Zakład.Cz 12

Zakład.Cz 12Nie mogłam tego znieść, nie chciałam uwierzyć w to co powiedział. Jak to sparaliżowany? jak to wszystko było możliwe? dlaczego? Boże dlaczego? Wiedziałam, że dla tak pełnego życia, młodego chłopaka będzie to ciosem, a ja nie wiedziałam jak mam mu pomóc. Dusiłam się, nie mogłam znieść poczucia winny, nie mogłam znieść spojrzenia lekarza. Nie wiem co mną kierowało, ale wybiegłam ze szpitala. Oparta o zimną ścianę budynku, zapaliłam papierosa. Wszystko tylko nie to.  
- Co się stało? gdzie on jest? jak do tego doszło? - usłyszałam przerażony głos Magdy  
- On, on nie będzie mógł chodzić! Jest sparaliżowany - powiedziałam unikając jej wzroku  
- Co? co ty do mnie dziewczyno mówisz? sparaliżowany?! - wykrzyknęła łamiącym się głosem  
Po chwili obok niej stanął Łukasz i mocno wtulił ją w swoje ramiona. Nie mogłam znieść ich widoku. Przypomniał mi się czas, gdy byli szczęśliwi i poczułam w sercu ból. Wszystko zniszczyłam. Miłość między mną a Damianem, związek przyjaciół, nawet byłam winna śmierci brata. Wszystko było moją winną, wszystko. Dość! nie mogłam tak myśleć, przecież to nie ja popchnęłam go pod to auto, nie ja kazałam mu się ratować. Chociaż gdybym uważała, gdybym się zatrzymała.  
- Córeczko! - usłyszałam czuły głos taty  
- On jest sparaliżowany! Sparaliżowany! Nie będzie mógł chodzić, to moja wina, moja! - krzyknęłam wtulając się w silne ramiona taty  
- Nie kochanie! To nie jest twoja winna, nie była to twoja winna i nie będzie. Ty nic nie zrobiłaś. Cii nie płacz maleńka, nie płacz. Filip nam wszystko opowiedział. To nie była twoja winna - szeptał tata, głaszcząc mnie po głowie  
Łukasz z Magdą znikli gdzieś za rogiem a dopiero po chwili zauważyłam, że ich nie ma.  
- Gdzie jest Magda? - zapytałam oglądając się dookoła - Ona jest w ciąży! To może jej zaszkodzić! - krzyczałam jak opętana  
Po chwili poczułam jakieś ukłucie i zrobiłam się senna. Nie wiem w którym momencie zamknęłam oczy i zapadłam w sen.  

Obudziłam się w mieszkaniu taty. Obok mnie siedział Filip a na fotelu siedziała zapłakana mama.Spojrzałam na nią i delikatnie się uśmiechnęłam a ona odwzajemniła uśmiech. Patrzyłam na jej siną twarz i zbladłam.  
- Ojciec ci to zrobił? - zapytałam  
- Nie ważne! To nic takiego, nie martw się - szepnęła cichym głosem  
- Ale mamo! on nie może Cię bić! Nie możesz mu na to pozwolić. Dlaczego od niego nie odejdziesz? - zapytałam  
Nie odpowiedziała. Wstała i wyszła z mieszkania, zostawiając mnie z Filipem. Chciałam wstać i iść za nią, ale chłopak złapał mnie za rękę i przetrzymał. Nie wiedziałam dlaczego, nie chciał pozwolić mi bym za nią poszła, ale możliwe, że miał rację. Teraz pogorszyłabym tylko sytuację. Zamknęłam oczy, przypominając sobie o wypadku i zadrżałam. Przecież nie mogłam tu być, musiałam iść do niego. Wstałam, ale Filip po raz kolejny nie puścił mojej dłoni. Nagle zdałam sobie sprawę z tego, co się stało i spojrzałam na siną rękę. Oni dawali mi coś na uspokojenie?  
- Musisz o czymś wiedzieć - powiedział nagle Filip  
Spojrzałam na niego wystraszonym wzrokiem, ale nie wiedziałam co chcę mi powiedzieć.  
- Chodzi o Damiana - zaczął niepewnie. Spojrzałam na niego, ale odwrócił wzrok. - Nie musisz dziś tam iść. Jego stan pogorszył się. Damian leży w śpiączce - powiedział mocno trzymając mnie w ramionach  
Szarpałam się, ale za każdym razem jego uścisk robił się coraz silniejszy. Trzymał mnie w silnych ramionach, a ja czułam, jakby świat się zawalił. To wszystko nie może być prawdą! Nie wierzę w to. W końcu nie wytrzymałam i szarpnięciem wyrwałam się z jego ramion. Stanęłam pod ścianą i spojrzałam na Filipa.  
- To nie może być prawdą! powiedz mi, że się mylisz! powiedz, ze kłamiesz! - krzyczałam, okładając go pięściami
Po chwili moje ciało zamarło, a ja zsunęłam się bezwładnie po ścianie. Ukucnęłam, łapiąc się za kolana i zaczęłam się kołysać. Przed moimi oczami przeleciało całe życie i straciłam przytomność.  
- Saro! Saro obudź się! - usłyszałam z daleka jego głos  

Obudziłam się a białej sali. Znałam to miejsce aż za dobrze. Pamiętałam tą salę, i zapach. Znajdowałam się w szpitalu. Nie rozumiałam tego, co się stało. Nie rozumiałam po co tu jestem i dlaczego wszyscy płaczą. Obok mnie siedział Łukasz i mocno trzymał mnie za rękę. Pod ścianą stał Filip a na krzesełku siedziała mama.  
- Co się stało? - zapytałam  
- Zemdlałaś. Nie ruszaj się. Odpoczywaj - powiedział Łukasz  
Mama wyszła z sali zapłakana, A ja przypuszczałam, że to nie było zwykłe zasłabnięcie. Chociaż Łukasz siedział przy mnie, coś przede mną ukrywał. Czegoś nie chciał mi powiedzieć.  
- Dlaczego tu jestem? co się takiego stało? - zapytałam  
Chłopaki milczeli. Patrzyli na siebie porozumiewawczo a po chwili z sali wybiegł zapłakany Filip.  
- Łukasz co się stało? - dopytywałam się  
- Nic- szepnął, próbując ukryć łzy. - Po prostu nie denerwuj się, Proszę - szepnął  
Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć, chociaż starałam się, sen nie przychodził.  

Obudził mnie czyjś płacz, Chociaż czułam nie wyobrażalny ból brzucha, postanowiłam wstać. Trzymając się ściany, stawałam niepewnie kroki i szłam w stronę drzwi. Na korytarzu siedziała zapłakana mama. Obok niej płakał Łukasz, a ja nie wiedziałam co się dzieje. Czułam strach. Nagle usłyszałam ich rozmowę i nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić, ale nie mogłam. Nie docierały do mnie ich słowa, nie chciałam żyć. Zrobiłam niepewny krok i upadłam. Matka, po usłyszeniu huku, odwróciła się w moją stronę, a ja spojrzałam jej w oczy.  
- Tylko nie to! Nie może to być prawda! - zapłakałam  

Jak to jest, gdy straci się ukochaną osobę? jak to jest, gdy stracisz największy cud jaki w sobie nosiłaś? ciężko. Tak cholernie ciężko, że nie chcę Ci się żyć. Ból jest nie do zniesienia a ty nie pragniesz niczego innego jak umrzeć. Szczerze? nawet na to nie masz siły. No bo przecież by umrzeć, trzeba wstać z łóżka a tego nie chcesz robić. Tak było i ze mną. Przez najbliższe dni nie mogłam dojść do siebie. Chciałam zasnąć i modliłam się o to, by się nie obudzić. Wciąż zastanawiałam się, dlaczego? dlaczego niczego nie zauważyłam? nawet nie przypuszczałam, że jestem w ciąży. Tym bardziej, że była to wczesna ciąża. Lekarz mówił coś o złym położeniu dziecka, o ciąży pozamacicznej, ale nie słuchałam go. Dla mnie było już to dziecko. Dziecko tak bardzo zakazane, tak bardzo niewinne. A myśl, że było ono moje i Łukasza było nie do zniesienia. Straciłam nasze dziecko, ale sam fakt, że pojawiło się, było cudem. Chociaż było ono zakazanym owocem, spłodziło się z miłości. Jedna nasza wspólna noc spędzona w pensjonacie doprowadziła do tego, że nosiłam w sobie nasze dziecko. Nie wiedziałam co teraz mam zrobić, nie potrafiłam o niczym myśleć, na niczym się skupić. Nie chciałam żyć, teraz po raz pierwszy rozumiałam Oskara. Chciałam zrobić jak on, chciałam umrzeć. Niestety byłam tchórzem i nie miałam tyle odwagi, bałam się sama nie wiedziałam czego. Śmierci? a może tego, że zostawię moich bliskich? a może piekła? nie wiedziałam. Dziś minęły dokładnie trzy dni od tego, jak się dowiedziałam. Chociaż lekarze postanowili mnie wypisać, bo uznali, że mojemu zdrowiu już nic nie zagraża, wolałam zostać tu niż jechać do taty. Nie chciałam tych współczujących spojrzeń. Pamiętam co czułam, gdy usłyszałam mamy i Łukasza rozmowę, pamiętam współczujące spojrzenie mamy, pielęgniarki, lekarki. To bolało, nadal boli, ale staram się być silna. Przecież czasu już nie cofnę. Cieszyłam się, że nie usłyszałam bicia serca, bo wtedy już był się z tego nie otrząsnęła.  
- Saro - usłyszałam głos Łukasza  
Jego wzrok powędrował w moją stronę. W oczach czaił się żal i smutek a w głosie panowała troska.  
- Saro nie musisz udawać - powiedział czułym głosem  
- Niczego nie udaję. Ja po prostu dobrze się czuję. Jak się ma Damian? wybudził się? - zapytałam  
- Nie. Przecież wiesz - szepnął - Saro posłuchaj mnie - powiedział łapiąc mnie w ramiona  
Spojrzał mi prosto w oczy a po jego policzkach płynęły łzy.Cierpiał i teraz to wiedziałam, cierpiałam, ale ja nie chciałam się do tego przyznać. Wolałam udawać silną, niż płakać po kątach i martwić rodziców. Wyrwałam się z jego ramion i zaczęłam pakować rzeczy. Chociaż wszystko było już spakowane, wyjęłam i wkładałam od nowa, by przestać o tym myśleć. Kochałam Łukasza, ale no cóż widocznie tak musiało być. A może to jakiś znak? a może tak musiało być? może no cóż...Może tak chciał Bóg? nie wiedziałam już co mam o tym myśleć.  
- Saro! Saro proszę Cię zacznij płakać! Saro! - usłyszałam błagalny ton jego głosu  
- Nie Łukasz! Nie wolno mi! Nie wolno! - krzyknęłam, czując jak po moich policzkach płynął łzy  
Dopiero teraz się poddałam. Dopiero teraz poczułam nie wyobrażalny ból i zaczęłam płakać. łzy leciały mi strumieniami, a ja poczułam jak łamie mi się serce.  
- To było nasze dziecko prawda? - zapytał patrząc mi głęboko w oczy  
- Chyba tak. Luk przepraszam. Naprawdę Cię przepraszam - szepnęłam otulona jego silnymi ramionami  
Klękaliśmy na zimnej podłodze w sali i wtuleni kołysaliśmy się. Moje oczy co chwilę wylewały z siebie nowe łzy, a ja tak bardzo chciałam umrzeć. Mama przyszła do sali i pomogła Łukaszowi mnie podnieść, a ja nie protestowałam. Trzymała w ręku, jakąś karteczkę z numerem telefonu, podobno psychologa i poszliśmy w stronę auta. Rodzice postanowili, że zamieszkam u mamy. Tata nie mógł dostać wolnego a ktoś musiał przecież przy mnie być. Zapewne bali się, że pójdę w ślady Oskara i będę próbowała się zabić. Łukasz obiecał mamię, przy mnie być. Chociaż wzięła wolne, musiała na chwilę iść do pracy.I wtedy miał być Łukasz. Chociaż nie podobało mi się, ale co miałam zrobić?? nic. Chociaż tak naprawdę było mi wszystko jedno. Kilka minut później byliśmy już w domu. Otworzyłam drzwi i pobiegłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam im przed nosem drzwi i położyłam się na łóżku. Przytuliłam się do poduszki i zamknęłam oczy. Po chwili poczułam na swoich udach męską dłoń, nie musiałam domyślać się, kto to był. Przecież znałam jego dotyk na pamięć. Znałam jego perfumy.  
- Luk - szepnęłam odwracając się do niego twarzą  
Chłopak objął mnie i położył się obok mnie. Objęci zasnęliśmy.  

Zbudziło mnie światło. Spojrzałam na Łukasza, który już od jakiegoś czasu nie spał, tylko siedział na łóżku. Chyba nie zauważył mojego obudzenia się, bo nie patrzył w moją stronę. Siedział łapiąc się za głowę i o czymś myślał. Delikatnie położyłam mu rękę na plecach a on podskoczył jak oparzony. Spojrzał w moją stronę a w jego oczach były łzy.  
- Obudziłaś się - powiedział bardziej stwierdzając fakt, niż pytając  
- Jedz już do domu. Magda pewnie się nie pokoi - powiedziałam wstając z łóżka  
- Magda wie, że całą noc byłem u ciebie. Pochwaliła ten pomysł - powiedział  
- Ale jedź już. Chcę zostać sama - szepnęłam  
Łukasz spojrzał mi w oczy, a ja odwróciłam wzrok. Złapał mnie za brodę i delikatnie zmusił bym na niego spojrzała. Nie potrafiłam. Do pokoju weszła mama, ale nie odezwała się. Chyba podejrzewała, że coś jest między nami. Chrząknęła a my odsunęliśmy się od siebie a właściwie odskoczyliśmy od siebie.  
- Ja już pójdę - szepnął speszony - Jutro przyjdę i przyniosę Ci numer mojej koleżanki o której opowiadałem twojej mamie. Ona studiuje psychologię i Cię Saro wysłucha - powiedział kucając przy mnie - Proszę Cię zrób to dla mnie i spotkaj się z nią. Potrzebujesz pomocy - szepnął  
Kiwnęłam głową i spojrzałam mu głęboko w oczy. Uśmiechnęłam się kącikiem ust i chłopak odszedł. Zostałam z mamą sama.  
- Saro nigdy Cię o to nie pytałam, ale czy Ciebie łączyło coś z Łukaszem? - zapytała  
- Tak mamo. Przecież się przyjaźnimy - powiedziałam - A ojciec gdzie on jest?- zmieniłam temat, patrząc na jej siną twarz  
- Z twoim tatą wygnaliśmy go i zmieniłam zamki.Uznaliśmy, że powinnaś mieć spokój - szepnęła - Saro nie o to pytałam. Czy coś zaszło między wami? - zapytała  
Kiwnęłam głową a ona zbladła. Usiadła i przytuliła mnie a po chwili spojrzała na mnie zapłakanym wzrokiem.  
- To dziecko było jego prawda? Straciłaś dziecko Łukasza?- zapytała - Kochanie uwierz mi wiem co czujesz. Wiem jak bardzo cierpisz - powiedziała a z jej oczu co chwile kapały krople łez  
- Nie wiesz. Nikt nie wie, jeżeli tego nie przeszedł - powiedziałam - Tak jego mamo - szepnęłam, czując jak po moich oczach płynął łzy.  


Chociaż nie wiedziałem co mnie będzie za chwile czekać, postanowiłem wrócić do domu. W ostatnich dniach ciągle kłóciłem się z Magdą. Gdyby nie dziecko już dawno bym z nią zerwał i zrobił wszystko, by być z Sarą. Dopiero dziś, gdy leżała zapłakana w moich ramionach, zdałem sobie sprawę z tego, że ja się w niej ot tak zakochałem.Mimo, iż wolałem, by łączyła nas tylko przyjaźń, tamtej nocy przekroczyliśmy granicę, z której teraz nie mieliśmy szans się wycofać. Chyba nawet ja nie chciałem. Trudno było mi pogodzić się z śmiercią naszego dziecka. Chyba nadal nie dociera do mnie, to co ostatnio się działo. Nie przepuszczaliśmy z Sarą, że nosi w sobie nasze dziecko, nie  
mieliśmy pojęcia, że po jednej wspólnej spędzonej nocy zostaniemy rodzicami. Zostalibyśmy, jeżeli dziecko by żyło. Chociaż Sarze było bardzo trudno, mi wcale nie było lżej. Wiedziałem, że za każdym razem, gdy spojrzę na dziecko moje i Magdy, przypominać mi będzie o stracie, jaką z Sarą przeżyliśmy. Chociaż Magda zapewne sądzi, że to dziecko było Damiana, zastanawiałem się, czy nie powiedzieć jej prawdy. Nie teraz, ale później. Gdy już urodzi. Teraz mogłaby poronić, a ja nie przeżyłbym śmierci drugiego dziecka. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do koleżanki, chciałem poprosić ją, by porozmawiała z Sarą.Potrzebowała kogoś, kto jej pomoże. Wiedziałem, że wsparcie rodziców i moje wiele dla niej znaczy, ale jej nie pomoże. Potrzebowała profesjonalisty, który by jej pomógł. Potrzebowała dobrego psychologa a może nawet psychiatry Przecież śmierć dziecka jest czymś bardzo trudnym o ile możliwym do zniesienia. A jej tak naprawdę na głowę, spadły chyba wszystkie problemy. Nie dość, że zadręcza się samobójstwem Oskara, to jeszcze wypadkiem Damiana. Chyba najsilniejszy człowiek by tego nie wytrzymał a ona zawsze była kruchą i wrażliwą osobą. Udawała tylko oschłą i niedostępną. Tyko przy mnie pozostała sobą, tylko przede mną się otworzyła i pokazała jaka jest naprawdę. Nie wiem, czy to w tamtej nocy, czy jeszcze wcześniej się w niej zakochałem. Podejrzewam, że stało się to wtedy nad morzem, gdy prawie utonęła. Myśl o jej stracie, o tym, że mógłbym jej  
więcej nie zobaczyć była nie do zniesienia.  
- Jak się Sara czuje? trzyma się jakoś? - usłyszałem zatroskany głos Magdy  
Podszedłem do dziewczyny i pocałowałem ją. Chociaż nie miałem na to ochoty, chciałem zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. Oderwała się ode mnie i spojrzała na mnie czujnym wzrokiem. Domyślała się czegoś?  
- Stało się coś? dawno już taki nie byłeś - zaśmiała się  
- Jaki? - zapytałem marszcząc czoło  
- Nie pamiętam kiedy ostatnio tak mnie całowałeś - powiedziała spuszczając wzrok - A co z nią? czemu nie odpowiedziałeś? - dopytywała się  
- Jest załamana. Jak ma się czuć? straciła dziecko Magdo - powiedziałem oziębłym głosem - A jak Damian? - zmieniłem temat, mając nadzieje, że nie zauważyła mojego chłodnego tonu  
- Bez zmian - odpowiedziała.Przyjrzała się uważniej mojej twarzy i spuściła wzrok. Jej oczy znów zgasły. Chyba po raz kolejny ją zraniłem - Ma wielkie szczęście, że Cię ma. Potrzebuje wsparcia - powiedziała  
Nie dopowiedziałem. Podszedłem do niej i złapałem ją w swoje ramiona, przytuliłem i po raz kolejny pocałowałem. Chciałem uspokoić jej przerażone oczy, chciałem zapewnić ją, że nic się między nami nie zmieniło. Zmienił. Zmieniło się wiele w momencie, gdy straciłem dziecko. Zmieniło się tamtej nocy, gdy trzymałem Sarę w ramionach.Zmieniło się w tej nocy, gdy spałem przytulony do Sary. Zmieniło się całe moje życie i wszystkich w naszym otoczeniu. Zmieniło się w chwili, gdy Sara dowiedziała się o stanie Damiana. Zdałem sobie sprawę, że ona nie zostawi go w tym stanie. sam chyba nie zostawiłbym Magdy. Z zachowaniu była do mnie bardzo podobna i dlatego wiedziałem, że nie ma szans byśmy razem byli. Nie pozostało nam nic innego, jak zrezygnować z uczuć jakie do siebie czujemy. Nie wiedziałem nawet, czy Sara mnie kocha, może przespaliśmy się, bo za dużo wypiła. Może nie znaczę dla niej nic. Dla Magdy za to jestem całym światem. Za każdym razem, gdy patrzę jej w oczy widzę miłość. Za każdym razem, gdy trzymam ją w ramionach, słyszę jak wali jej serce. Kocha mnie i nie zasługuje na to, bym od niej odszedł. Nie zasługuję na to, co jej zrobiłem a mimo to, niczego nie żałuje.Jak mam żałować, skoro ją pokochałem? jedyne czego żałowałem, to tego, że straciliśmy coś, co było dla nas tak ważne. Dziecko i naszą przyjaźń. Nad tym drugim możemy popracować, chociaż już nigdy nie będziemy tak blisko, jak byliśmy.Położyłem rękę na brzuchu Magdy i uśmiechnąłem się. Dziecko chyba mnie wyczuło, bo poczułem jak kopnęło. Po chwili oboje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.  
- Nasze dziecko - powiedziała patrząc na mnie z czułością.  
- Nasze - szepnąłem patrząc jej głęboko w oczy. Nie wiem czemu, ale poczułem, że muszę to zrobić. - Kocham cię Magdo. Kocham Cię i nigdy was nie zostawię - szepnąłem  
Starałem się by mój głos brzmiał pewnie i spokojnie. Chociaż w gardle czułem coś dziwnego, co nie pozwalało mi połknąć śliny, zmusiłem się do uśmiechu i przytuliłem ich.  

Nie spałam już od godziny. Siedziałam na parapecie i patrzyłam przez okno. W tej chwili nie myślałam o niczym. Chociaż miałam tyle spraw na głowie, moje myśli wciąż uparcie wracały do dziecka. Zamknęłam oczy, przypominając sobie ból w oczach Łukasza i wstrzymałam oddech. Chociaż nie była to moja winna, jakoś nie potrafiłam pozbyć się uczucia, że zabiłam nasze dziecko. Usłyszałam pukanie, spojrzałam w stronę drzwi i po chwili zobaczyłam w nich Filipa. Uśmiechnęłam się leciutko do kolegi i wstałam z parapetu.  
- Jak się masz? - zapytał podchodząc bliżej mnie  
Patrzyłam na Filipa i nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, prawdą? czy może lepiej skłamać?  
- Tak sobie. Wciąż nie mogę sobie wybaczyć, że straciłam dziecko - szepnęłam  
- Saro to nie była twoja wina - usłyszałam  
- Ale gdybym - zawahałam się - Gdybym wiedziałam, gdybym mniej się stresowała, gdybym bardziej na siebie uważała - rozpłakałam się  
Filip podszedł do mnie i mocno mnie przytulił a ja cieszyłam się, że nie jestem sama. Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i.... CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3790 słów i 19691 znaków, zaktualizowała 15 cze 2015.

11 komentarze

 
  • zuzu

    Niech Damian nie umiera ;c Czekam na kolejną część <3

    21 sty 2015

  • Martynka:D`

    Niech będzie w ciązy z damianem :D

    21 sty 2015

  • Natka17

    Może zaraziła się Aids i teraz powoli choroba zaczyna ją "zżerać" ??? :/
    Pożyjemy , zobaczymy co będzie dalej ...

    21 sty 2015

  • Kiniiaa

    Rozumiem no :/ fajnie piszesz ;) ale niech on nie umiera..:/

    21 sty 2015

  • wolna

    Dodaj nową koniecznie. Ta jest świetna:* i poprzednia też i poprzednia poprzedniej ......:*

    21 sty 2015

  • Lula

    Damian nie  żyje

    21 sty 2015

  • Nataliaa

    Była w ciąży ? Fajne ale za dużo sie dzieje. Trochę tak chaotycznie

    21 sty 2015

  • awrr

    Pewnie na cos choruje i nie usmiercaj Damiana :) Wspaniale opowiadanie

    21 sty 2015

  • karolina1221

    Dawaj kolejną pewnie Magda poronila. ;)

    21 sty 2015

  • Py64

    Damian umarł?
    Daj nową część.

    21 sty 2015

  • Kiniiaa

    Super opowiadanie, kiedy kolejna część? Dlaczego przerwasz w takich momentach? :((

    21 sty 2015