Rudzielec cz. IV

Będąc już w domu, włączyłam komputer. Ten stary złom strasznie długo się ładował, nim w końcu mogłam wpisać adres strony internetowej. Zalogowałam się na Facebook'u. Wielkie było moje zdziwienie, kiedy wyskoczyło mi okienko z wiadomością od Michała.
  Na początku we mnie zawrzało. Jak mógł wybiec tak szybko z kawiarni, nie płacąc? Nie chodziło nawet o całość, ale chociaż za swoją porcję. W końcu to on mnie zaprosił, w dodatku zastrzegając, że stawia.
  Policzyłam do dziesięciu, zanim mu odpisałam.


Oliwia: Hej :)


O, proszę! Zdobyłam się nawet na uśmiech.


Michał: Przepraszam, że tak szybko wyszedłem.
Oliwia: A co, przypomniało Ci się, że zostawiłeś żelazko na gazie?
Michał: Jesteś bardzo wyrozumiała :) Może umówimy się jeszcze?
Oliwia: Przykro mi. Moi rodzice obniżyli mi kieszonkowe i nie stać mnie na kolejne spotkanie w kawiarni. Wybacz, kończę. Muszę napisać jeszcze referat z historii.
Michał: Ok. Pa


Co za burak! Nic nie wspomniał o zwróceniu połowy kasy za ciasto. I do tego to lakoniczne:, , Ok. Pa"...
  Tym razem nie pomogły wdechy i liczenie do dziesięciu. Zamknęłam z hukiem laptopa.
  Zeszłam na dół, na kolację. Rodzice dyskutowali o czymś z ożywieniem.
- Co się stało? - zapytałam z resztką irytacji w głosie, która została po rozmowie z Michałem.
- Twój ojciec dostał awans! - krzyknęła szczęśliwa mama. Na ich twarzach pojawił się uśmiech. Nie mogłam go nie odwzajemnić.
- Ale to nie oznacza kolejnej przeprowadzki? - Wolałam się upewnić.
  Usiadłam przy stole, zabierając się za jedzenie.
- Nie, już nie będzie żadnych przeprowadzek - odpowiedział tym razem tata. - Zostałem opiekunem agentów. Wiąże się to z ciągłymi telefonami o różnych porach, ale i pieniądze będą lepsze.
  Nigdy nie zdarzyła nam się sytuacja, żeby nie starczyło do pierwszego, ale to dlatego, że rodzice potrafili dobrze gospodarować pieniędzmi, a nie dlatego, że było ich za dużo, więc cieszyłam się z awansu.
  Resztę kolacji upłynęło na miłej pogawędce. Zapytana o szkołę, opowiedziałam o nowych nauczycielach i znajomych, a także przezwisku. Rodzice śmiali się z niego, ciągle powtarzając, że mi pasuje. Oczywiście strasznie się wściekałam, co doprowadziło do używania, , rudzielca" także w domu.
  W końcu po przyjemnej kąpieli i spakowaniu się na następny dzień, zasnęłam zmęczona.


             ***


  Co za ludzie wpisują matematykę jako pierwszą lekcję i to dzień po dniu?
  Biegłam właśnie po stromych schodach, prowadzących na drugie piętro naszej szkoły. Tata nie mógł mnie dzisiaj podwieźć, a ja zaspałam. Ten jego awans coraz mniej mi się podobał, ale nie można myśleć tylko o sobie! Łoiłam się w myślach, przeskakując ze stopnia na stopień.
  Nie chciałam narażać się nauczycielowi od matematyki, który jasno zaznaczył, że nie lubi spóźnialskich.
  Zadyszana zapukałam do drzwi sali numer 35.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie - rzuciłam znaną i często używaną przeze mnie formułkę. Szybko rozejrzałam się po klasie i, o zgrozo, miejsce obok Ali było zajęte. Siedział z nią ten chłopak, którego wczoraj mi przedstawiła. Niestety, jego imię kompletnie wyleciało mi z głowy.
- Rudzielec postanowił nas jednak zaszczycić swoją obecnością - powiedział nauczyciel wesołym tonem. Chyba trafiłam na dobre dni. Posłałam mu promienny uśmiech. - Usiądź, proszę, na wolnym miejscu. O! Chyba jest obok Roberta.
  Skierowałam się we wskazane miejsce.  
- Hej - szepnęłam, siadając. Odpowiedział mi mruknięciem. Chyba nie był zbyt rozmowny, a może po prostu nieśmiały z niego chłopak. Jeśli on nie zwracał na mnie uwagi, to czemu ja miałabym to robić? Dlatego, że spodobały mi się jego kasztanowe włosy i niebieskie oczy? A może przez ten jego głupi ryj, wykrzywiony właśnie w uśmiechu do mnie?
  Oj, Oliwia, odpuść sobie.
  Całą lekcję, na przekór jego nachalnemu spojrzeniu, starałam się słuchać nauczyciela. Kto by pomyślał, że funkcja liniowa może być taka fascynująca?
  Powoli jednak, zaczynał mnie denerwować ciekawski wzrok nieznajomego chłopaka. Nie raczył się przedstawić, a ciągle wlepiał we mnie swoje gały.
- Czy ja wyglądam na wystawę? - Nie wytrzymałam w końcu i zaczęłam rozmowę.
- Słucham? - Wyraźnie był zbity z tropu. Nie tego się spodziewał.
- Pytam się, dlaczego ciągle wlepiasz we mnie gały, a nawet nie przedstawiłeś się - wytłumaczyłam, zastanawiając się, czy on aby nie był niedorozwinięty.
- A! Tak, przepraszam. Jestem Robert. - Cóż... Chyba nie doczekam się odpowiedzi na swoje pytanie.
- A ja...
- Rudzielec - przerwał mi. - Tak, wiem.
  Spiorunowałam go wzrokiem. C. D. N.






Witajcie!
Niestety, moja wena gdzieś odpłynęła. Choć dziś był widoczny przypływ. Nie zapomnieliście chyba o Rudzielcu? Mam nadzieję, że ta część Wam się spodoba. Zostawiajcie komentarze. Postaram się naskrobać coś w wolne dni maja, podczas gdy trzecie klasy będą pisały matury. Pozdrawiam A. :)

zakr3cona

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 921 słów i 5104 znaków.

3 komentarze

 
  • Paulaa

    Świetne opowiadanie! ;)

    3 maj 2015

  • LittleScarlet

    No ładnie, ładnie

    3 maj 2015

  • kamila12535

    Fajna cześć super opowiadanie

    2 maj 2015