z życia siatkarki cz5

z życia siatkarki cz5W niedzielę wstałam o 10 a raczej zostałam obudzona przez dzwonek do drzwi. Na początku nie skojarzyłam faktów, z rana zawsze miałam lekkiego nie ogara. Wstrzymałam oddech i zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie z dołu.
- Doreo, jak ja dawno Cię nie widziałam - powiedziała a raczej krzyczała moja mama - I Max ale wyprzystojniałeś - teraz szczerze współczuję chłopakowi bo w tym momencie jest pewnie wyściskany przez moją mamę - i Corni  
A więc się nie myliłam, McKenzowie przybyli w odwiedziny. Dorea McKenzie, przyjaciółka mojej mamy z czasów studiów. Mieszkały razem w akademiku i studiowała razem architekturę. Ich więzi przetrwały tyle lat a więc przynajmniej raz na pół roku oni nas odwiedzają i my ich.  
Wstałam z łóżka i odrazu otworzyłam okno. Wzięłam czyste rzeczy i poszłam pod prysznic. Już po całej porannej toalecie zeszłam na dół.
- Dzień Dobry - uśmiechnęłam się
- Oh Aleksandra! - powiedziała pani Dorea - ale wyrosłaś
- Cześć Aleksi- wyszczerzył się Max, nienawidziłam jak tak do mnie mówił. Spojrzałam na niego. Był wysokim blondynem o brązowych oczach. Widać że dopiero zaczyna ćwiczyć bo dopiero pojawiły mu się rysy mięśni na rękach.
- Hej Coni - uśmiechnęłam się do 7 dziewczynki. Miała niebieskie oczka i do tego kręcone blond włosy. Ona i pan Chris to byli jednymi członkami tej rodziny, których lubiłam. Niestety, ojca tej dwójki dziś nie było.
-A gdzie głowa rodziny ? - zapytał się z uśmiechem mój tato
- No właśnie...- zaczęła nieśmiało - Został wysłany w delegacje i my byśmy chcieli zostać u Was do jutra - powiedziała Dorea a Max puścił mi oczko. Oby się rodzice nie zgodzili. Proszę, proszę, proszę...- oczywiście jeśli to nie kłopot - dodała
- Jaki kłopot? O czym ty kochana mówisz ? Oczywiście że możecie zostać - powiedziała w skowronkach mama, a mi szczęka opadła- zrobimy dziś grilla i powspominamy stare czasy

Już po godzinie siedzenia przy stole, zaczynałam się nudzić. Ukradkiem wysłałam SMSa do Mike.  

, , Ratuj ! :( "

Nie dostałam odpowiedzi i opierając głowę na łokciach słuchałam jak to było w harcerstwie.
- Alex - powiedziała pani Dorea, a ja podskoczyłam bo niespodziewanie ktoś się mnie o coś zapytał - Pokazałbyś może miasto Maksowi bo widzę że obydwoje się nudzicie
Wytrzeszczyłam oczy. Alex kombinuj ! Ale na szczęście od odpowiedzi uwolnił mnie dzwonek od drzwi.
- Otworzę - zakomunikował mój tato i wstał od stołu
- Dzień Dobry - powiedział ktoś ale już wiedziałam kto to był...- Mógłbym porwać Alex na spacer ?
- O Mike ! - mama zapomniała o swoich gościach i pobiegła do drzwi - jasne Słoneczko! Tylko jeśli zostaniesz u mas na grillu  
- Nie chce sprawiać problemu...
- To będzie sama przyjemność
- No to nie ma sprawy - uśmiechnął się - to będzie dla mnie zaszczyt spróbować pani kuchni
Pożegnałam się z obecnymi w domu i szybko opuściłam dom w miłym towarzystwie.
- Dziękuję za ratunek - uśmiechnęłam się do chłopaka
- Cała przyjemność po mojej stronię - wyszczerzył się - To co robimy?
- Nie mam pojęcia - wzruszyłam ramionami
- To chodźmy na orlik - powiedział a ja się zgodziłam.
Boisko a tzw. Orlik był oddalony o jakieś 30min drogi od mojego domu. Gdy się już tam znaleźliśmy Mike pomachała do 2 chłopaków, którzy odbijali przez siatkę. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić że są od nas starsi.
- Siemasz Martinez - powiedział jeden p przybił z chłopakiem tzw szpadę- a ta Twoja koleżaneczka to kto ?
- Alex - powiedział Mike - Alex poznaj Joscha
- Cześć - powiedziałam nieśmiało bo jakoś nie przypadł mi do gustu
Spojrzałam na niego. Ciemna karnacja kontrastowała z jego jasnozielonymi oczami. Był niższy od Mike ale był bardziej umięśniony. Na jego twarz można było dostrzec kilkudniowy zarost- grasz z nami ? - to pytanie było skierowane do moje towarzysza
- Ehem ! Ja tez tu jestem jakbyś nie zauważył - powiedziałam i skrzyżowałam ręce
- Ty?! - spojrzał na mnie jak na idiotę
- Tak ja - warknęłam - A co masz z tym jakiś problem?
- Ja z nią będę a Ty z Paulem - powiedziała szybko Mike i popchnął mnie delikatnie w stronę boiska.
Tam poznałam Paula ale on nie okazał się być takim idiotą jak jego kolega.
- Zaczynaj Mike - rzucili nam piłkę - bo masz osłabiony skład
Chciałam im już coś powiedzieć tylko że przeszkodził mi szatyn podając mi żółtą Mikase
- Spokojnie - uśmiechnął się - Masz i pokaż im - podał mi piłkę i puścił oczko
Uśmiechnęłam się tylko i poszłam na zagrywkę.  
Podrzuciłam piłkę, zrobiłam dojście i BUM. Żółto - niebieski przedmiot znalazł się po stronie przeciwnika. Obaj chłopcy byli zaskoczeni takim ruchem z mojej strony wiec zdobyłam asa. Kolejną zagrywkę już przyjęli. Paul rozegrał a więc Josh zaatakował. Mike próbował go zablokować ale przeszło mu po palcach. Bez problemu podbiłam piłkę, szatyn mi wystawił. Gdy szłam do ataku zobaczyłam że Paul stawia mi blok. Wyskoczyłam ale nie uderzyłam tylko lekko pacnęłam piłkę tak że spadła tuż za Paulem.
Mecz był zacięty. Nie wiem ile już graliśmy ale pewnie sporo bo zaczęłam się robić głodna. Zamyśliłam się o tym co będę mieć na obiad gdy piłka była po stronię przeciwnika. Nie byłam gotowa do przyjęcia i atakiem Josha dostałam w twarz.
- Nic Ci się nie stało? - zaraz przy mnie pojawił się Mike
- Nieee...- mruknęłam ze łzami w oczach trzymając się za nos bo mnie niemiłosiernie bolał
- Sorka! - krzyknął Josh i się szybko zmył ciągnąc za sobą Paula
Usiadłam na trawie opierając się o drzewo.
- Pokaż mi to - Mike delikatnie zabrał mi ręce z nosa a po mnie przeszły dreszcze. Chłopak to chyba zauważył bo się uśmiechnął - Masz chusteczkę?
Nie odpowiedziałam tylko wyciągnęłam z kieszonki całą paczkę i mu ją podałam. Chłopak wyją jedną i przyłożył mi do nosa
- krew Ci leci - powiedział- ale po za tym nic Ci nie będzie
- Specjalista się znalazł - wyszczerzyłam się i chciałam przejąć chusteczkę, którą chłopak nadal trzymał. Gdy włożyłam dłoń między jego a moim nosem on nie zabrał swojej tylko się do mnie uśmiechnął.
Pierwszy raz zobaczyłam u niego taki uśmiech. Był on delikatny ale na jego twarzy pojawiły się urocze dołeczki. Na ten uśmiech mogłabym się patrzeć cały czas. Chłopak chciał coś powiedzieć ale się rozmyślił i wyszło mu tylko sapnięcie.
- To co teraz będzie robić? - zapytałam cicho
- A co sobie życzysz - uśmiechnął się ale to był już ten jego zwykły uśmiech
- Zjadła bym coś - mruknęłam
- To zapraszam na ciastko albo loda
- To chodźmy - wstałam, wytarłam sobie nos a brudną chusteczkę wyrzuciłam do kosza - idziesz? - zapytałam widząc nadal siedzącego chłopaka  
- Tak - mruknął i mnie dogonił

bunny

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1360 słów i 6957 znaków.

2 komentarze

 
  • kamila12535

    Super kiedy kolejna część ??Super ;):) :) :) :) :) :) :) :)

    3 cze 2015

  • ala1123

    Supdr ;D czekam na następną część

    3 cze 2015