Zakład.Cz 15

Zakład.Cz 15Kochani! Po pierwsze chciałam Was bardzo serdecznie przeprosić za całe zamieszanie, ale z powodu zmiany pogody, nie zależnej ode mnie.( braku śniegu) Okazało się, że nie mam wolnego i dlatego mam dostęp do neta:) ( nie znam nikogo, kto tak cieszyłby się z tego, że nie ma wolnego) Dopóki pogoda i okoliczności mi pozwolą postaram się dodawać części. Po drugie prosiłabym Was o opinie i mam nadzieje, że ta część bardziej przypadnie Wam do gustu niż tamta :) Miłego czytania :)


Wróciłem do domu trzaskając drzwiami.Ściągnąłem buty i spojrzałem na Magdę. Dziewczyna stała oparta o drzwi i nie spuszczała ze mnie wzroku. Odsunąłem się od niej by nie wyczuła, że czuć ode mnie alkoholem. Tak bardzo żałowałem tego co stało się u Sary. Nie miałem pojęcia dlaczego tak postąpiłem. Ja? który uczę się za psychologa, któremu tak bardzo ufała. Bałem się, że moim nie zrozumiałym dla mnie i dla niej zachowaniem popsułem to, co przecież było dla nas tak bardzo ważne. No bo jak po czymś takim ma mi znowu zaufać?. Tak bardzo się o nią martwiłem i dlatego do niej poszedłem, chciałem jej przypomnieć o spotkaniu z moją koleżanką, chciałem ją poprosić by poszła i pozwoliła sobie pomóc. Jednak, gdy tylko dowiedziałem się o jej planach, ślubie, wyjeździe, po prostu nie wytrzymałem. Chociaż wyjazd jej równałby się z stratą, pragnąłem tylko jej szczęścia. Tak zawsze było i chciałem by tak pozostało. Przez chwile zawahałem się, czy uwierzyła w moje groźby, które kierowałem pod jej adresem. Nie chciałem by się mnie bała. Przecież była ostatnią osobą, jaką mógłbym skrzywdzić. Zamknąłem oczy, przypominając sobie nasze pocałunki, jej delikatny dotyk, jej ciche słowa. Dość! Ona jest dziewczyną Damiana! Planują ślub! podpowiadał mój wewnętrzny głos. I chcą być razem - podpowiadało moje serce.  
- Gdzie byłeś? - usłyszałem cichy głos Magdy  
Odwróciłem się do niej twarzą i spojrzałem jej prosto w oczy.  
- U Sary - przyznałem  
Kobieta spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem, a ja chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę sypialni. Marzyłem tylko o tym by się położyć i zasnąć. Nie chciałem słuchać kazań ze strony Magdy, nie chciałem myśleć o Sarze i o naszym nie żyjącym dziecku. Nie chciałem myśleć, nie potrafiłem. Chociaż czułem na sobie uważne spojrzenie Magdy, nie zareagowałem. Udałem, że tego nie widzę i położyłem się do niej plecami. Chciałem tylko spokoju, spokoju!
- Piłeś? Ty, który tak bardzo nie lubi alkoholu? - zapytała z niedowierzaniem  
- No piłem a co nie wolno? kobieto jestem dorosły. Każdy ma prawo trochę się napić! -szepnąłem podenerwowanym głosem  
- Ale przecież Ty nie lubisz alkoholu! - naburmuszyła się  
- Miałem ochotę to się napiłem. Wielkie mi halo - powiedziałem wstając z łóżka  
Magda spojrzała na mnie z rozszerzonymi ze zdziwienia oczami, a ja bez słowa minąłem ją i chwytając bluzę, ruszyłem w stronę drzwi.  
- A ty gdzie znowu? - zapytała  
- Idę się przejść! Chcę uniknąć kłótni. Wrócę jak ochłoniemy Magdo - szepnąłem zamykając za sobą drzwi  
Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale potrzebowałem wyjść z mieszkania. Widok rozzłoszczonej Magdy tak mnie złościł, że bałem się, że powiem o kilka słów za dużo. Bałem się wszystkiego.Chociaż nigdy nie uderzyłbym kobiety, miałem w sobie coś, co sprawiało, że nie byłem sobą. Magda miała rację unikałem alkoholu jak ognia. Naprawdę musiał zdarzyć się cud, żebym wypił i to w takiej ilości. Ostatnio, gdy wypiłem wylądowaliśmy z Sarą w łóżku. Teraz natomiast nie wiedziałem, co może strzelić mi do głowy. Kiedyś w moim domu były problemy alkoholowe. Ojciec ciągle awanturował się, po spożyciu alkoholu. Dlatego tak bardzo go unikałem, nie chciałem być taki jak on. Nie chciałem bić żony, dziecka. Dzisiaj natomiast nie miałem pojęcia dlaczego to zrobiłem. Nie wiedziałem co mną kierowało, że poszedłem do baru. Chyba chciałem zagłuszyć wyrzuty sumienia. Ta, z całą pewnością to one, zaprowadziły mnie do baru i skłoniły do spożycia tej trucizny. Postanowiłem się przejść, by trochę otrzeźwić umysł. Chciałem przemyśleć parę spraw, zastanowić się nad niektórymi rzeczami.  

Chociaż długo nie mogłam dojść do siebie, po przerażającym zachowaniu Łukasza, telefon Damiana przekonał mnie, bym do niego poszła. Teraz natomiast znajdowałam się pod szpitalem i zastanawiałam się, co takiego chcę mi powiedzieć Damian. Co go zdenerwowało do tego stopnia, że poprosił mnie, o ile można nazwać to prośbą, bym w nocy do niego przyszła. Czyżby rozmawiał z Łukaszem? miałam nadzieje, że mój hmm przyjaciel ma chociaż trochę oleju w głowie i nie powiedział mu o tym, co się dziś  
miedzy nami wydarzyło. Chociaż po nim wszystkiego mogłam się już spodziewać. Szłam białym korytarzem, widząc uważne spojrzenie pielęgniarek. Chociaż właściwie pora odwiedzin akurat się kończy, znali mnie tu i może dlatego zrobili jeden wyjątek. Kilka sekund później wchodziłam właśnie do sali Damiana i spojrzałam na niego czujnym wzrokiem. Jego twarz była bardzo poważna a wzrok zdenerwowany.  
- Saro co ty wyprawiasz? - zapytał prosto z mostu  
Spojrzałam na niego zaskoczonym wzrokiem, nie wiedząc o co mu chodzi. Co takiego się dowiedział, że był aż tak bardzo zdenerwowany?  
- Dzwoniła twoja mama - wyjaśnił - Co ty wyprawiasz? błagała mnie wręcz bym wybił Ci ten pomysł z wyjazdem z głowy. Saro co ty wyprawiasz?- zapytał  
- Damian to jest dla Ciebie szansa, nie rozumiesz? tam mają dobrą opiekę, rehabilitację. Wyzdrowiejesz - zapewniłam  
- Tak, dla mnie może tak, ale czy dla Ciebie? nie pozwolę byś się dla mnie tak poświęcała. Zrozum kocham Cię i nie skażę Cię na taki los. I do tego ten ślub! Skąd ci przyszło to do głowy? - zapytał  
Poczułam jak po moich policzkach płynął łzy. Czułam się upokorzona i rozczarowana. Chłopak którego tak bardzo pokochałam, nie chciał mnie poślubić. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Damian chyba zobaczył moje łzy, bo wyciągnął do mnie rękę i ruchem głowy dał znak, bym usiadła. Złapał mnie za opie ręce i spojrzał głęboko w oczy.  
- Kochanie chcę za Ciebie wyjść - wyjaśnił - Po prostu chcę by to wszystko wyglądało jak należy. Chciałem pójść do ołtarza na własnych nogach. Chciałem razem z Tobą zapraszać gości. Kochanie moje. Serce ty moje rozumiesz mnie? - zapytał z czułością  
- Ja po prostu chciałam ci pomóc. Przepraszam - szepnęłam kładąc się obok niego  
Przytuliłam się do Damiana i zamknęłam oczy z których nadal kapały łzy  
- Twoja mama jeszcze coś mi wyznała - powiedział  
Podniosłam się gwałtownie i spojrzałam na niego rozszerzonymi oczami. Bałam się tego, co zaraz usłyszę.  
- Ten wypadek w żadnym stopniu nie był twoją winą Saro! Nie potrzebnie się obwiniasz - powiedział - I jeszcze jedno kochanie - szepnął - Gdybym musiał zrobiłbym to jeszcze raz, bo jesteś sensem mego istnienia. Nigdy nikogo nie pokochałem tak jak ciebie. Nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia. Nie umiem bez Ciebie żyć. Jesteś całym moim światem najdroższa - dodał  
Poczułam jak po moich policzkach płynął łzy i jeszcze mocniej przytuliłam się do niego.  
- Kocham cię Damianie. Kocham jak nikogo innego na świecie - szepnęłam  
- Ja ciebie też skarbie. Przecież wiesz - powiedział składając na moich ustach delikatny pocałunek  
Damian niemal siłą namówił mnie, bym poszła do domu, bo nie chciał bym wracała po nocach. I z całą pewnością, gdyby nie pielęgniarki, które tak naprawdę wyprosiły mnie ze szpitala, twierdząc, że pora odwiedzin był już dawno temu, zapewne nadal bym siedziała u niego. Pocałowałam chłopaka, przeprosiłam pielęgniarki za kłopot, które się tylko do mnie serdecznie uśmiechnęły i życząc im dobrej nocy opuściłam, wymarły już szpital. Gdy wyszłam z budynku, spojrzałam jeszcze raz w jego stronę i zapinając bluzę pod samą szyję, skierowałam się w stronę domu. Zastanawiałam się którędy najszybciej dojdę, gdy nagle go ujrzałam. Stał i z całą pewnością za kimś czekał.  

Spojrzałam w tak dobrze znajome oczy i uśmiechnęłam się do Filipa. Dobrze było zobaczyć kogoś znajomego i nie iść do domu sama. Po ostatnich słowach Łukasza nie czułam się pewnie, spacerując po ciemnych i prawie pustych ulicach. Dlatego spotkanie z Filipem było dla mnie bezpieczniejsze niż chodzenie samemu. Jednak nie byłam pewna, czy powinnam do niego podejść. Rozglądał się dookoła i z całą pewnością na kogoś czekał. Przez chwilę zawahałam się, ale zdecydowałam, że chociaż się z nim przywitam.  
- Cześć Saro - szepnął uśmiechając się od ucha do ucha - Cześć co ty tu robisz?- zapytałam  
- Czekam na ciebie - odpowiedział - Byłem u ciebie, ale twoja mama powiedziała, że poszłaś do Damiana i postanowiłem po Ciebie wyjść. Chodzenie po nocach jest bardzo niebezpieczne- wyjaśnił  
- Martwisz się o mnie?- zapytałam  
- No wiesz - zawahał się - Odkąd Cię poznałem jesteś dla mnie jak młodsza siostra, której nigdy nie miałem - szepnął obejmując mnie w pasie  
Objęci trochę jak para zakochanych ruszyliśmy przed siebie. Noc była piękna, gwiaździsta. Zadzwoniłam do mamy, informując ją, że jestem z Filipem i że wrócę trochę później. Nie chciałam by się o mnie martwiła, chociaż miałam do niej wielki żal, bo przecież zdradziła mnie i nabuntowała Damiana, kochałam ją i dobrze wiedziałam, że robi to dla mojego dobra. Postanowiliśmy pochodzić trochę po parku. Poszliśmy nad mały staw, który znajdował się w samym środku ogromnego parku i usieliśmy na jednej z wolnych ławek. Księżyc odbijał się o staw a żaby grały własną melodie.  
- Wiesz? bez ciebie w mieszkaniu twojego ojca jest jakoś pusto - przyznał.Spojrzał na mnie a w jego oczach był ból. - Jak się czujesz po stracie dziecka? - zapytał  
Już chciałam mu odpowiedzieć, ale nagle obok nas zrobiło się strasznie tłoczno. Usłyszałam śmiechy chłopaków i gwałtownie się odwróciłam. W dwóch z nich rozpoznałam tych samych chłopaków, którzy kiedyś mnie zaczepili.  
- O nasza księżniczka się znów pojawiła.Tym razem już nowy książę? - zadrwił jeden z nich  
- Dajcie im spokój. stary wybacz za nich, za dużo wypili - odezwał się jeden z nich. Ten sam, który już wtedy wpadł mi w oko. stary? czyżby się znali? Usiedli obok nas i przedstawili się. Okazało się, że Filip zna większość z nich, bo mieszkają niedaleko mojego ojca. Nie miałam pojęcia, że Filip w tak krótkim czasie znalazł już sobie kumpli no, ale cóż, nie wiele o nim wiedziałam. Nagle zrobiło mi się zimno a jeden, chyba najfajniejszy z nich pożyczył mi swoją kurtkę. Opatuliłam się nią, wchłaniając zapach jego perfum. Po chwili Filip wstał, a ja oddałam nieznajomemu a właściwie znajomemu, bo miał na imię Bartek, kurtkę i poszliśmy w stronę mojego domu.  
- No stary do jutra! - zawołali - Ej lala będziesz jutro? - zawołał jeden z nich  
- Do jutra - powiedział Filip  
Nie odpowiedziałam. Nie bardzo podobało mi się to towarzystwo, zresztą nie bardzo miałam ochotę na nowe znajomości. Przecież miałam chłopaka i bardzo go kochałam. Nagle, nie daleko mojego domu zobaczyłam Łukasza. Chłopak szedł prawie całym chodnikiem, co chwile przewracając się.  
- Łukasz! - krzyknęłam przerażona  
Podbiegłam do przyjaciela i spojrzałam błagalnym wzrokiem na Filipa. Chociaż nie podobało mu się to, zgodził się odprowadzić go do domu. Ja wzięłam Łukasza z jednej strony a Filip z drugiej. Szliśmy chwiejnym krokiem po całej stronie chodnika a przechodni, nie spuszczali z nas wzroku.  
- Luk - szepnęłam patrząc na przyjaciela - Luk co się z Tobą dzieje? - zapytałam  
- Ja Cię po prostu kocham - powiedział - Ja nie chciałem Saro, nie wiedziałem - mamrotał po pijanemu  
Spojrzałam zaskoczona i nie wiedziałam co on miał na myśli. Czego nie chciał? za co takiego mnie przepraszał? za jego ostatnie zachowanie?  
- Przysięgam, że nie chciałem - marudził dalej - Gdybym wiedział. Nigdy bym do tego nie dopuścił - mamrotał po swojemu - On był mi bliski Saro. Nie wiedziałem, że się we mnie zakochał. Wierz mi nie chciałem tego -dodał  
Spojrzałam na niego ponownie i nie wiedziałam co ma na myśli. Nie wiedziałam o czym on mówi. Nie wiedziałam już nic.  
- Oskar, on się zabił. Zabił się - rozpłakał się  
Zaraz, zaraz on powiedział Oskar? mój Oskar? Nie wiedziałam co miał na myśli. Co takiego miał wspólnego z śmiercią mojego brata.  
- Ja naprawdę nie chciałem. Gdy odczytałem wiadomość on już wisiał. Nie chciałem tego Saro - szepnął  
I nagle wszystko do mnie dotarło. On cały czas mówił o moim bracie! To on obwiniał się za jego śmierć, ale nie wiedziałam dlaczego. Dlaczego sadzi, że Oskar zabił się z jego winy? dlaczego tak się zachowuje? czy wygaduje te nieracjonalne rzeczy, bo zwyczajnie w świecie jest pijany? a może? nie, to przecież nie możliwe. Zadzwoniłam domofonem i już kilka minut później razem z Filipem, kładliśmy go do łóżka. Magda spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem, a ja nie wiedziałam co mam jej teraz powiedzieć.  
- Gdzie go znalazłaś? - zapytała przerażona  
- Obok mojego domu - przyznałam - Magdo od kiedy on pije? - zapytałam  
- Nie pije. Ma jakieś problem, nie rozmawia ze mną - zapłakała  
Przytuliłam dziewczynę i westchnęłam. Poczekaliśmy u Magdy z pół godziny i gdy kobieta uspokoiła się na tyle bardzo, że przestała płakać, opuściliśmy ich mieszkanie i poszliśmy do mojego domu.  
- Kim był Oskar? - zapytał zaciekawiony Filip  
- Nie mówił Ci nic ojciec? - zapytałam zaskoczona - Nie mówił Ci nic O Oskarze? - szepnęłam przerażona - Oskar, Oskar był moim bratem - zapłakałam.  
Chociaż Filipowi wcale się to nie podobało a nawet próbował wszelkimi sposobami odciągnąć mnie do tego pomysłu, jakoś namówiłam go i poszliśmy do Artura. Chociaż wiedziałam, że jest już bardzo późno, słowa pijanego Łukasza wciąż dudniły mi w uszach. Nie wiedziałam już jak mam reagować, przez ostatni czas zapomniałam o oskarżeniach Jolki i przestałam rozmyślać o powodzie zabicia się Oskara. Chciałam, nie ja wierzyłam, że uda mi się zapomnieć o przeszłości aż do dziś. Teraz miałam więcej determinacji niż przedtem by dowiedzieć się i poznać przyczynę straty brata.  
  
Staliśmy w znajomej mi już kładce i czekaliśmy aż ktoś w końcu otworzy drzwi. Było już grubo po dwudziestej trzeciej i podejrzewałam, że zapewne już śpią. Po kolejnym dzwonku do drzwi, usłyszałam przekręcający kluczyk i po chwili w drzwiach zobaczyłam zaspanego Artura. Chłopak zmierzył nas wzrokiem, podrapał się po włosach i małymi oczkami patrzył na mnie, czekając na wyjaśnienia.Po chwili jednak zrezygnował i otworzył nam szeroko drzwi a my weszliśmy do środka.  
- Lepiej Saro byś miała bardzo dobry powód - powiedział podenerwowany  
Po chwili w salonie stała już jego żona, krzyżując ręce na piersi, nie spuszczała ze mnie wzroku.  
- No dalej. Co było takiego ważnego, że ściągnęłaś nas z łóżka o tej porze? - zapytał ponaglając mnie - Kim w ogóle jest ten chłopak? - zapytał, patrząc na Filipa  
- A tam. Dom wariatów! - Krzyknęła pani domu i posyłając mi zdenerwowane spojrzenie, poszła w stronę sypialni.  
- Wybacz nie chciałam jej zdenerwować - szepnęłam patrząc jak znika nam z oczu. - To mój kolega - wyjaśniałam - Arturze, czy Oskar był gejem? - zapytałam prosto z mostu  
Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony i przez chwilę nie spuszczał ze mnie wzroku. Jednak po chwili zrezygnowany usiadł przy stole i spojrzał za okno. Bał się spojrzeć mi w oczy  
- Nie przejmujcie się nią - powiedział przełykając ślinę - Sam nie wiedział. Miał pociąg do Mężczyzn i do kobiet - wyjaśnił - To dlatego był z Jolką - dodał  
Spojrzał na mojego kolegę i uśmiechnął się blado.  
- Podobno poznał jakiegoś mężczyznę. Nigdy nie chciał zdradzić jego imienia, nie chciał powiedzieć nawet jak on wygląda - zaczął opowiadać - Po prostu podobno spotkali się przypadkiem. Mówił, że on odmienił jego życie, zmienił go - szepnął  
- Zabił się przez jakiegoś mężczyznę? - zapytałam - Więc dlaczego z kumplami uważaliście, że jedyną osobą jaką kochał byłam ja? - zapytałam, nic już nie rozumiejąc  
- Nie wiem przez kogo - wyjaśnił - Po prostu my tylko żartowaliśmy, chciałem Ci to wyjaśnić, ale nie słuchałaś. Kochał cię Saro. Czasami mówił, że nie może już tego wszystkiego znieść. Twierdził, że jedynym powodem dla którego żyje jesteś Ty. Bez wahania oddałby za Ciebie życie - powiedział a w jego oczach były łzy  
- Nie wiedziałam. Zmienił się. Kilka dni przed śmiercią zachowywał się inaczej, ale sadziłam, że to problemy z Jolką - szepnęłam  
- My też tak uważaliśmy - powiedział - Spotkaliśmy się dzień przed jego samobójstwem - przyznał - Cały czas mówił, że nie potrafi o nim zapomnieć, że okazał się inny niż myślał. On podobno nie był gejem. Wtedy też twierdził, że kocha Cię najbardziej na świecie, ale nie potrafi już żyć. Gdybym przepuszczał - zawahał się - Gdybym podejrzewał, że się wtedy z nami żegnał. Umówiliśmy się z całą paczką na grilla. Chciał zrobić pamiątkowe zdjęcia, jak to twierdził, by uwiecznić tę chwilę.To było nasze ostatnie zdjęcie razem - powiedział Artur ze łzami w oczach  
- Pamiętam - szepnęłam - Słuchaj mógłbyś dowiedzieć się kim był ten chłopak? może ktoś coś wie - poprosiłam  
- Saro dobrze wiesz, że połowa naszej starej ekipy się stoczyła. Narkotyki i te sprawy. Dobrze też wiesz, że mam żonę i dziecko. Nie chce problemów - przeprosił  
Porozmawialiśmy jeszcze z godzinę i wstaliśmy z krzesełka. Postanowiliśmy wrócić do domu. Pożegnałam się z Arturem, dziękując mu za rozmowę, ale nic nie odpowiedział. Chłopak uśmiechnął się tylko blado i machnął ręką.  
- Jakbyś miała jeszcze jakieś pytania to wal - powiedział - Tylko Saro o ludzkiej porze - zaśmiał się zamykając za nami drzwi.  
Zbiegliśmy z klatki i poszliśmy prosto do mojego domu. Kilkanaście minut później staliśmy już przed moim domem i uśmiechnęłam się do kolegi.  
- Filip Dziękuje Ci - szepnęłam - Dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Nigdy Ci tego nie zapomnę - dodałam  
- Oj tam. Przecież wiesz, że traktuje Cię jak siostrę - przyznał - Dobranoc- dodał. Pożegnaliśmy się całusem w policzek i bez słowa poszedł do domu.  

Jeszcze długo stałam przed domem i patrzyłam jak znika mi z oczu. Spojrzałam w niebo i uśmiechnęłam się na widok spadającej gwiazdy. Uwielbiałam siedzieć w ogródku, trzymając kakao w ręku i patrzeć z Oskarem jak spadają gwiazdy. Uwielbiałam nasze rozmowy do późna w nocy, albo to jak spacerowaliśmy bez jakichkolwiek słów. Uwielbiałam go jako brata i przyjaciela. Dla mnie była najlepszym mężczyzną na ziemi. Zobaczyłam drugą spadającą gwiazdę i uśmiechnęłam się. Kocham cię Braciszku. Kocham jak nikogo na świecie- szepnęłam sama do siebie. Zamknęłam oczy, ale coraz trudniej było mi przypomnieć sobie jego twarz. Opiekuj się moim maleństwem-pomyślałam wchodząc do mieszkania.  

W mieszkaniu panował mrok, nie byłam pewna, ale podejrzewałam, że mama już śpi. Zawahałam się, czy nalać sobie wody, czy poczekać do rana, ale po chwili zdecydowałam, że na chwilę zatrzymam się w kuchni. Nalałam przegotowanej wody z czajnika i upiłam łyk. Zamknęłam oczy, przypominając sobie nasze nocne spacery z bratem. Odłożyłam szklankę do zlewu i gasząc światło, skierowałam się w stronę pokoju.W sypialni mamy nie paliło się żadne światło, ciemność przekonała mnie, że zapewne już śpi. Gdy minęłam jej pokój, usłyszałam otwierające się drzwi i spojrzałam na jej przerażone, czerwone oczy. Płakała, mama znowu płakała.  
- Gdzie byłaś tak długo? wiesz jak się o Ciebie martwiłam? - zapytała  
- Z Filipem. Nie musiałaś się martwić, przecież byłam z nim bezpieczna - szepnęłam całując ją na dobranoc  
Jeszcze chwilę czułam na sobie jej wzrok, ale nie zatrzymałam się. Chociaż wiedziałam, że powinniśmy porozmawiać, dziś nie miałam na to ochoty. Było naprawdę bardzo późno a w mojej głowie panował taki mętlik, że nie bardzo miałam siłę na kolejną kłótnie z mamą. Obawiałam się, że nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Nie rozumiałam już jej i jej dziwnego zachowania. Okej mogła się martwić i naprawdę szanowałam to, ale nie dało jej to prawa do wtrącania się w moje życie. Nawet nie chciałam myśleć, co by się stało, gdybym rozstała się z Damianem. Obawiałam się, że wyjawi Damianowi moją tajemnicę i powie mu, że straciłam Łukasza dziecko. A tego, nawet jakby nie wiadomo jak się starała, nie potrafiłabym jej wybaczyć. Położyłam się na wielkim łóżku i wzięłam małą ramkę w dłoń. Spojrzałam na fotografię i poczułam w oczach łzy. Na zdjęciu była cała moja rodzina. Oskar, mama, tata i ja. Tak bardzo brakowało mi tych chwil. Tak bardzo tęskniłam za beztroską. Na kolejnym zdjęciu byłam ja, przytulona do brata. Zamknęłam oczy, przywołując wspomnienia, które nie nadchodziły. Nie pamiętałam nic, oprócz fioletowej bluzy, która nadal leżała w jego pokoju. Wyprana, wyprasowana złożona tak, jak lubił najbardziej. Zupełnie jakby czekała za jego przybyciem. Ja czekałam. Męczyło mnie kilka nie wyjaśnionych spraw, między innymi świadomość, że ktoś odpowiadał za jego śmierć. Myśl o dziecku Oskara i zastanawiało mnie, czy ono faktycznie nie żyło, tak jak sądziła Jolka? czy tylko kłamała? wiedziałam, że tego jednego nigdy się nie dowiem. Zawsze będzie twierdzić, że ich dziecko umarło, a ja zawsze będę podejrzewała byłą przyjaciółkę o kłamstwo, naiwnie wierząc, że po Oskarze zostało mi chociaż jego dziecko. Boże jak ja za nim tęskniłam? chyba jako jedyna z naszej rodziny, nie potrafiłam zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Szczerze? podchodziło to pod obsesją, ale nie martwiłam się tym. Jeżeli była to obsesja, cieszyło mnie to. Przynajmniej tak nie zapomnę o tym, że miałam kiedyś brata. Tak dużo ostatnio działo się w moim życiu, tak dużo przeszłam w tam młodym wieku, że niejeden starszy człowiek by się załamał. I chociaż czasami miałam naprawdę na to ochotę, chciałam, nie ja pragnęłam tylko wyjechać daleko stąd i chociaż przez chwilę, chociaż przez jeden króciutki moment, czuć się beztrosko,  
dobrze wiedziałam, że nie mogę. Nie mogłam chociażby za sprawą Damiana. Potrzebował mnie, potrzebował mojej pomocy, mojej siły i wsparcia. Potrzebował mojej miłości. A może to nie on? może to ja go potrzebowałam? Tak, to chyba też.  
Miałam w głowie mętlik i to taki, że nie wiedziałam co już jest dla mnie słuszne. Chociaż tak bardzo starałam się, chciałam zapomnieć o Łukaszu, szczególnie teraz. Szczególnie po tym co się wydarzyło, nie potrafiłam. Nie rozumiałam, że to wszystko, że wszystkie te męczące wydarzenia, wydarzyły się dzisiejszego dnia. Nie dość, że zachował się kompletnie dla mnie niezrozumiale a nawet agresywnie, jednak bardziej zaskakujące było dla mnie jego poczucie winy. Nie rozumiałam dlaczego akurat on sądzi, że odpowiada  
za śmierć Oskara. Przecież oni chyba nawet się nie znali. Gdybym nie znała Łukasza tak bardzo, gdybym nie przyjaźniła się z nim, mogłabym podejrzewać, że to on był obiektem zainteresowania mojego brata. Jednak go znałam. Przyjaźniłam się z nim a skoro wiedziałam o nim bardzo wiele, moje podejrzenia stały się tak absurdalne, że nawet śmieszne. No bo przecież było to nierealne. Po pierwsze oni nawet się chyba za dobrze nie znali, po drugie Łukasz dobrze wiedział ile znaczy dla mnie dowiedzenie się prawdy, a skoro cały czas był obecny przy mnie i nic mi nie powiedział, to przecież nie była w niczym jego wina. Jednak te jego słowa. Były takie szczere, takie zagadkowe, takie dziwne. Zbyt dziwne, by nie zapaliła się alarmująca, ostrzegawcza lampka. No, ale gdyby jednak była to jego wina, chociaż w to wątpiłam i widząc jak bardzo jest dla mnie to ważne i nic nie powiedział to oznaczało by, że wcale go nie znałam. Nie uwierzyłabym wtedy w jego miłość do mnie, nie uwierzyłabym w żadne jego słowo, w jego dobre, czyste intencje. Nie uwierzyłabym już nikomu na tym świecie. Nie uwierzyłabym jemu. On taki nie był. Chociaż miał parę wad.Chociaż zachował się dzisiaj skandalicznie, nie była taki. Jaki? jaki nie był? prawda była taka, że po dzisiaj nie wiedziałam już jaki był. Nie wiedziałam już nic. Niczego nie rozumiałam, albo nie chciałam rozumieć, nic do mnie nie docierało i wszystkiego się obawiałam. Czego najbardziej? chyba życia. Tak bałam się, że nie będę potrafiła żyć. Bałam się, że nie będę potrafiła być sobą i chyba sobą nie byłam. Nie wiedziałam już kim byłam a kim nie. Nie wiedziałam co w moim życiu było prawdą a co nie. Co było zmyślone a co prawdziwe. Jaka byłam a jaka udaje, że jestem. Czy chcę tu być, czy nie. Czy wyjechać, czy zostać. Co tak naprawdę czuje do mnie Damian. Naprawdę nic już nie wiedziałam. Byłam zagubiona. Tak idealnie określało to stan, w jakim byłam. Zagubiona. Zawieszona. Przestraszona.  
No i była jeszcze nie wyjaśniona sprawa z moimi rodzicami. Nie wiedziałam też, czy lepiej jak zostanę tuta, czy zamieszkam z ojcem. Nie wiedziałam, czy tata chcę bym tam została. Nie wiedziałam, jak poradzi sobie sama mama. Nie wiedziałam również, czy będę potrafiła z nią rozmawiać. Mama była kiedyś dla mnie kimś szczególnie ważnym. Na początku po śmierci Oskara, to ona przy mnie była. Ojciec uciekł w pracę i więcej go nie było w domu, niż był. Nie miał dla mnie czasu a swoją nieobecność wynagradzał pieniędzmi, których wcale nie chciałam. Jednak on tego nie widział. Nie wiedział, albo nie chciał wiedzieć, że pieniądze, nowe ciuchy, gadżety nie zwrócą mi straconych chwil z ojcem. Teraz natomiast nasze stosunki strasznie się zmieniły. Naprawiły się, a ja chciałam zbliżyć się do niego jeszcze bardziej. Jednak bałam się. Bałam się, że wizja idealnego ojca znów zniknie, a ja stracę jego i również mamę. Jednak z nią coraz gorzej było mi się dogadać. Po powrocie i stracie mojego biologicznego ojca, strasznie się zmieniła. Nie wiedziałam, czy to przez jego stratę, tęsknotę, czy miała jakieś inne problemy. Prawda była jeszcze gorsza bo my nawet przestaliśmy rozmawiać.  
No i chyba ostatnia osoba, do której miałam mieszane uczucia. Tą osobą był Filip. Chociaż chłopak był fajnym kolegą, w jego oczach było coś dziwnego. Coś naprawdę dla mnie niezrozumiałego. Jego głos, to jak się poruszał, to co mówił zawsze sprawiało, że czułam się przy nim dobrze. Nawet nasze pierwsze spotkanie o ile można to tak nazwać, było dość zaskakujące. Chociaż nigdy wcześniej go nie spotkałam, tam na schodach poczułam, jakbym znała go od wieków. Zupełnie jakby Oskar zesłał mi anioła, który miałby nade mną czuwać. Może tak było? może pojawienie się w moim życiu Filipa nie było wcale przypadkowe? może mój brat mnie chronił, opiekując się mną. Kto wie. Chciałam podświadomie wierzyć, że tak. Jeszcze tej nocy długo rozmyślałam. Mimo iż wszystkimi siłami, próbowałam się postarać, nie potrafiłam zasnąć. Jednak jakiś czas później wpadłam w objęcia Morfeusza.  

Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Zasnęłam dopiero około trzeciej a była dopiero ósma. Spałabym jeszcze smacznie, gdyby nie telefon, który zbudził mnie ze snu. Nie znałam tego numeru, nie wiedziałam kto to może być i czego ode mnie chcieć. Nie rozumiałam kto normalny dzwoni o tak wczesnej porze? no tak, ale skoro ja mogę budzić ludzi po środku nocy, tak jak było to w przypadku wczorajszej wizyty u Artura, to czemu ktoś nie może obudzić mnie rankiem? bo ja sobie tego nie życzyłam! Ooo! Odebrałam ten cholerny telefon, chociaż szczerze miałam ochotę uderzyć nim o ścianę a nie zrobiłam to tylko i wyłącznie z powodów sentymentalnych. Komórka, którą trzymałam w rękach była mojego brata, bo moją zgubił Łukasz  
- Hallo? - szepnęłam zaspanym głosem  
- Cześć tu Paulina. Przyjaciółka Artura i Oskara. Sara prawda? - zapytała  
Przez chwile zawahałam się, nie mając pojęcia skąd obca dziewczyna ma mój numer. I chyba zastanawiałabym się nad tym jeszcze długo, gdyby nie fakt, że przypomniała mi się moja wczorajsza prośba, jaką skierowałam do Artura. Czyżby ona coś wiedziała o nieznajomym mężczyźnie?  
- Tak jestem Sara. Siostra Oskara - wyjaśniłam  
- Artur zadzwonił wczorajszej nocy. Podobno chcesz informacji? - zapytała - Możemy spotkać się i może będę mogła Ci w czymś pomóc - wyjaśniła  
Umówiliśmy się na jutrzejszy dzień. Miała zadzwonić i jeszcze podać dokładne miejsce i czas naszego spotkania. Nie wiedziałam czego, mogę się po niej spodziewać. Tak bardzo zależało mi na prawdzie a teraz, być może byłam już bardzo bliska poznania przyczyny śmierci brata. Zbyt bliska, bym potrafiła w to uwierzyć. Zbyt bliska, by mogła spać spokojnie. Bliska, tak cholernie bliska. Wstałam, zdając sobie sprawę z tego, że już nie zasnę. Wątpiłam bym zasnęła w następnej nocy. Znałam się aż za dobrze i wiedziałam, że do spotkania z nieznajomą, będę kompletnie nie przytomna i nie wysiedzę spokojnie w miejscu. Poczułam zapach pochodzący z kuchni i wstałam. Zeszłam na dół i spojrzałam na zamyśloną matkę. Tej nocy znów płakała, zdradzały to jej czerwone i załzawione oczy.  
- Już na nogach? - zapytała zerkając na zegarek.  
- Mamo co się dzieje? - zapytałam nalewając sobie kawy  
- Nic kochanie - zapewniła - Po prostu zapomniałam jaką mam już dużą córeczkę. Nie długo ożenisz się, a ja zostanę tu sama - powiedziała  
Spojrzałam na mamę, nie zdając sobie sprawy z tego, że ona czuła się taka samotna. W tej chwili cała złość, wszystko to, co jeszcze nie tak dawno wydawało mi się naturalnymi uczuciami, teraz stała się nie ważna. Spojrzałam na nią z zupełnie nowego, obcego konta i poczułam ból. Byłam tak zajęta swoimi sprawami, że zapomniałam o niej. Teraz po raz pierwszy poczułam dziwny lęk a może to nie ona się ode mnie odwróciła? Może.Może ja do tego dopuściłam?  
- Mamo nie stracisz mnie - zapewniłam  
- Jak nie? już Cię Saro straciłam. Ciągle się mijamy. Ten dom stał się tak strasznie cichy, tak pusty bez niego - powiedziała ze Łzami w oczach - Chyba tak naprawdę dopiero teraz czuję brak jego obecności - przyznała cichym głosem  
Podeszłam do niej i mocno objęłam ją w ramionach. Kochałam ją i nie chciałam by dłużej płakała.  
- Mamo - szepnęłam ściszonym głosem - Mamo, czy Oskar był gejem? - zapytałam  
Matka spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem i odwróciła wzrok. Zamknęła oczy i zaczęła szlochać, jeszcze głośniej.  
- Tak córeczko. Podejrzewaliśmy to z ojcem - wyznała - Jednak nie byliśmy pewni, bo przecież był z Jolą - powiedziała pociągając nosem.  
Chociaż wiedziałam, że musimy dokończyć tą rozmowę, nie miałam siły. Wstałam i bez słowa opuściłam kuchnię, zostawiając ją samą. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 5993 słów i 31923 znaków, zaktualizowała 15 cze 2015.

6 komentarzy

 
  • monis

    przeczytalam wszystkie czesci wJEDEN wieczor.poprosze o kolejna jutro :)

    28 sty 2015

  • ........

    Jedziesz dalej z tym...To jest megahipersuperodlotowe ;) XD

    28 sty 2015

  • Nikolcia

    Twoje opowiadanie jest świetne już się nie mogę doczekać kolejnej części ;-)

    28 sty 2015

  • wolna

    również nie mogę się doczekać Agnieszka jesteś świetna:* <3

    28 sty 2015

  • grev

    oo jezu to jest cudne <3 uwielbiam to ... moję nowe uzależnienie :D

    28 sty 2015

  • zuzu

    Świetne <3 Kiedy kolejna część? Mam nadzieję, że jak najszybciej, bo już nie mogę się doczekać  :)

    28 sty 2015