Spróbuj mi wybaczyć [6]

No dobrze. Leżąc późnym wieczorem w łóżku zdecydowałam się być szczera z samą sobą. Choć wcześniej Ryan był dla mnie tylko jedną wielką zagadką i nie skupiałam się na jego wyglądzie – bardziej na główkowaniu, kim on jest - teraz jednak, po tym całym zwariowanym dniu musiałam przyznać to nawet przed sobą – ten chłopak właśnie zawrócił mi w głowie tak, jak jeszcze żadnemu dotąd się nie udało. Nie podobało mi się to, ale nie mogłam udawać, że jest inaczej. Zamiast spać, leżałam w łóżku rozmyślając o nim, a moje ciało przeszywały przyjemne dreszcze. Zamknęłam oczy, choć w pokoju było i tak ciemno i ponownie przywołałam w myślach jego twarz. Intensywna zieleń jego oczu… cień zarostu na linii szczęki, gęste ciemnobrązowe włosy, doskonały ubiór. Ten facet, którym kiedyś pomiatałam przy każdej możliwej okazji, nagle stał się ideałem pod właściwie każdym względem. Byłam pewna, że gdybym w tym momencie zerwała z niego sweter, pod spodem zobaczyłabym klatkę piersiową jak z reklamy. Westchnęłam cicho. Chciałam go. Chciałam Ryana. Nie wiedziałam tylko jeszcze, w jakim kontekście – czy po to, by mi wybaczył i przestał patrzeć na mnie z chłodną pogardą? Czy może po to, by coś z nim przeżyć? Nie mogłam się opanować. Moja wyobraźnia mknęła do przodu niczym odrzutowiec, a ja nie chciałam jej zatrzymywać. Gdy jednak już roztoczyłam przed oczami wizję nagiej siebie w ramionach Ryana, musiałam się opanować. Przecież on mnie nienawidził. I był chłopakiem mojej siostry.
Wstałam cholernie niewyspana, lecz pocieszeniem był dla mnie fakt, że dziś była niedziela, a jutro kończył się rok szkolny. Zwlekłam się na śniadanie, gdzie cała rodzina wspólnie debatowała o Ryanie.
- No i co, tato? – zagadnęła Melanie z dumą w głosie, niemalże namacalną. – Nie było potrzeby walić nikogo po głowie, prawda?
- Nie rozpędzaj się tak. Żaden chłopak nie jest wiecznie idealny.
- A ja uważam, że to bardzo sympatyczny i przystojny chłopak – oświadczyła mama, stawiając na stole talerz z naleśnikami. Przeniosła na mnie wzrok. – Rose, czemu nie powiedziałaś, że to twój kolega?
- Zapomniałam – powiedziałam zgodnie z prawdą.
Na szczęście moi rodzice nie wiedzieli nic o burzliwej przeszłości, która łączyła mnie z Ryanem. Ryan nigdy się nie skarżył na swój los. Nigdy nie było żadnej sytuacji, kiedy to któreś z jego rodziców wpadło do szkoły i wyjawiło całą prawdę. Być może dlatego nic nie mogło nas powstrzymać i dalej dokuczaliśmy Ryanowi. Teraz mocno mnie to zastanowiło. Dlaczego nic nie powiedział? Dlaczego biernie znosił to, co mu zgotowaliśmy? Być może bał się, że jeśli nas wyda, to zrobimy mu coś gorszego. Posmutniałam. Minęła mi nawet ochota na śniadanie. Rzeczywiście byłam potworem.
  
*8 lat wcześniej*
Ryan wychodzi ze szkoły, jak zwykle przygarbiony i z markotną miną. Niesie książki, praktycznie przytula je do siebie. Nie rozgląda się wokół, wzrok ma utkwiony w ziemi. Idzie szybkim krokiem, jakby chciał stąd zniknąć. Śmieję się cicho pod nosem, bo wiem, że mu się to nie uda. W jednej chwili zagradzam mu drogę. Ryan patrzy na mnie i gwałtownie mruga.
- Zostaw mnie – mówi cicho, nieśmiało.
- Przecież nic ci nie zrobię – uśmiecham się uroczo. – Mam tylko prośbę.
Za mną stoją już koledzy i w milczeniu patrzą na rozgrywającą się scenę.
- Idź do nauczycielki od polskiego – mówię, pochylając się nad nim. – I powiedz jej, żeby przełożyła sprawdzian na przyszły tydzień.
Już mam odejść, kiedy słyszę ciche:
- Nie.
Odwracam się i patrzę na niego. Na twarzy ma wymalowane przerażenie, ale dzielnie patrzy mi w oczy.
- Nie? – powtarzam, czując, jak rośnie mi ciśnienie. Kim on jest, żeby mi się sprzeciwiać?
- Nie.
- Nie zrobisz tego, co ci każę?
- Nie – powtarza trzeci raz, przygryzając drgające wargi.
Przez chwilę stoję spokojnie, a potem szybko podcinam mu nogę. Ryan upada na kostkę, lądując prosto w kałuży. Deszcz padał przez większość dnia, więc jest dość duża. Jego specjalnie szyte na miarę spodnie natychmiast robią się mokre. Książki pod wpływem upadku lecą na wszystkie strony. Koledzy natychmiast to wykorzystują. Jeden skacze wesoło po ćwiczeniówce, drugi wyrywa niedbale strony z podręcznika. Ryan niezdarnie próbuje się podnieść. Widzę, jak po jego twarzy płyną łzy upokorzenia.
- Niech to będzie nauczką – mówię, pochylając się nad nim. – Teraz już wiesz, co się może stać, gdy jeszcze raz mnie nie posłuchasz.
  
- Rose? – głos mamy przywrócił mnie z powrotem do teraźniejszości.
Zamrugałam.
- Tak?
- Co sądzisz o Ryanie? – spytała mama. Zobaczyłam utkwione we mnie trzy pary oczu i spróbowałam odpowiedzieć neutralnie.
- Jest spoko – powiedziałam nieswoim tonem.
- Tylko spoko? – spytała rozczarowana Melanie. – Daj spokój, Rose, nawet na tobie musiał zrobić jakieś wrażenie!
I zrobił. Aż za duże.
- Idę się przejść – powiedziałam mechanicznie, wstając od stołu. Już prawie wyszłam z domu, ale zorientowałam się, że mam na sobie piżamę. Wobec tego wróciłam się do pokoju, przebrałam w byle co, obmyłam twarz i wyszłam na zewnątrz. Rzuciłam żałosne spojrzenie w stronę drzewa, pod którym wczoraj ukryłam się z Ryanem. Przeszłam przez furtkę i skierowałam się w stronę centrum. Szłam właściwie nie wiedząc po co i gdzie idę. Zatopiona w myślach, prawie nie zauważyłam białej kartki przyklejonej taśmą na jednej z szyb. Zawróciłam i spojrzałam na nią, mrużąc oczy.
ZATRUDNIĘ KELNERKĘ
Pod spodem znajdował się numer telefonu. Spojrzałam w górę. Patrzyłam na szyld restauracji. Stałam nieruchomo przez kilka sekund, po czym wzruszyłam ramionami i wklepałam do telefonu podany numer. Choć pomysł z pracą nie napawał mnie entuzjazmem, potrzebowałam teraz czegokolwiek, co odciągnęłoby moje myśli od Ryana. Prawie nie poznawałam siebie. Byłam przecież Rose Williams. Nie interesowały mnie związki. Nigdy nie spędzałam tyle czasu na myślenie o jednym facecie. Nigdy dotąd nie znalazłam się w takiej sytuacji, jak teraz – kiedy to zapragnęłam kogoś, kto mnie nienawidził.
  
- Skończyłyśmy! – wrzasnęła Gabi dzień później obejmując mnie i wrzeszcząc mi do ucha. – Skończyłyśmy tę budę! Jesteśmy wolne!
Przytaknęłam jej, śmiejąc się, choć z pewnym umiarem. Gabrielle natychmiast pomknęła do znajomych, obwieszczając im, o której mają się stawić u niej na imprezę. Prawdę mówiąc, nie za bardzo podobał mi się ten pomysł. Nie chciało mi się imprezować. Chyba, że na tej imprezie znów pojawiłby się Ryan… ale wątpiłam w to. Teraz, gdy już wiedział, że i ja tam bywałam, na pewno nie chciałby ponownie znaleźć się ze mną w jednym pomieszczeniu. A jednak coś ciągnęło mnie, by mimo wszystko tam iść. Wracałam do domu zatopiona w myślach. Kierowana bardziej impulsem, niż zdrowym rozsądkiem, postanowiłam jednak iść na imprezę. Wcześniej jednak zeszłam na dół do salonu i rzuciłam do taty:
- Idę dziś na imprezę do Gabi. No wiesz, z okazji skończenia szkoły.
Tata podniósł na mnie wzrok zza gazety i uśmiechnął się.
- Ok. Miłej zabawy.
Hm, a więc jednak powiedzenie rodzicom o imprezie nie było wcale takie trudne. Wróciłam do swojego pokoju i stanęłam przed otwartą szafą, zastanawiając się, co na siebie włożyć. Po dłuższym zastanowieniu zdecydowałam się na letnią sukienkę na ramiączkach w kolorze brzoskwini z czarnymi kropkami. Coś na kształt gorsetu opinało dość ściśle biust, jednak dół sukienki był rozszerzony. Całość dopełniał suwak z tyłu sukienki. Miałam tylko nadzieję, że żadnego dowcipnisia nie najdzie ochota na rozsunięcie go.
Postanowiłam wybadać teren. Poszłam do pokoju siostry i zapukałam.
- Wejdź.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Melanie rozpostartą na łóżku. Jej pokój znacznie różnił się od mojego. W moim pokoju dominował minimalizm. Podłogę miałam ułożoną z jasnego drewna. Jasnoszare ściany, szary włochaty dywan. Meble miałam w odcieniach szarości, czerni i bieli. Nie miałam też przysłowiowego biurka, jedynie duży szklany stolik, czarny z motywem białych kwiatów. Gdzieniegdzie na ścianach wisiały obrazy oprawione w białe ramki. Nie lubiłam też mieć dużo rzeczy powyciąganych na zewnątrz. U Mel panował kolorystyczny chaos – żółte ściany, białe meble, niebieskie zasłony w oknach, różowa wykładzina. Zawsze też walały się u niej książki. Tak było i tym razem – jedną właśnie czytała.
- Co jest? – spytała, zerkając na mnie.
- Masz jakieś plany na dziś? – spytałam, starając się, by zabrzmiało to normalnie.
- Nie… chyba nie – wzruszyła ramionami. – Zostanę w domu i poczytam.
- Formalnie rzecz biorąc mamy już wakacje – zauważyłam, siadając na fotelu przy biurku. – Nigdzie nie wychodzisz?
- Nie – westchnęła Melanie, podpierając się na łokciu. – Ryan wychodzi na jakąś imprezę z kolegami. Nie chcę robić mu awantury, bo dalej nie wiem, czy jesteśmy w związku czy nie… - odwróciła wzrok. – Ale mu ufam, więc po prostu zostanę w domu i poczekam na niego.
Siostra właśnie nieświadomie dostarczyła mi cennych informacji. Ryan wychodził dziś na imprezę. Czy była to impreza u Gabi, czy jakaś inna, tego nie wiedziałam, ale dzięki słowom Mel miałam jeszcze większą motywację, by pójść do Gabrielle. W końcu kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa. Było mi jednak głupio zostawiać siostrę samą w domu, by czytała książkę.
- Ja idę do Gabi. Chciałabyś pójść ze mną? – zaproponowałam. Melanie zamyśliła się na chwilę, ale potrząsnęła głową.
- Nie, chyba nie. Ale dzięki.
Wyszłam z jej pokoju ze świadomością, że to co robię nie jest do końca w porządku, ale już nic nie mogło mnie zatrzymać.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1827 słów i 10093 znaków.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Czarodziejka

    Mega! <3 Idę czytać kolejną część <3

    13 sie 2016

  • candy

    @Czarodziejka <3 <3

    13 sie 2016

  • Oliwia

    Extra! Super! Genialne!

    13 sie 2016

  • candy

    @Oliwia <3

    13 sie 2016

  • Martuskaa

    Będzie dziś jeszcze jakąś część ? :) Supwr opowiadanie :*

    13 sie 2016

  • candy

    @Martuskaa będzie, wieczorem :) dziękuję :*

    13 sie 2016