Zacząć wszystko od początku cz.5

Uff. Wreszcie się odważyłem. Chociaż nawet na chwilę to w niczym nie pomogło, wiedziałem, że postępuję właściwie. Powinienem już dawno to zrobić, ale brakowało mi odwagi. Powiedziałem jej może nie wszystko, ale to co powinna wiedzieć. Chociaż wolałem uniknąć tej sytuacji, nic nie mogłem już zrobić. Ku mojemu zaskoczeniu przyjęła to dość spokojnie. Nawet przez chwile pomyślałem, że może mnie nie kochała, skoro była taka spokojna? nie wiedziałem.  
Wiedziałem, że teraz będzie tylko lepiej, musiało tak być. Chociaż poprosiła mnie o czas, znałem ją na tyle mocno, że wiedziałem o tym, że zgodzi się na moją propozycję. Przecież nie dopuści do tego, by zmarło niewinne dziecko. No bo przecież ono nie było winne, to ja, tylko ja zawiniłem. Chociaż tak bardzo chciałbym ją przytulić, tak bardzo chciałem z nią porozmawiać, pocałować, kazała mi wyjść. Rozumiałem ją, nasz syn lada moment mógł się obudzić i wtedy musiałby poznać prawdę a na to, nie mogliśmy pozwolić. Ja nie mogłem.Cieszyło mnie to, że przynajmniej matka mojego dziecka, nie będzie mi marudzić. Wolałem by Beth dowiedziała się tego ode mnie niż od niej, jak niejednokrotnie mi groziła. Wolałem nie sprawdzać tego, czy się odważy, czy też nie. Przecież Beth na to sobie nie zasłużyła. Nie mógłbym ją aż tak zranić, tym bardziej, że ja nadal ją kochałem. To nie tak, że nie martwiłem się o nich, martwiłem. Ale wiedziałem też, że zawsze mogą zamieszkać u jej matki. Wróciłem do szpitala.  
- Jak jej stan? - zapytałem  
- Bez zmian - odpowiedziała - Byłeś u niej? - spytała  
- Tak. Powiedziałem jej - szepnąłem - Ma się nad tym zastanowić. Idź się przespać, ja w nocy z nią zostanę - dodałem  
Kobieta wstała z krzesełka i spojrzała na mnie, a w jej oczach zagościła nadzieja. Usiadłem na krzesełku i spojrzałem na śpiące dziecko. Uda się! Musi się udać! pomyślałem.  

Siostrzenica zasnęła, a ja spojrzałem na siostrę. siedziała w salonie i czytała gazetę, czekając za mężem. Tak bardzo żałowałem tego, że moje życie tak nie wygląda. Bawiące się w pokoiku dziecko, żona czekająca na mój powrót z pracy. Ehh. Nigdy nie zaznam tego wszystkiego, nie po śmierci mojej zony. Nie po tamtym wypadku. Wszystko było w moim życiu nie tak. Chociaż starałem się żyć dalej, poznanie tej kobiety wywróciło moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Poznanie Beth spowodowało bolesne wspomnienia. Ale też uratowało mnie, dało mi wiarę, nadzieję.  
- Dobranoc- rzekłem, udając się do swojego pokoju  
- Dobranoc braciszku śpij dobrze - powiedziała uśmiechając się  
Wszedłem do przestronnego, kolorowego pokoju, który również był moim miejscem pracy i spojrzałem na dokumenty. Chociaż byłem już mocno senny, postanowiłem zająć się jej sprawą. Musiałem, nie ja chciałem jej pomóc. Chociaż długo walczyłem, czułem się coraz bardziej senny. Odłożyłem jej dokumenty i położyłem się na łóżku, rozmyślałem. Tak bardzo nie mogłem przestać o niej myśleć. Zastanawiałem się, czy mamy jakieś szansę, dlaczego nie może oddać mu pieniędzy, czy pracuje, czy się z kimś spotyka. Jaka jest. Dość! nie mogę o niej myśleć, nie mogę! przecież jestem jej adwokatem, pracuję dla niej. A najważniejszą zasadą jaką się zawsze kierowałem jest to, by nie wiązać spraw zawodowych z prywatnymi. Do tego nie wiedziałem, czy kiedykolwiek będę w stanie zakochać się w kimś innym. Przecież nadal kochałem moją żonę. Nadal za nimi tęskniłem, nadal płakałem po nocach, gdy mi się śniła. Nie mógłbym się z nikim związać, bo byłoby to tak, jakbym zdradził moją żonę.  

Leżałam w łóżku, zastanawiając się, nad słowami Toma. Nie byłam pewna, czy Tom odszedł do innej, czy zdradzał mnie jeszcze jak byliśmy razem. No i to dziecko. Córeczka. Przecież jego córka, nie była niczemu winna. Mimo iż czułam do niego wielki żal, nie potrafiłam odmówić jego córce, nie miałam takiego prawa. Kochałam go i wydawało mi się, że byliśmy szczęśliwym małżeństwem, chociaż mieliśmy kryzys, pokonaliśmy go i zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Teraz natomiast, okazało się, że nasze małżeństwo nie było takie jak myślałam. A przez to wszystko ucierpi najbardziej Kamil. Jednak, czy ja miałam inne wyjście?? nie! Z całą pewnością nie. Wyjęłam numer męża i zadzwoniłam. Chociaż było już późno, wolałam mieć to już za sobą. Odebrał po drugim sygnale.  
- Tak - szepnął ciszonym głosem  
- Zgadzam się - szepnęłam i po krótkiej chwili rozłączyłam się  
Nie miałam zamiaru z nim dłużej rozmawiać. Nie chciałam. Nie było o czym. No bo przecież co miałam mu powiedzieć? no i jak wytłumaczyć synkowi, że będzie musiał się stąd wyprowadzić? no jak? Chociaż nie wypadało dzwonić o tak późnej porze, postanowiłam poinformować adwokata o mojej decyzji.  
- Hallo - odezwał się zaspanym głosem  
- Przepraszam, że pana obudziłam, ale czy mogłabym się z panem jutro spotkać? - zapytałam  
- Stało się coś? - zapytał przejętym głosem  
- Tak. Rozmawiałam z mężem. Doszliśmy do pewnego porozumienia - szepnęłam  
- Dobrze.Będę u pani rano - powiedział rozłączając się  
Odłożyłam telefon, zaskoczona jego słowami.Jak to u mnie? czy to normalne, że chcę przyjechać do mnie do postanowiłam zmusić się do snu. Przecież była już ta godzina, a rano czekało mnie mnóstwo spraw. Po pierwsze ranna rozmowa z Mecenasem, po drugie odbiór samochodu a po trzecie, chyba najgorsze spotkanie i rozmowa z Tomaszem. Ehh nie wiedziałam, jak ja to wszystko wytrzymam.  

Patrzyłem na zegarek, zastanawiając się, czy powinienem już wyjechać. Nie byłem pewny, czy jest w domu, czy wstała i co robi. Przecież dochodziła dopiero dziewiąta. W końcu nie wytrzymałem i wyszedłem z mieszkania. Postanowiłem już do niej jechać, miałem nadzieje, że ją zastanę w domu. Od jej telefonu, za wiele nie zmrużyłem oka. Nie mogłem zasnąć, martwiłem się. Tak bardzo bałem się tego, co mi powie. No bo przecież  
nie wiedziałem na co mam się przygotować. A nie mogłem pozwolić sobie na to, by stracić z nią kontakt. Nawet nie sądziłem jak bardzo mi na niej zależy, dopiero teraz, gdy się wystraszyłem, zdałem sobie sprawę z tego, że nie traktuje jej jak klientki i to przerażało mnie jeszcze bardziej. Czyżbym coś do niej czuł? zapukałem do jej mieszkania i po chwili drzwi otworzyły się. Wszedłem do środka i ruszyłem za nią do kuchni. W kuchni, przy stole mały chłopiec zajadał płatki i czujnie obserwował każdy mój ruch.  
- Kim jest ten pan mamo? - zapytał, patrząc na nią zaciekawionym wzrokiem  
- Jestem Mecenasem. Pomaga twojej mamie - powiedziałem podając mu dłoń - Mam na imię Robert a ty jesteś Kamil tak? - zapytałem  
Chłopiec kiwnął głową i uśmiechnął się. Zjadł śniadanie i pobiegł do swojego pokoju.  
- Wczoraj rozmawiałam z mężem - szepnęła ściszonym głosem - Syn nie wie, że ojciec żyje - powiedziała jeszcze ciszej  
- Może odwieziemy pani synka do babci i pojedziemy po samochód? w międzyczasie porozmawiamy? - zaproponowałem  
Kobieta spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem a w jej oczach zobaczyłem wahanie.  
- Nie mogę - powiedziała po chwili - I tak wiele mi pan pomógł. Nie chcę sprawiać kłopotu - szepnęła  
- To nie kłopot. Nalegam - szepnąłem - Przy okazji odpowie mi pani na kilka pytań, dotyczących sprawy - dodałem  
Niechętnie zgodziła się. Widziałem wahanie w jej oczach, ale nie protestowała. Nie wiem dlaczego, poczułem ulgę. Cieszyło mnie to, że spędzę z nią najbliższy czas. Zrobiliśmy tak, jak zaproponowałem. Zawieźliśmy Kamila do jej matki i pojechaliśmy do mojego mechanika po odbiór samochodu. Oczywiście nie powiedziałem jej prawdy.  
- O czym pani chciała mi wczoraj powiedzieć?- zapytałem - Może przejdźmy na ty! Będzie nam łatwiej - zaproponowałem  
- No dobrze - rzekła - Chodzi o to, że sprzedajemy dom. Chcę go spłacić. Muszę - powiedziała  
- Nie szkoda pani sprzedawać takiego domu? przecież jest wart fortunę i jest pamiątką pani synka - powiedziałem zmartwiony  
Zatrzymaliśmy się na światłach a ona westchnęła.  
- Nie mam wyjścia. Proszę mi wierzyć, nie jest mi łatwo - przyznała ze łzami w oczach - I nie chcę tego robić, ale nie mogę postąpić inaczej - szepnęła  
- Pracuje pani gdzieś?- zapytałem  
Kiwnęła przecząco głową i posmutniała. Domyślałem się, że musi jej być ciężko.  
- To ma pani już pracę. Właśnie zwalnia się miejsce sekretarki w mojej kancelarii, co pani na to? zainteresowana? - zapytałem  
Kobieta rozszerzyła oczy, ale nie odpowiedziała. Spuściła wzrok i domyśliłem się, że jest skrępowana moją propozycją. Teraz żałowałem swoich słów. Nie chciałem jej skrępować.  
- Nie mam doświadczenia. Nie potrafię. Zresztą - zawahała się - Sprzedajemy dom i wyjeżdżamy stąd. Chcę zmienić Kamilowi otoczenie - powiedziała smutnym głosem  
Zamarłem. Nie mogłem do tego dopuścić. Nie chciałem pozwolić by wyjechała. Nie zniósłbym życia z dala od niej.  
- Nie możesz - rzekłem.  
Spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem, a ja nie wiedziałem co jej teraz powiedzieć. Bo przecież nie mogłem wyznać, że chyba się w niej zakochałem. Chyba oboje czuliśmy się skrępowani tą sytuacją, bo minuty mijały a żadne z nas nic nie mówiło.Cieszyłam się, że jesteśmy u mechanika bo przynajmniej w drodze powrotnej nie musiałam z nim jechać. Czułam się przy nim niezręcznie. To wszystko co robił dla mnie było miłe, ale jednocześnie zaskakujące. Nie mówiąc jeszcze o jego przed chwilą wypowiedzianych słowach. Czy on czegoś ode mnie oczekiwał? czy tylko był dobrym człowiekiem? zaczęłam wątpić. Owszem czasami można spotykać kogoś dobrego, ale nie do tego stopnia, że oferuje Ci naprawę auta, pracę i pomoc za darmo. Nie! Nie wierzyłam w jego czyste intencję, za dużo przecież zrobił dla zupełnie obcej mu kobiety. Ale gdy przypomniałam sobie nasze spotkanie w sklepie, czułam mętlik. A może naprawdę jest aż taki dobry? zatrzymaliśmy się przed warsztatem, ale żadne z nas nie powiedziało słowa. Po ostatnich słowach, czułam się niezręcznie no i jeszcze ta praca. Dlaczego nie chcę bym wyjechała? Mecenas poszedł po auto, a ja zostałam w jego samochodzie. Podał dłoń mechanikowi i po chwili zniknęli gdzieś w pomieszczeniu.  

Nie miałem pojęcia co mam jej powiedzieć. Czułem do siebie żal, że palnąłem z tą pracą. No i jeszcze z tym wyjazdem. Chociaż nie zadawała pytań, co bardzo mnie cieszyło w jej oczach zagościł niepokój i strach. A jak uzna mnie za jakiegoś psychola? a jak zmieni adwokata? pff jakie zmieni? przecież ona zrezygnowała! Zdając sobie sprawę, że więcej mogę jej nie zobaczyć, poczułem w sercu żal. Chyba poczułem coś do tej kobiety. Poprosiłem by została w samochodzie a sam poszedłem do mechanika, przecież musiałem mu zapłacić, a nie chciałem by dowiedziała się o tym. Nie mogłem dopuścić by dowiedziała się o moim kłamstwie. Przecież nie przyjęła by mojej pomocy, jest na to zbyt dumna.  
- Witaj. Jest już auto zrobione? - zapytałem  
- Ten szajs? - powiedział zdenerwowany Konrad  
- Szajs? - zapytałem  
- Daj spokój. Powymieniałem chyba wszystkie części. Człowieku nie taniej byś miał kupić nowe? przecież cudem ono jeździło. To naprawdę cud, że kierowca tego auta nie miał żadnego wypadku. Samochód aż błagał o naprawę. A tak w ogóle po co ci taki złom? on jeździ chociaż? - zapytał marszcząc czoło  
- Nie jest mój. Samochód należy do mojej klientki - przyznałem  
- I ty jej naprawiasz? - zapytał oszołomiony  
Nie miałem ochoty na zwierzenia. Zapłaciłem ponad pięć stów i wyszedłem z biura. Beatriz wyszła z mojego auta, a ja uśmiechnąłem się do niej.  
- Cześć - szepnąłem do Konrada i poszedłem w jej kierunku.  

Gdy patrzyłam na samochód, nie mogłam wyjść z podziwu. Wyglądał jak nowy, a ja nie wiedziałam, czy aby na pewno on jest mój. Kolor też był odnowiony i pomalowany aż do tego stopnia, że był na nim połysk. Promienie słoneczne odbijały się o samochód, a ja mogłam przyjrzeć się naprawionym lusterkach
- Samochód już jeździ - zaśmiał się mecenas  
Zabrałam od niego kluczę i spojrzałam mu prosto w oczy. Byłam mu wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobił.  
- Ile jestem Ci winna? - zapytałam  
- Za naprawę? - zmarszczył brwi  
- Nie za sprawę. Nie widzę sensu w prowadzenie jej dłużej. Sprzedamy dom i podzielimy się pieniędzmi. Później wyjeżdżam - szepnęłam  
- Rozwodzisz się z nim? - zapytał  
- Nie wiem. Sądzę, że za sprzedaż domu zażądam rozwodu. Chcę mieć gwarancję, że nie zrobi mi problemów. Może pan poprowadziłby mój rozwód? - zapytałam  
Chociaż nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, tylko jemu ufałam. Minuty mijały a on nie odpowiadał. Po chwili spojrzał na mnie i uśmiechnął się.  
- Pod jednym warunkiem - zakomunikował  
Spojrzałam na niego zaskoczona i zamknęłam oczy. Bałam się tego, co zaraz zażąda.  
- Dasz się zaprosić na kawę. Nic nie zjadłem i jestem trochę głodny - oznajmił  
Kiwnęłam głową i pozwoliłam mu się prowadzić. Na nasze szczęście niedaleko znajdowała się restauracja. Zamówiliśmy po kawie i postawiliśmy na niezdrową żywność. Kupił nam po kebabie i usiedliśmy przy wolnym stoliku. Chociaż zaprotestowałam, on uparł się, że stawia. Wiedziałam, że nie ma sensu się stawiać, bo przecież nie miałam z nim szans. Był zbyt uparty.  
- To co przyjmiesz tą pracę? - zapytał  
Zawahałam się, ale chociaż nie byłam pewna, postanowiłam chociaż spróbować. Chciałam chociaż tak, odwdzięczyć się za wszystko co dla mnie zrobił.  
- Nie mam ochoty wracać dzisiaj do kancelarii- rzekł - Może dałabyś się gdzieś porwać? - zaproponował  
Zaraz zaraz, czy on proponuje mi randkę? zobaczyłam w jego oczach smutek i po moich plecach przeleciały dreszcze. Znałam ten ból aż za dobrze, domyślałam się, że zapewne kogoś stracił. Zrobiło mi się go żal i postanowiłam mu nie odmawiać. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale zgodziłam się. Wypiliśmy kawę, zjedliśmy kebaba i opuściliśmy restaurację. Pojechaliśmy do mnie, gdzie zostawiłam auto i przesiadłam się do jego samochodu. Chociaż miałam wyrzuty sumienia, że Kamil tyle czasu jest u mamy, w oczach mężczyzny było tyle smutku, że nie miałam serca mu odmówić.  

Jechaliśmy już dobrą godzinę a żadne z nas nic się nie odzywało. Chociaż wiedziałem, że to co robię, jest co najmniej szalone, musiałem. Chciałem pokazać jej, że można żyć inaczej. Chciałem udowodnić jej, że są porządni faceci, że nie musi wcale wyjeżdżać. Zresztą potrzebowałem tego. W ostatnich dniach, znów często myślałem o żonie a takie oderwanie się od związanych z nią miejsc, było tym, czego potrzebowałem. Chociaż ta plaża też mi o niej przypominała, tylko w tym miejscu mogłem się skupić, zrelaksować. Przypominała mi chwile dzieciństwa, gdy jeszcze wszystko było takie proste. Po wypadku jaki spowodował moja matka, wizja idealnej rodziny rozpłynęła się.Chociaż ojciec był prawnikiem, nic nie dało się zrobić. Później stracił serce do tej pracy i zrezygnował. Gdy skończyłem dwadzieścia lat, ja przejąłem zapał do tej kancelarii. Skończyłem kilka szkół, zdałem maturę, zrobiłem licencję i przejąłem rodzinny biznes. Długo musiałem pracować na dobrą reputację, bo po prowadzeniu jej przez mojego wujka, a brata ojca reputacja trochę ucierpiała. Szybko podniosłem kancelarię na nogi a teraz znów poczułem, że czegoś mi w życiu brakuje. Wszystko zmieniło się z dniem, gdy weszła do mojego biura Beth. A teraz razem z nią jechałem na plażę i zastanawiałem się, jak ją zatrzymać. Czyste szaleństwo. Po półtorej godziny jazdy, zatrzymaliśmy się i zaparkowałem auto. Byłem na opuszczonej plaży z kobietą, której prawię nie znałem. Nie wiedziałem, czy z jej strony, to oznaka zaufania, czy lekkomyślność. Była aż tak naiwna? czy coś do mnie czuła? Wysiadłem z samochodu i zacząłem oddychać świeżym powietrzem. Tak dawno tu nie byłem, że prawie zapomniałem jak tu pięknie. Beth wyszła zaraz po mnie. Oparła się ręką o maskę samochodu i spojrzała na mnie. Jej oczy niczego nie wyrażały.Jeżeli się bała, byłam lepszą aktorką niż ja, a jeżeli coś do mnie czuła, cóż nie chciała się do tego przyznać. Wciąż czułem jej wzrok na sobie i wydawało mi się, że czegoś ode mnie oczekuje. Nie wiedziałem tylko czego. Zwierzenia?  
- Przyjeżdżaliśmy tu, gdy byłem mały - powiedziałem drżącym głosem - Zawsze z tatą łowiliśmy ryby. Chciałem być taki jak on i jestem. Poszedłem w jego ślady, zostałem prawnikiem - przyznałem szczerze  
- Dobrym prawnikiem - rzekła  
Przez chwile spojrzeliśmy sobie w oczy i zapadła między nami cisza. Żadne z nas nie miało odwagi, by się do siebie odezwać.  
- Później długo unikałem tego miejsca. Odważyłem się przyjechać tu z moją żoną.Ale po jej śmierci obawiałem się, że nigdy tu nie zawitam, aż do dziś. Nie wiem czemu, ale zaczęłaś zmieniać moje życie Beth - szepnąłem  
Kobieta milczała. Usiedliśmy na mostku i czułem na sobie jej spojrzenie. Zacząłem mówić dalej.  
- Moja Żona była lekarką. To ona mnie zmieniła. Była cudowna. Zawsze każdemu pomagała, kłóciliśmy się o moją pracę, nie rozumiała mnie. Lecz, gdy okazało się, że jest w ciąży, wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłem - rzekłem - Była w dziewiątym miesiącu ciąży, wracaliśmy z urodzin mojego przyjaciela. Było mokro na drodze.Nie wiem, czy jechałem za szybko, czy odpowiednio, ale na przeciwko nas, jechał z dużą prędkością samochód - szepnąłem, czując jak po moich policzkach płynął łzy - Nie pamiętam tego, co było potem. Ona leżała w kałuży krwi na ulicy. Wezwałem pogotowie, ale nie zdążyli. Umarli. Umarli w moich ramionach - dodałem, patrząc jej w oczy  
Chociaż próbowałem być twardy, nie potrafiłem. Zdałem sobie sprawę, że Beth była pierwszą kobietą, jakiej zwierzyłem się z tego wypadku, nie licząc mojej siostry. Ani żadnemu przyjacielowi, ani nikomu nigdy, nie chciałem o tym mówić a powiedziałem zupełnie obcej kobiecie. Tuliła mnie w swoich ramionach, a ja przytulony do jej szyi, wdychałem jej zapach. Z moich policzków, co chwile kapały nowe łzy i nie potrafiłem się uspokoić. Oderwałem się od kobiety i spojrzałem jej prosto w oczy, płakała. Płakała poruszona tą historią, przejmując się losem prawie nieznajomego. Jej oczy były zapłakane, a ja tak bardzo zapragnąłem ją przytulić. Przyjrzałem się uważnie jej twarzy a ona w pośpiechu otarła łzy.  
- Przepraszam - szepnęła zawstydzona  
Przetrzymałem jej rękę i patrzyłem prosto w oczy. Z błyszczącymi od łez oczami, wyglądała jeszcze piękniej. Chociaż jej oczy były już suche, bo wytarłem z nich łzy, oczy wciąż błyszczały.  
- Nie chcę byś płakała - szepnąłem  
I wtedy zrobiłem coś, co bardzo nas zaskoczyło. Przybliżyłem swoją twarz do jej i pocałowałem ją. Nie protestowała. Nie wiem ile trwaliśmy tak w miłosnym uniesieniu, może minutę, może dwie a może kilka sekund. Jedno wiedziałem na pewno. Wpadłem jak śliwka w kompot. Zakochałem się w niej. CDN

Kolejna część zadedykowana dla Pauli ( Paulaa) Dla Ciebie za miły komentarz :***  

Dziękuje Wam wszystkim za ciepłe słowa i cieszę się, że komuś się podoba ta historia :**

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3752 słów i 19832 znaków, zaktualizowała 15 cze 2015.

4 komentarze

 
  • LoveSandi

    Pisz dalej kochana

    23 sty 2015

  • ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    Piękna opowieść , lubię takie klimaty :)

    23 sty 2015

  • Małgosia

    Jak zawsze cudowna część czekam na kolejną z niecierpliwością

    23 sty 2015

  • Lula

    cudowna część :)

    23 sty 2015