Truskawki [cz.1]

Tego wieczoru Michał wyciągnął mnie na kolejną imprezę. Konkretnie była to osiemnastka jakiegoś jego kumpla, którego nawet nie znałam. Po kilku wypitych kolejkach i paru przetańczonych wspólnie kawałkach, Michał wyszedł z kumplami na fajkę, zostawiając swą życiową partnerkę przy stole, wpieprzającą czipsy i zagryzającą je wafelkami z Biedronki. Było trochę po dziesiątej. Może nawet wpół do jedenastej. Czekałam na niego cierpliwie dwie piosenki, lecz gdy skończyła się trzecia, dopiłam soczek (coby nikt mi nic do niego nie dosypał) i postanowiłam się przejść. Byłam nieco wstawiona, więc po wyjściu z sali, nie wiedząc dokąd się udać, przysiadłam w pomieszczeniu tymczasowo zwanym szatnią na wprost swojej kurtki. Wyciągnęłam z lewej kieszeni spodni telefon, udając, że coś konstruktywnego w nim robię, lecz tak naprawdę trzymałam go tylko po to, żeby zająć czymś ręce i umysł.
Po chwili usłyszałam trzask zamykających się drzwi od toalety, a zza rogu wyłoniła się ona. Prawdopodobnie najpiękniejsza dziewczyna w naszej szkole, o której gdy tylko wyczaiłam ją na korytarzu na początku liceum, pomyślałam, że chciałabym wyglądać tak jak ona. Falujące włosy o odcieniu ciemnego blondu opadające na ramiona i gładka jak pupcia niemowlaka cera były tym, czego zazdrościłam jej od kiedy ją pierwszy raz ujrzałam. Jednak z biegiem czasu dostrzegałam coraz więcej elementów jej urody i zwracałam uwagę na każdy najdrobniejszy szczególik. Podziwiam też jej zęby które są proste jak u modelek z reklam pasty do zębów (choć nie są lśniąco białe) oraz drobne usteczka i zgrabne nogi. Wracając na salę, zatrzymała się przy szatni i spojrzała na mnie, co sprawiło, że odruchowo podniosłam swój wzrok znad telefonu. Podparła się jedną ręką o ścianę, drugą zaś wykonała w moją stronę jakiś niezrozumiały gest i wybuchnęła śmiechem, po czym usiadła naprzeciw mnie, położyła dłoń na mym prawym nadgarstku i rzekła głośno:
- Ale ty to masz zajebiście w sumie.
Z wrażenia wypadł mi telefon z ręki. Weronika podeszła do mnie i nawet zagadała! I powiedziała coś tak dziwnego... Poza tym, po trzech godzinach imprezy w końcu dostrzegłam jakąś znajomą twarz (poza swoim chłopakiem) lecz ta twarz była mi znana niestety tylko z widzenia. A widywałam ją niemal co dzień na korytarzu szkolnym. Weronika była pięknością z humana. Według spotted szkoły była jedną z trzech najładniejszych dziewczyn w szkole obok Agaty Wiśniewskiej i Pauliny Zakościelnej.
- Ja? - zapytałam schylając się po telefon, choć ułamek sekundy wcześniej, dłoń na nim zdążyła już położyć Weronika. Nasze spojrzenia natychmiast przeniosły się z dłoni na oczy, by raptem chwilę później znów zwrócić się w stronę podłogi. Położyłam swe dłonie na kolanach, a Weronika podała mi telefon szyderczo się uśmiechając.
- Jak mam? - zapytałam z niedowierzaniem, jako że na poprzednie pytanie nie uzyskałam odpowiedzi.
- Z jednej strony zajebiście. Z drugiej strony zaś chujowo.
- I ta odpowiedź bardziej mnie przekonuje – odparłam Weronice, podziwiając jej nogi, które pomimo chłodnego zmierzchu eksponowane były niemal w całej swej okazałości, a ich przeciwległe końce zakrywały czarna miniówka oraz różowe vansy. - Mogłabyś jednak rozwinąć swą wypowiedź?
- Mogłabym. A więc jesteś Sandra Piórczyńska, mam rację? - zapytała Weronika i natychmiast otrzymała potwierdzenie w postaci głębokiego kiwnięcia głową. - Podoba mi się to imię "Sandra” - kontynuowała Wera – Jest takie... kurewskie. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
"Tak jakby to słowo miało jakikolwiek pozytywny wydźwięk” pomyślałam, lecz zareagowałam na ten komentarz jedynie pionowym ruchem gałek ocznych.
- A nazwisko sugeruje, że jesteś siostrą Ady Piórczyńskiej, najlepszej pływaczki w historii szkoły. Chodziła do klasy z moją kuzynką.
- Dużo o mnie wiesz – powiedziałam – to dosyć zaskakujące biorąc pod uwagę to, że nie jestem fejmem w odróżnieniu od ciebie.
- Schlebiasz mi kochana, ale do największych fejmów w naszym mieście czy nawet w naszej szkole, to trochę mi daleko – odparła uśmiechając się mocno i znów łapiąc mnie za nadgarstek – Kontynuując. Nauczyciele cię lubią, bo jesteś taka grzeczna i dobrze się uczysz. Wygrałaś konkurs ekologiczny i byłaś w tej drużynie która coś tam wygrała we Wrocławiu. I jeszcze przeszłaś do centralnego etapu olimpiady chemicznej.
- Na razie byłam na okręgowym etapie. Wyniki będą wkrótce... i wtedy się okaże czy będzie ten centralny czy nie... ale jestem dobrej myśli.
- Na pewno będzie. Przecież jesteś Sandrą Piórczyńską, musi ci się udać. Kontynuując: wygrywasz konkursy. Zdałaś FCE. I miałaś pasek w liceum. A to jest sukces. Powiedz mi ile się uczysz żeby mieć pasek?
- Ale co ile? Ile czasu? Dziennie?
- No na przykład.
- Tak... różnie... - odrzekła nie wiedząc co ma powiedzieć.
Wciąż byłam pod wrażeniem tego, ile obca osoba ma o mnie informacji i nieco ostrożnie podchodziłam do dalszego spoufalania się z nią. Z drugiej strony jednak czułam się wyróżniona. Słynna Weronika Gęsikowska z humana rozmawia ze mną niemalże jak z przyjaciółką. Z tego względu przeszywał mnie co jakiś czas dreszcz porównywalny z tym, który poczułam gdy Wera tu przyszła i pierwszy raz na mnie spojrzała oraz później, gdy podniosła mój telefon. Nie miałam jednak ochoty ruszać się stamtąd, bo nie czułam się najlepiej, a nie było przy mnie chłopaka, który pomógłby mi przemieścić się na świeże powietrze lub na salę.
- I w pierwszej klasie miałaś pasek. A teraz też będziesz miała?
- Nie wiem, mamy dopiero marzec.
- Dobra, dobra, nie mówmy o szkole, ale bardziej o tobie. Coś robisz oprócz uczenia się? Masz jakieś ciekawe pasje albo hobby?
- Mam chłopaka.
- To prawda. Twój chłopak jest znany w całym mieście. Wiele się o nim słyszy.
- Co takiego? - zapytałam zaciekawiona jej odpowiedzią.
- Rozumiesz... ma bogatych rodziców, którzy obracają się w środowisku tej naszej elitki. A elitka to takie specyficzne środowisko. Co nieco o tym wiem, bo z niektórymi fejmami się zadaję, na przykład z Wójcickimi albo z Klaudią.
- Nie znam.
- Nie znasz? Jak to nie znasz? To są fejmy, to jest elita! Jak można ich nie znać?
I wykonałam kolejne głębokie kiwnięcie, nie tylko głową ale i całym tułowiem.
- W sumie masz rację – kontynuowała blondynka – można ich nie znać osobiście... bo nie każdy dostępuje tego zaszczytu zadawania się z elitką. Ale na pewno o nich słyszałaś. Albo chociaż widziałaś na fejsie - mówiła z wyrachowaniem.
- Wiesz co? Chyba nie...
- Może kojarzysz tylko ci się poprzestawiało bo za dużo wypiłaś. Ja też trochę wypiłam i jestem teraz trochę wesoła – jak zawsze kiedy wypiję!
Weronika ponownie wybuchnęła śmiechem, a w międzyczasie przez szatnię przewinął się jakiś chłopak, który przyszedł tam tylko po to aby wyjąć z kurtki zapalniczkę i po chwili zostawił dziewczyny sam na sam.
- A widziałaś tego gościa? To był Wojciech jakiś tam. Jego sąsiad, Łukasz jest gejem. Podobno.
- Podobno – powtórzyłam znużona, znów głęboko przytakując.
- Ponoć kręcił z takim jednym Tomkiem Szymańskim. Nie przyznał się tak otwarcie całemu światu, rozumiesz? Dlatego mówię, że podobno. Ja też się nie przyznaję nikomu że jestem biseksualna.
- Ale właśnie to zrobiłaś – zauważyłam, tak jakby wracała mi trzeźwość myślenia.
- Tobie mogę, bo ty przecież też jesteś bi. A nasze środowisko jest dość dyskretne więc wszystko zostaje między nami, prawda?
- Ale ja nie jestem bi – odparłam po dłuższej chwili, poświęconej na sklecenie tego zdania w jak najbardziej przekonujący i stanowczy sposób w zasadzie nie wiedząc czy nie lepiej byłoby się przyznać i zakończyć tę męczącą dla niej dyskusję.
- Przecież wiem, że jesteś, podejrzewałam cię już od co najmniej roku. Wyczuwam to, rozumiesz? Mamy taki radar po prostu, czaisz?
- Nie, nie rozumiem tego. Chyba za dużo wypiłam.
- Dobra tam. Wróćmy do twojego Michasia. Michaś to pajac. Serio. Popatrz na jego ryj. Wyciągnij portfel w którym masz jego zdjęcie i spójrz na ten fejs. Ale rozumiem... liczy się wnętrze... tylko jakie jest to wnętrze? Nadęty palant, kompletny memagolal... megalolal... mememomam... nie wymówię... ale rozumiesz? Egoista. Narcyz. Tak... to jest to czego szukałam. Narcyz. Nie chce mi się przytaczać przykładów, osobiście go nie znam, ale od każdego po trochu się nasłuchałam. I wszyscy po kolei na mieście ci współczują że z nim jesteś. Tak, właśnie tak. I nie jesteś z nim szczęśliwa, mam rację?
- Maaaaaaaaasz – odpowiedziałam, ponownie kiwając całym tułowiem, co tym razem zakończyło się jednak wytryskiem strumienia wymiocin z mej buzi, który rozbryzgał się po podłodze
- Ojej, to są rzygi! - wrzasnęła przerażona Werka, podczas gdy ja, sprawczyni całego bałaganu wyjęłam chusteczki z kieszeni i zaczęłam wycierać. - widzisz? To co zrobiłaś idealnie opisuje twój stosunek do tego palanta. Pora z tym skończyć, mówię ci. Zasługujesz na coś więcej od życia... poczekaj, pójdę do kibla po papier – po chwili powróciła i pomogła ścierać, kontynuując swój wykład – wiosna to idealny moment na zakochanie się. A jeśli wiosną się nie uda, to od tego mamy lato. "Summer love” i te sprawy. Zawsze chciałam przeżyć taką romantyczną, wakacyjną przygodę... To w sumie smutne. Ty sobie tutaj rzygasz w szatni, a twój facet densi z jakimiś dupami, albo jara z kumplami. I ty tolerujesz takie zachowania...
- Ale tak było zawsze przecież – odparłam, wrzucając do muszli ostatnią zabrudzoną chusteczkę i siadając ponownie w szatni naprzeciw Werki. Obie złączyłyśmy nogi, a następnie wyciągnęłyśmy je do przodu aż zetknęłyśmy się czubkami butów, co wywołało u nas dziką radość.
- Jesteśmy ze sobą tylko od imprezy do imprezy – kontynuowałam opowieść o swoim związku – a i tak nawet na nich nie jesteśmy razem. W szkole się widujemy, ale czasami to tylko mijamy się na korytarzu i tylko "cześć, cześć”. Może gdybyśmy byli w jednej klasie to by było inaczej...
- Nie, kochana, nie byłoby inaczej. Albo się jest razem, albo nie.
- Dobrze, Werciu... mogę tak mówić?
- Możesz, kochana, możesz. A ja jak mam twoje imię zdrabniać?
- Nie wiem, w gimbazie mówili na mnie Sonia.
- Dobrze Soniu. Chociaż to całkiem inne imię, ale niechaj będzie. Soniu: on jest w matfizie a ty w biolchemie. Ale co to zmienia? Przecież to nie na lekcji macie czas dla siebie tylko na przerwie, a przerwy macie wspólne. A potem wspólny powrót ze szkoły...
- Ale on mieszka na innym końcu miasta niż ja.
- To chociaż po szkole pójdźcie na obiad do galerii albo na miasto albo ktoś do kogoś czy coś...
- Nie, bo on ma angielski, tenisa, fizykę, fortepian, ręczną i jeszcze coś tam.
- To po fizyce albo tenisie...
- Nie ma czasu widocznie. Ani na kino ani na najskromniejsze nawet choćby posiedzenie razem wspólnie...
Po tych słowach rozpłakałam się, więc Weronika mnie przytuliła. Widząc mą rozpacz, sama się rozpłakała, co poskutkowało rozmazaniem się tuszu do rzęs oraz tak zwanej tapety. Ale wtedy przekonałam się, że moja nowa koleżanka nawet bez tapety jest przepiękna, czego wielce jej zazdrościłam. W tym momencie myślałam jedynie o tym jak bardzo niewiarygodne jest to, że ta piękność z humana przytula mnie i pociesza jak najlepszą przyjaciółkę. To przypadkowe spotkanie zwieńczone "hugiem” niezwykle poprawiło mą samoocenę. Poczułam, że jednak mogę się zadawać z kimś pokroju Weroniki i nie potrzebuję do tego chłopaka, którego wszyscy znają, ale nikt go nie lubi. Nie chciałam jednak zostać sama. Chciałabym z nim pójść na studniówkę (choć to dopiero za rok), bo przecież wiadomo, że ktoś taki jak Michał Malczewski nie idzie na taki bal z byle kim. Jego towarzystwo podnosi mi ego prawie tak jak obecność przy mnie Werki. Ale jednak zupełnie inaczej, bo przecież o tej wysokiej blondynce nie myśli się tak źle jak o nim. Jest lubiana przez chłopaków oczarowanych jej urodą i urokiem osobistym i znienawidzona przez tych, którzy chcieliby ją mieć, lecz nie odważą się do niej zagadać. Lubi je zgraja koleżanek z klasy, które starają się ją naśladować jak w jakimś tandetnym amerykańskim filmie, lecz hejtują ją te, dla których jest jedynie pustym plastikiem z humana. Może po prostu zazdroszczą jej urody, stylu i klasy.
Dla mnie wciąż jednak zagadką pozostawało to, jaka jest ona naprawdę. Wydała mi się taka opiekuńcza, wszak pomogła mi gdy wymiotowałam. Ale z drugiej strony była taka stanowcza i pewna siebie, nakazując mi zerwać z chłopakiem, tudzież wmawiając biseksualizm. Zajęła się jednak nowo poznaną koleżanką bardzo dobrze. Jeszcze ze dwa razy pomogła mi zwrócić a następnie wyszła ze mną na świeże powietrze. Tam razem kontynuowałyśmy plotki o wspólnych znajomych ze szkoły oraz o sobie nawzajem. Obie wesoło się chichrałyśmy i chwytałyśmy za wszystkie możliwe fragmenty ręki w weselszych momentach, a gdy schodziłyśmy na smutniejsze tematy, przytulałyśmy się i dzieliłyśmy chusteczkami. A gdy zbliżała się północ, schowałyśmy się za wielkim krzakiem, gdzie Weronika obiecała mi, że pokaże mi coś, co muszę zobaczyć. Kucnęłyśmy naprzeciw siebie i złapałyśmy się za ręce, ponownie stykając się czubkami butów.
- Sisters? - zapytała Weronika
- Sisters! - odrzekła Sandra – sisters forever!
Po tym dialogu przytuliłyśmy się równo o północy i czym prędzej podążyłyśmy na salę by oglądać pasy. To niesamowite jakim zainteresowaniem cieszy się ten barbarzyński zwyczaj polegający na zadaniu w pośladki osiemnastu ciosów pasem od spodni osobie klęczącej na krześle z błaganiem o litość wypisanym na twarzy i bijącym mocno z oczu. Po tym rytuale, powróciłyśmy na chwilę na zewnątrz, lecz z powodu niskiej temperatury powietrza zwinęłyśmy się do środka i usiadłyśmy przy stole, przy którym jadłyśmy czipsy (oby poszły w cycki) i kontynuowałyśmy pogawędki. Tym razem jednak, już nie było to obgadywanie znajomych lecz zwierzanie się sobie. Takie klasyczne opowiadanie historii swojego życia. Bez pikantnych, niezręcznych szczegółów. Na nie też przecież kiedyś przyjdzie czas, ale nie tak od razu pierwszego dnia. Po pierwszej, po Werkę przyjechał brat. Zaproponowała ona swojej nowej siostrze podwózkę do domu, z której chętnie skorzystałam, nawet nie żegnając się z Michałem. Całą drogę w samochodzie Werka siedząc na shotgunie opowiadała bratu jaką to wspaniałą ma siostrę (bo zawsze chciała mieć siostrę, a niestety ma tylko brata), podczas gdy ta siostra siedziała z tyłu wbita w siedzenie rozmyślając nad tym czy rozstać się z Michałem czy nie...

omg

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 2810 słów i 15275 znaków.

1 komentarz

 
  • Syla

    Intrygujące :)

    1 sie 2014