Spodziewaj się niespodziewanego cz.12

- Dziękuję za taką pomoc! – krzyknęłam bezsilna. – Musiałbyś mnie chyba, upić, otumanić i do tego zahipnotyzować.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – gdy wypowiadał te słowa, pięści mi się same zacisnęły.

- W takim razie będę zmuszona poradzić sobie sama. – Powiedziałam godnie. – Do widzenia. A właściwie to nie, bo nie planuję z się już z tobą więcej spotykać!

Czego ja się spodziewałam idąc tam? Że padnie mi do stóp, mówiąc: dla ciebie wszystko ma luba?! Dobry żart! Wielki pan prezes z bożej łaski, z równie wielkim tupetem i jeszcze większym ego. Już ja mu pokażę o co walczyły feministki przez lata. Będzie miał zaszczyt poznać babę z jajami!

Już następnego dnia wzięłam się za realizację mojego jakże genialnego w swej prostocie planu. Niewątpliwie minusem, choć właściwie jak dla mnie plusem był donośny głos Adama. Nawet będąc w drugim pokoju, słyszałam co mówił. I tak też się stało wczoraj. Mówił mamie, że z powodu jakiejś służbowej imprezy nie mogą się jutro zobaczyć. Sprawnie szło mu wmawianie mamie, ze albo wróci późno i zmęczony albo nie wróci wcale. Mamuśka oczywiście naiwnie to łyknęła, ale ja nie. Bo ewidentnie coś tu śmierdziało i to na grube kilometry.

Na taksówki wydałabym miliony, a żeby ogłosić bankructwo w naszym kraju też trzeba mieć pewne zasoby pieniężne, więc ten sposób odpadał. Zatem musiałam wtajemniczyć Agatę we wszystkie szczegóły akcji, by móc prosić ją o pomoc. Plan był prosty: trzeba było pojechać za nim i zobaczyć jak wyglądają te jego imprezy służbowe. Ja nie miałam ani prawka, ani samochodu, Agata miała obie te rzeczy, a do tego była moją przyjaciółką i z chęcią zgodziła się mi pomóc.

Agata była dość sceptycznie nastawiona, nie sądziła, że odkryjemy jakiś gorący romans czy jakąkolwiek inną rewelację. Na nic takiego też się nie zapowiadało. Adam jadąc do firmy, wpadł jedynie na stację po kawę, po czym grzecznie odjechał udając się do siedziby firmy. Ba! On nawet nie przekraczał prędkości, a ja spodziewałam się odkryć jakiś przekręt stulecia. Może i byłam naiwna, ale nie mogłam sobie odpuścić. Przecież chodziło o moją rodzicielkę…

Po przesiedzeniu około sześciu godzin w tej samej pozycji, humory nam nie dopisywały. Na dworze było parno, w samochodzie wcale nie lepiej. Do tego towarzyszyły nam już obolałe i zdrętwiałe tyłki, a Adama ani widu, ani słychu.

Miałam szczerą nadzieję, że nie odbiło mi na tyle, że popadłam w paranoję i miałam urojenia. Przecież z tym facetem było coś nie tak. Nikt nie jest nieskazitelnie kryształowy, każdy ma swoje za uszami. Mi pozostawało tylko odkryć, co ten jeden konkretny człowiek ma za uszami i łaskawie donieść o tym mamie.

Po całym dniu mordęgi w tym ciasnym autku, jaśniepan w końcu wyszedł z firmy. Miałam ochotę rzucić to wszystko w cholerę i jechać do domu, wykąpać się i pozbyć ciuchów, klejących się już do ciała. Ale przyświecał mi szczytny cel i dla tego celu, byłam gotowa wycierpieć o wiele, wiele więcej.

- Szybciej, bo go zgubimy! No jedź! – emocjonowałam się.

- Spokojnie – uspokajała mnie przyjaciółka – nie mogę siedzieć mu na ogonie bo się od razu zorientuje.

I miała racje, wiec trzymałyśmy się w pewnej, bezpiecznej jak to się wydawało, odległości za nim. Lecz im dalej jechałyśmy, tym trudniej było wtapiać się w tłum. Adam opuszczał miasto, a my podążałyśmy za nim w nieznane.

W końcu zjechał z głównej drogi i skręcił w leśną. Zdziwiło mnie to. Bankiet w samym środku lasu? Ta cała sytuacja napawała mnie optymizmem, choć nie powinna. Intuicyjnie wyczuwałam już, że coś się kroi. Gdy zobaczyłam jakąś nędzną leśną chatkę, już wiedziałam. Oszukiwał mamę!!! Miałam ochotę skakać z radości, wystarczyło zrobić jakieś dekonspirujące go zdjęcia i mam, a raczej obie z mamą mamy już tego palanta z głowy! Opłacało się przesiedzieć cały dzień w tym rupieciu. Oj opłacało, ma radość nie miała końca!

Ale z domu zamiast jakiejś seksownej brunetki, czy też długonogiej blondynki wyszedł facet. I nie był on ani trochę seksowny. Wtedy zaczęłam się zastanawiać jakie to Adam ma z nim kolaboracje? Podobno miał mieć służbową imprezę, więc jakie to były interesy? Jakie interesy można robić z wysokim na dwa metry, łysym facetem, do tego w skórze i z łańcuchem na szyi? Czy z kimś takim można w ogóle robić interesy, legalne interesy?

-Idę tam! – Wypaliłam.

- Magda proszę cię uspokój się, nie puszczę cię tam samej. Pojęcia nie mamy kim są ci ludzie i co tu robią, to może być niebezpieczne.

- Słuchaj, ty zostajesz tutaj i robisz zdjęcia. Ja idę bliżej, podsłucham, rozejrzę się trochę i wracamy. Nic nam nie grozi – uspokajałam ją, sama w tym momencie byłam tak podekscytowana i zadowolona, że nie dostrzegałam czyhającego niebezpieczeństwa.

- Bądź ostrożna – mówiła Agata, choć i tak wiedziała, że będę.

- Wszystko będzie dobrze – widziałam przestrach w jej oczach – zaraz wracam.

- Madzia – zawołała mnie gdy już byłam poza samochodem – weź telefon. Wycisz go i miej go przy sobie tak na wszelki wypadek.

- Ale ja nie mam gdzie go schować – i rzeczywiście nie miałam, bo ani legginsy, ani bluza nie miała kieszeni.

- Włóż do stanika – na te słowa się roześmiałam – no co? To już zawsze lepiej niż w majtki.

- Ty i te twoje pomysły – nie mogłam przestać się śmiać – włożę do buta. – Zadecydowałam szybko, bo czas uciekał. Miałam dość luźne botki, a telefon idealnie się wpasowywał w wolną przestrzeń.

Starłam się skradać jak najciszej, ale pod moim ciężarem łamały się gałęzie, więc nie było to najprostszym zadaniem. Prężyłam się niemalże jak kotka, by dotrzeć jak najbliżej się tylko dało. Usłyszałam ich głosy będąc jakieś dwadzieścia metrów od nich:

- Kurwa, miało nie być żadnych problemów, a tymczasem co? Ja nie będę za was sprzątał! – Adam był wyraźnie zły.

- Czata już się tym zajmuje, wszystko będzie załatwione – od pierwszego wypowiedzianego słowa, głos tego wysokiego wydał mi się niewyraźny.

- Jakie załatwione?! – ryknął Adam – Jesteśmy o kilka, jak nie kilkanaście tysięcy euro do tyłu!

Od razu było widać kto tu rządził i kto wszystkim kierował. Kwota wymieniona przed Adama nie była małą kwotą, a po ostrzeżeniach Marcina byłam wręcz pewna, że te interesy legalne nie są. I wtedy mnie olśniło, już wiedziałam dlaczego słowa tego drugiego mężczyzny nie były dla mnie wyraźne. On mówił z innym akcentem. Wschodnim akcentem.

Przez głowę zaczęły mi przemykać najróżniejsze czarne myśli, od jakiegoś przemytu narkotyków, tytoniu aż po przemyt ludzi czy organów. Bo co innego można łączyć z ruskimi, jednocześnie zapłata w euro? Musiałam przyznać, że nie tego się spodziewałam. Liczyłam na jakiś gorący romansik, tymczasem odkryłam grubszą aferę i zaczęłam się zastanawiać, czy uda mi się wyjść z tej sytuacji bezproblemowo…

dajsieuwiesc

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1350 słów i 7243 znaków.

4 komentarze

 
  • Linda

    jejku jak mi się podobają twoje opowiadania *-*

    22 sie 2014

  • dajsieuwiesc

    Dłuższe to może nie, ale następne to i owszem. :D

    22 sie 2014

  • omomom

    Następne ! I dłuższe poproszę ! *.*

    22 sie 2014

  • mymelody

    Super opowiadanie, kiedy kolejna część?

    21 sie 2014