Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.10

Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.10Esme:
Chyba dla każdego z nas święta oznaczają co innego.Spotkania rodzinne, dla dzieci prezenty, dla innych refleksję i przemyślenia, a jeszcze dla innych czas na przebaczenie najbliższym. Dla mnie oznaczało wszystko to, i jeszcze coś innego. Od zawsze kochałam święta i jako dzieciak i teraz, gdy byłam już po ślubie i miałam własne dziecko. Mój mąż poświęcał mi więcej czasu, ponieważ wziął wolne na święta i miał nie wyjeżdżać aż do sylwestra. Nasz syn był uradowany, bo uwielbiał, gdy Rafał poświęcał mu swój czas. Wreszcie przyjechała od koleżanki Magda i pomogła mi w przygotowaniach do świat, ubraliśmy wielką kilkometrową choinkę i zabraliśmy się za dwanaście tradycyjnych potraw. Zostały nam tylko kwestie prezentów i święta mogły już się pojawić. Za oknem wreszcie pojawiły się pierwsze oznaki zimy, a krajobraz stał się jak zawsze dla mnie magiczny. Uwielbiałam jak drzewa, trawa i wszystko dookoła pokrywa biały śnieg, a przed domami sąsiadów stoją ulepione dzieciom bałwanki. Ja w dzieciństwie uwielbiałam chodzić do lasu i zjeżdżać na sankach, czy też podartych workach. Wtedy czułam się po prostu wolna. Teraz natomiast czułam się za stara na takie dziecinne zabawy i żałowałam, że czas tak szybko leci. Bawiłam się tak w gimnazjum oraz w szkole średniej z Omarem. Zabierał mnie na sanki, albo razem jeździliśmy na nich, czy też robiliśmy aniołki ze śniegu. Leżeliśmy z pół godziny na śniegu, a na nas leciały małe, delikatne płatki. W konsekwencji razem nabawiliśmy się zapalenia płuc i dostaliśmy pierwszy nasz w życiu szlaban na spotkania. Teraz wiem, że nie było to bezpieczne i rozsądne, ale wtedy nie bardzo mnie to obchodziło. Tak samo jak podczepiliśmy sanki o samochód trzy lata starszego kumpla Omara i jeździliśmy tak po drodze. Jeszcze większa głupota, ale człowiek zakochany wtedy nie myśli. Teraz patrze na siebie w lustrze i aż podskakuje widząc zmianę, jaka we mnie nastąpiła. Z tej szalonej, pełnej życia i energicznej dziewczyny, jaka byłam wtedy przy Omarze, stałam się dojrzałą, nudną matka i żoną. Nie żałowałam tego, że urodził się mój syn. Nie żałowałam tego, że mam dziecko, czy tego, że myślę teraz o nim. Jednak przy Rafale zmieniłam się, a ta zmiana przerażała nawet mnie.
- Wstawić wodę? - z kuchni usłyszałam głos mojej szwagierki.
- Wstaw! - krzyknęłam i weszłam do kuchni. Oparłam się o ścianę, zastanawiając się, czy Magda wie o rozstaniu Omara z nową dziewczyną.  
- Słyszałaś o ich rozstaniu? - zapytałam jakby nigdy nic. Wystawiłam wodę, nalałam nam kawy i usiedliśmy przy stole, jedząc po kawałku sernika.
- Tak słyszałam. Omar ja nie wiem co się się dzieje z moim bratem - podsumowała Magda i spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem. Nie powiedziałam jej o ostatniej wizycie Omara. Nie powiedziałam o tym, co wtedy między nami zaszło, ani o tym, co mi wtedy powiedział. Wyznaliśmy sobie miłość. Teraz po czterech latach małżeństwa, my wyznaliśmy sobie miłość. Moje serce przyspieszyło. Za każdym razem tak robiło, gdy przypomniałam sobie ciepłe dłonie ukochanego mężczyzny, mężczyzny, który był mim szwagrem.  
- Proszę Cię Przestań - przypomniały mi się drżące moje słowa i poczułam dreszcze na plecach. Tak mało wtedy brakowało. Rozejrzałam się po kuchni i dom wydawał się taki cichy. Rafał zabrał mojego synka ze sobą i pojechali gdzieś na miasto. Ja w ten sposób spokojnie mogłam zająć się przygotowaniami do świąt.
- Nie masz zamiaru powiedzieć mi tego, co zaszło między wami? - wyznała z uśmiechem Magda. Spojrzałam na nią, tracąc oddech i nie wiedziałam o czym do mnie mówi. Omar jej powiedział?  
- A co miało zajść? - zapytałam, udając, że nie mam pojęcia o czym ona do mnie mówi. Udałam głupią, albo byłam głupia, że pakowałam się w coś takiego. - Był u mnie Omar kochana. Powiedziała mi o waszym pocałunku. No chyba, że pocałunek nic dla Ciebie nie znaczył - zaśmiała się, a mi stanęło serce w gardle. A co jeżeli mój mąż też się o tym dowie?
- To on mnie pocałował - broniłam się.
- Przecież ja nic nie mówię. Oj Esme, Esme a mówiłam, że popełniacie największy błąd w waszym życiu. To nie! Kto by słuchał Starszej Magdy, która tak niewiele wie o życiu - wyznała przygnębionym głosem i spuściła wzrok. Wiedziałam co miała na myśli, ale nie zadawałam jej pytań, nie wymądrzałam się. Ugryzłam się w język, by nie dowalić jej tekst a nie mówiłam?  
- Rozmawiałaś z nim? - zapytałam, delikatnie dotykając jej ramienia.
- A po co? dopowiedzieliśmy sobie chyba już wszystko. A resztę powiedziała jego żona - powiedziała z goryczą w głosie. - Wiesz mój przypadek trochę przypomina Wasz. Tylko, że Wy jeszcze się kochacie a my? no cóż - zawahała się i upiła łyk kawy. - Chyba naiwnie wierzyłam, miałam nadzieje, że skoro Wam się udaje, to i nam się uda. Jednak Wy się kochaliście a my cóż. Wrócił do żony Esme. Wybaczyła mu ten romans, a ten debil nagle przypomniał sobie, że ją kocha. Tylko, że - spojrzała mi głęboko w oczy - Tylko, że ja jestem z nim w ciąży, a tego już żadne z nas nie przewidziało - dodała i gwałtownie wstała z krzesełka.  
- Pójdę już Esme - rzekła i chwyciła klamkę. Chociaż nie chciałam jej wypuszczać, potrzebowała teraz samotności. Znała ja i wiedziałam, że moje mądrości nie pomogą jej zwalczyć bólu. Zresztą nie miałam prawa się mądrować. Nie ja, ta, która wyszła za kogoś, kochając kogoś innego.  
- Magdo pamiętaj, że
- Tak wiem. Ty też - szepnęła i przytuliła mnie. - Ty też - dodała, a po chwili zostałam całkiem sama. Jeszcze długo stałam przy drzwiach i zastanawiałam się nad sytuacją Magdy. Nie wiedziałam co mam jej poradzić, co zrobić, jak jej pomóc. Zebrałam ze stołu filiżanki i wzięłam się za zmywanie.

            ***
Rafał:
Patrzyłem na brata i bez słowa zjedliśmy ciasto. Było tyle rzeczy, które chciałem mu powiedzieć, ale brakło mi odwagi. Wciąż czułem wyrzuty sumienia, bo przecież to przez moją intrygę nie doszło do ich związku. Teraz to ja, zamiast Omara zajmowałem się ich synkiem i to ja zabrałem mu synka. Poczułem ból, a wyrzuty sumienia w ostatnim czasie nie pozwalały mi na sen. Szukałem tylko pretekstu by jak najmniej czasu spędzać z żoną, bo nie mogłem znieść tego, kim się przy mnie stała. Niczym nie przypominała dawnej kobiety, którą poznałem tak wiele lat temu.  
- Słyszałem, że się rozstaliście? - zapytałem, nie spuszczając wzroku z Omara.  
- Tak rozstaliśmy - potwierdził, ale widać było, że nie miał ochoty na rozmowę o niej. Odpuściłem. Nie spuszczałem wzroku z zadowolonej twarzy naszego synka i w oczach dziecka ujrzałem radość.  
- Kocham święta tato - powiedział i ubrudził się bitą śmietaną.
- Chyba jak każdy dzieciak - zażartował Omar, a dziecko posłało wujkowi uśmiech.
- Ja lubię święta, bo wtedy tata jest z nami - zawołał, a ja zesztywniałem. Nie miałem pojęcia, że nasz syn, tak bardzo przeżywa brak mojej obecności, że tak bardzo za mną tęskni. Spojrzeliśmy z Omarem na siebie i nie wiedzieliśmy co mamy mu powiedzieć.  
- Kochanie twój tatuś musi pracować! Zarabia pieniążki, byś miał wymarzone zabawki - powiedział czułym głosem Omar.
- Nie chcę ich. Mogę oddać zabawki, byle tylko tata był ze mną. Byle tylko mamusia nie płakała, nie spędzalibyśmy samotnych wieczorów - szepnął i odstawił pojemnik z bitą śmietaną, za którą tak przepadał. Goście kawiarni spojrzeli na nas, ale ja nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Teraz dopiero zrozumiałem, jak wielką krzywdę im robiłem. - Synku przepraszam! Obiecuje, że wezmę kilka następnych dni i spędzimy je razem. Albo mam inny pomysł - uśmiechnąłem się do synka. - Co ty na ferie? wyjedziemy gdzieś razem z mamą, co? zrobimy sobie takie wczasy - powiedziałem. Oczy dziecka skierowały się w moją stronę, a jego buźka roześmiała się.
- Tak! Tak! Tak! pojedziemy! - zawołał chłopczyk i spojrzał na moją twarz. - Mogę kolejną porcję śmietany? - zapytał, a ja z Omarem zaśmialiśmy się.

Jedliśmy po kolejnej dokładce, gdy usłyszeliśmy jakiś huk. Nie daleko nas, dokładnie na przeciwko naszego stolika, za szybą, która rozdzielała nas od lodowiska, upadła młoda dziewczyna. Zabraliśmy rzeczy i razem z Omarem pobiegliśmy w jej stronę, bo przestraszyliśmy się, że coś się jej stało.
- Wszystko dobrze? - zapytałem. Jej zielone, kocie oczy spojrzały na nas, a w jej oczach zobaczyliśmy łzy.  
- Nie. Boli - zapłakała. Pomogliśmy jej stać i objąłem nieznajomą w pasie, pomagając jej zejść z lodowiska. Każdy patrzył, ale nikt nie podbiegł, by nieść jej pomoc.
- Dziękuje poradzę sobie - wyznała nagle i spojrzała mi głęboko w oczy. - Malwina jestem - przedstawiła się.
- Ja jestem Rafał, to mój brat Omar, a to mój syn - przedstawiłem się i pomogłem zdjąć jej buty. - Naprawdę wszystko dobrze? - zapytałem upewniając się, że sobie poradzi. Dziewczyna próbowała wstać, ale nie mogła. Znów upadła.
- Omar weź taksówkę i zawieź dziecko do domu, a ja odwiozę dziewczynę do domu - rozkazałem i bez słowa objąłem ja i zaprowadziłem w stronę auta. Omar z moim synkiem, jeszcze stali zaskoczeni tym, co się wydarzyło, ale nie zareagowałem. Usadziłem kobietę do auta i odpaliłem silnik. Gdy upewniłem się, że nikt mnie nie widzi, spojrzałem rozgniewanym wzrokiem na dziewczynę i pokiwałem głową.
- Musiałam Cię zobaczyć! - rzekła, jakby wyczuwała moją złość.
- Tyle razy Cię prosiłem. Tyle razy Ci tłumaczyłem! - rzekłem i bez słowa dodałem gazu, by jak najszybciej znaleźć się w wynajętym dla nas mieszkaniu.

                           ***
Omar:
- Kim była ta pani? - zapytał chłopczyk i spojrzał na mnie, a ja nie wiedziałem w zasadzie co mam mu odpowiedzieć. No bo tak naprawdę nie wiedziałem kim ona była i dlaczego akurat to Rafał, a nie na przykład ja pojechałem ją odwieźć, bo przecież byłem sam. Dlaczego nie pojechaliśmy wszyscy, tylko kazał mi wziąć taksówkę? jego zachowanie wydawało się dość podejrzane, a nawet dziwne.- Dlaczego tatuś z nią pojechał? - zapytał chłopczyk, a ja nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć.  
- Tatuś jej pomógł kochanie - odpowiedziałem i załapałem mocno dziecko za rękę. Złapałem taksówkę i pojechałem za autem brata. Dziecko było zaskoczone i zagubione, bo poznało, że do domu jest inna droga. - Muszę coś sprawdzić - zapewniłem. Taksówka zawiozła nas na przedmieścia. Dzielnica była dość elegancka i po drugiej stronie miasta. Zapamiętałem mieszkanie, do którego wszedł mój brat i poleciłem taksówkarzowi zawieźć nas do domu szwagierki. Czterdzieści minut później znaleźliśmy się przed znajomym mieszkaniem i wyniosłem śpiącego chłopca na rękach. Zapłaciłem taksówkarzowi i zadzwoniłem domofonem.  
- Chwilka! - zawołała Esme. Otworzyła nam drzwi i spojrzała na mnie, wpuszczając nas do środka.
- Zaniosę go do pokoju - rzekłem. Położyłem chłopca do łózka, opatuliłem kołdrą, pocałowałem go w czoło i zamknąłem za sobą drzwi. Spojrzałem na zaskoczoną szwagierkę i uśmiechnąłem się. Od tamtego pocałunku nie rozmawialiśmy o tym. Unikała tego tematu, udając, że nic takiego się nie wydarzyło.
- A gdzie Rafał? - zapytała zaskoczona, że to ja, a nie jej mąż przywiózł chłopca.
- Musiał coś załatwić - skłamałem. Co miałem jej powiedzieć? odwiózł jakąś kobietę, na drugi koniec miasta i przepadł? gdyby to była zwykła pomoc, to okej, ale zachowanie mojego brata, było dość mocno zaskakujące.  
- Słyszałeś o Magdzie? - zapytała. Spojrzałem na nią zaskoczony,a  mój wyraz twarzy wskazywał na to, że o niczym nie mam pojęcia. Esme przegryzła warki, zastanawiając się, czy mi o czymś powiedzieć, ale po chwili zrezygnowała. - To nic nie ważne - rzekła, a ja już wiedziałem, że nawet jakbym stał na głowie, to niczego do niej nie wyciągnę. Podobało mi się to, że są sobie takie bliskie, że są sobie tak lojalne. Jednak wyraz twarzy Esme powodował, że zaczynałem martwić się o moją ukochaną siostrzyczkę.  
- Esme mam się o nią martwić? - zapytałem, nie odpuszczając. - Sądzę, zawahała się i spojrzała mi głęboko w oczy
- Sądzę, że po prostu powinieneś ją odwiedzić. Wiesz po prostu wpaść do niej z odwiedzinami i po prostu przy niej być. Niczego więcej Ci nie zdradzę Omarze - wyznała. To, co powiedziała mi Esme wystarczyło mi. Wiedziałem, że ona nie należy do tych, co panikują, a skoro każe mi jechać do siostry, to znaczy, że coś musiało się stać. I nawet domyśliłem się co. Chodziło pewnie o jej związek, bałem się, że ten gnój wreszcie się zdecydował, zdecydował na nie korzyść mojej siostry.
- A co z nami? - zapytałem, robiąc krok w przód. Spojrzałem na jej twarz i widziałem w jej oczach strach. Podeszła do mnie i pocałowała mnie, a ja odwzajemniłem jej pocałunki. Zaskoczyła mnie jej śmiałość, jej tęsknota, którą było czuć z daleka.
- Teraz zajmij się siostrą. Do nas powrócimy - wyznała i otworzyła mi drzwi. Sprawa musiała być poważniejsza niż myślałem. - Omar - zawołała w drzwiach - Nie rozmawiałeś ze mną, dobrze? - krzyknęła, a ja kiwnąłem głową.
- Zgoda. Po prostu stęskniłem się za siostrzyczką, a w razie czego, pożalę się na swoje złamane serce - uśmiechnąłem się i bez chwili czekania poszedłem przed siebie, bo chciałem jak najszybciej znaleźć się u siebie w domu, by samochodem pojechać do siostry, a następnie pod dom, w którym zaszył się mój brat. Musiałem to załatwić, chciałem coś sprawdzić, coś co nie dawało mi ostatnio spokoju. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2704 słów i 14006 znaków, zaktualizowała 17 lis 2015.

5 komentarzy

 
  • DemonicEagle

    Wspaniały rozdział  :)

    17 lis 2015

  • agusia16248

    @DemonicEagle Dziękuje

    27 lis 2015

  • NataliaO

    Świetnie, z rozdziału na rozdział coraz ciekawiej :) Bravo <3

    17 lis 2015

  • agusia16248

    @NataliaO Cieszę się, że się podoba <3

    27 lis 2015

  • Misiaa14

    Niech ona będzie z Omarem  no ....cudo *-*

    17 lis 2015

  • agusia16248

    @Misiaa14 Bardzo Ci dziękuje

    27 lis 2015

  • Tosia12283

    Pięknie ;)

    17 lis 2015

  • agusia16248

    @Tosia12283 Dziękuje

    27 lis 2015

  • Justys20

    Życie płata nam różne historie

    17 lis 2015

  • agusia16248

    @Justys20 Niestety jest nieprzewidywalne

    27 lis 2015

  • Justys20

    @agusia16248 to prawda

    27 lis 2015