Pęknięcia mojego serca - rozdział trzydziesty ósmy

Byłam idiotką. Wróć. Jestem idiotką. Jak ja mogłam się na to zgodzić?
Prawdopodobnie naczytałam się w życiu zbyt dużo romansów lub naoglądałam za dużo filmów z kategorii „banalne zakończenie”. Czyli takie, gdzie jest dziewczyna, chłopak, typowy problem, a na końcu typowy happy end. Myślałam, że po moim pierwszym razie z chłopakiem, którego kocham, będę rozmarzona, rozanielona, będę wszystko widzieć w jak najlepszym świetle, a moje serce będzie pulsowało miłością, emanującą na cały otaczający mnie świat. I może rzeczywiście się tak czułam - przez godzinę. Potem zasnęłam, a kiedy się obudziłam, zupełnie nie czułam radości. Bardziej przygnębienie. Zdezorientowanie. Zmieszanie. Tylko jeszcze nie wiedziałam dlaczego.
Rozmyślałam nad tym wchodząc pod prysznic. Przecież powinno mnie roznosić z radości. Przecież wiedziałam, że ja nie byłam dla Nate’a taka jak wszystkie inne dziewczyny. Z żadną inną nie był w związku. Podobno byłam wyjątkowa. I ciągle mnie o tym zapewniał. Czułam to. Więc o co chodziło?
Głowiłam się i głowiłam, ale mój umysł pracował zbyt wolno. Postanowiłam, że coś zjem, a potem położę się spać. Może później coś wymyślę.
Byłam w domu sama, Peter i rodzice wyszli do kościoła. Wszystko było skąpane w ciszy, czego nie mogłam znieść. Czułam się samotna i opuszczona, dlatego w kuchni włączyłam radio, byle tylko wypełnić pustą przestrzeń jakimkolwiek dźwiękiem. Nieco uspokojona, usmażyłam sobie omlet z mąki orkiszowej z warzywami. Zjadłam szybko, umyłam zęby, wyciszyłam telefon i położyłam się.
Śniły mi się przeróżne koszmary, dlatego obudziłam się już po godzinie. Przetarłam załzawione oczy i potrzebowałam chwili, by się otrząsnąć. Wpatrywałam się tępo w ścianę i nagle mnie olśniło.
To oczywiste. Byłam idiotką, bo zatraciłam logiczne myślenie - i to chyba już w chwili, gdy poznałam Nate’a. Owszem, zrobiłam to z osobą, którą kocham, ale… co z tego? Ta osoba miała przede mną tajemnice. Poderwałam się i zaczęłam gwałtownie chodzić po pokoju.
Po pierwsze, byłam pod wpływem chwili. Nagle zapomniałam o tym, co wydarzyło się wcześniej - o tym, jak przyprowadził z imprezy jakąś dziewczynę. Zadałam sobie pytanie, czy ufam mu wciąż w stu procentach i z bólem musiałam sama sobie zaprzeczyć. Nie ufałam mu. Pierwszy błąd.
Jaki był drugi? Byłam za łagodna. Wybaczałam mu wszystko. Akceptowałam każde wyjaśnienia. Nie urządzałam awantur - no, nie aż takich - nigdy też nie domagałam się, by coś mi powiedział, jeśli nie był gotowy. Z pozoru to chyba była dobra cecha. Ale tym sposobem Nate robił ze mną co chciał. Może podświadomie mną manipulował. Być może rozgryzł mnie szybciej, niż ja jego i wiedział, że wszystko mu wybaczę.
Trzeci błąd - jego tajemnice. Niepowiedziane na głos sprawy. Chyba najważniejsza z nich - dlaczego, ilekroć byliśmy u niego w domu, to ten był pusty? Dlaczego nigdy nie poznałam jego rodziców, dlaczego ani razu ich nie widziałam na oczy? Czemu nic mi o nich nie powiedział? Dlaczego pobił tego chłopaka na tyle mocno, że wyrzucili go z poprzedniej szkoły? I jeszcze jedno, na co dotychczas nie zwracałam uwagi - znałam w jego domu każde pomieszczenie. Mogłabym tam nawet trafić z zawiązanymi oczami. Więc dlaczego jedne drzwi zawsze były zamknięte?
Nagle miałam pustkę w głowie. Musiałam to wszystko wyjaśnić. Musiałam poznać prawdę, zanim zrobię kolejny błąd.
Może nie było to najwłaściwsze, ale po prostu do niego zadzwoniłam. Odebrał po chwili. Nawet nie dałam mu dojść do słowa, bo nagle poczułam palące zdenerwowanie.
- Dlaczego nie poznałam jeszcze twoich rodziców, Nate?
Na chwilę zaniemówił. Cierpliwie czekałam.
- Tak wyszło – powiedział w końcu.
Prawie parsknęłam.
- Ty znasz moich. Mojego brata także. Wobec tego twoi rodzice nie muszą mnie znać?
- Nie! Po prostu… nie było okazji.
- Zgadzam się – przytaknęłam. – Choćby dlatego, że nigdy nie ma ich w domu i nawet ich nigdy nie widziałam.
Znowu cisza.
- Wyjaśnisz mi to?
- W swoim czasie – powiedział tylko dziwnym głosem i rozłączył się.
Rzuciłam telefonem o podłogę. Nagle zapragnęłam coś uderzyć, ale zdusiłam w sobie to uczucie. Zamiast tego się rozpłakałam. Kolejny raz.
  
Od tamtej rozmowy starałam się trzymać Nate’a na dystans i to nawet mi wychodziło, ponieważ nagle straciłam zainteresowanie wszystkim, co robiliśmy do tej pory: przytulaniem, wspólnym oglądaniem filmów i wszelkiej formy dotyku. Oczywiście, to nie było tak, że nagle go nie kochałam. Miałam po prostu dość naszej sytuacji. Nate widział, jak na to reaguję, ale milczał. Milczał jedynie na temat moich uczuć, a o wszystkim innym mógł gadać do woli. Wkurzało mnie to. A skoro on nie miał zamiaru poruszać tego tematu, to ja nie zamierzałam odpuścić z moim trzymaniem się na dystans. Coraz więcej czasu spędzałam po prostu sama. Pewnego wieczora leżałam w łóżku, ale nie mogłam zasnąć. Było mi nieznośnie duszno i nie mogłam usiedzieć w jednym miejscu, więc wymknęłam się po cichu z domu. Było ledwo po dwudziestej, ale urządziliśmy tego dnia rodzinne wyścigi na rowerach, więc wszyscy byli padnięci. Szłam tak, jak kierował mnie chodnik, nawet nie zastanawiałam się dokąd. Minęłam tą nieszczęsną budkę z kebabami i zdecydowałam, że pójdę do parku. O tej porze nie było za dużo ludzi, ale dostrzegłam samotną sylwetkę siedzącą w bardziej ukrytej ławce pod drzewem. Gdy się zbliżyłam, rozpoznałam go. To był Colin. O dziwo, na jego towarzystwo miałam ochotę.
- Mogę się przyłączyć? – spytałam, podchodząc. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, ale po chwili uśmiechnął się słabo.
- Pewnie.
Usiadłam obok i milczeliśmy, ale specjalnie mi to nie przeszkadzało. Może właśnie tego teraz potrzebowałam - być z kimś, ale w ciszy. Nate tego nie rozumiał.
- Jak ci się układa z Nate’m? – spytał nagle Colin. Spojrzałam na niego. Był jakiś przygaszony.
- Tak sobie – odpowiedziałam szczerze.
Pokiwał głową.
- Spodziewałem się tego.
- Jak to? – zdziwiłam się.
Nie odpowiedział. Dopiero po chwili zaczął mówić:
- Widzisz… z Nate’m jest tak zawsze. Domyślam się, że to intrygujący facet, ale… - przerwał. – Tak czy inaczej, jeśli będziesz już gotowa o tym pogadać, to ja tu będę – pogłaskał mnie delikatnie po dłoni. Zaskoczona, spojrzałam na niego, ale nie powiedział już nic więcej.
- Dobrze – odparłam po chwili i do końca już milczeliśmy.
  
Okazało się, że rodzice zafundowali nam wyjazd nad morze. W normalnych okolicznościach cieszyłabym się bardziej, ale teraz tylko zmusiłam się do uśmiechu i miałam nadzieję, że wygląda wiarygodnie. Odrobinę bardziej ucieszyłam się, gdy usłyszałam, że mogę zabrać Amy.
- To bardzo miła dziewczyna – zachwycała się mama. – Lubicie ją oboje, więc zapytajcie jej rodziców, czy może z nami pojechać, dobrze?
Peter na tę wieść głęboko się zaczerwienił, ale było widać, że też się cieszył. Rodzice Amy zgodzili się bez większych problemów, a sama Amy, gdy się o tym dowiedziała, rzuciła mi się na szyję.
- Kocham cię!! – zaczęła krzyczeć i ściskać mnie tak, że ledwo oddychałam.
- Raczej moich rodziców – wydyszałam, zdejmując jej ręce z mojego kręgu szyjnego, bo byłam przekonana, że jeszcze chwila i by pękł. – To był ich pomysł.
- A więc ty nie chciałaś mnie ze sobą zabrać? – Amy udała, że mierzy mnie groźnym wzrokiem. – Ty wiedźmo.
Powiedzenie tego Nate’owi wcale nie było takie trudne. Potrzebowałam odpoczynku od niego. Chyba się zmartwił, ale byłam w takim stanie, że prawie mnie to nie obeszło.
- Będę tęsknił – przytulił mnie i długo nie puszczał.
Ja też będę tęskniła, pomyślałam, ale nie powiedziałam tego głośno. Straciłam kontrolę nad swoim życiem i musiałam ją odzyskać.
  
Wróciłam po tygodniu z kawałkiem. To okazało się być zbawienne, bo wreszcie miałam czas dla siebie, bez Nate’a - choć dzwonił codziennie. Mimo wszystko stęskniłam się za nim i nie mogłam się doczekać, aż się z nim spotkam. Postanowiłam wszystko ratować - poczekać cierpliwie na jego odpowiedź i dalej być przy nim i go kochać, tym razem jednak rozsądnie. Zadzwoniłam do niego zaraz po tym, jak się rozpakowałam. Miałam mu tyle do powiedzenia - o tym, jak dobrze zrobiło mi wylegiwanie się na plaży z ulubioną książką i o tym, że dzięki wspólnemu wyjazdowi Peter i Amy wreszcie postanowili spróbować być razem. No i miałam dla niego prezent - Amy zrobiła mi bardzo fajne zdjęcie. Był niesamowity zachód słońca i byłyśmy akurat na plaży. Stałam w miejscu, dokąd woda dochodziła, zostawiając po sobie mokre ślady i zaraz się cofała. Wiał wiatr, więc moje włosy były roztańczone, sukienka falowała, a całą moją posturę oblewało zachodzące słońce. Aż nie mogłam uwierzyć, że to ja. Postanowiłam natychmiast wywołać to zdjęcie, gdy tylko je zobaczyłam. W sklepie z pamiątkami kupiłam beżową ramkę oklejoną drobnymi muszelkami i wsadziłam do niej wywołane zdjęcie. Zamierzałam dać je Nate’owi, by patrząc na nie, myślał o mnie; również po to, by jego pokój zawierał choć ślad mojej obecności.
Moje podniecenie nieco opadło, kiedy Nate nie odebrał telefonu, ale postanowiłam zaczekać. Dopiero, gdy zapadł wieczór, mój telefon zadzwonił. Odebrałam natychmiast.
- Cześć kochanie! Wróciłam. Spotkamy się?
- Teraz?
- Teraz chyba nie, jestem zmęczona. Ale może jutro?
- Może być.
Umilkłam na moment.
- Nie cieszysz się, że wróciłam? – spytałam smutno.
- Cieszę się, bardzo – odpowiedział jakimś zdenerwowanym głosem. – Przyjdziesz do mnie jutro po południu?
- Przyjdę – odparłam ostrożnie. Miał bardzo dziwny głos.
- To do zobaczenia – rzucił szybko i rozłączył się.
Od razu w moje myśli wkradła się panika i smutek, ale nakazałam sobie się opanować. Może był czymś zajęty. Jutro wszystko się wyjaśni, a on na pewno ucieszy się na mój widok. Będzie dobrze.
Dzielnie przetrwałam noc i ranek, aż wreszcie o trzynastej ruszyłam w drogę. Ramkę owinęłam czerwoną kokardą i ściskałam ją w ręce. Gdy Nate otworzył mi drzwi, gardło ścisnęło mi się ze wzruszenia. Już zapomniałam, jaki był przystojny. Chyba dużo czasu spędzał na zewnątrz, ponieważ był opalony. Włosy miał rozwalone tak, jakby dopiero wstał, ale to tylko dodawało mu uroku. Miał przygnębioną minę, ale gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się i mocno mnie pocałował.
- Witaj w domu – powiedział ciepło i napięcie utrzymujące się w moim ciele automatycznie puściło. Odetchnęłam z ulgą. Wręczyłam mu ramkę.
- Proszę. To dla ciebie.
Odwinął kokardę i kiedy jego wzrok spoczął na zdjęciu, znów się uśmiechnął, jeszcze szerzej. Ponownie mnie pocałował, po czym wziął za rękę i zaprowadził do swojego pokoju. Wdychałam znajome zapachy, siadając, jak zwykle, na łóżku. Zaczęłam opowiadać wrażenia z wyjazdu, ale miałam wrażenie, że Nate w ogóle mnie nie słucha. W końcu ze zniecierpliwieniem spytałam:
- Nate? Słyszałeś, co powiedziałam?
- Tak – odpowiedział szybko, jakby wyrwany z zamyślenia.
- To co powiedziałam?
Cisza.
- Nie wiem – przyznał.
- Właśnie – mruknęłam, odwracając wzrok. – Bo mnie nie słuchasz.
Po chwili poczułam jak obejmuje dłońmi moją twarz i obraca ją ku sobie. Znów miał smutną minę.
- Muszę ci coś powiedzieć.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2172 słów i 11786 znaków.

8 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Czarodziejka

    Boskie *-*

    31 sie 2016

  • candy

    @Czarodziejka <3

    31 sie 2016

  • okano1

    Super :)

    31 sie 2016

  • candy

    @okano1 dziękuję :)

    31 sie 2016

  • Olaa

    Jeejku jak mogłaś skończyć w takim momencie?? Czekam na kolejną część! :*

    31 sie 2016

  • candy

    @Olaa aj no, typowa ja  :lol2: :*

    31 sie 2016

  • Nataliiia

    Kiedy next błagam nie trzymaj długo w napięciu  :sad:  :kiss:  <3  :rolleyes:

    31 sie 2016

  • candy

    @Nataliiia lubię tak :D <3

    31 sie 2016

  • Nataliiia

    @candy heh <3

    31 sie 2016

  • jaaa

    Znow te zakończenie ;-;czekam na kolejną<3

    31 sie 2016

  • candy

    @jaaa <3

    31 sie 2016

  • Hutqoi

    Kiedy kolejna??  Jak najszybciej!

    31 sie 2016

  • candy

    @Hutqoi zaraz dodam :*

    31 sie 2016

  • Lolisss

    Whaaaat?? No!!! :(

    31 sie 2016

  • candy

    @Lolisss :D

    31 sie 2016

  • black

    Mistrzyni zakończeń :bravo: super <3

    31 sie 2016

  • candy

    @black hahah <3 takiego tytułu jeszcze nie miałam :D

    31 sie 2016