Prawdziwy przyjaciel V

Prawdziwy przyjaciel VNastępnego dnia opowiedziałam o wszystkim Meli, oczywiście była zła na siebie jak i na mnie. Mówiła, że gdym nie była taka uparta i pozwoliła się odprowadzić do domu, nic takiego by się nie wydarzyło. Spojrzałam na nią i przytuliłam mówiąc, że jest najlepszą przyjaciółką jaką można mieć. Myślała, że chce aby już się uspokoiła..to też, ale również aby jej podziękować za naszą przyjaźń. Uśmiechnęła się do mnie. Przez całą drogę autobusem mówiła co mogło się stać, nie mówiłam nic aby jej bardziej nie zdenerwować. Wiedziałam że miała lekkie poczucie winy, bo mogła postawić na swoim i mnie odprowadzić z Michałem. Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy o tym i poszłyśmy na lekcję.


                                       ***


Po skończonych lekcjach moja kumpela zaproponowała spacer, chciała abym opowiedziała jej coś więcej o Arturze. Zgodziłam się, gdyż pogoda była Ko bardzo ładna. Mimo tego, iż zbliżyła się zima pogoda była przecudna. Idąc przez park z gorącą kawą w ręku patrzyłam na bawiące się dzieci w leżących już listkach. Usiadłyśmy na ławkę, widząc zaciekawiony wzrok mojej kumpeli wzięłam łyk i zaczęłam opowiadać:


-No i jak już otworzyłam oczy to zobaczyłam że Artur stoi przede mną. Byłam lekko w szoku i nie myśląc o niczym przytuliłam się do niego- Mela spojrzała na mnie robiąc duże oczy, co bardzo mnie rozbawiło.- Chwilę tak staliśmy po czym spojrzałam na niego i zaczął pytać czy dobrze się czuje. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy i zaproponował, że mnie odprowadzi. Zgodziłam się.-uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
-I co dalej było?-zapytała, była strasznie ciekawa.
-Odprowadził mnie pod sam dom i zapytał o mój numer telefonu. Dałam mu, gdyż chciał spotkać się ze mną i porozmawiać.
-Spodobałaś mu się.-powiedziała robiąc kosmiczną minę.
Nasza rozmowa zeszła już na inny temat, a mianowicie na temat Michała i Melki. Skoro ona mnie już wypytała o Artka, to ja mogłam ją teraz wypytać o Michała. Gdy o nim opowiadała jej oczy błyszczały, wiedziałam doskonale, że bardzo go lubi. Miałam nadzieję, że przynajmniej mojej kumpeli poszczęści się i zakocha się. Niedaleko nas zobaczyłam Sebka który szedł z kolegami..w naszą stronę. Widziałam, że w ręku trzymał piwo, a jego sposób chodzenia w tamtej chwili był oczywisty..był pijany. Jak można być tak głupim i pić w środku tygodnia w czasie roku szkolnego. Jednak nie zdziwiło mnie to bardzo, on i tak miał gdzieś wszystko i wszystkich. Nie obchodziła go szkoła ani oceny. Jedynie jego opinia musiała pozostać idealna, może gdyby miał dziewczynę to by się zmienił. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Meli.

-Hej..słuchasz mnie w ogóle?-spojrzałam na nią, nie była zła. Tylko zaciekawiona o czym myślałam.
-Tak.przepraszam zamyśliłam się.-uniosłam kąciki ust lekko do góry.
-Zapatrzyłaś się na Sebastiana, który właśnie idzie w naszą stronę.-powiedziała wskazując głową.

Nie zastanawiając się, w stałam i razem z przyjaciółką ruszyłyśmy przed siebie. Nie chciałam aby zatrzymali się koło nas i do tego musiałybyśmy wysłuchiwać ich tandetnych tekstów. Nie śpieszyłyśmy się, szłyśmy wolnym krokiem. Spojrzałam w ich stronę, zauważył to Jarek i pokazał na nas. W jednej chwili chłopcy byli już przed nami.

-Hej królewny, gdzie tam się śpieszycie?-usłyszałam ironię w głosie Sebastiana.
-Nie Twój zasrany interes!-spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Jaka ostra, lubię takie.-podszedł bliżej mnie i złapał za kurtkę, chciał mnie do siebie przyciągnąć. Jednak się wyrwałam.
-Czego znowu od nas chcecie? Dajcie nam spokój!-była zła, bo ile można znosić coś takiego.
-Porozmawiać z koleżankami nie można?
-Nie-powiedziałam szybko i wyminęłyśmy ich. Nie poddali się i szli za nami.

Nie zwracałyśmy uwagi na nich, było to dość trudne. Idąc za nami cały czas gwizdali i wołali nas. Zagotowałam się ze złości, nie chciałam jednak znowu wdawać się w rozmowę z nimi. Zrobiło się już ciemno, pożegnałam się z przyjaciółką i ruszyłam do domu. Wiedziałam że Sebastian idzie za mną, jednak był sam. Przyśpieszyłam, nie chciałam być z nim sama. Nie wiedziałam co może mu strzelić do głowy.

-Zaczekaj!-poczułam jego rękę na swoim barku. Szybko odwróciłam się w jego stronę.-Chciałem Cię przeprosić za moje zachowanie.
-Okey, nic się nie stało.
-Może chcesz gdzieś wyjść?-po tych słowach byłam bardzo zdziwiona, jednak zgodziłam się.
Poszliśmy do parku, usiedliśmy na ławkę. Miło nam się rozmawiało dużo się o nim dowiedziałam. Jednak nie można oceniać człowieka, nie rozmawiając z nim. Opowiedział mi trochę o sobie i swoich pasjach. Najbardziej lubił jeździć motorem. Był sympatyczny, nie popisywał się, gdyż nie miał przed kim. Musiałam się już zbierać do domu, powiedział że mnie odprowadzi. Idąc w stronę mojego domu, zobaczyłam przed nim stojącego Artura. Nie wiedziałam co mam zrobić czy pozwolić aby Sebek mnie odprowadził aż pod dom, czy żeby wrócił już do domu. Nie zdążyłam nic powiedzieć a Artek stał już przed nami.


-Hej-powiedział całując mnie w policzek.
-Hej-uśmiechnęłam się niepewnie. Spojrzałam na Sebastiana, stał obok mnie przyglądając się Arturowi.
-Artur-odezwał się pierwszy wysuwając rękę przed siebie.
-Sebastian-odpowiedział i uścisnął rękę. Chwilę jeszcze stali patrząc na siebie.-Ja już pójdę. Cześć.-odwrócił się na pięcie i odszedł.
Chwilę patrzyłam w błyszczące oczy Artka. Wiedziałam że się z czegoś cieszy, tylko nie wiedziałam z czego.
-Przepraszam.że tak późno przychodzę, ale mam pytanie do Ciebie.
-Słucham?-byłam ciekawa, co ode mnie chce.
-Może miałabyś ochotę się ze mną spotkać w sobotę?-zapytał uśmiechając się do mnie słodko.
-Z chęcią.-odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy, Artur oczywiście zapytał mnie Sebastiana. Powiedziałam że jest moim kolegą z klasy. Więcej nie wypytywał się o niego, za co byłam mu wdzięczna. Miło nam się rozmawiało, jednak musiałam iść do domu. Na pożegnanie Artek pocałował mnie w policzek, jednak to było inne pożegnanie, nie zastanawiając się weszłam do domu.

                                       ***

Kolejne dni mijały spokojnie, nawet zaczęłam kolegować się z Sebastianem. Melka nie wiedziała czy dobrze zrobiłam, ale sama się przekonałam, że nie taki diabeł zły jak go malują. Powoli zaczęłam się denerwować spotkaniem z Artkiem, nie wiedziałam co może wymyślić. Ale byłam pewna, że wieczór będzie udany, przecież to miało być już jutro. Wracając ze szkoły dostałam od niego SMS czy na pewno chce się z nim zobaczyć. Rozbawiło mnie to.

W domu nie było nikogo, więc pomyślałam że napiszę do Tymona tak długo się z nim nie widziałam, bardzo się za nim stęskniłam. Napisał że za 30 minut będzie, szybko poszłam do łazienki aby się odświeżyć. Gdy wyszłam z łazienki popędziłam do pokoju, aby się ubrać, bo miałam tylko 5 minut do przyjścia przyjaciela.
Usłyszałam dzwonek i zeszłam na dół otworzyć drzwi. Gdy zobaczyłam Tymka rzuciłam mu się na szyję mocno go przytulając, on też mnie przytulił. Tymon odezwał się po chwili:

-Zaraz chyba mnie udusisz-powiedział uśmiechając się.
-Przepraszam, ale dawno się nie widzieliśmy i stęskniłam się za Tobą.-weszliśmy do domu, bo na zewnątrz nie było za ciepło.-Chodź na górę-pociągnęłam go za rękę.
-To jak oglądamy filmy? Mam pop-corn i pyszne picie, Twoje ulubione.-uśmiechnął się czarująco.
-Kochany jesteś-cmoknęłam go w policzek.
-A co Ty taka roześmiana?-zapytał zaciekawiony.

Opowiedziałam mu ostatnie wydarzenia. Był zły na mnie, że nie zadzwoniłam po niego gdy wracałam sama do domu. Przez dobre czterdzieści minut mnie opieprzał, a ja i tak miałam uśmiech na twarzy. Wiedział że nie zrobiłam tego specjalnie więc dał sobie spokój. Zaczął wypytywać mnie o Artura, opowiedziałam mu o nim długo to nie zajęło przecież nie znam go za długo. Po wyrazie twarzy Tymona wiedziałam, że nie jest zbyt zadowolony z tego faktu jednak nic nie powiedział. Bardzo długo rozmawialiśmy, mieliśmy sobie tyle do opowiedzenia. Około godziny pierwsze Tymek poszedł do domu, a poszłam spać.

nacpanapowietrzem

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1571 słów i 8432 znaków.

Dodaj komentarz