Uzależniona od adrenaliny - rozdział 22

Uzależniona od adrenaliny - rozdział 22Następny dzień…

Wstałam z łóżka i powlokłam się do łazienki. Wyglądałam okropnie ale jak miałam wyglądać skoro nie spałam całą noc. Nie mogłam przestać myśleć o Matim, o nas. Co z nami będzie? Obiecał, że mnie nie opuści ale nigdy nic nie wiadomo.
Zeszłam na dół. Jadłam śniadanie kiedy usłyszałam dzwoniący telefon. Kiedy odebrałam do moich uszu dotarł głos policjanta.
P - Witam. Czy przy telefonie pani Kamila Calmativa?
K – Tak, o co chodzi?
P – Pani narzeczony został zatrzymany za napaść na niejakim Dominiku Crossie. Wiem pani coś o tym?
K – Tak. Dominik…
P – Dobrze. W takim razie proszę przyjechać na komendę.
K – Zaraz będę.
P – W takim razie do zobaczenia.

Złapałam plecak, wrzuciłam do niego telefon, dokumenty itd. Wyszłam przed dom uprzednio zabierając kluczyki do Tezi i kask Piotrka gdyby Mateusz miał pojechać ze mną. Czas się przejechać. Kask czekał w szafie w garażu. Wyjechałam z garażu zostawiając za sobą chmurę pyłu. Brakowało mi tego wiatru we włosach, adrenaliny kiedy wrzucasz wyższy bieg i gdy kładziesz się w zakręcie.
Droga upłynęła mi dużo szybciej niż bym tego sobie życzyła. Zostawiłam maszynę na parkingu i weszłam na komisariat. Kiedy przechodziłam korytarzem w jednym z pomieszczeń zobaczyłam Matiego. Zapukałam w szybę. Narzeczony był cały we krwi, miał podbite oko i liczne siniaki.  
Funkcjonariusz, który go przesłuchiwał zobaczył mnie i wyszedł z pomieszczenia.
P – Pani Calmativa jak sądzę.
K – Tak. Przyjechałam najszybciej jak mogłam.
P – Czy mógłbym zadać pani parę pytań odnośnie tej napaści.
K – Oczywiście.
Wtedy drzwi się otworzyły i Mati wyszedł na zewnątrz prowadzony przez jednego z funkcjonariuszy. Nie wytrzymałam. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.
M – Kochanie spokojnie. Wszystko będzie dobrze.
K – Ale…
M – Żadnego ale. Niedługo znów się zobaczymy.
Ukochany delikatnie złączył nasze usta i spojrzał w oczy. Widziałam w nich zapowiedź przyszłego życia. My, motocykle i trasy razem przejechane. Pocałowałam go i wypuściłam z ramion.
K – Dobrze.
Mateusz poszedł za policjantem, a ja weszłam do pokoju przesłuchań. Po kolei odpowiadałam na pytania funkcjonariusza, a on wszystko notował. Potem poprosił mnie o opisanie całego zdarzenia.
P – Więc Dominik usiłował panią pocałować i "dotykał” wbrew pani woli?
K – Tak.
P – Radzę złożyć zawiadomienie o przestępstwie. Dobrze to tyle. Proszę podpisać zeznania i może pani iść do domu.
K – A co z Mateuszem?
P – Na razie zostanie zamknięty w areszcie, a sprawę trzeba będzie skierować do sądu.
K – Czy mogę się z nim zobaczyć?
P – Na razie zabroniony jest wszelki kontakt z osadzonym.
K – Dobrze.
Wyszłam z komisariatu na odchodne rzucając "do widzenia”. Wsiadłam na TZR i pojechałam z powrotem do domu. Tym razem droga wlekła się w nieskończoność. Jak w transie zmieniałam biegi. W końcu dojechałam do domu. Potrzebowałam czegoś co odwróci moją uwagę od obecnej sytuacji.  
Wyjęłam karchera i zaczęłam myć moto. Po zmyciu większości błota i kurzu wujęłam specjalną rękawicę i namydliłam maszynę. Tam gdzie nie sięgnął strumień wody były kolosalne ilości brudu. Potem opłukałam owiewki i zaczęłam polerować Tezię. Kiedy skończyłam motocykl błyszczał się jak lusterko. Zrobiłam kilka zdjęć i wprowadziłam Yamahę do wcześnie wysprzątanego garażu. Ona i Cezia wyglądały jak siostry. W pewnym sensie tak było. Motocykle i Mundek były częścią naszej rodziny.
Nie wiedziałam co dalej robić, więc wzięłam torbę, wypuściłam Blackiego i wyprowadziłam rower z garażu. Dawno nie jeździłam po lesie, a że niedawno była wycinka nie da się przejechać motocyklem. Chyba że ma się crossa albo enduro ale ścigaczem nie da rady.  
Pędziłam leśnymi ścieżkami, labrador biegł za mną, a sarny uciekały w głąb lasu. Mimo choroby piecho nadążał za mną. Po kilometrze zatrzymałam się, żeby napoić psa i rozmasować mu mięśnie. Potem usiadłam opierając się o pień drzewa i wyjęłam zeszyt. Mam wenę na kolejny track, więc piszę.
Byłam w połowie utworu kiedy usłyszałam dźwięk jadących motocykli. Chwilę później przede mną pojawiło się pięciu chłopaków, dwóch na crossach i trzej na quadach. Moje przyzwyczajenie nakazało pokazać im Lewą. Riderzy zatrzymali się niedaleko mnie i zdjęli kaski. Black jak to labrador pobiegł się z nimi przywitać. Po chwili podeszli do mnie.  
F – Siema, Filip jestem.
K – Kamila.
F – Pokażesz co tam piszesz?
K – Jasne.
Podałam mu zeszyt, a wokół niego zebrali się chłopacy. Kilka minut później kiedy wszyscy skończyli czytać patrzyli na mnie ze zdziwieniem.
F – Skądś znam te teksty tylko nie wiem skąd.
Wtedy odezwał się chłopak z tyłu grupy.
Ch – To są tracki Yamahy!
Filip patrzył na mnie z niedowierzeniem.
F – To ty jesteś Yamaha?
K – Tak, a co?
F – Jestem w szoku. Nie wiedziałem, że jakaś raperka może mieszkać niedaleko mnie.  
K – Cuda się zdarzają.
F – Weź coś zarapuj bo nie uwierzę.
K – Ok.
Kiedy puściłam muzykę z Nokii i zaczęłam rapować na twarzach chłopaków malowało się zdziwienie godne upamiętnienia zdjęciem. Gdy skończyłam zaczęli mi bić brawo.  
F – Polatasz z nami?
K – Nie da rady. Przyjechałam rowerem i do tego z psem.
F – Spoko ale później się spotkamy no nie?
K – Jasne.
F – Mogłabyś dać swój numer?
K – Jak ładnie poprosisz.
F – Kamilo, napisz mi swój numer telefonu bardzo pięknie proszę.
K – No ok.
Jeszcze kilka minut rozmawialiśmy, a potem chłopacy pojechali dalej. Ja też długo nie siedziałam w jednym miejscu. Podniosłam stopkę od rowera i ruszyłam dalej…
Wróciłam do domu pod wieczór. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że poza śniadaniem nic nie jadłam. Zrobiłam sobie kolację i usiadłam w salonie przed telewizorem. Miałam szczęście – akurat leciało MotoGP. Zaraz potem tata zszedł z góry i zaczęliśmy razem komentować jak, kto pokonuje zakręty.  
Zjadłam kolację i poszłam do góry. Valentino Rossi po raz kolejny wygrał wyścig w Qatarze. Zaraz po nim był Mark Marquez i Jorge Lorenzo. Wykąpałam się i poczłapałam pod kołderkę. Zaczęłam jak to ja rozmyślać wydarzenie całego dnia: przesłuchanie, spotkanie Filipa w lesie… Nie wiem kiedy moje powieki opadły.

-------------------------------------------------------------------------------
Proszę was nie pytajcie mnie kiedy następny rozdział bo kilka części temu tłumaczyłam jak krowie na rowie, że mniej więcej co tydzień będę dodawać.

Na zdjęciu Hugo.

Yamaha

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1204 słów i 6773 znaków.

7 komentarzy

 
  • Yamaha

    Możecie się cieszyć: dzisiaj albo jutro dodam dwa następne rozdziały.

    28 gru 2014

  • parabole

    CHŁOPCY nie chłopacy, mały błąd ale już od początku mnie irytuje. Poza tym jak zwykle dobry :)

    23 gru 2014

  • Yamaha

    Pisać to pisałam już dawno ale opowiadania przygodowe (nie pamiętam co się z nimi stało).

    23 gru 2014

  • Szprota

    Masz tyle lat a piszesz tak świetnie, to jest lepsze od niektórych książek ,które czytałam.Od kiedy polubiłaś pisać?

    22 gru 2014

  • mała

    Piszesz bosko  :) czekam na następne części :) P.S również mam 14 lat. Powodzenia :)

    22 gru 2014

  • Yamaha

    Dzięki. Mam 14 lat, więc jeszcze mi daleko do samodzielnego wydania książki.

    22 gru 2014

  • Szprota

    Super opowiadanie.Powinnaś z tego złożyć książkę i i wydać ją, jestem ciekawa ile masz lat.Też lubię pisać ale nie zbyt mi to wychodzi ale przede wszystkim lubię czytać, w tydzień przeczytałam 10 książek..Czekam na następne części...

    21 gru 2014