Zakład.cz.24

Zakład.cz.24Przez całą drogę jechaliśmy w ciszy. Wciąż w uszach dudniły mi słowa jej mamy i nie wiedziałem co to wszystko ma znaczyć. Jak to, wybaczyła? co miała mi wybaczyć? czyżby wiedziała? czułem w głowie mętlik. Wciąż słyszałem głos Sary a przed oczami miałem jej łzy. Tak bardzo żałowałem tego, co się wydarzyło i chociaż nie mogłem, pragnąłem cofnąć czas. Kochałem ją, ale teraz nie miało to żadnego znaczenia. Przecież prawdopodobnie już jej nie zobaczę. Wciąż kątem oka zerkałem na siedzącą, milczącą Magdę i czułem się winny zaistniałem sytuacji. Chociaż ona nic nie powiedziała, czułem jej smutek. Tak bardzo chciałem znaleźć jakiś sposób, by zaoszczędzić jej tego wszystkiego, ale nie wiedziałem jaki. Postanowiłem przestać myśleć tylko o sobie i pomyśleć przede wszystkim o nich. Zawróciłem i pojechaliśmy prosto do mieszkania Magdy. Przez całą drogę milczeliśmy. Jakieś dwadzieścia minut później parkowałem samochód, przed mieszkaniem dziewczyny i bez słowa zabrałem z samochodu bagaże. Wniosłem je do mieszkania i spojrzałem na jej załzawioną twarz.  
- Dlaczego nie wyjeżdżamy? - zapytała patrząc na mnie półprzytomnym wzrokiem. Ponownie spojrzałem na jej łzy i znieruchomiałem. Nie widziałem w tej sytuacji innego wyjścia. Tylko jak miałem jej powiedzieć, że odchodzę? - Nie wyjeżdżasz ze mną - szepnąłem drżącym głosem. Chciała coś powiedzieć, ale podszedłem do niej i wziąłem ją w ramiona. Jej drżące ciało wtuliło się w moją klatkę piersiową, a ja czule ją objąłem. - Wiem ile dla Ciebie znaczy Damian. Nie chcę niszczyć Ci życia Magdo - powiedziałem cicho - Łukasz ja, ja muszę Ci coś powiedzieć - odezwała się załamanym głosem - To dziecko, ono nie jest twoje. Przepraszam - przyznała a po chwili schowała twarz w dłonie. Odsunąłem się od niej i zrobiłem krok w tył. Powoli, bardzo powoli wycofywałem się z mieszkania aż  
nagle po prostu z niego wybiegłem. Nie chciałem uwierzyć w to, co słyszę.  
- Łukasz przepraszam! - usłyszałem jej głos. Stała tuż za mną. Już chciałem wsiąść do samochodu, ale poczułem na ramieniu jej dłoń i zamknąłem oczy. Chciałem ukryć z nich swoje łzy. - Dowiedziałam się kilka dni temu. Przysięgam. Cały czas byłam pewna, że ono jest twoje - stała przede mną ze spuszczoną głową. Widziałem skruchę w jej oczach.  
- Jak to możliwe? zdradziłaś mnie? - zapytałem - Zakochałam się. Po prostu nie wiem dlaczego, ale bałam Ci się powiedzieć o tym, że chcę odejść. Po prostu szkoda mi było tych wszystkich wspólnych lat - wyszeptała - Rozumiem - szepnąłem oszołomiony  
Magda rozpłakała się, a ja objąłem ją i poprowadziłem do mieszkania. Nic nie rozumiałem, ale patrząc na nią, w jakim jest stanie, po prostu nie chciałem jej jeszcze bardziej ranić. Nie chciałem by cokolwiek stało się dziecku. Jej dziecku. Chociaż byłem oszołomiony a może nawet załamany, czułem wewnętrzny spokój. Teraz nie musiałem już zmuszać się do czegoś, na co nie miałem ochoty i być z kimś, kogo przestawałem kochać. Posadziłem ją na łóżku i zaparzyłem melisę.  
- Co teraz zrobimy? - zapytała, już trochę spokojniejszym głosem - Co z ojcem dziecka? wie o nim?
- zapytałem. Musiałem dowiedzieć się, czy będzie miała z jego strony jakieś wsparcie. - Tak. I nawet się ucieszył. Chcę byśmy razem zamieszkali - usłyszałem - To dobrze - szepnąłem - Możecie sprzedać tamto mieszkanie, albo po prostu w nim zamieszkać - zaproponowałem. Magda spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. - Kochasz Sarę, prawda? - spytała - Teraz nie ma to już znaczenia. Wyjeżdżam. Na razie zatrzymam się w chatce a za kilka dni wyjadę z miasta - szepnąłem  
zamyślony. - Dlaczego nie od razu? - zapytała. Już chciałem jej odpowiedzieć, ale powstrzymałem się. Nie chciałem jej ranić.- Po prostu sam nie wiem. Czuję, że powinienem tam pojechać - przyznałem szczerze  
Pożegnałem się i przytuliliśmy się po raz ostatni. Zabrałem rzeczy i ponownie na nią spojrzałem. - Poradzisz sobie? - zapytałem - Tak. Nie martw się o mnie - zapewniła. Nie odwracając się za siebie, po prostu skierowałem się w stronę wyjścia.Gdy byłem przy drzwiach, ktoś zapukał. Otworzyłem i zaniemówiłem. - Cześć - szepnąłem - Cześć Łukasz. Magda Ci już chyba wszystko wyjaśniła? - zapytał speszony Filip. - Tak - odpowiedziałem.Nie miałem zamiaru dawać się w nim dłużej w dyskusję. Po prostu mijając go, opuściłem mieszkanie byłej dziewczyny, kierując się w stronę auta.  
***
Jeszcze długo stałam w oknie, zastanawiając się, czy to, co zobaczyłam było moją wyobraźnią? czy po prostu jawą? w chatce panowała cisza, tylko wiatr wlatując przez okno, śpiewał swoją melodię. Zrozumiałam, że to wszystko mi się przyśniło. Nie wiem jak długo bym jeszcze stała przy oknie i patrzyła w ciemność, gdyby nie to, że byłam tym wszystkim zmęczona. Wciąż rozmyślałam o Łukaszu i o tym, co ostatnio działo się w moim życiu. Teraz miałam niemal pewność, że nie czułam nic do Damiana a nawet żałowałam, że wrócił. Chociaż był mi na swój sposób bliski, to nie przypominało miłości, wielkiego zakochania, czy czegoś podobnego. Owszem lubiłam go a nawet chyba kochałam, ale na pewno nie planowałam z nim wspólnego życia. Nie potrafiłam mu zaufać. Nagle poczułam się jeszcze bardziej senna i położyłam się na starym łóżku, przypominając sobie chwilę u boku Łukasza. Chociaż byłam na niego zła i nie wiedziałam, czy potrafię zapomnieć o tym, co stało się z Oskarem, żałowałam, że nie ma go obok mnie. Tęskniłam za nim.  
W pewnym momencie ziewnęłam i odpłynęłam w krainę snu.  

Jechałem już dobrą godzinę, co jakiś czas zatrzymując się na światłach. Byłem zmęczony, ale szczęśliwy bo w pewnym sensie odzyskałem wolność. Nie musiałem być z Magdą i udawać szczęśliwego mężczyzny. Postanowiłem rano kupić samolot do Anglii i wyjechać daleko stąd. Chciałem zmienić otoczenie i zapomnieć o wszystkim, co ostatnio się wydarzyło. O zabójstwie Oskara, śmierci Grzegorza, utracie dziecka, a nawet dwóch i o stracie Sary. Miałem nadzieje, że daleko stąd uda mi się zacząć nowe, szczęśliwe życie i kto wie, może kogoś poznam? po ponad godzinie skręciłem w leśną ścieżkę i pojechałem prosto do chatki. Zatrzymałem się i wysiadłem z samochodu. Z bagażnika wyciągnąłem tylko śpiwór i latarkę. Po resztę postanowiłem pójść z rana. Wszedłem do mieszkania i poczułem uderzenia chłodu. No tak, okno było nieszczelne. Chciałem położyć się na łóżku, ale zesztywniałem. Na łóżku leżała skulona Sara. Położyłem delikatnie rękę na jej placach i leciutko ją szturchnąłem. Dziewczyna zerwała się gwałtownie z łózka i spojrzała na mnie wystraszonym wzrokiem.  
- Luk? Na Boga co ty tu robisz?- zapytała zaskoczona.Jej oczy rozszerzyły się, zupełnie tak, jakby nie wierzyła, że to ja. - Chyba to samo co ty. Szukam tu schronienia - odpowiedziałem - Magda urodzi nie moje dziecko. Nie tylko ja byłem nie fair - przyznałem.Sara usiadła na łóżku i mimowolnie ziewnęła, a ja uśmiechnąłem się do niej. - Jeżeli chcesz to pojadę stąd - szepnąłem. Jednak ona złapała mnie za rękę i spojrzała na mnie nieśmiałym wzrokiem. - Daj spokój. Zostań. Nie będziesz się po nocach włóczyć - stwierdziła. Chociaż była spokojny, widziałem jak jej ciało drży. - Na pewno mogę zostać? - zapytałem - Tak. Przyjechałam tu, bo chciałam od nich uciec. Mama o Tobie wiedziała luk. Nie powiedziała nic, bo nie chciała nas rozdzielać. Wie o tym, co było między nami - rzekła - I mimo to, nadal milczała? przecież byłem współwinny śmierci Oskara. Nie znienawidziła mnie? - zapytałem szczerze zaskoczony - Chyba nie. Po prostu ona cieszy się bo w pewnym sensie mnie uratowałeś - rzekła cicho Sara - Nie to ty mnie uratowałaś - powiedziałem. Nie czekając na jej reakcję wziąłem ją za rękę i śmiało poprowadziłem do samochodu. - Nie możemy to zostać. Jedziemy do motelu - zdecydowałem  
Kwadrans później staliśmy już w holu małego moteliku i rezerwowałem dla nas pokój.  
- Nie może pani nic zrobić? może coś się znajdzie? - zapytałem pełen nadziei
- Przykro mi. Jest wolny tylko jeden pokój - powiedziała lekko zakłopotana  
Już chciałem się wycofać, ale Sara złapała mnie za rękę i kiwnęła głową.  
- Dobrze bierzemy - szepnąłem i zapłaciłem za pokój.  
Po chwili oboje siedzieliśmy na jednym dużym łóżku i uśmiechaliśmy się do siebie.  
- To ja przenocuje się na podłodze - zdecydowałem - Przestań. Zmieścimy się - szepnęła i po chwili znikła.  
Słychać było tylko odgłos spływającego prysznica.  

Kucnęłam przy ścianie a z moich oczów popłynęło parę kropel łez. Nie mogłam uwierzyć w to, że byłam tuż obok niego. W tym momencie tak naprawdę dzieliła nas tylko ściana i nic więcej. Ściana i mur, który zbudowaliśmy między nami. Chociaż w tym momencie byłam zagubiona i pragnęłam jego obecności, nic nie zmieniało faktu, że Łukasz był zamieszany w śmierć mojego brata. Jednak, czy przeszłość może być  
ważniejsza niż to, co nas łączy? tym bardziej teraz, gdy już nie ma między nami Magdy? nie, ale nie byłam pewna, czy potrafiłabym mu kiedykolwiek wybaczyć. No i Damian. Co miałabym mu powiedzieć? tak nagle, po prostu z nim zerwać? zakończyć to, w co tyle wierzyliśmy? niczego już nie byłam pewna. Chociaż chciałabym spróbować z Łukaszem, bałam się. Bałam się, że to, co stało się przed laty, zawsze będzie nas dzieliło. Chciałam mieć szczęśliwe życie, dzieci, męża, rodzinę. Nie byłam tylko pewna, czy z Łukaszem mogłam tego wszystkiego pragnąć. Czy było nam tak naprawdę wolno? a może to uczucie było nam zabronione? nie, chyba, że ja już ukarałam nas i pozwolę mu odejść. Tak bardzo czułam się bezsilna, zagubiona. Chciałabym móc podjąć jakąś decyzję, chciałabym dostać od Oskara jakiś znak, podpowiedź co powinnam zrobić. No i moi rodzice, czy miałam prawo ranić ich, będąc się z kimś, kto przyczynił się do śmierci Oskara? jednak, czy moja mama nie wybaczyła mu? czy nie powiedziała mu wybaczam Ci, gdy wyjeżdżał? dlaczego los zakpił ze mnie, sprowadzając go do tej chatki? czy to był okrutny żart losu a może przeznaczenie dało nam kolejną szansę? i czy nie takiego znaku oczekiwałam od brata? może Oskar chciał znów nas zbliżyć do siebie? już nigdy nie dowiem się prawdy.  

Cały czas siedziałem na łóżku i wpatrywałem się w zamknięte drzwi od łazienki. Wciąż rozmyślałem o Magdzie i o jej ostatnich słowach. Jak to możliwe, że niczego się nie domyśliłem? cały czas zastanawiałem się, od jak dawna Magda mnie zdradzała i dlaczego nic nie podejrzewałem? może dlatego, że nie bardzo obchodziło mnie dokąd i na ile wychodzi? może dlatego, że będąc z Magdą, bez przerwy myślałem o Sarze i nie skupiałem za bardzo uwagi na coraz dziwniejsze zachowanie Magdy. No cóż, chociaż poczułem ulgę, w głębi serce czułem ból, bo tak naprawdę straciłem drugie dziecko. Dziecko, które nigdy nie było i nie będzie moje. Czy z Sarą mieliśmy jakąś szansę? nie byłem tego pewny. Drzwi od łazienki otworzyły się i zobaczyłem w nich Sarę.  
- Możesz się wykąpać, jeżeli chcesz - powiedziała, opierając się o ścianę  
Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę, przyciągając bliżej siebie.  
- Chyba powinniśmy porozmawiać, nie sądzisz? - zapytałem  
- A jest o czym? ja przecież rano wyjeżdżam - szepnęła przerażonym głosem - Tego się bałam - przyznała - Tego, że będziesz chciał ze mną rozmawiać. Tylko, że ja nie chcę Luk. Nie chcę z Tobą rozmawiać. To za bardzo boli - wyznała  
- Czyli to koniec tak? - zapytałem, czując jak po moich policzkach kapią łzy - A był w ogóle początek? przecież nic między nami nie było, prawda? - zapytała, przełykając ślinę  
- Skoro tak uważasz. Dla mnie znaczyłaś bardzo wiele. I nasze dziecko też - wyznałem, podchodząc jeszcze bliżej niej  
Wziąłem ją za rękę i przyciągając do siebie, pochyliłem się i pocałowałem ją. Zrobiłem to z zaskoczenia, bo obawiałem się, że się wystraszy. Jednak ona odwzajemniła pocałunek i po chwili mocno wtuliła się w moje ramiona.  
- Naszego dziecka nie ma Luk. Ono nie żyje - wyszlochała, pociągając nosem  
- Cii nic już nie mów. Jestem tu Saro. Jestem przy Tobie kochanie - wyszeptałem, delikatnie głaszcząc ją po włosach  
Położyliśmy się na łóżku i w milczeniu leżeliśmy. Nie mówiliśmy nic. Od czasu do czasu zaszlochała, a jej drżące ciało, zdradzało tylko jej cierpienie. Leżeliśmy tak w absolutnej ciszy, a czas uciekał. Chociaż pragnąłem ją zatrzymać, nie wiedziałem jak. Nie chciałem robić nic, wbrew jej woli, dlatego wciąż milczałem. Tak bardzo pragnąłem ulżyć jej cierpieniom i sprawić, by zmieniła decyzję. Jednak nie wiedziałem jak. Kochała mnie, ale bała się mi zaufać i trochę ją rozumiałem. To ja byłem tym złym, to ja byłem tym, przez którego tyle cierpiała. To ja ją zraniłem i również ja byłem winny śmierci jej brata. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jak bardzo będę się starał, cokolwiek jeszcze zrobię, nie zmienię przeszłości i nie cofnę czasu. Bałem się, że to, co stało się kiedyś, na zawsze nas rozdzieli. Sara wciąż leżała bezruchu, a ja wstałem i udałem się do łazienki. Postanowiłem wziąć prysznic i pomyśleć jak powinienem ją zatrzymać. Jednego byłem pewny, nie mogłem pozwolić jej odejść. Kilkanaście minut później wróciłem do pokoju i ponownie się koło niej położyłem. Leżała, wpatrzona w sufit, ale jej otwarte oczy, zdradzały, że nie spała.  
- Nie możesz wyjechać Saro. Ja nie mogę dopuścić do tego, byś wyjechała- wyszeptałem niemal niesłyszalnym głosem  
- Nawet jeżeli będę tego chciała? nawet jeżeli będę o tym marzyła? - zapytała  
- Nawet wtedy. A wiesz dlaczego? - spytałem, patrząc w jej przerażone oczy - Dlatego, że po prostu chcesz uciec. Uciec przed samą sobą - szepnąłem  
- Masz rację - rzekła - Uciekam przed samą sobą, by nie wpaść w Twoje ramiona. Luk zrozum ja wciąż Cię kocham - przyznała - Ja też. Dlatego tym bardziej nie pozwolę byś wyjechała - powiedziałem stanowczym głosem  
- Dlaczego? czy nie łatwiej byłoby uciec i o sobie zapomnieć?- spytała, chowając ponownie twarz w poduszkę  
- A potrafiłabyś? bo ja nie. Nie potrafię i nie chcę o Tobie zapominać. Nie chcę z nas rezygnować. Jest dla nas jeszcze szansa Saro - powiedziałem  
- A jest dla nas szansa?- zapytała, a w jej oczach gościły łzy - Nie Luk. Mylisz się. Nie ma dla nas przyszłości. Zrozummy to. Nie ma - wyszlochała  
- Jest. Zaufaj mi. Saro przecież nasza przyjaźń, to, co się zrodziło. To wszystko było prawdziwe. Do cholery ja Cię kocham! Pieprzmy to wszystko! Wracajmy tam i zmierzmy się z naszą przyszłością. Razem. Wracajmy i zmierzmy się z tym wszystkim. Razem Saro. Nie osobno, tylko razem - powiedziałem drżącym głosem  
- Jak? - zapytała - Jak ty to sobie wyobrażasz Łukaszu? mamy pojechać do mnie i oznajmić moim rodzicom, że jesteśmy razem? mam zostawić Damiana dla Ciebie? mam z Tobą zamieszkać? - spytała przerażona  
Wziąłem ją na ręce i mocno przytuliłem.  
- Tak kochanie właśnie tak. Zamieszkaj ze mną. Daj nam szansę. Zaufaj mi - powiedziałem, okręcając nas wokół własnej osi.  

Chociaż to wszystko wydawało się tak absurdalne, postanowiliśmy zaryzykować. Wciąż jakby z dala dochodziły do mnie jego słowa a szok spowodowany jego deklaracją sparaliżował całe moje ciało. Bałam się a jednocześnie modliłam by scena odgrywana w pokoju nie okazała się snem, czy moim złudzeniem. Kochałam go i teraz niemal z całą pewnością byłam pewna, że Łukasz czuje do mnie to samo. Patrzyliśmy na siebie i chociaż tak bardzo pragnęłam, nie potrafiłam się poruszyć. Moje stęsknione ciało pragnęło jego dotyku, smaku jego ust. Mimo tak wielu wątpliwości i strachu, serce niemal wyrywało się w jego stronę. Kocha mnie! Kocha! krzyczało niemal wyskakując mi z piersi.  
- Nic nie powiesz? dlaczego tak bardzo chcesz to wszystko skomplikować?- zapytał, a jego wyraz twarzy zdradzał, że jest załamany  
- To nie ja to wszystko komplikuje. Zrozum mnie. Moi rodzice, Damian, Ja chyba nie potrafię go tak zranić - powiedziałam czując się winna, naszemu cierpieniu. Cholera! to przecież nie ja spowodowałam to wszystko, nie ja zabiłam Oskara a wciąż czułam takie wyrzuty, jakbym to ja zabijała nasze uczucie.  
- Zaufaj mi Saro - ponownie zaszlochał  
Nieśmiało, niemal wystraszonymi oczyma podałam mu dłoń i pozwoliłam by mnie do siebie przytulił. Staliśmy tak w absolutnej ciemności, wtuleni, zaniepokojeni o to, co przyniesie nam jutro. Jednego byłam pewna, cokolwiek się stanie, chciałam dać nam szansę. Potrzebowaliśmy jej.  

Stałam na chodniku i nieśmiało zerkałam na wielki budynek, który przez lata był moim domem. Wiedziałam, że chociaż powinniśmy, nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Miałam lada chwila okazać się wyrodną córką i oznajmić moim rodzicom, że chcemy razem zamieszkać. Jak zareaguje mama, gdy dowie się, że planujemy ślub? poczułam mocniejszy uścisk Łukasza dłoni i uśmiechnęłam się do niego. Raz kozi śmierć - pomyślałam. Wzięłam kilka głębszych wdechów i ruszyłam ze strachem w gardle do domu. Do domu, gdzie za kilka minut pewnie zacznie się piekło. Niecałą minutę później trzymałam klamkę i zawahałam się. Miałam ochotę uciec i zawrócić, ale wiedziałam, że ze względu na Łukasza i naszą przyszłość, nie mogłam. Nie byłam pewna, co nas czeka, ale postanowiłam zaryzykować. Zamknęłam oczy i otworzyłam drzwi.W mieszkaniu panował półmrok. Świeciła się jedna lampka, która okazała nam sylwetkę moich rodziców. Zapaliłam światło i spojrzałam na ich łzy w oczach. Oni płakali.  
- Kochanie Saro gdzie Ty byłaś? - dopadła mama, mocno mnie obejmując. Dopiero po chwili spojrzała na Łukasza. - Co ty tu robisz? gdzie jest Magda? nie wyjechaliście? - zobaczyłam błysk w jej oczach - Nie wyjechaliśmy. Rozstałem się z Magdą. Zrozumiałem, że zakochałem się w państwa córce - powiedział, mocniej łapiąc mnie za rękę. Spojrzałam na rodziców, ale nie wyglądali na zdziwionych.  
- No chłopcze trochę Ci to zajęło. Byłem pewny, że nigdy się nie odważysz na takie deklaracje. No to witamy w rodzinie - zaśmiał się ojciec  
Mama spojrzała na nas, trochę poważniejszym wzrokiem i posmutniała. Zrozumiałam, że dla niej to wszystko wydawało się trudniejsze niż myślałam. Tata z całą pewnością o niczym nie wiedział. - Jesteście tego pewni? macie w sobie tyle odwagi? - zapytała prosto z mostu. Łukasz chciał się odezwać, ale byłam pierwsza. - Mamo wierz mi nie jest nam łatwo. I możesz mi wierzyć, albo nie, ale walczyliśmy z tym uczuciem. Ja wpakowałam się w ramiona Damiana a on w ramiona Magdy, bo byliśmy przekonani, że tak będzie nam lepiej. Myliliśmy się. Mimo wszystko nadal coś do siebie czuliśmy i za każdym razem raniliśmy tych, którzy nas kochali- szepnęłam. - A co z dzieckiem?- wtrącił się zaskoczony ojciec. Zapewne niewiele rozumiał z tej całej dość skomplikowane sytuacji. - Dziecko okazało się nie moje. Magda wdała się w romans, ale sadzę, że po prostu czuła, że jej nie kocham. Rozstaliśmy się - powiedział spokojnym głosem Łukasz - Co zamierzacie teraz zrobić?- zapytała mama. Spojrzeliśmy na siebie i mocno złapał mnie za rękę. - Chcemy razem zamieszkać i ożenić się. Chyba na to zasłużyliśmy po tym wszystkim, co nas spotkało - powiedziałam nieśmiało. Ojciec podszedł i pogratulował nam a mama spojrzała na nas a po chwili wybiegła ze łzami w oczach z mieszkania. Chciałam pobiec za nią, ale Łukasz mnie zatrzymał. - Daj jej czas. Potrzebuje go.- wyszeptał mi na ucho. - Wszyscy go potrzebujemy - szepnęłam. Tata nadal niczego nie rozumiał, ale nie zadawał nie potrzebnych pytań, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Pozwolił nam pójść do mojego pokoju a po chwili zniknął przed telewizorem i zajął się oglądaniem meczu. My usiedliśmy na łóżku i poczułam jedną zagubioną łzę.  
- Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo - rzekł. Nic nie odpowiedziałam, Wtuliłam się w jego ramiona i zamknęłam oczy. - Musisz porozmawiać z Damianem. Ma prawo wiedzieć - szepnął, a ja mocniej się do niego wtuliłam. - Jutro - rzekłam chowając twarz w poduszkę. Nagle zadzwoniła moja komórka, burząc cały nasz spokój.  
- Hallo? - szepnęłam - Musimy porozmawiać. To pilne - usłyszałam znajomy męski głos. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4035 słów i 21101 znaków, zaktualizowała 15 cze 2015.

11 komentarze

 
  • mysza

    Kiedy następna?

    10 maj 2015

  • Madziaaa

    Wiesz nie  chce być wścibska ale piszesz te opowiadanie na podstawie własnego życia? ;p mi postać Łukasza też stała się bliska ale nie lubie tego imienia xd A jeśli chodzi o ortografie to się też nie trzeba się strasznie zamartwiać błędy robi każdy, nawet pewnie wielkie pisarki robią błędy :D

    28 kwi 2015

  • agusia16248

    @Madziaaa Może nie do końca na postawię życia, ponieważ opowiadanie jest wymyślone z głowy i fikcyjne :) Natomiast postać Łukasza i ich przyjaźń jest troszkę na podstawię mojego prawdziwego życia, bo też mam kogoś bliskiego o tym imieniu i również się przyjaźnimy. Pozdrawiam

    13 maj 2015

  • agusia16248

    Z ortografią miałam zawsze problem za co bardzo Was przepraszam a co do treści to cóż. Przyznam szczerze,że postać Łukasza jest mi bardzo bliska,nie tylko w opowiadaniu,ale i w realu ( mam podobnego Przyjaciela o tym imieniu) i dlatego postanowiłam dać im szansę. A co z tego będzie? Zobaczymy. Pozdrawiam

    28 kwi 2015

  • Ibiz

    Można pochwalic za formę opowiadania. Ciekawe i trzymające w napięciu.Gdyby jeszcze nie było kłopotów z ortografią. Jeżeli nad tym popracujesz, możesz liczyc na karierę pisarki. Gratuluję.

    28 kwi 2015

  • monis

    no no masz niezly talent i super wyobraznie

    28 kwi 2015

  • eh

    hmm...Powiem ,że takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam...XD
    Twoje historie są najlepsze z najlepszych bo:
    -Jest bardzo dużo rozdziałów(punkt dla ciebie)
    -Nigdy nie wiesz co się może wydarzyć, opow.jest nieprzewidywalne(5 punktów dla ciebie).
    -Wątki/ niektóre sytuacje, nie są pospolite( 3 punkty dla ciebe)
    -No i jest MEGAGIGASUPERHIPERODLOTOWE!!!!!
    Choć mam zastrzerzenieXD nie zbyt długie masz części,ale nie jest źleXD

    28 kwi 2015

  • Madziaaa

    Nareszcie!! :D  nalisze pto po raz kolejny ale Sara i Łukasz muszą być razem ;p

    27 kwi 2015

  • Nikola

    Bardzo smutna cześć czekam na dalsze

    27 kwi 2015

  • kassiak1234

    ale się porobilo :D

    27 kwi 2015

  • x

    nie bedzie z damianem szkoda :c

    27 kwi 2015

  • Paulaa

    Fantastyczna część!

    27 kwi 2015