Pęknięcia mojego serca - rozdział dwudziesty szósty

- Nawrzeszczałaś na niego?
- No.
- Tak po prostu?
- No.
Amy roześmiała się serdecznie i nie mogłam jej uspokoić. Siedziałyśmy u mnie w pokoju, opychając się śmietankowymi wafelkami. Opowiedziałam jej wszystko, co się stało.
- Ej, to wcale nie jest śmieszne – zaprotestowałam.
- Przepraszam, ale usiłowałam sobie wyobrazić jego minę, kiedy zaczęłaś się na niego drzeć.
To było trochę zabawne, więc i ja się roześmiałam.
- I jak jest teraz? – spytała przyjaciółka po chwili, nawijając włosy na palec.
- Nijak. – Wzruszyłam ramionami. – Mówi mi tylko „cześć”. Poza tym nic. Zero. Milczenie owiec. Unikamy się jak tylko możemy. To już cały tydzień… choć muszę przyznać, że ulżyło mi po tej kłótni.
Amy spojrzała na mnie z uniesioną brwią.
- No dobra, tylko trochę – przyznałam, spuszczając wzrok. Westchnęłam, zdjęłam gumkę z nadgarstka i zaczęłam wiązać włosy. – Tęsknię za nim. Cholernie. Każdego dnia.
- Podziwiam cię, że miałaś na tyle silnej woli, żeby jednak nie kontynuować pocałunku – Amy westchnęła z rozmarzeniem. – Ja bym chyba tak nie mogła.
- Nie chciałam być kolejną – wyjaśniłam krótko.
- Wiem, wiem. Tak tylko mówię.
- No i co ja mam teraz zrobić? –spytałam rozpaczliwie.
- Hm… - Amy zastanowiła się przez chwilę. – Mam pomysł! – ożywiła się nagle.
- To znaczy? – spytałam z nadzieją, że wymyśliła coś, co pozwoli mi zapomnieć o kłótni z Nate’m.
- Pójdziemy na imprezę!
- O, nie – zaprzeczyłam stanowczo. – Imprezy nie są dla mnie. Nigdy nie piłam alkoholu i nie mam zamiaru tego zmieniać.
- Daj spokój – westchnęła Amy. – To nie jest tak, że ja alkohol piję nałogowo, ale z własnego doświadczenia wiem, że nie da się go unikać przez całe życie. Też kiedyś nie piłam, ale z czasem przekonałam się, że jest niekiedy pomocny.
- Niby w czym? – spytałam z kpiną. – Alkohol nie rozwiązuje problemów.
- Ale pozwala na chwilę o nich zapomnieć. A zdaje mi się, że tego właśnie potrzebujesz – dodała.
Tym trafiła w samo sedno. Owszem, potrzebowałam zapomnieć, choć na chwilę. Na moment chciałam przestać się wszystkim przejmować. Byłam cholernie zauroczona Nate’m, a moje uczucia balansowały już na granicy zakochania. Miałam dość myślenia o tym. Ale nie chciałam, żeby to alkohol był moim rozwiązaniem.
- Tak czy inaczej, zastanów się – poradziła mi Amy. – Impreza to nie tylko alkohol. Pójdziemy razem, potańczymy, poznamy innych, fajniejszych facetów. No i spędzimy razem trochę czasu. Szkoda, że nie chodzimy do tej samej szkoły.
Przytaknęłam jej.
- Muszę uciekać – powiedziała Amy, rzucając okiem na zegarek. Uścisnęła mnie mocno. – Zastanów się chociaż.
- Zastanowię – obiecałam.
  
Ethan: Proszę, odezwij się do mnie… wiem, że zachowałem się okropnie, ale nie mogłem się powstrzymać. Wybacz mi.
Westchnęłam głęboko. Nie mogłam go dłużej ignorować. Musiałam mu odpisać.
Olivia: Już nie jestem zła. Przepraszam, nie wiedziałam, co mam Ci powiedzieć.
Ethan: Nie przepraszaj mnie! Rozumiem to. Możemy się zachowywać, jakby nic się nie stało?
Olivia: To chyba będzie najlepsze wyjście :)
Ethan: Więc co słychać?
Olivia: Zastanawiam się nad jedną rzeczą…
Ethan: ?
Olivia: Przyjaciółka chce mnie zabrać na imprezę.
Ethan: Więc w czym problem?
Olivia: Nie chcę, by ta eskapada nie zakończyła się przypadkowo jakimś pijackim upojeniem… znasz mój stosunek do alkoholu.
Ethan: Nic się nie stanie, jeśli nie będziesz tego chciała. To wyłącznie Twoja decyzja. Jeśli powiesz sobie stanowcze „nie” to sam diabeł nie zmusi Cię do picia :)
Właściwie miał rację. Nie miałam się czego bać. Otworzyłam więc okienko czatu z Amy.
Olivia: Dobra, wygrałaś. Idziemy na imprezę.
Amy: Super! A pijemy?
Olivia: Amy…
Amy: Dobra, wiem… myślałam, że może zmieniłaś zdanie.
Olivia: Nie zmieniłam.
Zaczęłam zastanawiać się, w co się ubrać, przeglądając jeszcze tablicę Facebooka i po chwili rzuciły mi się w oczy… serduszka od Ruth na profilu Nate’a. Kliknęłam. Postów było więcej. Po przestudiowaniu kilku z nich wywnioskowałam, że spotkali się wczoraj wieczorem i chyba dzisiaj planują kolejne spotkanie. Przymknęłam oczy, z których wymknęło mi się kilka łez. Wykańczało mnie to. Nie mogłam dłużej patrzeć na to, jak oni się spotykają, a Nate sam nie wie, co do mnie czuje i świadomie czy może nie - rani mnie. A ja nie mogę nic. Jedynie się w nim zakochuję i to jest beznadziejne.
Otworzyłam oczy. Tak, do diabła. Zakochuję się w nim. I mam tego dość. Nagle już nic mnie nie obchodziło, więc napisałam:
Olivia: Zmieniłam zdanie… upij mnie.
Amy: Obiecuję!!
Mój pierwszy w życiu alkohol. Zapowiadało się ciekawie.
  
Tętniący światłami klub nie od razu zrobił na mnie wrażenie. Weszłam na chwiejnych nogach, czując się nieswojo w bardzo obcisłych czarnych legginsach i koszulce odsłaniającej ramiona, kawałek dekoltu i brzucha. To wszystko wcisnęła mi Amy argumentując, że jeśli tego nie włożę, to pójdę na imprezę sama. Przedtem kazała mi się dobrze najeść w domu, żebym później nie piła na pusty żołądek. Dziwne, ale perspektywa wypicia pierwszej kropli alkoholu w moim życiu obchodziła mnie coraz mniej.
Klub był bardzo przestronny, a i tak wszędzie - dosłownie wszędzie - byli ludzie. Widziałam więcej dziewczyn niż chłopaków, ale i tych drugich nie brakowało. Rozglądałam się za różnymi przystojniakami, cały czas czując szturchający mnie w żebra palec Amy.
- Nie patrz się w podłogę – upominała mnie.
Sama włożyła na siebie niebotycznie wysokie szpilki, obcisłe szorty i równie obcisłą bluzkę - wyglądała jak kobieta kot. Ja wolałam póki co uniknąć aż tak przylegających do ciała ubrań. Amy zaciągnęła mnie do baru i machnęła długimi włosami. Jej brązowe i moje blond zmieszały się w jedno, kiedy stłoczyłyśmy się przy różnych butelkach.
- Co pierwsze? – spytała z uśmiechem na twarzy.
Skąd miałam to wiedzieć? Wiedziałam, że nie należy mieszać piwa z wódką. Z drugiej strony, wódka na pierwszy ogień zapewne mocno uderzy mi do głowy. Postanowiłam się nie rozpędzać. Chociaż właściwie… przed oczami stanął mi Nate. Au.
- Wódka – powiedziałam stanowczym głosem, który wcale nie brzmiał jak mój. Amy nalała nam do kieliszków, do kubeczków wlała sok i podała mi gestem zwycięzcy.
- Za dzisiejszą noc! – stuknęłyśmy się i wypiłyśmy. Wódka zapiekła mnie boleśnie w gardło, więc czym prędzej popiłam to sokiem. W ustach został gorzki smak, ale zaczęło mi się robić coraz cieplej. Poszłyśmy tańczyć. Na początku tańczyłyśmy we dwie, następnie otoczyła nas jakaś tańcząca grupa, aż w końcu zostałyśmy porwane przez dwóch różnych facetów. Bawiłam się coraz lepiej. Nie znałam ich imion, ale tańczyli świetnie. W końcu to jeden z chłopaków zaczął nam polewać wódkę, a ja z każdym kolejnym kieliszkiem czułam się coraz bardziej radosna i w kółko się śmiałam. Mocno kręciło mi się w głowie i przestawałam się kontrolować. Bałam się, że zaraz upadnę, więc w końcu zrzuciłam z nóg obcasy i tańczyłam bez nich. Co chwila ktoś mnie łapał, bo moje ciało robiło co chciało i wciąż kiwałam się na boki. Wybuchałam śmiechem bez powodu, gadałam bzdury, cały świat wirował, a ja chociaż przed oczami miałam Nate’a, to nagle nic mnie nie obchodziło. Nie obchodziła mnie Ruth. Nie obchodziło mnie dziwne podejście Nate’a, ani moje uczucia do niego. Było super, mogłam się bawić, tańczyć, krzyczeć i nic mnie nie bolało. Nate’a nie było i nie musiałam się nikomu tłumaczyć.
- Chyba już wystarczy – stwierdziła Amy chwilę później, podtrzymując mnie, kiedy znowu się zachwiałam.
- Niee-ee-e-e – wybełkotałam, z trudem stając na nogi.
- Olivia, mówię serio. Koniec picia na dziś.
- Ale jest tak suuuuper! – zaśpiewałam, wyrzucając ręce w górę.
- Chcesz iść do łazienki? – spytała z troską na twarzy. Dotychczas o tym nie pomyślałam, ale gdy tylko to powiedziała, poczułam skurcz w pęcherzu. Zaprowadziła mnie do jakichś drzwi i wepchnęła do środka.
- Będę tu czekać.
Wślizgnęłam się do pustej łazienki i popatrzyłam w lustro. Chwilę trwało, zanim cały świat się ustabilizował. Normalnie mój widok pewnie by mnie przeraził, ale teraz tylko się zaśmiałam. Moje włosy wyglądały jakby wiatr urządził w nich potańcówkę, szminka rozmazała mi się na podbródku, a na policzkach miałam różowe plamy. Przeszłam chwiejnym krokiem do toalety, po czym wyszłam i zaczęłam się rozglądać, szukając Amy. Chyba mówiła, że będzie tu stała… ale nigdzie jej nie widziałam. Pewnie poszła tańczyć. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do baru, nalałam sobie jeszcze jeden kieliszek. Połknęłam go już bez popijania i zaczęłam się śmiać. Nawet nie wiedziałam, co mnie tak bawi, ale śmiałam się dalej. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Chwyciłam moją torebkę i bujając się na boki przeszłam do ciemnej szatni, w której było trochę ciszej. Rozedrganymi palcami odblokowałam telefon i po dłuższej chwili połączyłam się z kontaktem „Nate”. I czekałam.
- Halo? – odebrał.
- Czeeeeeeeeść, Nate – zaśpiewałam, przeciągając samogłoski.
- Olivia?
- Aa… no ja… jak się bawisz, Nate?
- Gdzie jesteś?
- Ja? Na imprezie! – zaczęłam się szaleńczo śmiać. – Przyjedź, jest bombowo! Ojej… - obsunęłam się po ścianie i musiałam się przytrzymać, by nie upaść.
- Olivia, ty piłaś? – głos po drugiej stronie był zdumiony.
- Ooo, troszeczkę…
- Sądząc po twoim głosie chyba trochę więcej niż troszeczkę… - usłyszałam.
- Przyjedź! – zaczęłam wołać do telefonu, śmiejąc się. – Jest ekstra impreza!
- Wróć do domu, Olivia. Z kim jesteś?
- Jestem z… hm… - nagle zapomniałam z kim tu przyszłam. Miałam wrażenie, że mój umysł został opatulony ciemną płachtą. Nie pamiętałam nawet, jak mam na imię. – Nie wracam, za dobrze się bawię! – krzyknęłam radośnie.
- A ty co tu robisz sama? – usłyszałam nagle za plecami i odwróciłam się. Za mną stał chłopak, z którym wcześniej tańczyła Amy. Nie wiedziałam, jak ma na imię, ale on chyba mnie bardziej kojarzył, niż ja jego.
- Rozmawiam - wyjaśniłam, jąkając się lekko.
Nieoczekiwanie chłopak przycisnął mnie do ściany. Za mocno. Pisnęłam, a telefon wysunął mi się z ręki i upadł na podłogę. Syknęłam. Świat znowu wirował.
- Ej, co robisz? – zapytałam ze zdezorientowaniem, a chłopak zaczął wsuwać ręce pod moją bluzkę.
- Nie można ci się oprzeć – wysapał i doleciał mnie mocny zapach wódki.
- Zostaw mnie! – krzyknęłam nagle, ale mój krzyk był za słaby.
- Daj spokój – zaczął mnie całować po szyi. Nagle już nie chciałam tu być. Chciałam się stąd wydostać. Nie mogłam sięgnąć ręką do komórki. I gdzie była Amy?
Próbowałam go odepchnąć, ale nie miałam siły. Osunęliśmy się na podłogę - ja głównie pod jego ciężarem - a chłopak nagle zaczął zsuwać ze mnie legginsy. Gwałtownie podkurczyłam nogi.
- Nie! Zostaw mnie! Zostaw! – zaczęłam się wydzierać z przeraźliwą głośnością, ale muzyka była głośniejsza. Nikt nie przychodził. Zaczęłam płakać i się zasłaniać, ale chłopak był silniejszy i przygwoździł mi ręce do zimnej posadzki.
- Proszę, zostaw mnie – łkałam, patrząc mu błagalnie w oczy, ale jego stalowe spojrzenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że zaraz stanie się tu coś bardzo złego.
- Spodoba ci się, obiecuję – mruknął, wsuwając rękę w moje włosy i ciągnąc za nie. Zabolało, więc głośno krzyknęłam. Moje oczy nagle się zamknęły.
Kiedy je otworzyłam, zorientowałam się, że wcale nie minęło tak dużo czasu. Chłopak się nie śpieszył. Właśnie zdejmował z siebie koszulę, a po chwili znowu przygniótł mnie do podłogi swoim ciałem. Próbowałam się mu znowu wyrwać, ale byłam taka słaba. Kręciło mi się w głowie. Na policzkach czułam świeże łzy. Kątem oka zobaczyłam, jak rozpina rozporek w swoich spodniach.
- Proszę, nie… - zaczęłam, ale nagle usłyszałam huk drzwi, głośne kroki i nagle już nikt na mnie nie leżał. Oniemiała patrzyłam, jak chłopak zostaje przygwożdżony do podłogi kawałek ode mnie i nagle na jego twarzy z głośnym trzaskiem wylądowała pięść. Buchnęła krew. Podniosłam zamroczony wzrok i zobaczyłam Nate’a z furią na twarzy, który okładał tego chłopaka pięściami po twarzy, brzuchu, kroczu, wszędzie. Nie mogłam na to patrzeć. Skąd Nate się tu w ogóle wziął? Ale to było nieważne. Musiałam się stąd wydostać. Chciałam zawołać Nate’a, ale on sam nagle się podniósł i zwrócił się w moją stronę. Podszedł do mnie szybkim krokiem, ostrożnie postawił na nogi, a ja w popłochu zaczęłam nasuwać na siebie ubrania, które tamten chłopak już zdążył zsunąć. Nate zgarnął z podłogi moją komórkę, włożył ją do torebki, którą zostawiłam na blacie, otoczył mnie ramieniem i wyprowadził z klubu.
- Szybko. Do samochodu – wziął mnie za rękę i zanim się zorientowałam, położył mnie na tylnym siedzeniu. Zaraz potem dobiegł mnie odgłos szybko zapalanego silnika.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2545 słów i 13609 znaków.

14 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Misiaa14

    O lol.....cudowne! !!!

    29 sie 2016

  • candy

    @Misiaa14 dziękuję :D <3

    29 sie 2016

  • Xsara94

    Cudownie <3

    29 sie 2016

  • candy

    @Xsara94 <3

    29 sie 2016

  • Happiness

    Jeszcze jedną <3

    28 sie 2016

  • candy

    @Happiness jutro :* nie ma mnie w domu

    28 sie 2016

  • Olaa

    Świetne! <3

    28 sie 2016

  • candy

    @Olaa dziękuję <3

    28 sie 2016

  • Oliwia

    Kiedy next? <3 Boskie!

    28 sie 2016

  • candy

    @Oliwia dziękuję :) jutro <3

    28 sie 2016

  • zachwyconaa*.O

    kiedy kolejna *.*?

    28 sie 2016

  • candy

    @zachwyconaa*.O jutro <3

    28 sie 2016

  • okano1

    no akcja pierwsza klasa ... ;)

    28 sie 2016

  • candy

    @okano1 :D

    28 sie 2016

  • Czarodziejka

    Porobiło się... Ale rozdział boski <3

    28 sie 2016

  • candy

    @Czarodziejka dziękuję <3

    28 sie 2016

  • Natusik

    Wbijam wyświetlenia. :D

    28 sie 2016

  • candy

    @Natusik haha :D

    28 sie 2016

  • ksiezniczka69

    :D Wow....

    28 sie 2016

  • candy

    @ksiezniczka69 <3

    28 sie 2016

  • jaaa

    No no to się porobiło <3

    28 sie 2016

  • candy

    @jaaa :D

    28 sie 2016

  • KAROLAS

    Po wyjeździe nadrobilam zaległości.  Jak zwykle super  <3

    28 sie 2016

  • candy

    @KAROLAS dziękuję <3

    28 sie 2016

  • Lovcia

    Jak zwykle świetne <3 Dodaj coś szybko

    28 sie 2016

  • candy

    @Lovcia nie wiem kiedy dodam, bo zaraz wychodzę. Dziękuję :)

    28 sie 2016

  • martuskaa

    Boskie !

    28 sie 2016

  • candy

    @martuskaa dziękuję :)

    28 sie 2016