Pęknięcia mojego serca - rozdział czterdziesty

Nie wiedziałam, czy to za sprawą drinków, czy może tego, że widywaliśmy się coraz częściej, ale tym razem Colin wydał mi się o wiele bardziej rozluźniony i choć podobała mi się jego nieśmiała wersja, ta również mnie zachęcała. Pocałował mnie nawet w policzek na powitanie. Zapachniało od niego perfumami i wódką. O dziwo, była to bardzo pociągająca mieszanka.
- A to nasza znajoma, Tiffany – przedstawił Nate Colinowi, przyciągając Tiffany bliżej nas. Aż się we mnie zagotowało.
- Cześć – odezwała się Tiffany, wciąż utrzymując ten irytująco piskliwy ton głosu i wygięła się wdzięcznie w stronę Colina. Jak widać, nie tylko na Nate’a dziś polowała. Miałam jednak chorą satysfakcję, widząc, jak mimo jej wysiłków Colin ledwo na nią spojrzał.
- To co? Bawimy się? – zaproponował Nate. Czym prędzej chwyciłam go za rękę i zaciągnęłam na parkiet, zostawiając Tiffany w tyle.
- Zazdrosna? – zaśmiał się, całując mnie w nos.
- Zdaje ci się – odparłam.
- Chyba nie. Ale wytrzymam to – mówiąc to, okręcił mnie dookoła i uznałam, że rozmowa jest zakończona. Kątem oka zauważyłam Colina tańczącego z Tiffany. Uśmiechnęłam się złośliwie, ponieważ Colin nie wyglądał na zachwyconego.
Nie wiedzieć kiedy, nagle znaleźli się tuż przy nas, a Tiffany bezczelnie przerwała taniec mój i Nate’a.
- Idziemy się napić? – rzuciła.
Zgromiłam ją spojrzeniem. Rany, jak ja jej nienawidziłam w tej chwili. Zachowywała się, jakby mnie tu wcale nie było, a dopiero co się przyjaźniłyśmy! Ale teraz obchodzili ją tylko faceci. Dobra, skoro tak, to ja też nie zamierzałam być miła.
- Wybacz, Tiffany, ale ja i Nate właśnie tańczyliśmy, gdybyś tego nie zauważyła. Jak chcesz, to idź pić sama – wyparowałam, patrząc na nią z pogardą. Ledwo na mnie spojrzała.
- Przyszliśmy tu razem, więc sorry, jeśli chcę to podtrzymać – warknęła.
- A co, trzeba cię prowadzić za rączkę? – spytałam ironicznie.
- Dziewczyny – Nate uniósł ręce. – Ogarnijcie się. Tiff ma rację – po tych słowach zagotowało się we mnie. – Przyszliśmy tu razem, więc chodźmy się napić.
Usatysfakcjonowana Tiffany pociągnęła Colina za rękę i ruszyli w stronę baru. Nate i ja zostaliśmy z tyłu.
- Musisz ciągle jej bronić? – spytałam rozżalona.
- Stwierdziłem tylko fakt – Nate spojrzał na mnie z łagodnym zdziwieniem. – Miała rację.
- Oczywiście – mruknęłam.
- Nie marudź.
No jasne. Jak zwykle ja marudziłam. Postanowiłam się już póki co nie odzywać. Podążyliśmy do baru, gdzie Tiffany oczywiście już wypijała połowę zgromadzonych tam alkoholi. Colin się powstrzymywał, za co w tej chwili zaczęłam szanować go jeszcze bardziej. Byłam za to ciekawa, co zrobi Nate. Rozczarowanie zapiekło boleśnie, gdy sięgnął po kieliszek.
- Nate – pociągnęłam go za rękaw.
- Co?
- Mógłbyś nie pić?
- Dlaczego? – spojrzał na mnie niemal ze złością.
- Wiesz, że ja nie piję – przypomniałam mu. – Poza tym, prowadzisz samochód.
- Oj, Olivia. Nie bądź taka cnotliwa – wtrąciła się nagle Tiffany, zerkając na mnie z wyższością.
- Jestem po prostu sobą – warknęłam w jej stronę. – W odróżnieniu od ciebie, ja nie potrzebuję alkoholu, żeby się dobrze bawić. Ale ty, śmiało, pij na umór. Ja cię spod stołu wyciągać nie będę.
Zmierzyła mnie wzrokiem, ale już nic nie odpowiedziała. Przeniosłam wzrok na Nate’a.
- Nate, możesz to dla mnie zrobić?
- Nate, nie bądź taki, napij się ze mną – Tiffany przysunęła się znacznie do niego. Patrzyłam na to w osłupieniu. Miałam wrażenie, jakby teraz się dokonywał wybór między Tiffany a mną. W panice pomyślałam, że jeśli nie wybierze mnie, to chyba umrę na stojąco.
Nate popatrzył na nas obie. Tiffany patrzyła na niego wyczekująco, a w moich oczach zapewne czaiła się desperacja. Po chwili jednak spłynęła na mnie fala ulgi, ponieważ zdecydowanym ruchem odstawił kieliszek na blat, rozlewając przezroczysty płyn.
- Przykro mi, Tiffany.
Prawie się rozpłakałam z ulgi. Tiffany nadęła się, a ja pocałowałam mocno Nate’a w usta. Pogłaskał mnie po głowie.
- Spokojnie, Olivia, jestem z tobą.
Colin gdzieś znikł, więc zostaliśmy we trójkę. Właśnie miałam zaciągnąć Nate’a z powrotem do tańca, kiedy Tiffany powiedziała udręczonym głosem:
- O nie. Suwak mi się rozsunął. Nate, pomożesz mi? – odwróciła się do niego tyłem, ukazując swoje nagie plecy i tył sukienki oraz suwak, który rzeczywiście zjechał w dół. Nie miała na sobie żadnego stanika. Spojrzałam na Nate’a, a on tylko bezradnie wzruszył ramionami i zaczął się posłusznie zmagać z jej suwakiem. No nie. Miałam tego dość. Ulga sprzed chwili w jednym momencie się ulotniła.
- Może trzeba było dobrać sukienkę w odpowiednim rozmiarze, to by się nie rozsuwała – rzuciłam i odeszłam do toalety, czując napływające łzy. Zamknęłam się w kabinie i nie zważając na makijaż, po prostu się rozpłakałam. Znowu. Ile razy ostatnio już płakałam? Nie tak powinien wyglądać mój związek. Do cholery, po prostu nie tak. Za co Nate tak polubił Tiffany? Była bezczelna, nie znała granic, robiła wszystko, żeby zwracać na siebie uwagę. Czy Nate tego nie widział? Jak ja mogłam się z nią przyjaźnić? I co się z nią stało? To wszystko działo się tylko dlatego, że Nate aż tak się jej podobał? I co ja miałam z tym, u licha, zrobić, skoro Nate nic z tego nie rozumiał?
Tych pytań można było mnożyć. Popłakałam jeszcze z piętnaście minut, ponieważ nie mogłam się opanować. Wreszcie łzy się skończyły. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z ubikacji. Podchodząc do lustra, przeraziłam się sama siebie. Tusz szerokimi czarnymi smugami spływał po mojej twarzy. Włosy miałam potargane. Wyglądałam strasznie. Wyjęłam z torebki wilgotne chusteczki i zmyłam tusz, a potem ochlapałam zimną wodą opuchnięte powieki. Czułam się bezradna. Nate mnie nie rozumiał i chyba nie istniał nikt, kto w tej chwili by zrozumiał moje uczucia.
Wychodząc z toalety, nagle stwierdziłam, że się pomyliłam. Za drzwiami stał Colin i chyba na mnie czekał. Spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Tak mi przykro – objął mnie delikatnie. Wtuliłam się w jego ramię, czując, że zaraz znowu się rozkleję. Musiałam stamtąd wyjść, chociaż na chwilę. Colin, jakby czytając mi w myślach, wziął mnie za rękę i wyprowadził. Świeże powietrze niemal ugodziło mnie w twarz i było to cudowne uczucie. Usiedliśmy na pobliskiej ławce.
- Jak się czujesz? – spytał.
Spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie z troską.
- Bezradna – westchnęłam.
- Naprawdę mi przykro – ścisnął pocieszająco moje ramię. – Ale to typowy Nate. Miałem tylko nadzieję, że tego nie zobaczysz.
- Czego? – przeraziłam się.
- Jego drugiej twarzy – stwierdził smutno. – On nie umie jednoznacznie się określić. Wiem, że mu na tobie zależy, ale jednak to, co w nim siedzi… jest silne.
Nie rozumiałam ani słowa z tego, co do mnie mówił.
- Nie rozumiem. Co w nim siedzi? To, że lubi imprezy i dziewczyny?
- Przyczyna leży głębiej – odwrócił nagle wzrok.
Wzięłam głęboki oddech. Może to właśnie było to. Może to była ta tajemnica Nate’a, o której istnieniu z początku nawet nie miałam pojęcia, a która teraz rosła do niewyobrażalnych rozmiarów? Rany, musiałam wiedzieć, o co tu chodziło. Natychmiast.
- Colin… ty wiesz, o co chodzi?
- Wiem – skrzywił się.
- Powiedz mi, proszę! – chwyciłam go za rękę. Spojrzał na mnie z bólem. – Muszę to wiedzieć. Bez tego wszystko się wali.
- Nie mogę ci powiedzieć – wyswobodził się delikatnie z mojego uścisku. – Choć chciałbym. Ale to nie moja sprawa. To, że o niej wiem, to czysty przypadek. Jestem pewien, że Nate sam ci to powie… w odpowiednim czasie – mówił łagodnie, ale ja i tak czułam się odrzucona. – Niestety… ten odpowiedni czas też coś ze sobą niesie.
- Czyli co? – otarłam świeże łzy.
- To, że Nate cię rani – znów odwrócił wzrok. – I nieważne, jak bardzo bym chciał temu zapobiec…
Nagle urwał.
- Wróćmy lepiej do środka – pomógł mi się podnieść. – W porządku?
- Nie – westchnęłam. – Ale co z tego.
Colin bez słowa wziął mnie za rękę i z powrotem ruszyliśmy do środka budynku. Znów było duszno, głośno, wszędzie było czuć alkohol i dudniącą muzykę. Nagle chciałam tylko znaleźć się z powrotem w domu. Postanowiłam odszukać Nate’a i powiedzieć, że chcę wracać. Bez Tiffany.
Nie musiałam się trudzić. Gdy tylko weszłam na salę, zobaczyłam go. I weszłam w odpowiednim momencie, by zobaczyć, jak tańczy z Tiffany, a ona nagle przybliża swoje usta do jego i go całuje.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1659 słów i 8957 znaków.

11 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Hutqoi

    Tak się wkręciłam jakby to było moje własne życie :-p

    31 sie 2016

  • candy

    @Hutqoi oj, lepiej nie :D

    31 sie 2016

  • okano1

    Super czekam na next <3

    31 sie 2016

  • candy

    @okano1 <3

    31 sie 2016

  • jaaa

    Boże, dodaj jeszcze jedna teraz<3

    31 sie 2016

  • candy

    @jaaa niedługo dodam :)

    31 sie 2016

  • black

    Nie wiem co powiedzieć.. Na myśl przychodzą mi same niecenzuralne słowa. Też miałam taką ,,przyjaciółkę".. Rozdział fantastyczny oczywiście :) <3

    31 sie 2016

  • candy

    @black dziękuję :*

    31 sie 2016

  • Olaa

    Co za s*ka nie wierzę! O.o Proszę dodaj następną jak najszybciej! :)

    31 sie 2016

  • candy

    @Olaa niedługo dodam :*

    31 sie 2016

  • Nataliiia

    Wiesz co wolę teraz Colina od Nate'a

    31 sie 2016

  • Misiaa14

    @Nataliiia ej dokładnie mam to samo....bo on jest chociaż normalny

    31 sie 2016

  • Nataliiia

    @Misiaa14 hah widzisz nie jesteśmy same mamy siebie  <3

    31 sie 2016

  • Misiaa14

    @Nataliiia hah <3

    31 sie 2016

  • Olaa

    @Nataliiia też go teraz wolę :)

    31 sie 2016

  • Nataliiia

    Tiffany jest popierdolona kiedy next? :jupi:

    31 sie 2016

  • candy

    @Nataliiia ano jest. Jej postać oparłam na mojej eks przyjaciółce, która też okazała się zdradliwą suką :D niedługo ;)

    31 sie 2016

  • Nataliiia

    @candy współczuje też znam takie szmaty ;)

    31 sie 2016

  • Misiaa14

    @candy  takie pseudo przyjaciółki są okropne...tylko czas się marnuje dla takich ..

    31 sie 2016

  • Nataliiia

    @Misiaa14 owszem

    31 sie 2016

  • Czarodziejka

    Jaka suka... Kocham opowiadanko <3

    31 sie 2016

  • candy

    @Czarodziejka dziękuję <3

    31 sie 2016

  • Lovcia

    Kocham  <3  <3  <3

    31 sie 2016

  • candy

    @Lovcia <3 <3

    31 sie 2016

  • Misiaa14

    Nie poprostu cholera nie....nie wierzę...skreślam go kompletnie...nie istnieją i ta zdzira i on ... kocham to opowiadanie :3

    31 sie 2016

  • candy

    @Misiaa14 jego wina jest mniejsza, tutaj głównie Tiff namieszała :) dziękuję :*

    31 sie 2016

  • Misiaa14

    @candy kochana ty go mi tu nie broń bo jego wina w tym jest też ....bo to on  ją zabiera na impreze. ..to on gapił się na nią jak dzikie zwierze na mięso  i to on z nią tańczył..... tamtej poprostu nie trawie jest dziwką i tyle ....a jeśli chodzi o niego...poprostu się na nim zawiodłam..

    31 sie 2016

  • candy

    @Misiaa14 też prawda :P

    31 sie 2016

  • Misiaa14

    @candy proszę dodaj już; -; <3

    31 sie 2016

  • ...

    One more please Love ????
    Znakomita.

    31 sie 2016

  • candy

    @... później będzie :) dziękuję :)

    31 sie 2016