, żeby nikt nie widział, że go wynosisz, OK.?
- Kaśka, co się dzieje? – Karolina natychmiast zrobiła się czujna
- Nic, ale rozmawiałam z ochroniarzem Fabrizia i on zasugerował, że z tym laptopem coś jest nie tak, więc wolę, żeby był bezpieczny u Ciebie w kancelarii. Poza tym chciałabym, żebyś przesłała mi listę kontaktów, bo w moim telefonie mam na razie z pięć numerów, poza Twoim. – Katarzyna zignorowała niepokój w głosie Karoli.
- Odezwij się jutro, dobra? Postaram się dowiedzieć czegoś więcej o Twojej komórce – westchnęła ciężko, cmoknęła do telefonu i rozłączyła się.
     Katarzyna poczuła cudowny zapach i zaburczało jej w brzuchu. Zjadła jabłko, ale nadal była głodna. Weszła do jadalni, gdzie czekał już na nią Fabio. Miał na sobie krótkie spodenki i białą bawełnianą koszulkę, jednym słowem… był w piżamie.  
- Miało być w piżamie – powiedział rozchylając jej szlafrok. Ale gdy jego wzrok padł na koszulkę na cienkich ramiączkach, ledwie zakrywającą piersi z rysującymi się dość wyraźnie brodawkami, natychmiast otulił ją szlafrokiem – Na razie zostaniemy tak – powiedział.
- Też tak myślę – odparła zmieszana.
     Usiedli na zewnątrz, przy zastawionym na dwie osoby stole. Siedzieli naprzeciw siebie, tak, że Katarzyna miała przed oczami rufę i bezkres wody. Oświetlały ją ciepłe czerwonozłote promienie zachodzącego słońca.
- Ale pięknie – westchnęła.
- Ja mam lepszy widok – Fabio oblizał się koniuszkiem języka – Jemy! – zawołał wesoło, patrząc na kogoś za plecami Katarzyny i zacierając ręce.  
     Do stołu podeszła korpulentna, pogodna kobieta około czterdziestki. Miała na sobie uniform, jak reszta załogi i dobrany biały fartuszek. Gęste włosy związała w węzeł na karku. – Jestem Andrea – powiedziała z uśmiechem. Niosła tacę zastawioną zimnymi przystawkami: oliwkami, mozzarellą, szynką parmeńską, papryczkami i pomidorkami w oliwie, wypełnionymi solonym serem. Po chwili doniosła ciepłe pieczywo pachnące ziołami.
- Boże, jestem w raju – westchnęła Katarzyna, patrząc na to wszystko.
- Poczekaj na danie główne – zaśmiał się Fabio – dziś jemy lazanię.  
     Oboje byli głodni, więc jedli w milczeniu i dopiero po dłuższej chwili, Katarzyna stwierdziła, że nie podano suszonych pomidorów.
- Ostatnio Ci nie smakowały – Fabio wzruszył ramionami – jest mnóstwo innych smakołyków.
- Zawsze starasz się dopasować do swoich gości? – spytała, mrużąc oczy
- Prawdę powiedziawszy, to chyba nie – zastanowił się – nie, na pewno nie.  
     Zaskoczyła ją odpowiedź. Spodziewała się raczej, że powie coś o uprzejmości i o konieczności dostosowania się.  
- Nie lubię się dostosowywać – stwierdził, widząc jej zaskoczenie - Dużo pracuję i zmiana nawyków mnie rozprasza. Wolę, kiedy inni dopasowują się do mnie.
     Obraz siebie, który jej przedstawiał, zupełnie nie pasował do tego, jaki ona sobie powoli malowała. Z pewnością, nie starał się upiększać swojego wizerunku. Znał swoje wady i mówił o nich otwarcie. Ceniła to. I potrafił przyznać się do błędu.
- Opowiedz mi o swoich gościach – powiedziała. Opowiedz mi o sobie i swojej rodzinie, pomyślała.
- Nie ma o czym opowiadać – machnął ręką – Zaprosiłem szwagra z córkami, bo są w wieku Vanessy i dobrze się razem bawią. Przyjechał z przyjaciółmi i ich dziećmi. Dzieci były fantastyczne, ale dorośli? Szkoda gadać! Sama widziałaś. Niestety moja siostra nie mogła z nimi przyjechać, podobnie jak moja matka.
- Och, coś się stało? – wyrwało jej się. Boże, wypytuję go, skarciła się w duchu.  
- Nie, nic złego. Moja siostra oczekuje dziecka i mama została z nią w Mediolanie. Tam mieszkają. Nie powiedzieliśmy jej o Vanessie. Jest w ostatnim miesiącu i woleliśmy nie ryzykować. – Fabio nagle zamilkł.
- Dobrze zrobiliście – Katarzyna starała się ukryć, jakie ta wiadomość zrobiła na niej wrażenie. Trzecie dziecko, pomyślała – Ile ma lat? – spytała szybko  
- Trzydzieści osiem. Długo przebierała w kandydatach – powiedział z sarkazmem – i w końcu wybrała. Moim zdaniem fatalnie. Ten facet się bawi, jakby jutro świat miał się skończyć, ale póki ona jest zadowolona, nic nie mówię.  
- Bardzo ją kochasz, prawda? – Katarzyna starała się za wszelką cenę oderwać myśli od ciąży i dzieci.
- Bardzo. Chciałbym, żeby Vanessa była do niej podobna. Staram się, żeby Alessandra uczestniczyła w wychowaniu mojej córki, kiedy to tylko możliwe. Na szczęście mieszkają obie w Mediolanie. – Fabrizio zamyślił się – Moja siostra uważa, że powinienem zabrać Vanessę do siebie.  
- A co na to Valeria? – Katarzynie nie mieściło się w głowie, że mogłaby oddać mu córkę.
- Nie sądzę, żeby robiła trudności. Vanessa i tak więcej czasu spędza z moją siostrą i mamą, niż z Valerią. Ona nie ma cierpliwości do Vanessy.  
- Co ty mówisz? – Katarzyna nie była pewna, czy powinna tego słuchać, ale najwyraźniej on miał ochotę jej o tym opowiedzieć, a ona chciała, żeby mówił. Chciała wiedzieć o nim jak najwięcej.  
- Mówię, że Valeria jest niedojrzała do wychowania córki. Poza tym pokazuje Vanessie świat, którego nienawidzę. Moja siostra skończyła historię sztuki i prowadzi z koleżanką galerię, mimo, że jej mąż zarabia górę pieniędzy. Valeria pokazuje jej drogę, która dla mnie jest nie do przyjęcia. Nie chcę, żeby moja córka wyrosła na pustą lalę, która tylko trwoni pieniądze – wyrzucił z siebie – albo szuka bogatego męża.
- Raczej nie będzie musiała – Katarzyna ugryzła się w język, ale było za późno. Fabio spojrzał na nią dziwnie. – Chodzi o to, że jest dzieckiem z zamożnej rodziny i nie musi niczego robić, żeby mieć zapewnione wygodne życie. Trzeba w niej rozwijać pasje, zainteresowania. Niech robi to, co lubi... – umilkła na chwilę. Ale zabrnęłam, pomyślała. – Nie mam doświadczenia w tej kwestii – powiedziała w końcu – ale wydaje mi się, że skoro patrzy na Ciebie i Twoją siostrę, to ma dobre wzorce. Jest bystrym dzieckiem.
- To prawda – uśmiechnął się ciepło – ale ja jestem nieobiektywny, prawda?
- Prawda – przyznała. Widać było, że kocha to dziecko jak wariat – Nie myślałeś nigdy, że ktoś może "zapolować” na nią? - spytała
     Fabio spojrzał na nią zaskoczony. Przez dłuższą chwilę przetrawiał jej słowa. W końcu uniósł głowę i spojrzał jej głęboko w oczy – Nie pomyślałem o tym – powiedział szczerze.
- To działa w dwie strony – odparła – faceci też polują na posagi, a Twoja córka będzie miała duży posag – pociągnęła łyk wina, aby zyskać na czasie. Ta rozmowa robiła się coraz trudniejsza. – Pieniądze kuszą – dodała i westchnęła.
- To prawda – powiedział dziwnie smutnym głosem – to niestety prawda – powtórzył – Ale szczęścia nie da się na nich zbudować…
- Pewnie masz rację, ale z pasją też trzeba uważać – westchnęła znowu. Oni oboje z Robertem wykonywali swoją pracę z pasją i do czego ich to doprowadziło? Brak czasu na dzieci, na urlop, dla siebie… - Ja wykonuję podobno jeden z najpiękniejszych zawodów świata i co? – powiedziała ze złością - Nie mam czasu dla siebie, nie mam dziecka, rodziny... A szczęście? Szczęście jest chwilowym stanem ducha. Zwykle w chwili, gdy jesteśmy szczęśliwi, wcale sobie tego nie uświadamiamy. Dopiero kiedy mija, odkrywamy, że było.
     Spojrzał na nią wzrokiem, pod którym zadrżała. Jakby ktoś nagle zajrzał do wnętrza jej duszy, na samo dno. Wydało jej się, że w jego oczach zobaczyła ból, cierpienie, ale także jakieś dziwne ciepło. Nie mogła oderwać od niego wzroku, jakby ją sparaliżowało. Bała się odetchnąć głębiej, aby nie spłoszyć tego, co działo się między nimi. Nie wypowiedzieli ani słowa, a miała wrażenie, że poczuła cały jego ból po stracie żony, że on zobaczył jej ból, że go poczuł i zrozumiał.
     Za jej plecami rozległ się hałas i nagle oboje się poruszyli. Magia prysła. Katarzyna zamknęła oczy i odchyliła głowę. Boże, pomyślała, co się ze mną dzieje? To miał być letni romans bez znaczenia. Nagle poczuła ciepłe dłonie, ujmujące jej dłoń i przyciskające ją do szorstkiego policzka. Spojrzała przed siebie. Fabio miał przymknięte oczy i udręczony wyraz twarzy. Tulił się do jej dłoni, jakby szukał w niej ukojenia. Nie odrywając palców od jego policzka, wstała, opierając się drugą ręką o stół. Nachyliła się i pocałowała go w czoło. Wyciągnął głowę i pocałował z czułością w usta. Dopiero po chwili uwolnił jej rękę i pozwolił usiąść. Katarzyna zdała sobie nagle sprawę, że nie są sami. Odwróciła się trwożnie i napotkała spojrzenie Andrei. Jednak nie było w nim niczego niepokojącego, ani niezdrowej ciekawości. Kobieta w uniformie patrzyła na Katarzynę pogodnie, jak na przyjaciela. Poczuła się swobodniej.  
- Czy możemy podać lazanię? – spytała z uśmiechem Andrea.
- Tak, oczywiście – Fabio powrócił do swojego zwykłego tonu. Tylko patrzył na Caterinę inaczej. Widział ją inaczej. Nie mógł jeszcze określić, na czym polegała różnica, ale wiedział na pewno, że coś się zmieniło. I ta zmiana mu odpowiadała.
     Do jadalni wkroczył niewysoki mężczyzna z rumianą twarzą i pokaźnym brzuchem. Mimo tuszy poruszał się zadziwiająco sprawnie. Był w nieokreślonym wieku, mógł mieć zarówno 40 jak i 50, a nawet więcej lat.
- No, Pietro, pokaż, co tam nakombinowałeś tym razem – Fabio wyciągnął szyję i wciągnął zapach, unoszący się nad półmiskiem z lazanią. Na twarzy pojawił mu się uśmiech – dobrze pachnie! Caterina poznaj Pietro, naszego kucharza.  
- Bardzo mi miło – Katarzyna odwróciła się w jego stronę – proszę wybaczyć strój, ale z drugiej strony, cieszę się, że taki drobiazg, jak plama na sukience, nie zakłóci mi przyjemności jedzenia.
- Prawdziwa dama, pozostaje damą również bez ubrania! – Pietro skłonił się z wdziękiem – Z przyjemnością panią nakarmię.
     Lazania okazała się niebiańsko dobra, jak określiła ją Katarzyna. Upewniwszy się, że Pietro się nie obrazi, jeśli zrezygnuje z deseru, poprosiła o dokładkę. W międzyczasie słońce skryło się za horyzontem i Andrea przyniosła lampiony ze świecami, które rozstawiła na stole tak, że nie musieli zapalać światła. Katarzyna przesiadła się do Fabia, siedzącego na kanapie i usadowiła się obok niego z podwiniętymi nogami. Pietro zaparzył im doskonałe espresso i przyniósł osobiście limoncello własnego wyrobu.
- Podbiłaś jego serce tą dokładką – Fabio spojrzał na Katarzynę i odgarnął niesforny kosmyk z jej twarzy – nieczęsto dostajemy tę ambrozję – podniósł w górę wąski kieliszek z gęstym żółtym płynem – Salute! – zawołał w stronę Pietro i wypił trochę, delektując się smakiem.
Katarzyna też upiła odrobinę limoncello ze smukłego kieliszka. Było mocne, ale dobrze smakowało i pachniało skórką z cytryny. Słońce zamknięte w butelce, pomyślała. Byłoby wspaniałe na samotne jesienne wieczory. Mogłaby otulić się kocem i zaszyć na balkonie, sącząc ten napój z maleńkiego kieliszka, rozmarzyła się. Jeszcze do końca tego roku będzie miała widok na gwiazdy, potem zasłoni je sąsiedni budynek. - Szkoda, że nie możemy oglądać gwiazd – westchnęła.
- Dlaczego nie możemy? – Fabio podniósł ze stołu niewielkie urządzenie przypominające komórkę – Antonio, możesz wygasić nam światło na dziobie? – odsłuchał odpowiedzi i wziął Katarzynę za rękę – Idziemy – powiedział wesoło – Andrea, przynieś nam na dziób trochę owoców i coś do picia.
     Weszli na najwyższy pokład, z którego wcześniej podziwiali Wenecję. Teraz było tam ciemno, tylko na samym szczycie masztu lśniło silne światło. Schody miały również swoje małe lampki, które wskazywały im drogę. Na miejscu Fabio otworzył skrzynię z drewna podobnego do tego, którym był wyłożony pokład i wyjął z niego kilka miękkich ręczników i polarowy pled. Rozłożyli ręczniki na leżankach ustawionych obok siebie. Po chwili przyszła Andrea z tacą, na której stały szklanki, kieliszki, butelka z wodą mineralną i limoncello. Był też talerz z ogromną kiścią winogron. Fabio ustawił to na stoliku koło swojej leżanki. – Mamy prowiant, aż do rana – uśmiechnął się do Andrei – nie będziemy Cię już niepokoić – dodał.
     Ułożyli się wygodnie, narzucając na siebie pled, bo morska bryza była chłodna i nasycona wilgocią. Katarzyna oparła głowę na zwiniętym w rulon ręczniku i patrzyła na gwiazdy układające się w zawiłe gwiazdozbiory. Ileż to razy leżeli tak z tatą na trawniku przed domem i oglądali sierpniowe niebo? Mama siłą ściągała ich do domu. Czasem musiała ich budzić, bo zasypiali zmęczeni po całym dniu.  
- Kiedy byliśmy mali i nie chcieliśmy spać, mama zabierała nas na taras domu i oglądaliśmy niebo – Fabio wpatrywał się w gwiazdy – leżeliśmy tak długo, aż zasypialiśmy i wtedy zanosiła nas do łóżek. Ojciec uważał to za wariactwo, ale mama znała się na gwiazdach i potrafiła o nich opowiadać godzinami. Myśleliśmy, że to bajki, ale potem w szkole odkryłem, że ona naprawdę sporo wiedziała na ten temat. Potem, na kursie nawigacji miałem o wiele mniej nauki niż inni.
- Jesteś żeglarzem? – zdziwiła się Katarzyna
- Zaczynałem od jachtów żaglowych, potem nauczyłem się prowadzić jachty motorowe, a teraz czasem Pat pozwala mi poprowadzić nawet to – klepnął pokład – choć źle to znosi. Jest bardzo przywiązany do tej łodzi.
- Trudno się dziwić, to piękny jacht. Mogłabym na takim zamieszkać – westchnęła Katarzyna
- Też o tym myślałem, ale jestem związany z Turynem – Fabio przekręcił głowę tak, by widzieć twarz Cateriny – Kiedyś "Stella Marina” stała w Genui i częściej na niej bywałem, ale tamta okolica jest inna. San Remo, Monaco… Valeria je uwielbia. Co roku Pat przeprowadza tam "Stellę” i Valeria z koleżankami mają dwa tygodnie dla siebie – zaśmiał się cicho. Zrobił w tym roku to, co powinien zrobić już dawno. – Tym razem same będą musiały zapłacić za porty, więc przypuszczam, że popływają tylko tydzień. Zresztą one nie pływają, one "mieszkają” na jachcie.
- Nie mów, że wytłumaczyłeś to kryzysem – Caterina zachichotała.
- Owszem – znów się zaśmiał, jak z dobrego żartu – Ale sama pomyśl, w zeszłym roku zapłaciłem za dwa dni w Monaco tyle, co za całą zimę w Chorwacji. Nie sądzisz, że to przesada?
- Nie mam pojęcia, ile kosztuje coś takiego, bo z medycyny nie da się wyciągnąć takich pieniędzy, nawet gdyby człowiek "zapracował” się na śmierć – powiedziała ubawiona jego oburzeniem – Ale muszę przyznać, że to co mówisz, ma sens. Przypuszczam, że nie płaci Ci za czarter?
     Wzniósł oczy ku niebu. Valeria za nic nie płaciła, a on się nie targował. Tym razem też mógł zapłacić, stać go. Może gdyby nie odnosiła się do pieniędzy z taką ostentacyjną ignorancją, postąpiłby inaczej? Spojrzał na Caterinę i zobaczył, że przygląda mu się uważnie – Co zrobiłem? – spytał niepewnie. Odpowiedziała mu tylko uśmiechem, co jeszcze bardziej zbiło go z tropu. O co chodziło? Powiedział coś nie tak? Nadal się uśmiechała – Powiesz mi, o co chodzi? – spytał z narastającą frustracją w głosie – Powiedziałem coś?
- Nie! Tak! – zaczęła niepewnie – Och, Fabio, wiem, że jest między nami bariera językowa i brakuje mi słów, ale muszę Ci to powiedzieć – zamilkła na chwilę, a on zmartwiał. Bał się nawet pomyśleć, co chciała mu wyznać. – Oczywiście wiem, że to nie jest żadna relacja, tylko krótkie wakacje bez obietnic… – odetchnął w duchu. Miał ochotę ją pocałować, była taka piękna, kiedy się uśmiechała. Dopiero teraz zauważył, że ma wyjątkowo lśniące oczy, ale ona nagle oparła głowę na jego piersi – ale powiedziałeś tak wiele, że poczułam się, jak ktoś ważny… – głos jej drżał – Ważny dla Ciebie… Wiem, że to głupie… Możesz się śmiać, nie obrażę się – dodała szybko – Chodzi o to, że po wczorajszej nocy myślałam, że będziesz chciał tylko… no wiesz, a Ty rozmawiasz ze mną, jak z przyjaciółką… - pociągnęła nosem i dotarło do niego, że płakała.
- Caterina – gładził jej włosy i tulił do piersi. Kompletnie go rozbroiła. Nie spodziewał się czegoś takiego. Gdybym teraz zaczął ją całować albo pieścić, pomyślał, byłbym ostatnim draniem. – Caterina mia piccola (moja maleńka) – wyszeptał z czułością. Westchnęła głęboko i objęła go, przytulając się mocniej. Leżał, gładząc jej głowę i kark, i wpatrywał się w niebo nad nimi. Wydała mu się taka bezbronna i krucha.  
- Przepraszam – wyszeptała, pociągając nosem – nie powinnam… - Coś w niej pękło. Nie zdawała sobie sprawy, że od roku nie rozmawiała tak szczerze z nikim poza Karolą. Chciała unieść głowę, ale Fabio przytulił ją mocniej.
- Zostańmy tak – powiedział i pocałował ją w czubek głowy, a potem otulił pledem.  
- A jeśli zaśniemy? – spytała sennie
- Nie zaśniemy, a jeśli nawet, to co? – uśmiechnął się, choć wiedział, że ona tego nie widzi – nikt nam nie może zabronić tu spać.
     Szum morza i niski pomruk silników wkrótce ich ukołysał.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3328 słów i 18679 znaków.

5 komentarzy

 
  • Dominima

    Czad. W koncu odciansz ta Val od kasy dobre. Ale ze dal sie na dziecko zlapac dziwne rozdzial cudooo

    1 maj 2019

  • lola

    piszesz wspaniale dzięki

    23 wrz 2014

  • kasia

    Super;-)

    22 wrz 2014

  • kromka

    łał :) bardzo fajny rozdział :) czekam na nastepny :)

    22 wrz 2014

  • Tuśka

    Codowny rozdział <3 Nie mogę doczekać się kolejnej części :)

    22 wrz 2014