The new life cz 3

Trudno mi określić czy moje nowe, samodzielne życie mnie przerażało, chyba nie aż tak by mnie to paraliżowało. Oczywiście, ciężko było mi pakować swoje rzeczy i wywozić je ponad 150 kilometrów, ale widziałam cel tej decyzji. Miałam się rozwijać i kierunek studiów, który sobie wybrałam, czyli komunikacja wizerunkowa, niestety nie była prowadzona na uczelni w moim rodzinnym mieście. Bałam się, że będę sama, że w razie jakichkolwiek problemów nie będę mogła pójść z tym do taty, Marcina czy Kamila, ale będę musiała sobie radzić sama. Z drugiej strony perspektywa wolności i całkowitej niezależności była bardzo pociągająca.

Tata jak tylko się dowiedział, że dostałam się tam gdzie chciałam, od razu zaczął poszukiwania mieszkania. Różniliśmy się w tej kwestii ponieważ, ja chciałam coś wynająć, może jakiś pokój, ewentualnie kawalerkę, a tato automatycznie zaczął myśleć o kupnie mieszkania. Długo prowadziliśmy ostre negocjacje odnośnie tego tematu, lecz przy taty uporze i jego argumentach byłam bez szans. Stanęło na tym, że tato kupił mi mieszkanie dwupokojowe, z kuchnią, łazienką i mini salonem. Na początku w ogóle nie rozumiałam skąd pomysł na tak duże mieszkanie, lecz powiedział, że kawalerka jest mało praktyczna, a teraz jak będę chciała to mogę jeden z pokoi komuś wynająć i nie będę mieszkała sama. Chociaż na początku ten pomysł wydawał mi się szalony, to po przemyśleniu, wcale nie był aż taki zły. Dla taty była to czysta inwestycja i w razie czego, mieszkanie będzie można później wynająć. Urządzanie mieszkania z jednej strony było ogromną katorgą, a z drugiej wielką przyjemnością. Tata pozostawił mi możliwość decydowania dosłownie o wszystkim, to ja decydowałam jakie będą płytki, kolory ścian, paneli, mebli, nawet wybór kranu czy gniazdka kontaktowego był zależny ode mnie. Miałam dużo pracy, ale Kamil, tata i Marcin bardzo mi pomagali, jeździli ze mną po sklepach i kompletowali całe wyposażenie. Byłam dumna, że miałam własne mieszkanie, które w stu procentach było moje, nie chodziło o to, że miałam akt własności, ale o to, że każda cząstka była moja i pozwalała mi się tam czuć jak w domu. Nie czułam się jak u kogoś obcego, to był mój drugi dom. Urządziłam wszystko według swojego gustu, tak jak to sobie wymarzyłam.

Dzisiaj zawoziliśmy już ostatnie rzeczy do mieszkania i tak naprawdę to od tego dnia zaczynało się moje nowe życie. Jechaliśmy na dwa samochody, ponieważ ja już miałam tam zostać, a Marcin chciał mi pomóc w wnoszeniu kartonów i układaniu wszystkiego na półki.

Wchodząc do mieszkania czułam się jak u siebie, lubiłam to miejsce i było ono bardzo przyjazne i przestronne.

- Te pudla połóż tutaj, to są rzeczy do kuchni – zwróciłam się do brata, który akurat stał za mną.

- Dobra, to ty się zajmij rozpakowywaniem, a ja idę po resztę – jak powiedział, tak też zrobiłam. Było trochę tych rzeczy, nie tyle co moich ubrań, butów czy kosmetyków, ale ręczniki, pościele, poduszki, talerze, firany, jakieś chodniki i inne rzeczy, które były potrzebne w domu. Cieszyłam się, że brat mi w tym pomógł, bo samej byłoby mi ciężko. Kiedy wszystkie rzeczy były już w mieszkaniu, włączyłam muzykę i zajmowaliśmy się układaniem wszystkiego.

- Wystawiłaś już ogłoszenie o pokój? – Marcin spojrzał na mnie zza kuchni, gdzie układał naczynia.

- Tak, dzisiaj jakaś dziewczyna ma przyjść oglądać. Opowiadałam ci jak ostatnio była tu dziewczyna oglądać pokój gdy ostatnim razem byłam tu z tatą? – zatrzymałam się naprzeciwko brata i z ogromnym uśmiechem zadałam mu to pytanie.

- Nie – brat spoglądał na mnie jakby wiedział, że to, co powiem będzie hitem.

- Już jak do mnie dzwoniła wydawała się być dziwna, ale sobie myślę, niech przyjdzie i zobaczymy. Z tatą właśnie kończyliśmy skręcać szafę kiedy przyszła. Z wyglądu taka przeciętna dziewczyna, po czym w trakcie rozmowy, jej sposób mówienia, chodzenia, oglądania był tak dziwny, lekko przerażający, a ja miałam wrażenie, że jest jakąś zakonnicą. Pyta się mnie, czy nie będzie problemem jakby chciała powiesić obraz na ścianie. To ja jej się pytam czy lubi sztukę, co to za obraz, a ona do mnie, że krzyż – po tych słowach wybuchłam śmiechem a Marcin poszedł w moje ślady – Wiesz, ja też jestem wierząca, ale wydaje mi się, że czasem wystarczy łańcuszek, albo jakiś różaniec, ale wieszać krzyż? Myślę, sobie, no dobra, dla mnie to nic takiego. A ona za chwilę mówi, że lubi sobie śpiewać pieśni kościelne i na głos się modlić – widziałam jak Marcin robił się czerwony po twarzy i jakie poruszenie wywołały w nim moje słowa.

- I co jej powiedziałaś? – miał niezły ubaw ze mnie i pomimo, że obecnie też się z tego śmiałam, to wtedy wcale nie było mi do śmiechu.

- Że nie sądzę byśmy się dogadały i jej podziękowałam – nie lubiłam takich sytuacji jak tamtejsza, ale nie chciałam mieszkać pod jednym dachem z osobą, która wzbudzała we mnie co najmniej dziwne uczucia.

- Oj nie, jak mogłaś..

- Wyobrażasz sobie co by było, gdyby Kamil przyjechał tutaj na noc? Albo co gorsza, gdyby usłyszała jak się kochamy? – starałam się szybko wyrzucić z głowy tą wizję, bo sama myśl o tym była naprawdę była krępująca.

- Hahaha, pewnie zrobiłaby wam ołtarzyk, szkoda, może udałoby jej się nawrócić taką grzesznicę ty.

- Wydaje mi się, że bardziej przydałaby się tobie. Mógłbyś się wreszcie ustatkować a nie co weekend podrywać inną dziewczynę – Marcin był wolnym strzelcem. Gdyby nie był moim bratem, to podpisałabym petycję o pozbawienie go pewnej części ciała.

- Ale pomyśl, jak mogę zrobić taką przykrość innym dziewczynom? Przecież one się załamią jak pozbawię ich kontaktu ze mną – teatralny głos brata bardzo mnie rozśmieszył, a jego podejście do życia jeszcze bardziej – Poza tym, nie co weekend, ale raz w miesiącu przeważnie idę na imprezę.

- Marnie ci idą te próby ratowania swojego wizerunku – wróciłam do swojego pierwotnego zajęcia a Marcin nadal mi się przypatrywał.

- Jestem jeszcze młody, przystojny to się bawię, mam nadzieję, że na roku będziesz miała ładne koleżanki.

- Jesteś okropny! – rzuciłam w niego ścierką i już dłużej nie mogłam dłużej znieść jego zbyt rozwiniętego ego.

- Jeszcze nie dawno mówiłaś, że jestem najlepszym bratem na świecie.

- Widzisz jak bardzo się pomyliłam? A teraz weź się do pracy – śmiać mi się chciało z niego, z jego podejścia do życia, ale także ze mnie. Niby byliśmy rodzeństwem a byliśmy bardzo różni. Marcin wybrał swoją drogę i wiedziałam, że nie powinnam jej negować, bo skoro on był szczęśliwy, to nie miałam nic do powiedzenia. Po jakiejś godzinie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

- Otworzę, to pewnie z ogłoszenia – porzuciłam wykonywane czynności i udałam się do drzwi. Zobaczyłam tam skromną dziewczynę, która z pozoru niczym się nie wyróżniała.

- Dzień dobry, ja w sprawie ogłoszenia – dziewczyna miała cichy i spokojny głos, wydawało mi się, że była lekko zestresowana.

- Cześć, wejdź. Jestem Gosia – po wpuszczeniu jej do środka od razu podałam jej swoją dłoń i uśmiechnęłam się mając nadzieję, że jakoś ją to oswoi.

- Sylwia – uścisk ręki dziewczyny był bardzo niepewny, miałam ochotę ją przytulić i dodać jej odwagi bo miałam wrażenie, że zaraz stąd ucieknie.

- Przepraszam cię za bałagan, ale właśnie się wprowadzam. Wolny pokój jest tutaj, nie urządzałam go za bardzo, bo nie wiedziałam czy trafię w czyjś gust – przepuściłam Sylwię w drzwiach a ona wymijając mnie niepewnie spojrzała na Marcina – jest łóżko, biurko, szafa, lustro jest w środku. Gdyby się okazało, że jest za mało miejsca w szafie to oczywiście dokupię drugą. Telewizor jest w salonie, także będziesz mogła spokojnie z niego korzystać. – starałam się jakoś zaprezentować pokój, tylko po to by dziewczyna bardziej się otworzyła, bo wydawała się być sympatyczna.

- Pokój jest naprawdę ładny, pięknie tutaj – dziewczyna weszła w głąb pokoju i delikatnie dotykała dłonią o blatu biurka czy kwiatów znajdujące się na parapecie. Pokój miał granatowe ściany, natomiast nie był to zbyt mocny i przytłaczający kolor. Meble były białe, tzn. szafa na wiszące rzeczy, szafki w formie regału, ale były one w poziomie, łóżko było podwójne, a raczej była to rozkładana sofa z szarą narzutą. Obok znajdował się stolik w kolorze jasnego drewna z niebieską podkładką oraz białe biurko z dużym niebieskim fotelem, ale nie był to typowy biurowy fotel, ale taki bardziej dzienny, nowoczesny.

- Cieszę, że ci się podoba, chodź pokażę ci resztę mieszkania – poszłyśmy do kuchni, a raczej wychodząc z pokoju od razu było się w kuchni. - Jak pewnie możesz zauważyć strasznie podobają mi się białe meble – lekko zaśmiałam się do dziewczyny, bo w większości pokoi znajdowały się białe meble. Bardzo mi się podobał żywy kolor na ścianie połączony z białymi meblami i tak też było w kuchni. Wszystkie szafki były lśniąco białe z płytą indukcyjną, wbudowanym piekarnikiem, zabudowaną lodówką, zmywarką, ale z ciemnym blatem i mocno fioletowymi płytkami pomiędzy dolnymi a górnymi szafkami. Wszelkie dodatki w postaci czajnika elektrycznego, talerzy czy innych ozdób były czarne bądź fioletowe.

- Sama urządzałaś mieszkanie? – pytanie dziewczyny sprawiło, że miałam wrażenie iż się lekko rozluźniła.

- Tak, tata dał mi wolną rękę, ale bez pomocy bliskich nie dałabym rady. Podoba ci się? – mieszkanie było dosyć odważnie urządzone, ale cały czas było stonowane, przyjemne, przynajmniej w moim mniemaniu.

- Bardzo – na jej twarzy pojawił się uśmiech, który był dowodem sympatii i zaczynałam tą dziewczynę bardzo lubić.

- Tu jest salon, jest on mały, ale żeby posiedzieć wieczorami i obejrzeć coś w telewizji wystarczający – pomiędzy kuchnią a salonem stał mały stół z krzesłami by można było zjeść posiłek, a salon był bardzo prosty. Białe ściany, białe półki pod telewizor, fioletowy chodnik i szara kanapa. Był też stolik do kawy i biała stojąca lampa. – Łazienka jest tam – wychodząc z salonu znowu przemieszczałyśmy się obok Marcina, który wyszedł mi z pomocą.

- Jestem Marcin – brat wyciągnął rękę do dziewczyny i chyba bardzo ją to skrępowało ponieważ bardzo niepewnie podała mu swoją dłoń.

- Sylwia – czułam się dziwnie, gdy dziewczyna szybko zabrała swoją dłoń i patrzyła na mnie wyczekująco.

- Oto łazienka, jest sporo półek, pralka, prysznic, lustro – łazienka też miała białe meble, ale za to miała ciemno szare płytki i dodatki.

- Śliczna – patrząc na zachwyty dziewczyny widziałam jakie wrażenie na niej robiło to wnętrze. Czułam, że niewiele brakowało jej do wzruszenia.

- Mój pokój jest tutaj, a jak widzisz w korytarzu są też szafy, więc spokojnie też można z nich korzystać. – stałyśmy przy wejściu do pokoju, który ja miałam zajmować i widziałam niepewność w oczach dziewczyny – wchodź, nie krępuj się – zaraz po dziewczynie weszłam do swojego pokoju, który był dosyć duży, chyba był największym pomieszczeniem z mieszkania. Też miał białe ściany i białe meble, była tam toaletka, duża szafa na ubrania, komoda, stolik, duże łóżko sypialniane. Kontrast stanowiła turkusowa zasłona w oknie, chodnik w podobnym kolorze jak i narzuta na łóżku.

- Pięknie to urządziłaś… A cena wynajmu? Bo nie wiem czy źle nie przeczytałam – widziałam lekko konsternację u dziewczyny i jakby nagle zeszła na ziemię.

- Cena to 450 złotych – w ogłoszeniu cena była trochę wyższa niż ta, którą podałam dziewczynie, a to tylko dlatego, że bardzo chciałam by się zdecydowała.

- Plus media, tak? – niepewność narastała w Sylwii, a ja cieszyłam się, że Marcin nie był świadkiem naszej rozmowy, bo od razu zarzuciłby mi brak przedsiębiorczości.

- Nie już ze wszystkim. To, jak ? – polubiłam tą dziewczynę i nie wiem dlaczego, ale chciałam z nią mieszkać, czułam, że się dogadamy.

- W takim razie ja się chyba zdecyduję. Mogę mieć do ciebie jedno pytanie?

- Jasne.

- Czemu chcesz tak mało pieniędzy? Ta lokalizacja i standard….

- Bo nie zależy mi tak bardzo na pieniądzach jak na towarzystwie. – nie mogłam pozbyć się uśmiechu na twarzy, czułam, że razem z Sylwią rozłąka z domem będzie mniej dokuczliwa.

- Rozumiem, cieszę się, że będziemy razem mieszkać – dziewczyna po raz pierwszy się do mnie uśmiechnęła co było bardzo miłe.

- Ja też, chodź dam ci umowę. Przeczytasz ją sobie i jak będzie wszystko dobrze to podpiszesz – wróciłyśmy do Marcina, który w ogóle nie przestawał rozpakowywać rzeczy, dzięki czemu byliśmy już na finiszu – Gdzie jest umowa? – zwróciłam się do brata, bo to on trzymał ją w swoich czeluściach.

- Na parapecie, rozumiem, że się zdecydowałaś? – druga część jego wypowiedzi była skierowana do Sylwii, która odpowiedziała Marcinowi jedynie przez skinięcie głowy. – W takim razie mam nadzieję, że będzie ci się dobrze tu mieszkać.

- Marcin wracaj do swoich obowiązków – postanowiłam upomnieć brata, bo już czułam, że pomimo skromności Sylwii i tego, że z pozoru dziewczyna nie była w jego typie, to stosował na niej swoje uwodzicielskie sztuczki.

- Proszę – podałam dziewczynie kartki i w ten czas pomagałam bratu w uporządkowaniu bałaganu.

- Czuję się jak tania siła robocza i to bez posiłku – Marcin niby mruczał sobie to pod nosem, ale od razu wiedziałam, że było to skierowane w moją stronę.

- No to zamów jakąś pizzę czy coś, ja też w sumie bym coś zjadła – spojrzałam na brata, który jak był głodny to był zły i nie warto było z nim się kłócić.

- Zjesz z nami? – Marcin ponownie spojrzał na naszą nową koleżankę, która zalała się rumieńcem.

- Nie dziękuję, jadłam już – nie wiedziałam ile z tego było prawdy, a ile kłamstwa, ale postanowiłam jej nie męczyć. Widziała nas pierwszy raz w życiu, pewnie stąd ta niepewność.

- Dobra, to idę po laptopa – Marcin udał się do mojego pokoju, ja zostałam sama z Sylwią.

- Mam pytanie…. Mogłabyś mi rozłożyć kaucję na raty? – dziewczyna pytająco na mnie spojrzała, a ja nie miałam pojęcia ile wynosi kaucja, ponieważ umowa została skonstruowana przez tatę.

- Jasne, mogę spojrzeć? – wzięłam dokumenty do ręki i moim oczom ukazała się suma 600 złotych, tyle też teoretycznie miał wynosić czynsz pokoju – Umówmy się tak, że kaucja jest równa wysokości czynszu – może to dziwnie zabrzmi, ale miałam świadomość, że ta kwota dla dziewczyny była horrendalna, widziałam w niej skromność i prostotę, oczywiście mogłam się mylić, ale na moje oko nie pochodziła ona z zamożnej rodziny.

- Dziękuję, jesteś dla mnie taka dobra, a przecież w ogóle mnie nie znasz – Sylwia wzięła ode mnie dokumenty i od razu je podpisała.

- Powiedzmy, że dałam ci duży kredyt zaufania i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz – bałam się tego, że Sylwia wpadnie na pomysł by wykorzystać moją powiedzmy, że naiwność, ale ja miałam w sobie dużo wiary w ludzi i wierzyłam też, że moja intuicja mnie nie zawiedzie.

- Obiecuję, jeszcze nikt nie dał mi tyle dobra co ty – Sylwia nic nie mówiła wprost a ja starałam się czytać między wierszami i już w głowie układałam sobie wszystkie informacje uzyskane od dziewczyny.

- Pizza zamówiona – Marcin miał dobre wyczucie czasu, bo akurat zdążyłam wszystko omówić z dziewczyną, a w odpowiednim czasie planowałam porozmawiać o tym z tatą.

- Ok, to kiedy się wprowadzasz?

- Nie wiem, a kiedy mogę?

- W każdej chwili, nawet już dzisiaj – w sumie bardzo podobała mi się ta opcja, przynajmniej pierwszą noc w nowym mieszkaniu nie spędziłabym sama.

- To może jutro rano? Teraz autobusy rzadko kursują do hostelu w którym się zatrzymałam.

- Przecież ja mam samochód, przyjadę jutro po ciebie i pomogę ci z rzeczami, nie będziesz tego sama dźwigać – chciałam pomóc nowej koleżance, przecież sama po sobie wiedziałam, że samemu ciężko jest sobie poradzić.

- Nie jest tego dużo – po zachowaniu nowej współlokatorki wiedziałam, że przede wszystkich nie chciała robić mi kłopotu.

- No ale to nic – już chciałam coś więcej powiedzieć, ale mój szlachetny brat się odezwał.

- Ty zapomniałaś, że tobie nie wolno dźwigać?

- Ale przecież Sylwia mówi, że nie jest tego dużo – nie chciałam robić scen przy dziewczynie, ani zmuszać jej do słuchania wykładu mojego brata.

- Mam zadzwonić do Kamila?

- To już jest szantaż – mój brat zawiązał niecodzienną komitywę z moim chłopakiem, co czasem doprowadzało mnie do szału. Jakoś w sierpniu jadąc na rolkach do Martyny, zaliczyłam poważny upadek w wyniku, którego ucierpiało moje kolano. Przez długi czas chodziłam w stabilizatorze i dostałam zakaz dźwigania i chodzenia na obcasach, przynajmniej do połowy listopada, kiedy to miałam iść na kontrolę.

- Nazywaj sobie to jak chcesz. Dziewczęta, poznajcie moje dobre serce i to ja pojadę z tobą po rzeczy, a ty czekaj na pizzę i weź się w końcu do roboty – Marcin niby był poważny a z drugiej strony dobry humor go nie opuszczał.

- Sylwia nie martw się, on się tylko tak zgrywa. Spokojnie możesz z nim jechać – uśmiechnęłam się do niej, bo uważałam, że to było jedyne rozsądne wyjście.

- Ale ja nie chcę robić wam problemu..

- Nie masz innego wyjścia, Gośka nie odpuści, także dbając o jej kolano, jesteś zobowiązana by się zgodzić – Marcin już się zbierał do wyjścia, a Sylwia stała lekko zaskoczona biegiem zdarzeń.

- Właśnie, i nie masz się czego obawiać, on jest gejem – nie wiem czemu to powiedziałam, może by odgryźć się na bracie, a może też dlatego by dziewczyna poczuła się pewniej w jego towarzystwie?

- Wcale nie i nie daruję ci tego – Marcin wymierzył we mnie palec i przeczuwałam, że jeszcze mi się za te słowa dostanie – Chodź, zanim zdąży jeszcze bardziej umniejszyć mojej męskości – po twarzy Sylwii widziałam, że mój żart trochę rozładował atmosferę i dziewczyna szerzej się uśmiechała. Na szczęście już dłużej nie trzeba było jej przekonywać i wyszła z Marcinem, zostawiając mnie samą.

paulinan92

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3470 słów i 18853 znaków.

4 komentarze

 
  • klamra

    W koncu widze powiązania miedxu 1 a 2i3 częścią ;).Opowiadanie jewt całkiem spoko, ale czynsz i kaucja inna niz w umowie - hmmmmmmmm. Co mi tu jie gra.  Ale nie wazne. Czekam na dalsze części

    22 kwi 2015

  • paulinan92

    Postaram się to zmienić, niestety jestem tylko człowiekiem :)

    22 kwi 2015

  • on

    No właśnie , gdyby nie te błędy ?  :faint:

    22 kwi 2015

  • brzytkwa

    Jest kilka błędów, ale podoba mi się :-))

    22 kwi 2015