Uzależniona od adrenaliny - rozdział 7

Uzależniona od adrenaliny - rozdział 7Nagle przerwał pocałunki mimo, że ja chciałam więcej. Już miałam spytać co się stało kiedy zakrył mi usta dłonią.
M – Ćśśś ktoś idzie.
Szybko ułożyliśmy się na łóżku i udawaliśmy, że śpimy. Usłyszałam tylko szczęk klamki i dźwięk otwieranych drzwi. Kiedy już się zamknęły. Ktoś odezwał się na korytarzu, prawdopodobnie Łukasz:
Ł – Lipa, rzeczywiście śpią.
B – Myślałem, że Kamila tylko udawała…
Ł – Ona nie potrafi udawać sam to wiesz.
B - Nom.
Ł – Dobra idziemy, bo jak nas usłyszą to będą jaja.
B - No, chodź.
Stukot butów odbijał się delikatnym echem, a kiedy nasi podglądacze wrócili do spożywania napojów alkoholowych, Mati spojrzał na mnie zrezygnowanym wzrokiem.
M – Chyba nic z tego nie będzie.
K – No, ale dobrze, że ich usłyszałeś bo co by się stało jakby tak nagle otworzyli drzwi? Piotrek by się wściekł.
M – Zauważyłaś jedną rzecz?
K – Jaką?
M – Mało by brakowało, a złamałabyś pierwszą zasadę.
K – Nie złamałabym jej choćbym miała umrzeć.
M – Czyli to jest dla ciebie ważniejsze niż ja?
K – Nie, źle mnie zrozumiałeś.  
M – Dobra chodźmy spać, jestem zmęczony.
K – Ej nie obrażaj się.
Ale odwrócił się i nie chciał ze mną rozmawiać. Po wielu bezowocnych próbach dałam sobie spokój, odwróciłam się w stronę ściany i zaczęłam płakać. Myślałam, że nikt mnie nie usłyszy, że Mati już śpi. Jednak myliłam się – po kilku minutach poczułam na karku muśnięcie gorącego powietrza.
M – Kochanie przepraszam. Proszę spójrz na mnie. Kamila błagam…
Powoli odwróciłam się w jego stronę. On nie potrafił zrozumieć że chciałam mu podarować swoje dziewictwo ja prezent ślubny…  że oprócz niego to było wszystko co miałam… Powoli odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam w jego oczach troskę ale też strach.
M – Chodzi o to tak? Wiem zachowałem się jak dupek ale faceci tacy są.
Na odpowiedź kiwnęłam tylko głową.
M – Dlaczego dla ciebie to takie ważne?
Opanowałam łzy i zaczęłam opowiadać: jak poznałam chłopaka w wakacje.  
K - …Szybko zostaliśmy przyjaciółmi. Jednak on chciał czegoś więcej. Nie potrafiłam odwzajemnić jego uczucia… Myślałam, że zrozumiał ale myliłam się… Kiedy spacerowaliśmy po lesie złapał mnie za rękę, zaciągnął w krzaki i usiłował zgwałcić. Cudem mu uciekłam. Próbował mnie po tym przeprosić ale więcej go potem nie spotkałam.
M – Tyle cierpienia, tyle bólu… jak ty zniosłaś?
K – Sama nie wiem. Nigdy o tym nie zapomniałam ale to było działanie w afekcie, więc mu wybaczyłam.
M – A ja cię jeszcze ranię. Obiecuję, że już nigdy nie przysporzę ci bólu.
Wtuliłam się w jego umięśniony tors i usnęłam otulana jego ramionami.

Kilka miesięcy później…
Dziś urodziny Matiego. Postanowiliśmy pojechać w miejsce gdzie to wszystko się zaczęło – nad staw, pod wierzbą w lesie. Bardzo przydawały nam się słuchawki, które ukochany dostał ode mnie, dzięki nim mogliśmy rozmawiać ze sobą mimo iż byliśmy na różnych motocyklach. Dwa ciała, dwa motocykle, jedna miłość.
K – Pokazać ci coś czego się nauczyłam?
M – Jasne.
K – To przy następnych światłach radzę szybko wystartować.
M – OK.
Skrzyżowanie było niedaleko. Staliśmy pierwsi. Na zmianę przegazowywaliśmy maszyny czekając na zielone światło. Szczęście, że przy światłach był czasomierz.
M – Trzy.
K – Dwa.
M – Jeden.
K – Start!
Puściłam sprzęgło podrywając motocykl do góry. Przejechałam kilka metrów na jednym kole, po czym wróciłam na ziemię i wystartowałam. Licznik mi się skończył, jemu prawdopodobnie też. Po kilku zakrętach zwolniliśmy.
M – Jak ty to zrobiłaś?!
K – Praktyka czyni mistrza.
M – Przecież nawet ja nie potrafię tak długo utrzymać koła w górze!
Podjechaliśmy do następnych świateł. Obok nas stała wypasiona BM-ka. Gościu lekceważąco na nas patrzył. Zaproponował wyścig. Nie zauważył, że jestem dziewczyną.
M – Razem?
K – Razem.
Czekaliśmy na sygnał do startu. Ruszyliśmy. Postawiliśmy maszyny i pionu i opór na gaz! Auto zostało daleko w tyle. Kiedy było jasne, że wygraliśmy, zatrzymaliśmy się na parkingu. "Becia” przystanęła niedaleko, a z niej wysiadło dwóch mięśniaków.
Ch1 – No brawo! Pokazaliście popis waszych umiejętności.
Ch2 – Zdejmijcie kaski chcemy wiedzieć z kim przegraliśmy.
Mati kazał mi na razie czekać.
Ch2 – A twój kolega? Niech pokarze co kryje się za tą szybką!
Odezwałam się do nich zdejmując kask (miałam kombinezon, więc mnie nie rozpoznali).
K – Nie jestem kolegą.
Ich miny były bezcenne. Tylko zdjęcia zrobić i wrzucić w net. Szkoda, że telefon miałam w plecaku.
Ch1 – Jesteś genialna! Ożeń się ze mną!
K – Niestety jestem już zajęta.
Ch1 – Przez kogo?
Mati zbliżył się do mnie obejmując mnie w pasie.
M – Przeze mnie.
Ch1 – Wielka szkoda.
K – Taki los.
Ch2 – Dobra my jedziemy dalej. Szerokości!
Wsiedli do auta i odjechali.
K – Łał.
M – Emocje opadły co?
K – Nom. Myślałam, że się wkurzyli.
M – Pozory mylą.
Wsiedliśmy na maszyny i pojechaliśmy dalej. Reszta drogi minęła dość szybko. Rozmawialiśmy ze sobą. Wreszcie dojechaliśmy na ten pamiętny parking. Wszystkie wspomnienia wróciły.
M – To już pół roku.
K – Jak ten czas leci.
M – Poczekaj chwilę.
Wyjął z kieszeni przepaskę i zawiązał mi oczy.
K – Znowu?
M – Tak. Chodź.
Chwycił mnie za rękę i poprowadził przez las. Kilka minut później zamiast gałęzi poczułam pod nogami miękką trawę. Mati odsłonił mi oczy. Wszystko było tak jak tego dnia. Niedziela 17 września. Odwróciłam się w jego stronę i złożyłam na tak dobrze znanych mi ustach namiętny pocałunek. Kiedy oderwaliśmy się od siebie byłam w stanie wyszeptać tylko jedno słowo.
K – Dziękuję.
Poprowadził mnie w kierunku drzewa. Spojrzałam na telefon – 22.24. Księżyc w pełni, gwiazdy na niebie, delikatny wiatr. Zaczęłam zdejmować ubranie a Mati spojrzał na mnie pytająco.
K – Rozbieraj się.
M – Po co?
K – Rozbieraj się chyba, że chcesz być cały mokry.
M – Niecny plan co?
K – Jak ty mnie dobrze znasz.
W samej bieliźnie wbiegłam do lodowatej wody. Mati patrzył na mnie z przerażeniem. Postanowiłam zrobić mu kawał. Wbiegłam na głębszą wodę i udając, że się przewracam schowałam się w wodzie. Ukochany wbiegł do jeziora, przeszukiwał wodę, jednak nie znalazł mnie. Powtarzał jak mantrę moje imię. Kiedy dotarło do niego, że musi się z tym pogodzić ze łzami w oczach wyszedł z wody, poszedł na kładkę. Było tam bardzo niebezpiecznie, wszędzie kamienie i korzenie. Miał zamiar wskoczyć do odmętów. Wyskoczyłam z wody.
K – Nieeee!!!
W ostatniej chwili. Mati spojrzał na mnie nie wiedział co się dzieje. Podbiegłam i wtuliłam się w jego ciało tak, jakbym miała go więcej nie zobaczyć.
K – Proszę nie, proszę…
Gdy pojął co się stało przytulił mnie z całej siły.
M – Jak? Myślałem, że cię straciłem. Proszę już nigdy tego nie rób.
K – Nigdy więcej.
Staliśmy tak chwilę. Każde ze łzami w oczach. Ukochany wziął mnie w ramiona i zaniósł na koc. Kiedy dotknęłam ziemi pociągnęłam Mateusza za sobą. Leżał obok mnie.
M – Kocham cię.
K – Ja ciebie też.
W pocałunkach chcieliśmy dać całą miłość jaką siebie darzymy. Delikatne, zmysłowe pocałunki były coraz głębsze, namiętne. Jego zmysłowe usta z moimi tworzyły idealną całość. Nagle przerwał.
M – Poczekaj chwilę.
Odwrócił się w stronę ubrania. Po chwili spojrzał w moje oczy z taką pasją, jakiej dotąd nie widziałam.
M – Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi i wyjdziesz za mnie?
To mówiąc klęknął przede mną a w jego rękach spoczywał pierścionek...

Yamaha

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1425 słów i 7963 znaków.

3 komentarze

 
  • ToksycznaKropka

    Ooo! so sweet !

    21 wrz 2014

  • Yamaha

    Żeby bardziej wczuć się w opowiadanie polecam track Goliniak - Czekam na ciebie

    19 wrz 2014

  • omomom

    Wspaniałe , boskie  *.*

    17 wrz 2014