Wybacz, ale inaczej nie Potrafię cz.15

Wybacz, ale inaczej nie Potrafię cz.15Przygotowania związane pogrzebem poszły sprawniej niż sądziłam. Przez cały ten trudny dla mnie czas miałam obok kogoś, na kogo zawsze mogłam liczyć. Gdyby nie Suzy i Sławek chyba zwariowałabym w domu rodziców. Nawet ku mojemu zaskoczeniu z ojcem jakoś się dogadywałam. Dogadywałam tzn omijałam go szerokim łukiem, co chwilę schodząc mu z oczu. Mama chodziła jakaś przygaszona, smutna i nieobecna a ja domyślałam się dlaczego. Zapewne przezywała śmierć Pawła tak samo jak ja. S ławek z Krisem znikał na całe dnie,  jeszcze raz próbując negocjować z byłą żoną, a za każdym razem, gdy wracał do domu widziałam na jego twarzy przegraną. Domyśliłam się ile dla niego to wszystko znaczy i jak dużo musi znieść, ale nie podobało mi się to. Wolałam mieć go tu przy sobie, zachować się jak typowa egoistka, bo przecież miłość to podobno egoizm i tulić się do niego każdej nocy, ale nie mogłam. Nie wiem czy więzienie, czy utrata dziecka nauczyła mnie tego, ale po prostu nie mogłam tego zrobić. Nie dlatego, że nie chciałam. Byłam przekonana, że pewnego pięknego dnia, albo i deszczowego to już nie ważne, ale pewnego dnia znienawidziłby mnie za to, że utracił kontakt z dzieckiem. - Choć ze mną - usłyszałam ponownie jego głos. Od kilka godzin próbował nadaremnie przekonywać mnie bym porzuciła wszystko, bym zostawiła to co złe za sobą i pojechała z nim. - Nie mogę - rzekłam. Nie chodziło tu już tylko o nas, naszą przyszłość, czy strach przed porzuceniem tego co mi znane.. Chodziło o coś innego. Obiecałam, obiecałam jej, że jej pomogę. Dałam słowo Suzy, że chociaż tak odwdzięczę się za to, co dla mnie zrobiła. - Zrozumiałaby - rzekł niespokojnym głosem. Stanęłam na przeciwko niego i spojrzałam mu w oczy. Może i Suzy by zrozumiała, ale ja nie mogłabym wybaczyć samej sobie. No bo przecież tyle dla mnie zrobiła, tak bardzo mi pomogła, a ja teraz miałabym to wszystko rzucić i pojechać? - Może i by zrozumiała, ale ja nie wybaczyłabym sobie. Zrozum zniszczyłam jej życie, dla mnie zrezygnowała z marzeń, a ja mam teraz z Tobą wyjechać bo co? bo odnalazłam miłość?? Nie. Nie potrafię - rzekłam i przyspieszyłam kroku. Na Policzku poczułam pierwsza krople deszczu. Pogoda idealnie pasowała do tego, jak teraz się czułam. Cierpiałam, ale wiedziałam, że postępuje słusznie. Szliśmy przed siebie czując jak przyspiesza nam serce, próbowaliśmy jeszcze coś wymyślić, próbował rzucać argumenty mojego wyjazdu, ale nie chciałam już go nawet słuchać. Deszcz cichutko uderzał kroplami o dachy mieszkalne, o asfalt i wszystko, co miał w zasięgu wzroku. Nie przeszkadzała nam ulewa, chociaż byliśmy mokrzy, nie chcieliśmy wracać do domu. Czuliśmy się tak, jakbyśmy mieli tylko ten czas i to miejsce. Jakbyśmy zaraz mieli się rozstać. - Kocham Cię - wypowiedziałam na głos i wtuliłam się w bezpieczne ramiona mężczyzny

                           ***'
- Jesteś głupia!!! - usłyszałam krzyk siostry. Spojrzałam na nią, ale nie zamierzałam nic mówić. Domyślałam się o co może jej chodzić.
- Dlaczego nie chcesz wyjechać?? Przecież kretynko on Cię kocha! - lamentowała. Wstałam z łóżka, nadal na poduszczę czując zapach męskich perfum i leniwie podniosłam się na zimną podłogę. Zresztą dziś i w nocy cały czas było mi zimno, a ja podejrzewałam, że wczorajszy spacer w ulewie nie był najlepszym pomysłem.  
- Przestaniesz już??? Do jasnej pogody nie chcę jechać i już - rzuciłam oschle i spojrzałam na jej gniewne spojrzenie. Widziałam żal i rozgoryczenie w jej oczach, ale nie reagowałam. Przecież to wszystko robiłam dla niej. Przecież nie mogłem jej zostawić, nie chciałam.  
- Jesteś głupia i tyle - rzuciła wściekle Suzy i wyszła z mojego pokoju. Jeszcze chwilę stałam na środku pokoju i patrzyłam na zamknięte drzwi. Może i miała rację? przez chwilę naprawdę czułam się jak skończona idiotka, ale miałam też niemal pewność, że to najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć, nawet jeśli utratę faceta w którym byłam zakochana. Zresztą sama nie do końca wiedziałam co tak właściwie do niego czuję. Było mi z nim dobrze, czułam się przy nim bezpiecznie, ale hmm nie byłam pewna, czy można nazwać to miłością. Tak naprawdę z całego serca kochałam tylko raz i była to miłość inna niż do Sławka. Była to miłość matki do dziecka i została mi tak brutalnie odebrana. Jeszcze tylko dwa nazwiska dzieliły mnie od pełni szczęścia. Dwa cholerne nazwiska, które napisane były na czerwonej kartce papieru, schowane głęboko w mojej szafce. Dwa strzały, dwa cholerne strzały bym mogła pomścić śmierć dziecka. Głównie dlatego nie chciałam wyjechać a wyjazd Sławka był mi tak naprawdę na rękę. Gdy był blisko nie mogłam nic zrobić. Rozpraszał mnie a właściwie na moment już powoli zapomniałam o swoich zamiarach i planach. Zapomniałam o zemście jaką sobie przysięgłam.

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 952 słów i 5042 znaków, zaktualizowała 31 maj 2016.

4 komentarze

 
  • Misiaa14

    Cudowne *-*

    31 maj 2016

  • volvo960t6r

    Cudowna część Agusia :)

    31 maj 2016

  • Efkaaa

    Czytam i czytam i czytam. :) I nie mogę się pogodzić z tym, że ona chce to zrobić. No po prostu nie mogę tego pojąć... Ale może to po prostu nie na moją głowę. :)

    31 maj 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacja czekam na kolejną część:)

    31 maj 2016