Wybieram jeszcze raz [4]

Zasypał mnie taką toną wiadomości, że spokojnie mogłabym napisać o nim książkę. Miał dwadzieścia jeden lat, nazywał się Lucas Williams i studiował pedagogikę naturalistyczną. Był bardzo zżyty z rodzicami, którzy byli małżeństwem z rodzaju tych, którzy kochają się równie mocno jak w dniu ślubu, bez względu na upływający czas. Lucas był jedynakiem, ale lubił dzieci, więc jako nastolatek pracował jako wolontariusz w sierocińcu. Tatuaż zrobił mu kolega, kiedy Lucas miał osiemnaście lat. Nie chciał mi go pokazać, ale obiecał, że jeszcze do tego wrócimy. Kiedy skończył szkołę średnią stał się fanatykiem siłowni, czemu zawdzięczał swój obecny wygląd. Na śniadanie zawsze jadł płatki z mlekiem, ale kiedy miał do wypicia samo mleko to zbierało mu się na wymioty. Uwielbiał spaghetti i ciasta wszelkiego rodzaju, byle bez orzechów. Miał uczulenie na koty. Z domu zawsze wychodził w dżinsach, ale po powrocie zaraz je ściągał i wkładał dresy. Dzielił mieszkanie z kolegą, którego więcej nie było, niż był, co tylko go cieszyło, bo lubił ciszę. Dowiedziałam się nawet, że gdy miał czternaście lat, uciekł z domu „dla zabawy”.
- Ale tak wtedy dostałem w tyłek od taty, że już nigdy tego nie powtórzyłem. Do teraz czasem mnie boli.
Zachichotałam.
- I co robiłeś podczas tej iście fajnej „zabawy”?
- Poszedłem na imprezę – parsknął. – A potem zostałem na noc u kolegi.
Zaśmiałam się jeszcze głośniej.
- Ty buntowniku! Tego nie można nawet zbliżyć do pojęcia „ucieczka z domu”!
- O, przepraszam bardzo – oburzył się Lucas. – Nie było mnie w domu przez ponad dwadzieścia cztery godziny.
Udałam, że bardzo mnie to dziwi.
- To musiała być twoja przygoda życia.
- A żebyś wiedziała – przytaknął Lucas. – Poszedłem też wtedy na randkę z taką superdziewczyną, Melanie. Wiesz, mieliśmy po czternaście lat, ale jej cycki…
- Przestań! – walnęłam go w ramię.
- No dobra, już. Ale serio, były takie…
- Wysiadam! – wrzasnęłam i tym razem naprawdę to zrobiłam… tylko że sekundę później ogarnęło mnie prawie syberyjskie powietrze.
- Mój Boże, jak lodowato! – wrzasnęłam ponownie i wcisnęłam się z powrotem do nagrzanego samochodu Lucasa. Patrzył na mnie ze złośliwym uśmiechem.
- Wróciłaś po więcej relacji?
- Błagam, nie.
Wzruszył ramionami ze śmiechem i oparł się o fotel. Obserwowałam go ukradkiem. Powiodłam wzrokiem po jego włosach, nadal w nieładzie, po idealnej linii szczęki, którą pokrywał zarost, po jego lekko przebijającym spod koszulki wyrzeźbionym brzuchu, po spodniach, które odrobinę się zsunęły, ukazując bokserki. Tak bardzo chciałam go dotknąć, pocałować, ale nie wiedziałam, kim teraz dla siebie jesteśmy ani czy on w ogóle tego chce.
- Będę się już zbierała – stwierdziłam w końcu.
- Poczekaj – poprosił.
Natychmiast zastygłam w miejscu. Przez moją głowę przemknęły setki myśli i wyobrażeń, jak patrzy na mnie tymi swoimi lazurowymi oczami, jak powoli się ku mnie pochyla i…
- Daj komórkę. Wpiszę ci mój nowy numer.
Ugh. No, dobre i to. Podałam mu telefon, a on wystukał rząd cyfr i oddał mi go.
- A, i coś jeszcze – powiedział, bardziej do siebie, niż do mnie. Wyjął swoją komórkę z kieszeni i podał mi ją.
- Po co mi to? – spytałam ze zdziwieniem.
- Chcę ci udowodnić, że Paula się dla mnie nie liczy. Wejdź w wiadomości z nią.
Posłusznie to zrobiłam, bo zżerała mnie ciekawość.
- Przewiń do samego początku.
To zadanie okazało się zaskakująco krótkie, bo wiadomości było niewiele. Kiedy dotarłam do początku, moim oczom ukazał się prawdziwy monolog. Dopiero po pięciu wiadomościach od Pauli Lucas jej odpisał. Przewijałam wiadomości w dół i z satysfakcją odkrywałam, że na kilka wiadomości od Pauli zawsze przypadała jedna i zazwyczaj krótka odpowiedź od Lucasa. Tak jakby dziewczyna rozmawiała sama ze sobą.
PAULA: Hej. Co robisz?
PAULA: Dlaczego nie odpisujesz? Jesteś zajęty?
PAULA: Odpisz, proszęęęęęęęę.
PAULA: Spotkamy się?
LUCAS: Nie mam czasu.
I tak w kółko. Chyba tylko raz zgodził się na spotkanie z nią, ale wszystkie jego wiadomości pokazywały jego stosunek do tej dziewczyny. Aż zaczęłam ją podziwiać za to, że nadal próbowała. Z satysfakcją oddałam Lucasowi telefon, ale spytałam podejrzliwie:
- Skąd mam wiedzieć, że nie kasowałeś swoich wiadomości?
Spojrzał na mnie dziwnie.
- A skąd mam wiedzieć, że Joe to na pewno gej? – odbił pałeczkę.
- Trafiony – przyznałam ze śmiechem, ale coś nie dawało mi spokoju. – Ale, Lucas… dlaczego tak ją traktujesz?
Wziął mnie za rękę. Natychmiast chwyciłam go za palce, rozkoszując się ciepłem jego dłoni.
- Wydawała się fajna, ale szybko okazało się, że to nie jest dziewczyna dla mnie. A ona, no cóż, chyba już sobie wyobraziła, jak będą wyglądały nasze dzieci. Ciągle do mnie wydzwania i wypisuje, a ja nie mam serca, by prosto w twarz jej powiedzieć, że nie chcę się z nią spotykać.
- To po co w ogóle to zaczynałeś? – spytałam ostro. Podniósł na mnie lazurowe oczy.
- Bo próbowałem jakoś wypełnić pustkę po tobie.
Zapewne po tym tekście powinnam się cała rozpłynąć niczym lukier, ale nagle ogarnął mnie dziwny żal.
- Trzeba było nie powodować tej pustki, Lucasie.
- Przepraszam – szepnął.
- Dlaczego to zrobiłeś? – również szepnęłam.
- Bo… - wziął głęboki oddech. – Bo przeraziło mnie to, co zaczęło się dziać między nami.
Osłupiałam.
- Że co?
- Widzisz… - bawił się zegarkiem na moim nadgarstku. – Nie przypuszczałem, że w ogóle się zetkniemy. Po prostu znalazłem twój telefon i ci go oddałem, tak jak powinno być. Sądziłem, że już cię nie spotkam. Ale coś w tobie nie dawało mi spokoju. Musiałem znowu się z tobą spotkać, porozmawiać. Byłaś po prostu inna. Wkurzałaś się na mnie, odpychałaś mnie. Desperacko chciałem, żebyś w końcu się do mnie przekonała i zanim się zorientowałem… wpadłem po uszy – uśmiechnął się smutno. – A potem przeraziło mnie, że to, co do ciebie czuję… że zobaczyłem to samo w twoich oczach… i uciekłem. Po prostu stchórzyłem.
Nic z tego nie rozumiałam.
- Ale dlaczego się tego boisz? – zapytałam, marszcząc brwi.
- Bo…
Zacisnął zęby i przez chwilę nic nie mówił. Nieświadomie przysunęłam się bliżej niego.
- Bo już kiedyś na kimś mi zależało, a potem wszystko się spieprzyło.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. W ogóle nie spodziewałam się takiej historii. Myślałam, że mi powie, że poznał inną dziewczynę, która jest lepsza, że nagle okaże się to, co okazało się pod koniec pierwszej kolacji z Joe, cokolwiek… ale to? O czym on mówił?
- Opowiedz mi – poprosiłam.
- Nie teraz – odpowiedział załamującym się głosem. – Proszę, nie teraz. I tak ci już dużo powiedziałem.
- Ale… ale jeśli mi nie powiesz… to jak mamy zrobić krok dalej? – byłam o krok od płaczu. Nagle przestraszyłam się, że sama się wkopałam i on zaraz mi powie, że nadal mnie nie chce, nie chce iść dalej. Ale on tylko uśmiechnął się smutno, uniósł nasze złączone dłonie i pogłaskał mnie po policzku.
- A chcesz iść ze mną dalej?
Spytał to tak poważnym tonem, że zabrzmiało to jak oświadczyny. Ale że on miał jeszcze jakieś wątpliwości…
- Jasne, że tak! – prawie warknęłam.
Zaśmiał się.
- Nerwowa, jak zawsze. To właśnie mi się w tobie podobało. Inne dziewczyny tylko rozpływały się z zachwytu, kiedy mnie widziały…
- Zarozumialec – przerwałam mu.
- Może troszeczkę.
- Troszeczkę? Twoje ego jest jak wielki, napompowany balon, a ja jestem jedyną szpilką, która go zmniejsza!
Roześmiał się głośno.
- Jesteś niesamowita. Takiego porównania nie wymyśliłby nawet Szekspir.
- Podrzucamy sobie od czasu do czasu jakieś anegdotki. No więc, powiesz mi? – nie chciałam za bardzo odbiegać od pierwotnego tematu.
Pokręcił głową z delikatnym uśmiechem.
- Jeszcze nie. Słuchaj, zaraz będą święta, wyjedziemy do domu, przemyślisz sobie wszystko na spokojnie. A po świętach… zobaczymy, dobrze?
- No dobra – mruknęłam. Tyle mogłam zaczekać.
Z cichym śmiechem pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
Westchnęłam.
- Przemęczę się, ale po świętach chcę wiedzieć. A teraz odwieź mnie do mieszkania, zanim Kate zgłosi moje zaginięcie na policję.
Nadstawił policzek.
- Czekam na zapłatę.
Zbliżyłam się, żeby go pocałować, ale sekundę przed pocałunkiem tak się obrócił, że cmoknęłam go w usta.
- Cwaniak – zaśmiałam się.
- Jak dobrze znowu czuć twoje usta… - uśmiechnął się i znowu mnie pocałował. – Tęskniłem za tobą.
- Już to mówiłeś – wypomniałam mu żartobliwie.
- Bo tak tęskniłem.
Całując go po raz kolejny stwierdziłam, że warto było opuścić ten dzień zajęć.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1647 słów i 9100 znaków.

5 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Happiness

    Prosimy kolejną ;*

    3 sie 2016

  • Lovcia

    Kocham <3  <3  <3 Dodasz coś jeszcze dzisiaj?

    3 sie 2016

  • candy

    @Lovcia moze :) dziekuje :)

    3 sie 2016

  • Lovcia

    @candy  <3  <3  <3

    3 sie 2016

  • ☆míšíâ☆

    Super♡♡ kiedy kolejna część♡

    3 sie 2016

  • candy

    @☆míšíâ☆ wkrotce :D dziękuję :)

    3 sie 2016

  • ☆míšíâ☆

    @candy prosze :kiss:

    3 sie 2016

  • Dream

    O losie! Jakie to opko przecudowne <3 Jest wszystko dobrze i sie ciesze xD :jupi: Czekam na cd, która mam nadzieję pojawi się tak szybko jak poprzednie :D

    3 sie 2016

  • candy

    @Dream dziękuję bardzo <3 ale powinnaś wiedzieć, że u mnie nigdy nie ma dobrze za długo :)

    3 sie 2016

  • Dream

    @candy No to teraz humor mi sie z lekka popsuł, a już myślałam, że bedą razem i wgl. Najwidoczniej myślenie mi nie wychodzi xD

    3 sie 2016

  • candy

    @Dream haha, wcale nie o to chodzi :P po prostu ja lubię psuć :)

    3 sie 2016

  • Dream

    @candy To mam nadzieję, że również lubisz naprawiać to co popsułaś  xD

    3 sie 2016

  • candy

    @Dream a nie widać? :D

    3 sie 2016

  • Dream

    @candy Widać, czyli jak sie popsuje to sie naprawi, uff ulżyło mi  :jupi:

    3 sie 2016

  • cukiereczek1

    Normalnie rewelacyjna część nie mogę doczekać się już kolejnej:* :)

    3 sie 2016

  • candy

    @cukiereczek1 :*

    3 sie 2016

  • cukiereczek1

    @candy niech oni dadzą sobie szanse:*

    3 sie 2016

  • candy

    @cukiereczek1 spokojnie, dadzą :)

    3 sie 2016

  • cukiereczek1

    @candy to czekam na rozwój sytuacji. :) :*

    3 sie 2016