Wilczyca - rozdział 4

Wilczyca - rozdział 4Zamyślona wróciłam do swojej komnaty. Co to miało być? Mimo że widzieliśmy się dzisiaj pierwszy raz w życiu czuję się jakbym znała go od lat. Za każdym razem kiedy o nim myślę moje serce zaczyna szybciej bić i pojawia się to dziwne uczucie w brzuchu. Muszę to wszystko przemyśleć…
[Oczami Dauthdaerta]
Chciałem z nią tylko porozmawiać ale nie mogłem nad sobą zapanować. Po prostu musiałem ją pocałować! To było silniejsze ode mnie. Czy to ta jedyna? Serce mówi, że tak ale umysł zawsze wszystkiemu zaprzecza. Co ona o mnie pomyślała? Wszystko schrzaniłem! Jutro muszę się z nią spotkać ale nie wrócę do Edenu, nie mogę. Nie potrafię długo wytrzymać w zamknięciu. Wolę las. Wolność i cisza. Muszę gdzieś wykopać norę i pójść spać.
Następnego dnia…
Przemyślałam to wszystko i postanowiłam odejść z Edenu. Przyjście tutaj to był błąd. Nie potrafię usiedzieć w miejscu. U nas zawsze było coś do roboty. I jeszcze Dauthdaert… Sama nie wiem co do niego czuję…
E – Istalri obudź się śniadanie na stole.
Z zamyślenia wyrwała mnie Esperanza. Jak tylko przyszłam z lasu od razu jej wszystko opowiedziałam. Ona podsunęła mi to rozwiązanie ale to przecież są jedni z nas. Nie można ich zostawić.
I – Już jestem z powrotem. Co mówiłaś?
E – Śniadanie gotowe.
I – Ok. dzięki.
Próbowałam coś zjeść ale jedzenie w ogóle nie miało smaku. Nie potrafię jeść na siłę. Ta zamknięta przestrzeń źle na mnie działa. Odsunęłam od siebie prawie nietknięty posiłek i poszłam się przejść. Niby to nie noc ale jak się nie ma co się lubi…
Wyszłam z miasta i skierowałam się na jeszcze nie znaną mi ścieżkę. Idąc przez gęstwiny wsłuchiwałam się w ptasi śpiew. Sama też zaczęłam nucić jedną z dość dobrze znanych mi piosenek sprzed Burzy. Nim się obejrzałam byłam daleko w lesie. Na szczęcie dobrze orientuję się w terenie i bez problemu wrócę do Edenu. Nagle usłyszałam szelest w pobliskich zaroślach. Podeszłam bliżej. Wtem na mnie rzucił się tygrys. Pewnie jeden z tych, co uciekły z zoo. Ale mniejsza o to.  
Zrzuciłam go z siebie nim zdążył rozerwać mi gardło. Na szczęście niedługo przed Przemianą wszystkie zmysły wyostrzają się. Moja radość nie potrwała długo. Kot podniósł się i zmierzał w moim kierunku. Zaczęłam uciekać najszybciej i najciszej jak mogłam. Mam marne szanse, tygrys jest coraz bliżej. Przewróciłam się o wystający korzeń. Skręciłam kostkę, dalej nie pobiegnę. Ostatkiem sił jakie mi zostały zawyłam, wzywając pomoc. Bestia była już przy mnie. Jej pazury rozorały mi ramię. Świeża krew tylko jeszcze bardziej go pobudziła.  
Prawdopodobnie nie przeżyję. Przed oczami miałam obrazy wszystkich: członków watahy, Dauthdaerta i mojego brata, który zginął ratując mnie przed wojskami Malroncji. O nie. Nie mogę pozwolić, żeby poświęcenie Stridera poszło na marne. Tak, Strider był moim bratem i partnerem Esperanzy.  
Robiąc użytek ze swoich rąk ostatkiem sił chwyciłam gałąź i uderzyłam nią tygrysa w łep. Kot był przez chwilę oszołomiony ale zaraz potem wybuchła w nim jeszcze większa wściekłość. Jednak nie poddawałam się. Warczałam, klnęłam na niego w Pradawnej Mowie. Nic zero reakcji. Ale nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Kiedy już praktycznie opadłam z sił i miałam się już poddać usłyszałam wycie wilka. Tygrys zawahał się ale nie przerwał ataku. Wtem biała sierść zalśniła mi przed oczami i zobaczyłam jak Dauthdaert rzuca się na kota. Bestia mimo wszystko dalej była pobudzona zapachem świeżej krwi i nie zamierzała tak łatwo ode mnie odejść. Tylko słyszałam odgłosy walki bo całe oczy miałam zalane krwią. Warkot, ryk, dźwięk łamanych kości. Po chwili słyszałam oddalające się kroki. Wilk podszedł do mnie przybierając jednocześnie ludzką postać.
D – Istalri proszę nie odchodź, nie zostawiaj mnie. Kocham cię rozumiesz! Kocham cię! Nie możesz mi tego zrobić.
I – To nie jest ważne. Ja nie jestem ważna. Lepiej powiedz co z tobą.
D – Trochę zadrapań i złamana ręka. Zaraz się zagoi, więc mi nic nie będzie ale co z tobą? Nie potrafisz się jeszcze regenerować.
I – Wyjdę z tego, nie bój się o mnie. Zmień się i uciekaj do Edenu ja zaraz też tam pójdę.
D – Nie gadaj głupot. Jak przejdziesz kilka kilometrów ze skręconą kostką i rozoranymi rękami?
I – Normalnie.
D – Jesteś nienormalna.
I – I kto to mówi?
D – Ja. A teraz siedź cicho, zaraz razem pójdziemy do Edenu.
Chłopak podniósł mnie i udał się w stronę miasta z zawrotną prędkością. Nie mówił, że jestem ciężka. Na nic nie narzekał. Po prostu mnie niósł. Byłam za słaba na normalną rozmowę, więc odezwałam się do niego w myślach.
I – Wiesz co?
D – Co?
I – Też cię kocham.
To były ostatnie słowa nim zamknęłam oczy i powoli oddalałam się do krainy duchów.
[Oczami Dauthdaerta]
Istalri nagle zrobiła się potwornie lekka. Za lekka. Próbowałem ją obudzić ale wszystko na nic. Jeszcze bardziej przyspieszyłem. Muszę jak najszybciej wrócić do miasta. Przeskakiwałem leżące konary i pędziłem na złamanie karku. Ona musi przeżyć. MUSI.
Wpadłem zdyszany za mury miasta i ostatkiem sił zacząłem wołać o pomoc. Podbiegło do mnie kilka osób z noszami i zabrało dziewczynę z moich ramion. Zabrali ją do szpitala. Pobiegłem za medykami. Zobaczyłem tylko jak wnoszą ją do Sali z zamykają drzwi. Niedługo potem pojawiła się Mocato.
M – Dauth co się stało? Co się stało tej dziewczynie?
D – Zaatakował ją tygrys, kiedy chodziła po lesie.
M – Głupia. Sama sobie zgotowała ten los.
D – Nie mów tak o niej!
M – Czemu? Taka jest prawda i innej nie będzie.
D – Ale ja ją kocham nie rozumiesz!?
To co powiedziałem wstrząsnęło przyjaciółką. Kiedy się otrząsnęła spojrzała na mnie troskliwym wzrokiem.
M – A czy ona wie?
D – Lepiej. Jest jedną z nas.
M – Czemu nic mi nie powiedziałeś?
D – Bo najpierw chciałem się upewnić, że to prawda.
M – A ci jej znajomi też?
D – Tak. Z tego co widzę ona jest Alphą.
M – Wiedzą o tym ataku?
D – Prawdopodobnie nie.
M – To idę ich poszukać. A ty idź się umyć i przebrać.
D – Ok.  
Mocato zostawiła mnie samego na korytarzu. Znowu zostałem sam ze swoimi myślami. Czy Istalri przeżyje? Jeśli nie to sam do niej dołączę. Mimo że znamy się bardzo krótko nie potrafię bez niej żyć. Jest całym moim światem…
Już miałem odejść do komnaty kiedy z sali wyszła kobieta i zmierzała w moim kierunku.
--------------------------------------------------------------------------------
Zbliża się przerwa świąteczna, więc szykujcie się na dodatkowe części (ale niczego nie obiecuję).
Na zdjęciu Dauthdaert.

Yamaha

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1255 słów i 6891 znaków.

3 komentarze

 
  • Miki

    Kiedy next?

    29 lip 2015

  • Pirat 22

    Ale czemu jest tak dużo z eragona? -,-

    24 lut 2015

  • Yamaha

    Zawieszam chwilowo opowiadanie aby skupić się na "Uzależnionej od adrenaliny"

    23 gru 2014