SPÓŹNIALSKA CZ.7

Słońce tak strasznie razi mi w oczy, ból głowy jest nie do zniesienia, nie wiem albo raczej kojarzę gdzie jestem, ale nie bardzo pamiętam jak się tu dostałam. Jeszcze ktoś tak strasznie hałasuje garnkami. Mam dość. Wstałam i momentalnie zrobiło mi się niedobrze. Głęboki oddech spokojnie to tylko alkohol i kac. Dlaczego mam koszulkę Marcina na sobie? Nie pamiętam żebym ją zakładała, a może? Wstaję powoli i idę w stronę hałasu
-No witam, masz jakieś 2 godziny do rozpoczęcia zajęć, masz woda, tabletka i coś do jedzenia- przygląda mi się brudna jestem czy co?- wyglądasz jak śmierć
-dzięki za komplement, gdzie moje ubrania?
-Pamiętasz co wczoraj robiłaś, mówiłaś?
-Jak przez mgłę, mam nadzieję że się do ciebie nie dobierałam
-Spokojnie, nie zjedz, zaraz zawiozę cię do domu i
-Nie chcę tam jechać
-Daj mi skończyć. Pojedziemy do ciebie, weźmiesz to co jest ci niezbędne do życia i na jakiś czas zamieszkasz u mnie, Mikołaj szuka jakiegoś taniego mieszkania, a pracę dostaniesz u mojej mamy już się zgodziła.
Pamiętam że coś takiego mówiłam, ale nie sądziłam, że on weźmie to tak poważnie. Podbiegłam do niego i się przytuliłam, odwzajemnił po sekundzie.  
-Ale dlaczego tyle dla mnie robisz? Przecież mieszam ci w głowie- podniosłam do góry głowę i patrzyliśmy sobie w oczy nic nie mówiąc. Poczułam jak Marcin zniża głowę i dotyka moich ust najpierw delikatnie, później jego pocałunki były bardziej namiętny, poczułam jego ręce na moich biodrach i jego język. Nie jestem jeszcze na to gotowa, delikatnie się odsunęłam.
-Wybacz, ja nie chciałem, nie wiem jak…. To się nie powtórzy.
-Możemy jechać? Czas leci, a mam jeszcze trochę rzeczy do zrobienia.
Zeszliśmy schodami, poszliśmy do samochodu. Jechaliśmy 10 minut, a ja cały czas w głowie miałam pocałunek, chyba nie zapomnę tego do końca życia. W końcu dojechaliśmy, myślałam że pójdę sama, ale Marcin poszedł ze mną. Weszliśmy do mieszkania, nie spodziewałam się że moi rodzice będą w domu, bo zawsze do 16 pracują, więc się zdziwiłam.  
-Gdzie ty się podziewałaś gówniaro? !!!!-ojciec na mnie naskoczył-mama się o ciebie martwi, a ty nawet sms-a nie umiesz napisać?!!
-Witam pan wybaczy, ale do tej sprawy nie trzeba krzyczeć, Ania stoi obok i wszystko doskonale słyszy
-Nie pytałem ciebie i kim ty w ogóle jesteś?!
-Nazywam się Marcin Nowak, jestem znajomym Ani, była u mnie dzisiaj i wczoraj
-Znajomy? Przecież ona nie ma znajomych w twoim wieku, jesteś za stary
-Widocznie nie wie pan wszystkiego o córce, poznaliśmy się na uczelni, chyba zapomniałem się przedstawić prawidłowo jestem doktor Marcin Nowak, wykładam na uczelni gdzie uczy się pana córka, gdzie twój pokój? – chwycił mnie za rękę, a ja go zaprowadziłam.
Zamknęłam drzwi i myślałam że go walnę, poszukałam jakiejś torby, żeby mieć zajęte ręce. Marcin udział przy moim biurku i zaczął czytać moje notatki, a raczej obrazki które rysowałam.  
-Ładne- stanęłam obok niego i ukucnęłam szukając coś w szafce
-Musiałeś to mówić? Będziesz miał problemy
-Trudno…..Gotowa?
-Tak- zabrała mi torbę i wyszliśmy
-Gdzie idziesz??
-Ania, się wyprowadza, myślę że wiedzą państwo dlaczego
-Do pana? Zgłoszę to że ma pan romans ze studentką nigdzie nie znajdzie pan pracy
-Dobrze, jeżeli to pana uszczęśliwi to proszę zawiadomić wszystkich którzy w tej sprawie mogą mi zaszkodzić. Do widzenia.  
Szliśmy do samochodu, później całą drogę na uczelnie milczeliśmy. Nie chciałam nic mówić bo nawet nie wiedziałam co. Nie chciałam żeby ktoś widział jak wysiadam z jego samochodu, dlatego kazałam mu się zatrzymać jakieś 5 minut przed. Poszłam jeszcze do sklepu i kupiłam dużą butelkę wody, którą pochłonęłam w sekundę. Weszłam na sale ostatnia nie spóźniłam się, usiadłam obok mojego partnera od boksu Emila.
-Hej, co tam
-Hej, ok dzisiaj trening przygotuj się na walkę- pewność siebie znów odzyskana- nie dam ci wygrać
-Już się boje.  
Po skończonym wykładzie odszukałam Kasię i Franka na korytarzu, pogadałam z nimi o imprezie na której byli i okazało się że dzień później Marcin mnie z niej odbierał, nie powiedziałam tego bo zaczęły by się pytania na które nie miałam ochoty odpowiadać. Po przerwie przyszedł czas na zajęcia z profesorem bufonem. Nie bałam się go, szok minął został tylko niesmak po tym jaki jest obrzydliwy.
-Pani spóźnialska, zaszczyciła nas swoją obecnością jak miło
-Miło to nie wiem komu bo nie mi jak na pana patrzę.
-Coś ci powiem nie zdasz u mnie obiecuję ci to, będziesz mnie błagała o zaliczenie  
-Tak jak pan błagał mnie kilka dni temu? Mam powiedzieć co chciał pan zrobić?  
- A co takiego i kiedy
-Oj musi iść pan do lekarz- zrobiłam smutną minę- nie pamięta pan już jak po zajęciach chciał się do mnie dobrać i gdyby nie Emil miałby pan sprawę w sądzie o molestowania.  
-Milcz to kłamstwo
-Niestety nie panie profesorze, ja widziałem na własne oczy.
Po tym czego się dowiedzieli studenci już nie patrzyli na mnie jak na bezczelną osobę. Wyznaczyli mnie na osobę odpowiedzialną za całą grupę na roku, byłam z tego względu szczęśliwa, ale i przerażona byłam odpowiedzialna za to aby wszyscy dostali materiały do nauki, dawali mi indeksy żeby wykładowcy wpisywali oceny.  
Po zajęciach czas na boks. Cały dzień nie widziałam się z Marcinem i nie było mi z tego powodu smutno, dzięki temu mogłam trochę się uspokoić po wydarzeniach z dzisiejszego poranka. Przebrani po rozgrzewce zaczęliśmy ćwiczyć.
-Dobra chodźcie wszyscy do mnie, dzisiaj zaczynamy wszystko na poważnie, bo chcę z wam za jakiś czas jechać na zawody. Wiem że damy radę, świeżak jako nasza jedyna dziewczyna będziesz musiała walczyć tu z chłopakami, na zawodach z dziewczynami. Chłopaki wiem że nie chcecie bić dziewczyny, ale zrozumcie sytuację. Dobra zaczynamy jaka para chce walczyć jako pierwsza.  
Spojrzałam na Emila i przypomniałam mu słowa z wykładu.  Oby dwoje podnieśliśmy jednocześnie dłonie. Marcin był nieco zaskoczony, ale zgodził się, weszliśmy na ring, ubraliśmy rękawice, kaski, ochraniacze na zęby. Serce mi waliło równo, bałam się że Emil jednym uderzeniem mnie powali na matę że przez rok nie wstanę.  Dobra walka się zaczęła a my krążymy i żadne z nas nie ma zamiaru zadać ciosu.
-Walczcie bo nie mamy całego dnia, to nie balet żeby krążyć.
Jak tak, to proszę ze względu na pierwszeństwo dla kobiet uderzyłam pierwsza, ręka mnie zabolała, ale nie poddałam się powoli zaczyna mi się to podobać, ale Emil nic nie robi. Marcin robi 5 minut przerwy i przywołuje mnie do siebie
-Co jest?
-Wiem że to co teraz powiem nie ma sensu, ale jak Emil nie zacznie walczyć to go wywalę masz go sprowokować
-Ale jak?
-Nie wiem jesteś w tym mistrzynią, wierzę w ciebie
-Ok
Koniec przerwy. Jak mam sprowokować Emila, przecież nie wiem jak co go drażni? Ostatnio słyszałam jak mówił że zerwał z dziewczyną, ale nie chcę tego wykorzystać przecież on się obrazi na zawsze. A to naprawdę spoko kolega. Wybacz mi Emil.
-Słyszałam że to nie ty, a dziewczyna z tobą zerwała
-Kłamiesz
-Chcesz wiedzieć dlaczego? Mówiła mi zresztą cała uczelnia wie. Podobno jesteś kiepski w łóżku, nie dawałeś jej tego czego chciała, mówiła że jesteś na każde jej zawołanie i….
Nie było mi dane dokończyć, bo poczułam tak silny cios, że czułam jak lecę w dół i gwiazdki latają mi przed oczami.


I jak? Łapki w górę i komentarze:):):):):):)

blogerka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1416 słów i 7689 znaków.

2 komentarze

 
  • Olifffka<3

    Zajebiste !:D

    3 paź 2016

  • blogerka

    @Olifffka<3  dzięki :)

    3 paź 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością  :) :*

    3 paź 2016

  • blogerka

    @cukiereczek1  dzięki :)

    3 paź 2016