Tęsknie za Tobą cz.7

Tęsknie za Tobą cz.7Spojrzałam na Panią Joasię i czułam, że nie ma dobrych wieści.Dziś miały przyjść do nas wyniki Pawła a od trzech dni znajdował się w naszej klinice.Cieszyło mnie to, że wreszcie udało mi się go namówić, miałam nadzieje, że uda się mu pomóc, może i nie wyleczyć, bo było to nie możliwe, ale chociaż przedłużyć jego życie.

- Elizo co ja mam Ci powiedzieć? chcesz znać prawdę? - zapytała poważnym głosem  

Kiwnęłam głową i spojrzałam w jej oczy, chociaż nic nie mówiła, a ja o nic nie pytałam, wiedziałam, ja po prostu wiedziałam.Znałam to jej współczujące spojrzenia, znałam ton jej głosu, znałam sytuacje i niejednokrotnie widziałam strach w oczach rodziny chorych, strach ten sam strach jaki czułam teraz.

- Powinnaś przygotować go na najgorsze, to kwestia dni, może dwóch tygodni - powiedziała wciąż nie puszczając mojej dłoni  

- To nie prawda! nie może być prawdą! - załkałam

Chociaż pani Joasia próbowała mnie pocieszyć, ja nie chciałam jej słuchać, nie mogłam. Wybiegłam z jej gabinetu i zatrzymałam się dopiero przed budynkiem, wdychając świeże powietrze.Dwa tygodnie.Spojrzałam w dal, uświadamiając sobie, że go kocham.Wiedziałam już co powinnam zrobić, wiedziałam, że moich zachowaniem zranię kilka osób, ale nie mogłam, nie ja nie chciałam postąpić inaczej.

- Dlaczego płaczesz? - zapytał Paweł podchodząc do mnie  

Spojrzałam na niego i nie wiedziałam jak mam mu to powiedzieć.Jakimi słowami przygotować go na najgorsze? po prostu powiedzieć kochanie umierasz?  
- Wyjedź ze mną! - powiedziałam

Paweł spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, a ja nie mogłam patrzeć na jego smutek. Wiedział i dobrze o tym wiedziałam, Wiedział, ale nie zadawał pytań, a ja bym mu za to wdzięczna.Chłopak uśmiechnął się i kiwnął głową.Chociaż wiedziałam, że jest to czyste szaleństwo, tylko tyle mogłam tak naprawdę dla niego zrobić.Kochałam Dominika, ale prawdą było to, że Paweł umierał, a ja chciałam być przy nim w ostatnich dniach.

- Pójdę powiadomić Panią Asię a ty zadzwoń i zamów nam bilet - powiedziałam całując go w policzek  

Kilka minut później, gdy uspokoiłam się na tyle, by móc porozmawiać z panią Asią weszłam do jej gabinetu.

- Chciałabym powiadomić panią, że wyjeżdżamy.Zabieram stąd Pawła.Czy mogłaby pani dać nam leki, które powinien brać? - zapytałam  

- A Dominik? jesteś tego pewna? - zapytała  

Spojrzałam w okno i nie odpowiedziałam.Kobieta podała mi kilka leków i napisała jak je brać.Bez słowa zabrałam od niej tabletki i krótkim do widzenia pożegnałam się, wychodząc z jej gabinetu.

- Elizo - zawołała.Odwróciłam się w tył i spojrzałam na nią.

- Dominik to zrozumie.Uważaj na siebie i pamiętaj bądź ostrożna - powiedziała  

Wyszłam z budynku i wzięłam głęboki wdech.Paweł stał nie daleko i uważnie mnie obserwował.

Z Pawłem umówiłam się za dwie godziny na lotnisku.Chciałam z Dominikiem porozmawiać sama i wytłumaczyć mu dlaczego go zostawiam.W duchu miałam nadzieje, że uwierzy w to, że go kocham i gdyby nie te okoliczności nigdy bym go nie opuściła. Przecież są to tylko dwa tygodnie.Tylko dwa.Zatrzymałam się przed mieszkaniem i spojrzałam na palące się światło w oknie, Dominik już był.Weszłam do mieszkania i usiadłam na starej kanapie. Czułam się tak strasznie zmęczona tym wszystkim.

- Cześć kochanie - podszedł całując mnie na przywitanie
  
Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem, a on bez słowa mnie przytulił.Nie musiał zadawać nie potrzebnych pytań, bo czytał ze mnie jak z otwartej księgi.Spojrzał na mnie i w pewnej chwili cofnął się ode mnie.

- Nie! Liz proszę cię nie - wyczytał z moich oczu co chce zrobić  

- Dom błagam Cię zrozum mnie - prosiłam.Chłopak podszedł do mnie i wziął moją twarz w swoje ramiona.Patrzeliśmy sobie w oczy.

- Rozumiem, że jest ci ciężko, rozumiem, że go kochasz, ale dlaczego ode mnie odchodzisz? - zapytał z bólem w głosie  

- Bo on umiera - powiedziałam cicho  

Miałam cichą nadzieje, że Dominik z czasem zrozumie moje postępowanie i po powrocie wybaczy mi.Chciałam powiedzieć mu o jeszcze jednej rzeczy, jakiej chciałam zrobić, ale nie mogłam.Nie chciałam dobijać go jeszcze bardziej, nie zrozumiał by mojej decyzji o ślubie z Pawłem.

- Boję się Liz.Boje się, że nie wrócisz, boje się, że się zarazisz - szepnął mocno trzymając mnie w ramionach  

- Ja też - przyznałam - Dom, wybaczysz mi? - zapytałam z nadzieją w głosie
  
- Kocham Cię Liz i nie możesz o tym zapominać - szepnął  

- Ja też Dominiku.Oddałabym za Ciebie życie, przecież wiesz - powiedziałam składając na jego ustach pocałunek

Pospiesznie spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy.Czas był na naszą niekorzyść i wiedziałam, że muszę zaraz iść.Tylko czy mogłam zostawić Dominika? czy mogłam go tak ranić? czy miałam do tego prawo? nie byłam tego pewna.Spojrzałam na zegarek i wiedziałam, że muszę już wychodzić, tak bardzo pragnęłam powiedzieć Dominikowi o swoich planach, ale nie mogłam, nie ja nie potrafiłam powiedzieć mu prosto w oczy, że jutro poślubiam Pawła.Przecież on z całą pewnością by tego nie zrozumiał.

- Kocham Cię liz i proszę wróć do mnie - powiedział błagalnym głosem  

- Wrócę - obiecałam wychodząc z mieszkania  

Odwróciłam się ostatni raz i spojrzałam na miłość swego życia.Wierzyłam, że Dominik z czasem mnie zrozumie.Pojechałam na lotnisko.
  
- To co gotowy? - szepnęłam do Pawła.Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

- Dokąd lecimy? Czemu nie kazałaś bym kupił nam bilety - zapytał  

- Do Vegas, wziąć tam ślub - powiedziałam.Paweł zatrzymał się i spojrzał mi głęboko w oczy
  
- Przykro mi Liz ja nie mogę - powiedział  

Staliśmy na lotnisku i nie wiedziałam co mam powiedzieć.Wciąż czułam na sobie wzrok Pawła i nie rozumiałam jego odmowy.Chociaż zdawałam sobie sprawę, że mój pomysł jest szalony a nawet idiotyczny, teraz starałam się o tym nie myśleć. Nie przejmowałam się  
konsekwencjami podjętej decyzji, ani reakcją Dominika na to. Nie, on nie wiedział i miałam nadzieje, że się nie dowie, przynajmniej do czasu naszego przyjazdu do Vegas. Wiedziałam, że wszystkimi sposobami próbował by mnie powstrzymać, a być może nie zrozumiał by tego. Nie dziwiłam mu się, przecież nie tak dawno zapewniałam go o miłości a teraz chciałam poślubić byłego chłopaka, ale czy miałam inne wyjście? czułam się winna jego choroby i doskonale zdawałam sobie sprawę, z tego, że on umiera.Chciałam tylko być przy nim, gdy będzie odchodził, nic więcej. Czy robiłam to z poczucia winny?  
byc może, ale nie tylko.Gdzieś w głębi serca nadal go kochałam i dobrze o tym wiedziałam.
  
- Elizo co ty wyprawiasz? - usłyszałam jego przerażony głos.Spojrzałam na Pawła i nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Prawdę?  

- Chciałam za Ciebie wyjść, myślałam, że ty też - szepnęłam  

- Chcę za Ciebie wyjść, ale nie tak. Znam Cię Elizo i wiem, że umieram. Doceniam twój gest, ale nie mogę na to pozwolić. Jak chcesz być przy mnie to po prostu bądź, ale nie pozwolę Ci na takie poświecenie. Czy chociaż przez chwile myślałam o tym co chcesz zrobić? czy myślałaś o Dominiku? o sobie? o mnie? tak chce być twoim mężem, ale nie w taki sposób - powiedział siadając na krzesełku - Ile mi czasu zostało?- zapytał  

Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Sama do końca nie wiedziałam ile.Nie wiedziałam, czy przeżyje podróż, a jak przeżyje, to jak długo będzie miał siły. Nie wiedziałam nic. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że zostały mu dni, nie tygodnie, a może nawet godziny.Zrezygnowaliśmy z Vegas a postanowiliśmy jechać nad nasze  
polskie morze. Oboje stwierdziliśmy, że to dobrze mu zrobi no i mieliśmy szanse pobyć trochę czasu razem, nadrobić stracony czas, Trzy godziny później byliśmy już w Kołobrzegu.Zatrzymaliśmy się w niewielkim pensjonacie nie daleko morza. Można powiedzieć, że z naszego pokoju mieliśmy widok na plaże.Podałam mu lekarstwa i poszliśmy się przejść. Nie sądziłam, że to dobry pomysł, bo widziałam, że Paweł był bardzo słaby, ale przecież nie potrafiłam, nie mogłam mu odmówić.Postanowiliśmy się przejść plażą, by podziwiać zachód słońca. Szliśmy objęci jak zakochana para, ale tylko my wiedzieliśmy jaka jest prawda. Zatrzymaliśmy się na moście i spojrzałam mu w oczy.  
Nie wiem czemu, ale coś mówiło mi, że muszę to zrobić.Zupełnie tak, jakbym przeczuwała, że zaraz coś może się zdarzyć.  

- Pawle Kocham Cię - wyszeptałam wciąż patrząc mu głęboko w oczy
  
Chłopak niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował, a ja nie broniłam się. Wręcz przeciwnie, pragnęłam, marzyłam o tym pocałunku.  

- Ja ciebie też i Bóg mi świadkiem, że jeżeli miałbym jeszcze jedno życie, nigdy bym z Ciebie Liz nie zrezygnował - powiedział z trudem łapiąc powietrze  

Bez słowa wróciliśmy do pensjonatu.Robiło się coraz zimniej a każda, nawet najmniejsza infekcja mogła skończyć się dla niego tragicznie. Z każdym kolejnym krokiem słabł, a ja miałam tylko nadzieje, że zdoła dojść o własnych siłach do pensjonatu. Kilka minut później byliśmy już prawie na miejscu.Zatrzymaliśmy się przed pensjonatem, nadal się do siebie nie odzywając.Chyba tak naprawdę baliśmy się słów.  

- Liz proszę bądź tej nocy przy mnie - szepnął  

Chwilami miałam wrażenie, jakby miał zaraz odejść. Nie miałam wyjścia, bez słowa kiwnęłam głową i poszliśmy do jego pokoju.Podałam mu znów leki i położyliśmy się do łóżka.Przez chwile zamknęłam oczy i pomyślałam o Dominiku, czując jakbym go w tym momencie zdradzała. Położyłam się do Pawła tyłem, a ten objął mnie w tali. Poczułam po moim policzku jedną zagubioną łzę i kącikiem palca starłam ją. Nie wiedziałam z jakiego powodu płaczę, bo ranię Dominika? czy dlatego, że lada chwila mogę stracić Pawła.  

- Śpisz? - usłyszałam jego cichy, słaby głos  

Nie poruszyłam się. Udałam, ze śpię. Bałam się tego co możemy sobie powiedzieć, bałam się wszystkiego co było związane z Pawłem, ale chyba najbardziej jego śmierci.  

- Och Liz. Nie zasłużyłem na taką wspaniałą dziewczynę jak ty. Kocham Cię i chciałabym, byś po mojej śmierci znalazła szczęście u boku Dominika - powiedział przez łzy  

Nie wiedziałam jak płaczę, ale co chwila pociągał nosem. Zamknęłam oczy i zapadłam w sen. Obudził mnie pierwszy promień słońca.Otworzyłam oczy i spojrzałam na promienie słoneczne, które zaglądały do pokoju Pawła.Spojrzałam na chłopaka i zamarłam. Dotknęłam jego skóry, która była lodowata i gorączkowo szarpałam jego ciałem, próbując go obudzić. Nadaremnie. Położyłam ucho do jego klatki piersiowej, ale moje najgorsze przypuszczenia sprawdziły się. On już nie żył. Musiał umrzeć w nocy, nie długo po tym, jak płakał. Miałam szanse na ostatnią rozmowę z nim, ale straciłam ją. Straciłam przez własną głupotę.Wiedziałam, że muszę kogoś zawiadomić, ale nie wiedziałam kogo. tak naprawdę nie miałam na to siły.Wciąż patrzyłam się na ciało chłopaka, przekonana, że on tylko śpi.Przecież tak do cholery wyglądał. Dopiero po chwili dotarło do mnie to co się tak naprawdę stało.Przytuliłam się do niego i mocno, żałośnie zaszlochałam. Byłam z nim do ostatniej minuty jego życia, ale to nie zmniejszyło bólu, wręcz przeciwnie bolało jeszcze bardziej. Mocniej przytuliłam się do Pawła, obejmując go ramieniem.Spojrzałam na jego puste, oczy i ponownie zaszlochałam. Wiedziałam, że muszę działać, ale nie mogłam, nie chciałam. Po chwili zawiadomiłam właściciela pensjonatu i poprosiłam o wezwanie karetki, sama natomiast poszłam na bardzo długi spacer, nie chciałam, nie potrafiłam czekać za przybyciem karetki by z ust lekarza usłyszeć to, co przecież sama już dawno wiedziałam, on odszedł.Musiałam zadzwonić do Pani Joanny i poprosić by załatwiła przewiezienie zwłok Pawła do naszego miasta. Przecież musiałam zająć się jego pogrzebem i wszystkimi jego sprawami. Spojrzałam na telefon, zdając sobie sprawę z tego, że nie zadzwoniłam jeszcze do jednej osoby. Chociaż nie miałam na to ochoty, musiałam zadzwonić do Dominika, odebrał po drugiem sygnale.  

- Dom on nie żyje - zaszlochałam, nie mogąc się uspokoić.  

Siedziałam na prawie pustej plaży i szlochałam, tylko czasami słysząc szeptanie za moimi plecami.Miałam gdzieś, że być może stałam się podejrzaną, która uciekła z pensjonatu. Miałam gdzieś co o mnie mówią i myślą.Miałam gdzieś niemal wszystko i wszystkich. Czekałam na z każdą chwilą coraz bardziej zapełnionej plaży i minuty wlokły się w nieskończoność. Dominik obiecał mi, że nie długo do mnie przyjedzie, a ja  
nie wiedziałam co w między czasie mam z sobą zrobić. Do pensjonatu nie chciałam wracać.(...) Moja komórka dzwoniła któryś już raz, ale nie odebrałam.Nie miałam siły z nikim rozmawiać, nawet jeżeli miał być to Dominik.Siedziałam już którąś godzinę na środku plaży i wciąż nie spuszczając nawet na chwile wzroku, patrzyłam na fale.Chciałam być teraz przy Pawle, ale wiedziałam, że jest to już nie możliwe. Wspominałam naszą wczorajszą rozmowę i spacer, a po moich policzkach wciąż bez przerwy płynęły nowe łzy.
  
- Elizo! - usłyszałam głos Dominika
  
Odwróciłam się za siebie i spojrzałam w tył. W moją stronę szedł Dominik wraz z panią Joanną. Wstałam i pobiegłam w ich stronę. Zapłakana rzuciłam się w ramiona ukochanego i na nowo gorzko zawyłam.CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2646 słów i 13859 znaków.

5 komentarzy

 
  • asia

    kiedy dalsza część :)

    22 paź 2014

  • Tuśka

    Tak, z tym ślubem to lekka przesada. Jak wezmą ślub i Paweł umrze, Dominik powinien ją odstawić, bo ile może go ranić.

    19 wrz 2014

  • Natalia

    Niech sie nie pobierają. Może i go kocha ale bez przesady. Nie może sie tak nad nim litować. Znowu zrani Dominika a jeśli go kocha nie powinna sie nawet zasanawiać nad tym czy poślubić Pawła. Może z nim być przecież do końca jego dni ale niech nie robi głupot jak zakochana nastolatka.

    18 wrz 2014

  • just rock

    Według mnie to jest chore. Liz kocha Dominica, a bierze ślub z drugim, bo umiera. Nam nadzieję, że Paweł nie zgodzi się na to.

    18 wrz 2014

  • volvo960t6r

    Źle postępuje zostawiając Dominika a ślub z Pawłem to nie odpowiednia rzecz

    18 wrz 2014