Budzę się. Spoglądam na Lunę – jeszcze śpi. Próbuję wymknąć się po cichutku z pokoju, jednak Luna postanawia mnie zaatakować.
- Expelliarmus!
- Luna, to ja Magnolia!
- Przepraszam, trzymaj.
- Ubierz się to pójdziemy na śniadanie.
- Która godzina?
- 9:28 Ruchy!
Wychodzę z pokoju i czekam na Lunę. W oddali widzę wysoką postać. Osoba podchodzi bliżej i zauważam brązowe włosy i piwne oczy…
-Igor?
- Tak, Magnolio musze Ci coś powiedzieć.
- Co?
- Wiem, że jesteś dziewczyną mojego kumpla, ale …. No… podobasz mi się!
- Ja?
- Nie Luna! Oczywiście, że ty! – podchodzi i mnie całuje.
- Igor!
- Przepraszam, ale musiałem! Zakochałem się w tobie kiedy ukrywałaś za sobą Lunę podczas wizyty u mnie! Przepraszam jeszcze raz, muszę iść. Pa
- Narazie.
Stoję i patrzę na oddalającego się Igora. Nie wierzę, że mnie pocałował, jestem dziewczyną Feliksa! Sobie tak rozmyślam wychodzi Luna.
- Jak się całowało z Igorem?
- Luna! Ja wcale go nie pocałowałam!
- Nie wcale to on się potknął i Cię pocałował!
- Luno!
- No co?
- Chodźmy.
Idę z Luną w kierunku Wielkiej Sali. Zjadamy śniadanie i idziemy na górę do pokoju. Czekamy na Feliksa. Przychodzi i on i…. Igor!
- Co dziś szukamy?
- Luno mogę prosić?
- Tak Megy. Poszukujemy Kotylionu Relii.
- Stary, gdzie on może być?
- Tam gdzie Relia lubiła przebywać.
- Igor! Czyli gdzie? – wtrąca się Luna.
- Na placu zabaw gdzie poznała Gryzeldę.
- Czyli? Weź mów jaśniej! – mówi chłodnym tonem Luna.
- Luna! Skąd mam wiedzieć? Jest tysiące placów zabaw!
- To nie wiesz gdzie jest ten Relii?
- Luna! Czy ja mam wszystko wiedzieć?!
- Powinieneś skoro chcesz nam pomagać!
- Luna nie jestem robotem!
Podczas kłótni Igora i Luny wymykam się z pokoju i lecę do panny Livwhait. Zachodzę pod jej gabinet. Pukam, słyszę krótkie ‘proszę’ i wchodzę. Widzę pannę Livwhait czytającą księgę, nie widzę tytułu, ale domyślam się, że chodzi o obronę szkoły.
- Macie kotylion Relii?
- Wiem gdzie on może być.
- Igor z Luną skończyli się kłócić?
- Pewnie nie.
- Dobrze, to gdzie ten kotylion?
- Może on być na placu zabaw gdzie Relia i Gryzelda się poznały, tylko nie wiemy gdzie to jest.
- Dolina przy lesie!
- Co?! Jakim lesie?
- Iglastym Megy! Choć!
- A reszta?
- Niech się kłócą, kotylion ważniejszy!
Idę z panną Livwhait przez zamek do wyjścia ze szkoły. Tam gdzie byłam jeszcze parę dni temu z Feliksem. Panna Livwhait karze mi chwycić jej rękę, chwytam ją nie pewnie i teleportujemy się do doliny niedaleko lasu iglastego. Dolina Gryzeldy jest piękna! Samą wieś od lasu oddziela niewielki strumyk. Z oddali widać było plac zabaw, na którym pewnie poznały się Gryzelda i Relia.
- Tam jest plac zabaw!
- Tak Megy, idziemy.
- A tutaj też będzie działało zaklęcie przywołujące?
- Jeżeli w pokoju zaklęć zadziałało to pewnie tutaj też zadziała.
Jesteśmy na owym placu zabaw. Widać roześmiane buzie dzieci i szczęśliwych rodziców.
- Accio kotylion – mruczy panna Livwhait i kotylion Relii leci do niej.
- Mamy!
- Teraz wracamy do zamku, chwyć mnie za rękę.
- Już.
Teleportujemy się przed bramy zamku. Wchodzimy do środka i odnosimy kotylion, a ja lecę do sypialni. Zastaję tam Igora i resztę.
- Gdzie byłaś?!
- Po kotylion Luno.
- Znalazłaś kochanie?
- Tak…
Nagle świat rozmył mi się przed oczami, gdy otworzyłam znowu oczy zobaczyłam dom i słyszałam panią Lily rozmawiającą z panem Karolem. Ocieram oczy i wstaję. Patrzę w lustro, widzę tą samą bladą twarz z zielonym oczami i rudymi włosami opadającymi na czoło.
- Czyli jednak to był sen – szepczę.
*******************************************************************************
I. Jak już 3 raz piszę zaklęcia z serii J.K Rowling
II. Prawdopodobnie to przedostatnia część.
III Dzięki za przeczytanie
2 komentarze
Anqaaa
Dzięki Fajnie przeczytać pozytywny kom :3
Nexti
naa początku wydawało się tak pięknie xD doszło te czarodziejstwo, zaklęcia, jakieś inne niepotrzebne ****rele ;D no i zrobiła się taka bajka ;v
generalnie nie jest źle ;3 pisz dalej