Pewnego razu

Pewnego razu była sobie dziewczynka. Nie miała ani niepowtarzalnego imienia, ani nie wyglądała jak modelka z okładki, ani nawet nie była jakimś geniuszem. Była średniego wzrostu, a jej włosy miały pospolity brązowy kolor. Jak każdy, miała wady jednak była taka cecha jej osobowości, że wszystkie negatywne aspekty jej charakteru traciły na znaczeniu. Co to było? Ogromne, pełne dobroci, miłości i muzyki serducho. Tak właśnie, serducho. Nie jakieś tam serce czy serduszko. Dziewczynka chodziła do szkoły, gdzie jej serducho po raz pierwszy mocniej zabiło dla chłopca.
     Pewnego razu był sobie chłopiec, który też nie wyróżniał się z tłumu. Nie nosił markowych ubrań i nie szpanował najnowszymi gadżetami. Pomimo że nosił rzadko spotykane imię, był najzwyklejszym na świecie chłopcem. Tylko ona potrafiła dostrzec blask w jego oczach błękitnych jak wrześniowe niebo. Niestety, chłopiec nie był zbyt inteligentny, bo nie zauważył tego. Żył w nieświadomości jeszcze bardzo długo. Być może za długo.
     Pewnego razu dziewczynka i chłopiec zaprzyjaźnili się. Ze szkolnych kolegów zostali się najlepszymi przyjaciółmi. Powoli stawali się nierozłączni. Spędzali wspólnie przerwy między lekcjami, razem siadali w ławce, jadali ze sobą posiłki i wspólne wracali do domu, a serducho dziewczynki rosło coraz bardziej, wypełniając się uczuciem do chłopca. Zastanawiała się czy już zawsze tak będzie, czy ich relacja nigdy nie wykroczy poza platoniczny wymiar? Jej pytania pozostawały retoryczne, bo nie miała odwagi znaleźć na nie odpowiedzi.
     Pewnego razu chłopiec podszedł do dziewczynki, gdy ta siedziała na drewnianej ławce w niewielkim, ale pełnym drzew parku, i powiedział:
-Zakochałem się w mojej przyjaciółce, ale nie wiem czy ona odwzajemnia moje uczucia. A ty jesteś dziewczyną i pewnie się na tym znasz, więc pomyślałem sobie, że może mi pomożesz? – Gdy skończył mówić, uśmiechnął się w sposób, który sprawiał, że w brzuchu dziewczynki zrywało się do lotu stado ptaków. W każdym razie, tak jej się wydawało, bo motylki na pewno to nie były. Zgodziła się. Nie mogła przecież zrobić nic innego, prawda?
     Pewnego razu, gdy dziewczynka spotkała chłopca w towarzystwie tamtej, zauważyła, że tamta nie patrzy na niego tak jak ona. W oczach tamtej nie świeciły wszystkie gwiazdy, a jeśli w jej brzuchu coś się czasem zrywało to najpewniej był to atak mdłości. Dziewczynce wystarczyła chwila, żeby mieć pewność, że tamta nie kocha chłopca. Nie miała pojęcia co robić. Teraz już wiedziała, że tamta nigdy nie odwzajemni uczuć chłopca, ale czy miała prawo mu to powiedzieć? Co gorsze, złamać mu serce już teraz czy poczekać aż tamta to zrobi? A co jeśli on nie wyjawi tamtej swoich uczuć? Wtedy już na zawsze zostaną w tym okrutnym dla nich układzie.
     Pewnego razu, gdy dziewczynka była już dorosła, odwiedził ją chłopiec, który też wydoroślał. Obydwoje bardzo się zmienili. Nie tylko zewnętrzna powłoka uległa przemianom, również ich wnętrza dojrzały i wypiękniały. Jedna rzecz pozostała niezmienna – dziewczynka wciąż kochała chłopca. Rozmawiali ze sobą, tak jakby wcale nie minęło kilka lat rozłąki w postaci studiów i pierwszych lat pracy, jakby wciąż byli najlepszymi przyjaciółmi, a może tak było? Może wciąż była między nimi ta niewidzialna nić porozumienia charakterystyczna dla bratnich dusz? Dziewczynka nie była pewna, ale kiedy zajrzała głęboko w błękitną toń oczu chłopca, dojrzała w niej odbicie tych samych gwiazd, które od zawsze świeciły dla niego w jej oczach. I już wiedziała. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie zorientowała się wcześniej, ale to nie było ważne, bo teraz już miała pewność. Podeszła do niego i go przytuliła, a na jej usta wypłynął najpiękniejszy na świecie uśmiech.  
Pewnego razu była sobie dziewczynka, która miała swojego chłopca. Zawsze byli razem – w swoich ramionach, ze spokojem w oczach. I nawet, gdy wreszcie doszli na kraniec życia ten spokój z nimi pozostał, bo choć nikt im tego nie powiedział, to wiedzieli, że ich historia jeszcze się nie kończy. Wzięli się więc za ręce i ruszyli, by napisać kolejny rozdział.

LittleScarlet

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 778 słów i 4318 znaków.

5 komentarzy

 
  • nemfer

    Takie to Zwyczajne (tak, przez duże zet), takie naturalne bez literackiego polotu... Takie Piękne... Choć spodziewałem sie zakończenia typu "niezdążył powiedzieć dziewczynce co czuje bo śmierć mu ją odebrała" czytałem to z takim wewnętrznym smutkiem...

    19 kwi 2015

  • LittleScarlet

    Ojejej! :O Dziekuję, dziękuję, dziękuję

    18 kwi 2015

  • zakr3cona

    To opowiadanie jest takie prawdziwe :) po prostu brakuje mi słów. Podoba mi się bardzo.

    18 kwi 2015

  • LittleScarlet

    Oj Endajs, Endajs. W cuda wierzysz  :crazy:

    18 kwi 2015

  • LittleScarlet

    Ogłoszenie parafialne: Nie utożsamiam się z dziewczynką. Panno E, z tobą zawsze bardzo chętnie  :jupi:

    18 kwi 2015