Pęknięcia mojego serca - rozdział trzydziesty trzeci

Czas mijał powoli. Od dnia moich urodzin znów byłam szczęśliwa. No, przez większość czasu. Zdarzały się różne kłótnie, ciche dni i pretensje, jednak zawsze starałam się jak najszybciej to załagodzić. Mimo wszystko Nate i ja stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. Wciąż zastanawiałam się, czy wciąż jesteśmy na okresie próbnym związku, czy już można nas klasyfikować jako parę, ale bałam się pytać. Nie chciałam psuć naszej sielanki. Poza tym byłam pewna, że prędzej czy później Nate sam mi to powie. Byłam cierpliwa. Czekałam, aż będzie gotowy.
Zbliżały się wakacje. Trochę rzeczy się pozmieniało w ciągu tych minionych tygodni. Peter w końcu ostatecznie przekonał się do Nate’a, choć czasami dalej bacznie go obserwował, jak przystało na mojego starszego brata. Mimo wszystko czasem Nate już nawet nie przychodził do mnie, a do Petera i razem grali w te wszystkie gry dla facetów, a ja siedziałam z boku i z uśmiechem przyglądałam się najważniejszym mężczyznom mojego życia.
Moja relacja z Tiffany poprawiła się… niewiele. Przyjaciółka nadal była często uszczypliwa, a w obecności Nate’a robiła się przesadnie miła i to nie dla mnie, a dla niego. Niepokoiło mnie to, ale Nate zdawał się tego nawet nie zauważać, więc póki co nie dzieliłam się z nim moimi spostrzeżeniami. Zresztą, może tylko mi się wydawało. Byłam chorobliwie zazdrosna o niego. Gdy tylko widziałam na szkolnym korytarzu Ruth, to moje ciśnienie natychmiast skakało w górę. Na szczęście Nate kompletnie ją ignorował, więc mogłam być spokojna.
Najwięcej zmieniało się chyba u Marka. Zaczęłam podejrzewać, że chodził na siłownię częściej, niż ten raz w tygodniu ze mną lub po prostu zaczął też sam ćwiczyć w domu. Ponadto zmienił dietę, choć nadal było mu ciężko dostosować się do jedzenia sałatek i picia wody. Mimo wszystko był zawzięty i choć nic mi nie powiedział, to powiedziało mi wszystko jego ciało. Naprawdę chudł w oczach.
- Ktoś tu chyba wymknął się spod kontroli – uśmiechnęłam się do niego. Mark zaczerwienił się, ale już się zorientował, że jego efekty są widoczne, więc wypiął dumnie pierś.
- Naprawdę schudłem?
- I to jak! – potwierdziłam, lustrując go wzrokiem. Już nawet ubrania musiał kupować w mniejszych rozmiarach. Byłam z niego dumna. – Moim zdaniem jest już idealnie.
- Nie. Jeszcze nie – Mark pokręcił gwałtownie głową. – Teraz to, co mi zostało, muszę przerobić na mięśnie – uśmiechnął się. – A potem, idziemy na podryw!
Parsknęłam śmiechem i w duchu podziękowałam samej sobie za to, że nie przeszłam koło tego chłopaka tak obojętnie, jak Tiffany. Zyskałam nowego przyjaciela.
- Biorę też tabletki, które może sprawią, że choć trochę jeszcze urosnę – dodał Mark. – Wkurza mnie to, że jestem taki niski. Ale jestem dobrej myśli.
To prawda, nie należał do najwyższych chłopaków, ale jego otwarty charakter i przyjemny sposób bycia rekompensowały wszystko. Mark zaczął się też zastanawiać nad soczewkami, by nie nosić dłużej okularów.
Poza tym, moja przyjaźń z Amy dalej rozkwitała. Wielokrotnie zastanawiałam się, czy przedstawić ją Nate’owi, ale wciąż w głowie miałam historię o tej drugiej Amy, którą Nate wykorzystał. Nie byłam pewna, jak Nate zareaguje na moją nową przyjaciółkę. Jednak świat rozwiązał ten problem za mnie. Amy była u mnie pewnego popołudnia i opychałyśmy się kokosowymi ciasteczkami, które upiekła i przyniosła mi na spróbowanie.
- Strasznie mi się to spodobało. Może teraz moją nową pasją będzie gotowanie i pieczenie ciast – odgarnęła włosy z twarzy i podała mi pełne pudełko. – Ale najpierw ty spróbuj! Nie wypuszczę ich na rynek, jeśli będą do bani.
- A jeśli jest tam trucizna? – spojrzałam z udawanym strachem na ciasteczka. – Chcesz mnie zabić?
- No, przecież nie dam ich od razu rodzinie!
Roześmiałyśmy się i zaczęłyśmy plotkować i wtedy do kuchni wszedł Nate. Ze zdumieniem spojrzał się na mnie, a potem na Amy i znowu na mnie. Ciastko prawie utkwiło mi w gardle.
- Ja cię znam – zmrużył oczy i patrzył się w skupieniu na Amy.
- Ja też cię znam – wzruszyła ramionami Amy i wepchnęła sobie ciastko do ust. Cała scena wyszła tak komicznie, że w pewnym momencie wszyscy troje zaczęliśmy się śmiać. Okazało się, że spotkanie poszło gładko, a Nate zaakceptował Amy od razu. Tak więc wszystko układało się coraz lepiej. A teraz, na dodatek zbliżały się wakacje! Czego tu więcej chcieć?
Pewnego dnia spotkała mnie nieoczekiwana niespodzianka. Z pozoru nic, jednak dla mnie było to niezmiernie ważne. Wpadłam do Nate’a w niedzielę z rana, ponieważ zaprosił mnie na wspólne, niedzielne śniadanie. Kiedy weszłam do niego do pokoju, dopiero się ubierał, ale miał tak niecodzienną minę, że aż się zdziwiłam. Było to zdumienie połączone z rozmarzeniem.
- Dzień dobry, kochanie – przywitałam się z nim i cmoknęłam go w policzek. – Coś się stało, że masz taką minę? – uśmiechnęłam się, a on spojrzał na mnie tym wzrokiem i po chwili powiedział:
- Śniłaś mi się.
I co? Z pozoru nic. Z początku sama nie mogłam się zorientować, czemu to takie niezwykłe. Po chwili aż podskoczyłam.
- Naprawdę? Ale przecież… przecież mówiłeś, że tobie nigdy się nic nie śni. Nie masz snów.
- Bo nie miałem… do tej pory.
Wzruszyło mnie to do tego stopnia, że aż postanowiłam się mu jakoś odwdzięczyć. Myślałam nad tym przy śniadaniu, a Nate opowiedział mi swój sen:
- Byliśmy w łódce na jakimś jeziorze, a wokół pływały plastikowe łabędzie. Trochę tandetne. Ale był zachód słońca i pewnie wyglądało to romantycznie. I się całowaliśmy, cały czas. A potem rozpętała się burza i biegłem z tobą na rękach, żeby znaleźć jakieś schronienie, żeby nic ci się nie stało.
Wstyd mi było, ale miałam łzy w oczach. To było dla mnie niczym wyróżnienie - przyśniłam się komuś, kto nigdy nie miewał snów! Jak ja mogłam mu się za to odwdzięczyć?
Pomysł przyszedł mi do głowy, gdy zamknęłam drzwi od swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Zaraz potem zdjął mnie strach. Czy byłam gotowa? Czy byłam na tyle pewna, żeby się na to odważyć? Usiłowałam to sobie zwizualizować, ale zaraz odzywał się lęk, umiejscowiony gdzieś w moim brzuchu, który natychmiast mnie rozbolał. Poszłam zrobić sobie herbatę i dalej myślałam. Wiedziałam, że pewnie sprawiłoby mu to radość, ale… czy byłam gotowa? Dałabym radę?
Myślałam nad tym całą noc i nad ranem postanowiłam, że koniec z tchórzostwem. Koniec ze wstydem. Jeśli się nie uda - trudno. Ważne są chęci. A przecież robiłam to dla Nate’a. Zamierzałam dać radę.
Napisałam do pewnej osoby, która mogła mi pomóc w tej sprawie. Po chwili otrzymałam odpowiedź:
„Nie ma sprawy, Olivia. Powalisz go na kolana :)
Taką miałam nadzieję.
  
- Olivia, czy będziesz łaskawa powiedzieć mi wreszcie, dokąd mnie zaciągasz?... Ałł! To moja noga!
- Przepraszam, słonko. Bardzo boli? – zachichotałam.
- Proszę bardzo, śmiej się. To rzeczywiście bardzo zabawne, kiedy ciągniesz mnie po schodach, nie wiadomo gdzie, a ja mam na oczach opaskę i nic nie widzę – jęczał Nate, a ja, choć byłam mega zestresowana, to nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Mimo wszystko to było szalenie zabawne, kiedy biedak nie widział, gdzie ma stawiać stopy i kołysał się jak po pijanemu.
- Już prawie jesteśmy – pocieszyłam go. – Zaraz ci to ściągnę.
I rzeczywiście, chwilę później pchnęłam drzwi i wprowadziłam go do środka, zapalając po drodze wszystkie światła. Nate'a ustawiłam pod ścianą, mniej więcej na środku i rozplątałam mu opaskę. Kiedy zorientował się, gdzie jesteśmy, oczy lekko mu się rozszerzyły. Uśmiechnęłam się do niego i przeszłam na środek sali, jednocześnie wiążąc włosy w wysokiego kucyka.
Znajdowaliśmy się w moim studiu tanecznym. Specjalnie poprosiłam Daniela o klucze i pozwolenie na wejście tu samej na jeden wieczór. Postanowiłam przełamać mój wstyd i zrobić to, o co Nate kiedyś mnie poprosił - zatańczyć dla niego. Odetchnęłam głęboko, odwróciłam się i włączyłam przyciskiem odtwarzacz, który stał za mną. Czekając na muzykę, wbiłam wzrok we własne stopy i nagle zamarłam, czując zjadający mnie stres. Nagle miałam ochotę wybiec ze studia. Przestraszyłam się tego, że zaraz Nate zacznie się ze mnie śmiać, bo będzie to wyglądało idiotycznie, kiedy będę tańczyć sama, że pomylę krok, że powinie mi się noga i upadnę… właściwie bałam się wszystkiego po trochu. Do głowy wpadł mi pomysł, by zamknąć oczy i udawać, że jestem tu sama, a patrzą na mnie jedynie lustra. Po chwili jednak otrząsnęłam się i podniosłam głowę. Przecież byłam tu dla Nate’a. Nie mogłam udawać, że go tu nie ma. Czas przełamać swój strach. Jeśli miałam to zrobić dla kogokolwiek, to właśnie dla niego.
Muzyka popłynęła, a ja mimowolnie podążyłam za nią. Nie byłam pewna, co mam zatańczyć. Wcześniej długo myślałam nad doborem tańca, stylu, a w końcu stwierdziłam, że pokażę mu każdego po trochu. Wybrałam więc dość szybki układ samby, który teoretycznie miał być duetem, ale można było go przerobić tak, że był równie dobry dla jednej osoby oraz układ do tańca latynoamerykańskiego. Miałam również na płycie muzykę do walca, ale jeszcze nie byłam pewna, czy go zatańczę. Najpierw poleciała samba. Czułam, jak mocno wali mi serce, ale nakazałam sobie kontynuować. Wsłuchałam się w muzykę i już po chwili ruszałam się zgodnie z jej rytmem. To był taniec energiczny, eksponujący ciało, które musiałam wyginać we wszystkie strony i trząść nim, co brzmiało dosyć śmiesznie, ale wyglądało lepiej - miałam nadzieję. Właściwie lubiłam ten taniec, ale czułam się głupio, ponieważ wiedziałam, że nie mam do niego odpowiedniego stroju. Miałam na sobie to, co zwykle na zajęciach, czyli trampki, legginsy i luźną koszulkę bez ramion. Nie mogłam wyglądać w tym profesjonalnie, ale starałam się skupić na moich ruchach, a nie na wyglądzie. Bałam się spojrzeć na Nate’a, ale nawet nie miałam na to czasu. Samba płynnie przeszła w Latino i tu już nawet nie miałam czasu zastanawiać się nad tym, jak wypadam, bo byłam zbyt zajęta energicznymi ruchami i skomplikowanymi figurami, których tutaj już było więcej. Dodatkowo bałam się, że się pomylę, ponieważ ten układ był przeze mnie zmodyfikowany tak, żebym mogła go zatańczyć bez partnera, z którym oczywiście byłoby lepiej, ale nie miałam wyjścia. Walca nie przerabiałam, dlatego jeszcze miałam opory, czy go zatańczyć, czy nie. Ze względu na to zrobiłam sporą przerwę w nagraniu. Kiedy zabrzmiał ostatni dźwięk wygięłam się w końcowej pozie i dopiero po chwili, oddychając szybko, spojrzałam z obawą na Nate’a, który wciąż stał bez ruchu pod lustrami. Dosłownie, bez ruchu - nie ruszał się, jedynie na mnie patrzył. Przestraszyłam się. Nie podobało mu się. No jasne. Nagle też uświadomiłam sobie, jak wyglądam - cała spocona, pewnie czerwona. O rany. Skompromitowałam się na całego. Już prawie miałam łzy w oczach, kiedy Nate odepchnął się lekko i ruszył w moją stronę. Patrzyłam z lękiem, czy na jego twarzy kryło się gdzieś rozbawienie, ale zaraz potem doszedł do mnie i mocno mnie pocałował. Aż zakręciło mi się w głowie. Po chwili oderwał się ode mnie, wciąż trzymając moją twarz w dłoniach i powiedział dobitnie, patrząc mi w oczy:
- Byłaś niesamowita. Dziękuję.
I moje wszystkie wątpliwości nagle się rozwiały. Powiedział to tak dosadnie, że nie zostawił już na nie miejsca. Podobało mu się! Naprawdę mu się podobało! Oczy mu błyszczały i uśmiechał się do mnie z… miłością? Już nie czułam się nieatrakcyjna lub beznadziejna. Niemal rzuciłam mu się na szyję i wyściskałam. Zaczęłam się zastanawiać, czy powiedzieć mu, że mam jeszcze jedno nagranie, ale chyba sam odgadł po wyrazie mojej twarzy, bo powiedział:
- Ale mam wrażenie, że chcesz coś jeszcze powiedzieć. Mam rację?
Przytaknęłam.
- Mam jeszcze jedną muzykę. Do walca. Ale przecież walca tańczy się w parze, a nie w pojedynkę, więc…
- Zatańcz – przerwał mi.
- Ale…
- Proszę. Chociaż zacznij.
O rany. No dobra. Spojrzał na mnie takim Nate’owo-szelmowsko-proszącym wzrokiem, że nie mogłam odmówić. Pocałowałam go w policzek, a on cofnął się kilka kroków w tył. Akurat skończyła się przerwa w nagraniu i popłynęła muzyka do walca. Zaczęłam go tańczyć, układając ręce w charakterystyczną „ramę”, tak jakbym miała obok siebie partnera, ale czułam się wręcz idiotycznie. Już miałam zrezygnować i powiedzieć Nate’owi, że to zbyt krępujące, gdy nagle on błyskawicznym ruchem znalazł się przy mnie. W jednym momencie dołączył się do mojej ramy i tańczył ze mną. Aż zaparło mi dech w piersi! Uśmiechał się do mnie szelmowsko. Moje zdumienie nie miało granic. Nigdy nie wspominał, że lubił tańczyć. Nie licząc imprez, ale przecież na imprezach chyba nie tańczył walca! A poruszał się profesjonalnie, tak jakby ćwiczył to codziennie. O rany. Prawie nie mogłam dotańczyć do końca, bo chciałam się dowiedzieć, skąd, u licha, on wiedział…?
Mój głos prawie zgrał się z ostatnim taktem walca.
- Nate! Matko! Ale jak… skąd…? – byłam tak podekscytowana, że prawie nie umiałam się wysłowić. Roześmiał się.
- Jak byłem mały, moi rodzice byli wielkimi fanami eleganckich tańców. Jeździli na pokazy i w końcu sami postanowili zapisać się na kurs doszkalający. Tak się złożyło, że zapisali i mnie. Spodobało mi się.
- Byłeś niesamowity! – wykrzyknęłam, jeszcze raz go ściskając. Przez głowę przemknęła mi odrobinę niepokojąca myśl, a dotyczyła właśnie jego rodziców. Spotykaliśmy się już dość długo, a ja jeszcze ich nie poznałam. Mało tego - ani razu ich nawet nie widziałam. Wydało mi się to trochę dziwne, ale nie chciałam psuć tej chwili pytaniami. Obiecałam sobie spytać go o to przy najbliższej okazji.
- Ty też – uśmiechnął się do mnie i nagle przez jego twarz przebiegło jakieś wahanie. Momentalnie się zaniepokoiłam, dlatego pogładziłam go po policzku. Uśmiechnął się, ale jakoś tak nerwowo.
- Co się dzieje? – przestraszyłam się.
Spojrzał na mnie. Wyraźnie z czymś walczył. Nagle potrząsnął głową, przeczesał dłonią włosy i powiedział:
- No dobra. Ty się odważyłaś, więc ja też.
Zmarszczyłam brwi, ale czekałam na ciąg dalszy.
- Kocham cię – powiedział nagle.
O Boże!

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2769 słów i 15038 znaków.

11 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Czarodziejka

    Boskie *-*

    30 sie 2016

  • Krolewna

    <3  :danss:

    30 sie 2016

  • candy

    @Krolewna :D

    30 sie 2016

  • Lolisss

    Mogę prosić P jeszcze jedna do 13? Bo wychodzę i nie będę miała neta do jutra a nie wytrzymam!! Cudo!! <3

    30 sie 2016

  • candy

    @Lolisss dodam, ale chyba mnie zabijesz za końcówkę tam :) :D

    30 sie 2016

  • kaay~

    <3<3!!!!!!

    30 sie 2016

  • candy

    @kaay~ :D <3

    30 sie 2016

  • okano1

    Ekstra :lol2:

    30 sie 2016

  • candy

    @okano1 dziękuję :)

    30 sie 2016

  • Natkaxxxd

    To bylo.... Brak slow. Cudowne

    30 sie 2016

  • candy

    @Natkaxxxd dziękuję <3

    30 sie 2016

  • jaaa

    O fuck w koncu <3

    30 sie 2016

  • candy

    @jaaa fuck, tak :D

    30 sie 2016

  • Xsara94

    Zgadzam się z poprzednim komentarzem. Nie mam już pomysłów na komentarze,wszystkie są takie oklepane. Cudowne :*

    30 sie 2016

  • candy

    @Xsara94 dziękuję! <3

    30 sie 2016

  • black

    Brakuje mi już słów, by wyrazić  jak bardzo mi się podoba to, co tworzysz <3

    30 sie 2016

  • candy

    @black a ja i tak dziękuję <3 <3

    30 sie 2016

  • Olaa

    Super super super! Czekam na kolejną! :*

    30 sie 2016

  • candy

    @Olaa <3 <3

    30 sie 2016

  • KAROLAS

    O Boże  <3

    30 sie 2016

  • candy

    @KAROLAS o Boże :D

    30 sie 2016