Pokochaj, zanim odejdę. CZ.VIII- Ostatnia

Stałam przed lustrem w moim pokoju, podziwiając cuda, które może sprawić profesjonalna fryzjerka, makijażystka i nowa sukienka. Wyglądałam naprawdę pięknie. Moje włosy zapleciono w warkocz wokół mojej głowy. Do tego miałam wplecioną w warkocz wstążkę. Makijaż miałam bardzo delikatny. Chociaż nie użyto żadnych ciemnych cieni, to powieki i tak błyszczały mi się nieziemsko.
     Najładniejsza jednak była sukienka. Długa w kolorze szampana idealnie pasowała do mojej karnacji. Dół miała prosty, natomiast góra, która była dobrze dopasowana miała na ramionach i po obu stronach talii doszyte czarne ornamenty. Wszystko to sprawiało, że wyglądałam doroślej.
     Moja mama, gdy mnie zobaczyła, popłakała się, a tata mocno mnie uściskał, starając się ukryć wzruszenie.
     Ponieważ byłam już gotowa, a do przyjazdu Arona pozostało mi trochę czasu, postanowiłam pójść i zobaczyć jak idą przygotowania Spencerowi. Chciałam się też dowiedzieć, z kim idzie.
     Jakie było moje zaskoczenie, gdy otworzył drzwi w zwykłej bluzce i jeansach.
     -Co ty masz na sobie? Nie powinieneś być już gotowy na bal?
     -Wiesz, nie idę w tym roku na bal, ale ty wyglądasz po prostu zjawiskowo- powiedział i mnie przytulił.- Będziesz tam najpiękniejszą dziewczyną. Lśnisz maleńka.
     Poczułam, jak policzki robią mi się różowe. Poczułam motylki podekscytowania, gdy to powiedział. Cieszyłam się, że mu się podoba, jednak nie dawało mi spokoju to, co powiedział.
     -Dlaczego nie idziesz? Nie umówiłeś się z żadną dziewczyną?
     -Niestety ta, z którą chciałem się umówić idzie z kimś innym. Spóźniłem się.
     Odsunęłam się od niego, by spojrzeć mu w oczy.
     -To nie mogłeś umówić się z inną, przecież niemal każda dziewczyna marzy o tym, żebyś ją zabrał na bal? A jeśli nie to czy nie możesz iść sam?
     -To nie takie proste. Nie chcę iść tam z pierwszą lepszą, a gdybym tam poszedł, nie mógłbym patrzeć na tę, z którą chciałem iść. To by było bolesna, widząc ją z innym.
     -Ale ja cię potrzebuję.
     Byłam coraz bardziej skołowana. Pierwszy raz widziałam, żeby Spencer zachowywał się tak przez jakąś dziewczynę. Chciałam, żeby tam poszedł. Bez niego nie będzie tak fajnie.
     -Och Casydy- westchnął.- Jesteś szczęśliwa, idąc z Aronem?
     -Tak, ale…
     -Nie ma żadnych "ale”- przerwał mi, uśmiechając się blado.- Pójdziesz tam z chłopakiem, w którym się zakochałaś i będzie to twoja najpiękniejsza noc. Ja ci tam nie jestem do niczego potrzebny.
     Jesteś mi tam potrzebny- pomyślałam, ale pod mój dom podjechał właśnie Aron.
     -Idź, piękna- powiedział Spencer, odwracając mnie w stronę schodów i lekko popychając.- Twój ukochany czeka.
     Jak robot wykonałam to, co mi kazał i wsiadłam do auta Arona. Chłopak coś do mnie mówił. Chyba powiedział, że ładnie wyglądam, ale ja wciąż myślałam o rozmowie ze Spencerem.
     Dlaczego siedząc w samochodzie z tym wspaniałym i przystojnym chłopakiem, mogłam myśleć tylko o tym, że Spencer zostaje w domu i nie będzie go na balu? Nie będę mogła z nim porozmawiać ani zatańczyć. A nasz zakład? Przecież wygrał zakład i miał zatańczyć ze mną ostatni taniec. Dlaczego więc nie idzie? Zamiast czuć się szczęśliwa czułam pustkę.
     Aron ruszył, a ja spojrzałam we wsteczne lusterko, w którym było widać Spencera stojącego jeszcze przez chwilę w drzwiach.
     "Pójdziesz tam z chłopakiem, w którym się zakochałaś”. "Nie jestem ci tam potrzebny”.
     Nagle poczułam skurcz w żołądku, gdy uświadomiłam sobie, że popełniam błąd. Straszny ogromny błąd.
Spencer był mi potrzebny, bardziej niż myślał. Bardziej niż ja myślałam, ponieważ chłopak, w którym się zakochałam nie jedzie teraz ze mną autem, ale został w domu. Kochałam Spencera. Jak ja mogłam tego nie zauważyć? Byłam taka ślepa!
     -Aronie, czy możesz się zatrzymać, muszę ci coś powiedzieć.
     Chłopak zrobił, o co go prosiłam i spojrzał na mnie smutny.
     -Chyba wiem, co chcesz powiedzieć Casyde.
     -Przepraszam cię. Lubię cię, ale…
     Nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów, jeżeli takowe w ogóle istniały. Moje zmagania ze znalezieniem odpowiedniego zdania zakończył Aron.
     -"Lubię cię, ale jego kocham”. To chciałaś powiedzieć?
     Pokiwałam głową, a on wbrew moim obawom nie wydawał się zły. Smutny, zawiedziony, ale nie zły.
     -Rozumiem. On też cię kocha. Kilka dni temu powiedział, że jeśli cię skrzywdzę, to mnie zabije. Widziałem już wtedy, co do ciebie czuje.
     Czy to możliwe, że gdy Spencer mówiąc o tej dziewczynie, która jest z kimś innym, to miał na myśli mnie? Czy to możliwe, że Aron ma racje i on mnie kocha?
     -Idź do niego- powiedział smutno Aron.- Wyjaśnijcie sobie wszystko. Przepraszam, że cię nie podwiozę z powrotem, ale chyba nie dałbym rady, widząc was razem.
     -Przepraszam- powiedziałam i wyszłam z auta.
     Poczekałam jeszcze, aż Aron odjedzie i szybko wróciłam. Stanąwszy pod domem Spencera, wzięłam głęboki wdech, by się uspokoić, po czym zapukałam. Gdy spencer otworzył, był zdziwiony i chciał się pewnie zapytać, co tu robię, ale go ubiegłam i pierwsza zaczęłam mówić.
     -Wiesz, co sobie uświadomiłam- spytałam i nie czekając, na jego odpowiedz, kontynuowałam.- Ten, za którym tak ślepo szalałam, nie jest w istocie tym, kogo najbardziej kocham. Coś mi zawsze o tym szeptało, ale ten głosik był za cichy, albo ja zbyt głucha, by go usłyszeć. Jednak nie to jest teraz ważne. Nie ma to znaczenia, ponieważ ja już wiem.
     -Co takiego wiesz- spytał, chociaż wiedziałam, że się już domyślał.
     -Wiem już, że cię kocham.
     Myślałam, że coś powie, po tym, jak usłyszy moje wyznanie, jednak on milczał.
     Poczułam strach. Może to jednak nie był dobry pomysł, może on nie czuje tego, co ja? Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Działałam pod wpływem chwili. Może jednak trzeba było to przemyśleć.
     Patrzyłam mu w oczy, starając się wymyślić cos, co obróciłoby całą sytuację w żart. Nic nie przychodziło mi jednak do głowy.
     Po chwili, która ciągnęła się chyba w nieskończoność, coś zaczęło się dziać. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
     -I dopiero teraz to sobie uświadomiłaś? Teraz gdy ja już myślałem, że cię straciłem na zawsze i to przy mojej pomocy? Jesteś okrutna, że tak długo kazałaś mi na siebie czekać.
     -Kocham cię- powtórzyłam, a on przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
     -Ja ciebie też kocham Casyde.

----------/--------


     Siedzieliśmy w jego ogrodzie do późna wtuleni w siebie i szczęśliwi. Nie potrzebowaliśmy niczego, ponieważ nasze towarzystwo nam wystarczało w zupełności.
     -Cas?
     -Tak?
     -Wiem, że mówiłaś, że nie chcesz spróbować leczenia, ale czy mogłabyś zastanowić się jeszcze raz?
     Podniosłam się tak, by spojrzeć mu w oczy. Nie chciałam, by cokolwiek źle zrozumiał.
     -Leczenie jest ciężkie i mam 85% szans, że nie przyniesie żadnego skutku.
     -Ale jest też 15% szans, że będziemy mogli spędzić ze sobą więcej niż te dwa miesiące z kawałkiem, które jeszcze zostały. Do niczego cię nie zmuszam. Proszę, być to przemyślała.
     Przytuliłam się znowu do niego i spojrzałam w gwiazdy. Było ich tu tak dużo, ale żadna nie mogła podpowiedzieć mi, co mam zrobić. To była moja decyzja.
     -Decyduję się na ciebie- szepnęłam cicho.
     -Słucham?
     -Zgoda. Spróbuję. Jutro zadzwonię do mojego lekarza. Jeśli będziesz ze mną to dam radę przejść przez to drugi raz.
     Spencer odsunął mnie od siebie, żeby już po chwili przyciągnąć i pocałować. Był to długi, pełen wdzięczności i nadziej pocałunek, który sprawił, że zapomniałam o całym świecie.


------------/------------

     Leżała w moich ramionach, taka delikatna i drobna. Bałem się ją przytulić mocniej, żeby nie zrobić jej krzywdy. Musiałem też uważać, by nie zaczepić o żadną rurkę czy kabel, którymi Casyde była podpięta do urządzeń stojących przy szpitalnym łóżku. Dzisiejszego dnia, cała ta aparatura została ograniczona do minimum, a i tak było ich dość sporo. Czułem się w tej Sali źle i nieswojo pomimo tego, iż zostało tu przyniesionych dużo rzeczy Cas. Zdjęcia, poduszki, koce i różne inne rzeczy miały sprawić, że sala szpitalna stanie się bardziej przytulna. Pomimo tego wszystkiego nadal nie mogłem zapomnieć, gdzie jesteśmy. Starałem się udawać, że wszystko jest w porządku. Robiłem to dla niej. To ona była tu ważna, a nie to jak ja się tu czuję.
     Przyjrzałem się zdjęciom, które przyczepiałem razem z nią do niemal całej ściany. Były to zdjęcia Cas. Większość przedstawiała widoki i naturę, ale było też wiele zdjęć naszej dwójki. Uwielbiałem najbardziej te, gdzie widziałem jej szczery uśmiech, który sięgał aż do jej orzechowych oczu.
     Przeniosłem wzrok ze zdjęć na tę piękną dziewczynę, która tak słodko spała w moich ramionach i po raz kolejny poczułem ucisk żalu w sercu.
     Leżała z zamkniętymi oczami, z głową ułożoną na mojej piersi. Była słaba. Bardzo słaba, dlatego właśnie, co chwile zapadała w sen i się budziła.
     Jej mama nie mogła znieść tego, co się działo z jej córką, więc ojciec Cas zabrał ją do domu. Nie chcieli, by ich córka widziała ich cierpienie. Dla niej i tak to wszystko było nie łatwe. Ja się jeszcze jakoś trzymałem, więc zdecydowaliśmy z jej ojcem, że tu z nią zostanę.
     Dziewczyna poruszyła się delikatnie. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
     -Znowu zasnęłam? Przepraszam.
     -To nic. Byłaś zmęczona. A tak nawiasem, to uroczo chrapiesz.
     Zmarszczyła nos, starając się jednocześnie przybrać groźną minę. Jej policzki ledwie dostrzegalnie się zaróżowiły. W ostatnich czasach był to nie częsty widok, więc przyjąłem ten kolor z ulgą.
     -Ja nie chrapie!
Zaśmiałem się i pocałowałem ją w czoło.
     -Ok, ok. Nie chrapiesz. Żartowałem. Jesteś prawdziwym ideałem i to w dodatku moim.
     -Nie jestem- westchnęła. Podniosła powoli rękę i popukała palcem w skroń.- Zapominasz, że mam jedną wielką wadę z tyłu głowy.
     -W moich oczach zawsze byłaś i będziesz moim ideałem.
     -To najmilsza rzecz, jaką słyszałam. I obyło się nawet bez komentarza w stylu: jesteś ideałem, więc pasujesz do takiego ideału jak ja.
     Uśmiechnąłem się na tę uwagę szeroko. Jak ona dobrze mnie znała. Gdybym nie był teraz z nią i nadal był tym samym chłopakiem, co kilka miesięcy temu, to z pewnością coś podobnego bym powiedział. Jednak to było kiedyś. Zmieniłem się i to w dużym stopniu dzięki niej.
     -O czym rozmawialiśmy, zanim tak niegrzecznie nam przerwałam, zasypiając?
     -Mówiłaś mi, jak bardzo chciałabyś pojechać nad morze i opowiedziałaś mi o swoich ostatnich wakacjach. Niczego nam nie przerwał twój sen, ponieważ skończyłaś swoją opowieść.
     -To dobrze.
     Ponownie zamknęła oczy, nie mogąc już dłużej walczyć z opadającymi powiekami. Widziałem jak się stara nie spać, jak walczy sama ze sobą. Niestety widziałem też jak powoli i nieubłaganie walczy ze snem.
     -Zabierzesz mnie tam kiedyś, gdy już stąd wyjdę- zapytała cicho.
     -Tak – zapewniłem- Zabiorę cię, gdzie tylko będziesz chciała kochana. A teraz odpocznij trochę.
     Już myślałem, że zasnęła, gdy nagle się odezwała.
     -Spencer?
     -Tak?
     -Dlaczego wtedy pomagałeś mi poderwać Arona, skoro twierdzisz, że w tym czasie mnie kochałeś- spytała bez ogródek.
     Chwilę zajęło mi zastanowienie się nad odpowiedzią. Wiedziałem, jaki był powód, ale nie wiedziałem jak jej to powiedzieć. Jak można było wytłumaczyć taką głupotę?
     -Chciałem, żebyś była szczęśliwa- powiedziałem w końcu- wtedy wydawało mi się, że jeśli będziesz z nim, to taka właśnie będziesz. Na tym najbardziej mi zależało.
     -To cię nie bolało? Świadomość, że sam pomagasz mi się zakochać w innym?
     -To mnie zabijało maleńka.
     Westchnęła cicho.
     -Kocham cię Spencer.
     -Ja ciebie też- odpowiedziałem czule, ale ona już zasnęła, oddychając miarowo

---------/----------

     -Przepraszam.
     Jej ledwo dosłyszalny szept wyrwał mnie z zamyślenia.
     - Nie masz, za co- zdziwiłem się jej przeprosinami.
     Delikatnie pokręciła głową, siląc się na kolejne wyjaśnienia.
     -Przepraszam, że przeze mnie nie mamy już więcej czasu, by ze sobą być. A ja cię tak bardzo kocham. Chciałabym dać ci więcej… Chciałabym dać nam szansę na więcej- załkała cicho, a ja poruszony jej słowami objąłem ją mocniej. Nie chciałem, żeby cierpiała.- Chciałabym, ale jestem taka zmęczona. Nie mam już sił.
     -Już dobrze- uspakajałem ją, głaszcząc przy tym po głowie.- Wszystko będzie dobrze. Każda minuta spędzona z tobą była dla mnie ważna. Dałaś mi więcej szczęścia, niż mógłbym sobie wyobrazić. Jesteś moim szczęściem i zawsze nim będziesz. Te miesiące spędzone razem były jak sen, więc nie przepraszaj, że sprawiłaś, bym mógł śnić na jawie. Jesteś moją radością.
     Na samym końcu już nie potrafiłem ukryć drżenia w głosie. Moje serce krwawiło. Chciałem jej jakoś pomóc, ulżyć, chociaż wiedziałem, że nie mogę. Nie ma takiej rzeczy na ziemi, która mogłaby coś zmienić. Przez ostatnie dwa miesiące przekonałem się, że już nic nie zostało.
     Mogłem tylko tu dla niej być. Powtarzać, jak wiele dla mnie znaczy.
     -Spencer, jestem taka zmęczona. Nie mam już sił. Chciałabym coś jeszcze zrobić, ale nie mam sił. Chcę zamknąć oczy i spać.
     -Już dobrze- szepnąłem, a po moich policzkach spłynęły łzy.- Możesz już odpocząć. Nie walcz już z tym. Przestań walczyć. Nie męcz się. Możesz już odejść.
     Czułem, jak jej oddech słabnie i zanika. Słyszałem pisk maszyn dających znać, że coś się dzieje.
W końcu przestała oddychać. Jej ciało stało się wiotkie.
     Wydałem z siebie jęk bólu. Czułem, jakbym i ja nie miał oddychać. Objąłem jej martwe ciało mocno i szlochałem z twarzą przy jej włosach.
     Nie chciałem jej puścić. Jeszcze nie teraz. Nie byłem gotowy. Wiem, że powiedziałem jej, że może odejść, ale się myliłem. To nie był jej czas. To powinien być nas czas. Żywych. Powinniśmy być razem, ciesząc się sobą, poznając się powoli. Nie byłem jeszcze gotowy na to, co właśnie się stało.
     Ona jest dla mnie wszystkim. Nie mogła tak zwyczajnie odejść. Przecież wiedziała, jak wiele dla mnie znaczy. Wiedziała, a jednak…
     - Kocham cię Casyde. Zawsze będę cię kochał. Obiecuję ci, że jeszcze się spotkamy. Wypuszczam cię z rąk tylko na chwilę, ale znowu cię odnajdę, a wtedy nigdy już nie pozwolę ci odejść. Nigdy…



The End

Chakra

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2750 słów i 14817 znaków.

12 komentarze

 
  • niezgodna

    Rozdarlo serce. Piękne. Piękne. Tak naprawdę nie trzeba na temat tego opowiadania nic mówić. Ono mówi samo za siebie. Piękne. I takie prawdziwe.

    25 lip 2016

  • ja

    Piękna historia dwojga młodych ludzi, których okrutna śmierć rozłączyła zbyt wcześnie. To jest przykre, ale takie jest życie i nic nie da się na to poradzić.

    20 sie 2015

  • mała ...

    mega, cudna historia. ale zawsze przyjaźń damsko męska przeradza się w miłość. sama coś o tym wiem.  rozplakalam się na koniec, dziękuje za tą piękną historię

    2 lip 2015

  • Marlens

    Ojej:(

    2 lip 2015

  • mysza

    Cebula przy tej historii to nic :'( I tak ciężko teraz żyć normalnym rytmem.

    30 cze 2015

  • LittleScarlet

    No, no... Wlaśnie przeczytałam na raz wszystkie części i jestem pod wrażeniem. Bardzo spodobał mi się początek, ciekawy był, taki egzystencjalny. Zauważyłam chyba tylko dwa błędy - można ubierać się w coś, a nie ubierać coś i l. mnoga celownik końcówka -om nie -ą (dzięki umiejętnościom, a nie umiejętnością). Poza tym było intrygująco i niebanalnie. Bohaterka się zbytnio nie użalała, ale troszkę zabrakło mi jednak tej relacji z rodzicami. Bardzo miło mi się czytało to opowiadanie i mam nadzieję na kolejny równie dobry tekst.  :cool:

    29 cze 2015

  • gosia1104

    Piękne :) popłakałam się :'( szkoda że tak się to skæczyło :(

    29 cze 2015

  • DziecieChaosu

    Piękne opowiadanie <3 <3<3 aż szkoda że się skończyło ;(

    28 cze 2015

  • Chakra

    @DziecieChaosu dziękuje  <3

    28 cze 2015

  • DziecieChaosu

    @Chakra nie dziękuj, tylko proszę twórz następne :D duuuużo weny życzę <3<3<3

    28 cze 2015

  • dilerrka

    Wszyscy lubimy happy endy, tym bardziej gratuluję odwagi by zakończyć opowiadanie w taki sposób. Wzruszyłam się czytając zakończenie a to nie często się zdarza. Pozdrawiam :)

    28 cze 2015

  • Chakra

    @dilerrka gdyby zawsze był happy end byłoby nudno :)

    28 cze 2015

  • pustkaa

    szczerze nnie czytam    opowiadań podzielonych na części jakoś tak nie lubię a to zaczęłam i nie żałuję *-*    smutne to bardzo ;/ ale bardzo  bbardzo fajne :* gratulujętalentu :*

    28 cze 2015

  • Chakra

    @pustkaa dzieki ;)

    28 cze 2015

  • kamila12535

    Jak czytałam koniec to się popłakałam super

    28 cze 2015

  • Chakra

    @kamila12535 :)

    28 cze 2015

  • bunny

    Nieeeeeeeeeeeeeeee :((( czemu ? :( Spencer i Cas ❤❤  ale musiała umrzeć? :(

    28 cze 2015