Pęknięcia mojego serca - rozdział trzydziesty

Nie sądziłam, że będę mogła być tak szczęśliwa, choć jeszcze nawet nie byliśmy w pełni razem. Od kiedy poznałam Nate’a, był dla mnie jedną wielką zagadką i ciągłe odkrywanie jego kolejnych tajemnic czy cech osobowości wiązało się z cierpieniem. Ale nagle wszystko się wyprostowało. Czułam się tak, jakbym znała go od zawsze i zastanawiałam się, jak żyłam, kiedy nie było go przy mnie. Wiedziałam, że momentami było mu trudno przystosować się do nowych warunków, ale zarazem widać było, że się stara i chce, by wyszło jak najlepiej. Chodziłam pełna radości, a to wszystko za sprawą jednego chłopaka. Nawet Peter już zaczął go akceptować. Nate był u nas na obiedzie. Nie za bardzo był chętny na ten pomysł, ale moi rodzice bardzo nalegali, ponieważ chcieli poznać tego osobnika, dzięki któremu ponownie cały czas się uśmiechałam. Obiad przebiegł w całkiem miłej atmosferze, chociaż Nate był na początku bardzo spięty. Zastanawiałam się, ile czasu minęło, od kiedy był z dziewczyną w tak zwyczajnych sprawach, a nie tylko pod kątem imprez i dobrej zabawy. O ile w ogóle kiedyś miał normalny związek. Wolałam go jednak o to nie pytać. Nie chciałam, żeby cokolwiek burzyło moje szczęście.
Po wszystkim zabrałam Nate’a do mojego pokoju i dopiero tam odetchnął z ulgą.
- Bardzo się stresowałeś? – spytałam lekko rozbawiona, rozluźniając mu krawat i głaszcząc po głowie.
- Jak cholera – odpowiedział, wciąż rozedrganym głosem. – Chciałem dobrze wypaść.
- Wypadłeś – zapewniłam go.
- Jasne. Może włączymy sobie jakiś film?
No więc włączyłam w laptopie jakąś komedię, ale prawie się na niej nie skupiałam, bo nagle moje myśli zaprzątnęła inna kwestia. Byłam tak przejęta przeżywaniem każdego dnia tylko z Nate’m, że dopiero teraz odczułam brak tej szczególnej rzeczy. Kiedy film się skończył, położyliśmy się z Nate’m na łóżku i dopiero wtedy zdecydowałam się poruszyć ten temat:
- Nie pocałowałeś mnie od naszej rozmowy w parku.
Nie odpowiedział od razu. Cały pokój był pogrążony w półmroku. W ciszy słychać było tykanie zegarka. Naliczyłam dokładnie sześćdziesiąt tyknięć, zanim usłyszałam jego cichy głos:
- Nie sądziłem, że byś tego chciała.
Przygryzłam wargę. Poważnie? Nawet sama sobie nie zdawałam sprawy, jak bardzo za tym tęskniłam.
- A może to ty tego nie chcesz – zaczęłam się z nim droczyć.
Obrócił się do mnie bokiem i delikatnie chwycił mnie za szczękę.
- Uwierz mi – powiedział cicho, ale wyczułam, że się uśmiecha. – Nie wiesz, jak bardzo się mylisz.
Po czym pocałował mnie tak, że aż zakręciło mi się w głowie. Sama nie wiedząc, co dokładnie robię, uniosłam nogę i zacisnęłam ją na jego udach, przybliżając go do siebie. Między pocałunkami usłyszałam jego cichy śmiech.
- Robisz się coraz bardziej zachłanna. Chcesz zrobić następny krok?
Natychmiast strzeliłam go lekko w głowę.
- Auć!
- Nie jestem taka, jak wszystkie twoje przemijające dziewczyny – poinformowałam go z uśmiechem.
- Wiem o tym – znów mnie pocałował. – Inaczej nie byłoby mnie tutaj.
Uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego, oddychając jego zapachem. To była moja własna, prywatna bajka.
Rozwaliła się już następnego dnia.
  
- Nic sobie nie planujcie na dzisiaj – upomniała nas mama przy śniadaniu. Zamarłam z widelcem w połowie drogi do ust. Była sobota i akurat rozmyślałam, gdzie dzisiaj pójdziemy z Nate’m. O co chodziło mamie?
- Ale dlaczego? – spytał z przekąsem Peter. – Chciałem pojeździć z kolegą…
- No to pojeździcie kiedy indziej. Będziemy mieć gości.
- Kogo?
- Przyjeżdża Max z rodzicami.
O rany. Poważnie? Max? Akurat dzisiaj?
Powlokłam się jak na stracenie do mojego pokoju i sprawdziłam, czy Nate jest aktywny na facebooku. Był.
Olivia: Nie spotkamy się dziś :(
Nate: Jak to?? Dlaczego?
Olivia: Mama właśnie nam oznajmiła, że będziemy mieć gości. Przyjaciele rodziny. Nie wypada odmawiać :/
Nate: Szkoda…
Olivia: :(
Nate: To nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli wyskoczę z kolegą na piwo?
Zmarszczyłam brwi. Nie za bardzo mi się spodobało jego pytanie. Nie żebym miała coś przeciwko jego kolegom - nawet ich nie znałam - ale ten pomysł z piwem… wiedział przecież, co myślę o alkoholu. Ponadto miałam wrażenie, że w jego pytaniu kryła się jakaś prowokacja.
Świrujesz, przywołałam się do porządku. Daj spokój.
Olivia: Nie ma sprawy.
Chwilę później zniknął z sieci, nie pisząc nic na pożegnanie. Zrobiło mi się smutno, ale postanowiłam to zignorować. W końcu nic strasznego się przez to nie stało.
Max przyjechał dwie godziny później. Rick od razu rzucił się na naszą kanapę, bo dostrzegł przed telewizorem gry. Ich rodziców pamiętałam jak przez mgłę. Usiłowałam utrzymywać na mojej twarzy uśmiech i miałam nadzieję, że nie widać, jak bardzo jest sztuczny. Moi rodzice od razu zaczęli zapraszać do stołu, a my zostaliśmy w salonie.
- Nie spodziewałem się waszej wizyty – zwrócił się w końcu Peter do Maxa. Parsknęłam cicho, bo w moim odczuciu brzmiało to niemal oskarżycielsko, ale Max tylko wywrócił oczami.
- Taa, ja też nie. Nawet nie wiem, od kogo wyszła inicjatywa.
- Giiiiiń! – wydarł się Rick, który zaczął już mordować ludzi w jakiejś grze.
- Ja najchętniej bym gdzieś poszła – oznajmiłam. – Może spytamy rodziców, czy poradzą sobie bez nas przez pół godziny?
- Dobry pomysł – przytaknął Max. – Pokażecie mi wasz wielki świat.
  
Parę minut później wyszliśmy we trójkę na zewnątrz, ponieważ Rickiego nie sposób było odciągnąć od konsoli. Dochodziła czternasta i robiło się gorąco. Szliśmy ulicą, ja zatopiona w myślach, a chłopaki jak zwykle o czymś gadali.
- Idziemy na kebaba? – zaproponował nagle Peter.
- Na kebaba? – spytałam kpiąco. – Ciekawe, ile będziesz go trawił ze swoim wrażliwym żołądkiem.
Brat machnął tylko ręką. Max przystał na pomysł i czym prędzej odeszli do pobliskiej budki z fast-foodem. Nie wiedzieć czemu, byłam mocno zirytowana, ale poszłam za nimi. Nie byłam nigdy w takiej spelunie i wcale nie uśmiechało mi się dołączenie jakiegoś kebaba do mojej diety. Jednak gdy weszliśmy do środka, uderzył mnie zapach jedzenia - choć niezdrowego - i poczułam, jak mój żołądek głośno domaga się czegoś, co wypełniłoby panującą w nim pustkę. Wobec tego opadłam na siedzenie i poprosiłam Petera, by jednak wziął i mi. Stanął w kolejce, a Max usiadł obok mnie i rozpostarł ramiona, opierając je na siedzeniu. Jedno jego ramię wylądowało za moją szyją, więc poniekąd wyglądało to, jakby mnie obejmował. Ale było mi wszystko jedno. Przecież przyszłam tu tylko na kebaba.
- Co słychać? – zagaił Max.
- Nic ciekawego – wzruszyłam ramionami. Przyjrzałam się mu. Wyglądał dobrze. Oczy miał błyszczące, uśmiechał się szeroko. Gdyby nie był dla mnie jak brat, to może i by mi się spodobał. Rany, o czym ja myślałam? – Ostatnio nic mi się nie chce.
- Wakacje blisko – przeczesał dłonią włosy. – Planujecie gdzieś wyjechać?
- Chyba nie. To znaczy, nic mi o tym nie wiadomo.
- My chyba też nie. Zawsze można namówić rodziców, by się kopsnęli na wspólny wyjazd – trącił mnie porozumiewawczo ramieniem. – O rany, ale robi się gorąco. Napiłbym się zimnego piwka – rozmarzył się.
- A czy nie jesteś przypadkiem niepełnoletni? – uśmiechnęłam się wreszcie.
Wzruszył niewinnie ramionami.
- Tamtym jakoś to nie przeszkadza – szturchnął głową w jakimś kierunku i podążyłam za jego wzrokiem. Jakaś grupa pryszczatych nastolatków, nie wyglądająca na więcej niż piętnaście lat, właśnie głośno raczyła się piwem za szybą lokalu.
- Myślałam, że przyszliśmy na kebaba. Co oni tu robią z piwem?
- To chyba połączone interesy – Max wskazał na korytarz za sprzedawcą, który, jak się bliżej przyjrzałam, prowadził gdzieś dalej, skąd dobiegał zapach alkoholu.
- Faktycznie – przyznałam mu rację i wbiłam wzrok w nastolatków, najwidoczniej podnieconych tym, że udało im się dostać nielegalnie piwo. Pokręciłam z dezaprobatą głową, wspominając moją ostatnią przygodę z alkoholem. Brrr. Przeniosłam wzrok na sąsiedni stolik i na chwilę zaparło mi dech, ponieważ zdawało mi się, że zobaczyłam włosy Nate’a. Niestety, na tym moje pole widokowe się kończyło, ale musiałam jakoś się zorientować, czy to był on. Czułam jakiś niepokój, choć nie potrafiłam wytłumaczyć, skąd się wziął. Musiałam jakoś podejść bliżej nich. Nagle zauważyłam drzwi, będące moim wybawieniem.
- Zaraz wracam, skoczę tylko do toalety – rzuciłam szybko do Maxa i przeszłam przez tłum w kolejce, by znaleźć się bliżej drzwi do łazienki. I tak nie miałam zamiaru tam wchodzić, ale stojąc przy nich, miałam szersze pole widoku. I zaraz tego pożałowałam.
Tak, to był Nate. Naprzeciwko niego siedział jakiś chłopak - pewnie kolega, o którym mówił - jednak moją uwagę najbardziej przyciągnęła dziewczyna, którą Nate poniekąd obejmował ramieniem, tak jak Max przed chwilą mnie. Lewą ręką Nate popijał piwo w plastikowym kubku, a prawą miał opartą o brzeg ławki. Jego ręka delikatnie dotykała odsłoniętego ramienia dziewczyny, która również piła piwo i śmiała się z czegoś wniebogłosy.
Poczułam, jak do oczu napływają mi łzy wściekłości i żalu. Serce skurczyło mi się do rozmiaru główki od szpilki. Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego mnie okłamał? Dlaczego siedziała z nim jakaś dziewczyna? Usiłowałam się uspokoić. Przecież miał prawo się widywać z kim chciał, ale… czemu jej dotykał? Miałam ochotę tam wtargnąć i odkleić jego rękę od ramienia tej dziewczyny. Głośno odetchnęłam, przywołałam się do porządku i wróciłam do Maxa, wciąż z chaosem w głowie. Przy stoliku siedział już Peter, a mój kebab leżał na stoliku przed miejscem, gdzie siedziałam. Usiadłam z powrotem, ale nie byłam w stanie go zjeść. Wymówiłam się tym, że jest jeszcze gorący i siedziałam, próbując się uspokoić. Max ponowił swój gest rozpostarcia ramion i znów mnie obejmował, ale już nawet nie chciało mi się oponować. Przed oczami wciąż miałam Nate’a i tę dziewczynę. Co to za jedna? Czemu z nim była? I jeszcze gorsze pytanie - czemu on był z nią?
Znów zachciało mi się płakać, ale nakazałam sobie być silną. Przynajmniej do czasu, aż znajdę się sama.
- Idę do toalety – rzucił Peter z bolesnym skurczem na twarzy i już go nie było. A mówiłam, żeby nie jadł tego kebaba.
Usłyszałam głośny wybuch śmiechu i po chwili pytanie:
- Chcecie kebaba? Ja stawiam.
Po chwili do pomieszczenia wszedł Nate. Zamarłam. Już sama nie wiedziałam, czy chcę wyjść mu naprzeciw, czy schować się pod stół, ale było już za późno. Zamarł w pół kroku, gdy mnie zobaczył. Jego wzrok skakał to z Maxa, to na mnie. Po chwili zatrzymał się na ręce Maxa, opierającej się na moim ramieniu. Wytrzymałam jego spojrzenie, ponieważ on przed chwilą robił dokładnie to samo. Dlatego nie rozumiałam, dlaczego na jego twarzy zagościł nagle gniew i Nate z hukiem wypadł z lokalu.
W normalnych okolicznościach pobiegłabym za nim, ale czy to miało sens? To on mnie okłamał. On tu przyszedł z jakąś inną dziewczyną. Obejmował ją. Max był dla mnie jak rodzina, a ona… ona była zapewne jedną z tych dziewczyn, z jakimi kiedyś zabawiał się Nate.
A jeśli wciąż to robił?
Chciałam już wracać do domu.
Nie miałam pojęcia, co teraz robić. Tłumaczyć się? Ale z czego? To on zaczął. Zrobić mu awanturę? Zażądać wyjaśnień? Zaryzykować, że go stracę?
Wywaliłam tego przeklętego kebaba do kosza.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2201 słów i 12005 znaków.

8 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Xsara94

    <3

    29 sie 2016

  • okano1

    Cudeńko :kiss:

    29 sie 2016

  • candy

    @okano1 dziękuję :*

    29 sie 2016

  • jaaa

    Już nie mogę się doczekać następnej <3

    29 sie 2016

  • candy

    @jaaa <3 <3

    29 sie 2016

  • black

    <3

    29 sie 2016

  • candy

    @black <3

    29 sie 2016

  • Misiaa14

    Cudowne dodaj szybko kolejną błagam bo nie wytrzymam; -;

    29 sie 2016

  • candy

    @Misiaa14 wytrzymasz <3

    29 sie 2016

  • Krolewna

    :kiss:

    29 sie 2016

  • candy

    @Krolewna :*

    29 sie 2016

  • :)

    Kiedy next ? :D

    29 sie 2016

  • candy

    @:) jeszcze dziś :)

    29 sie 2016

  • Czarodziejka

    Boskie *-*

    29 sie 2016

  • candy

    @Czarodziejka dziękuję <3

    29 sie 2016