Otwórz oczy... Rozdziały 14 - 16

Tak z przeprosinami za ciszę :*

- Jak to? Przecież Żyleta został aresztowany. Wiem, że dostał dożywocie, udowodnili mu zabójstwo, rozbój z bronią i inne przestępstwa?
- Owszem, ale to nie znaczy, że zapomniał. Mimo, że był w więzieniu, Jego ludzie czuwali nad całym „biznesem”.
Widzę, że jest zdziwiony ogromem moich problemów. A ja nawet nie zauważyłam, że Kamil się do mnie przysunął i objął. Prawie siedzę mu na kolanach, a On mnie głaszcze po plecach. I co najdziwniejsze, mam wrażenie, że jest to najlepsze miejsce na Ziemi. Nie mam ochoty być gdziekolwiek indziej. Nie wiem co się ze mną dzieje…
- Ale jak sobie poradziłaś?  
- I tu właśnie wkracza Czarek.
- Co?  
Kamil krzyczy i wstaje nagle, tak, że prawie spadłam z kanapy. Jestem delikatnie zdezorientowana. Gdzie tam delikatnie, czuje się jakby ominął mnie jakiś ważny moment i nie wiem o co chodzi.
- Nie mów mi, że pożyczyłaś od Niego pieniądze?!
- Tak, ale…
- Jak mogłaś? Przecież wiesz jaki On jest?
- Przestań na mnie wrzeszczeć jakbym Ci zabiła psa to po pierwsze! A po drugie dlaczego na mnie się wydzierasz do cholery? Przecież od Ciebie nie wzięłam kasy?
- Ale wzięłaś od Niego. A On potem rości sobie prawo do ludzi.
- Nie wiesz wszystkiego, ale już sobie dośpiewałeś co nieco.
- A może nie mówię prawdy? Nie spałaś z nim? Traktuje Cię pewnie jak każdą inną kurwę…
Mam wrażenie, że serce mi stanęło. Tego już dość. Podchodzę do Niego i z całej siły wymierzam mu policzek. Chyba go zszokowała moja postawa.
- Nie masz prawa tak się do mnie odzywać i to w moim domu! Wynoś się stąd! W ogóle nie interesowało Cię to co miałam Ci do powiedzenia! Masz to w gdzieś, tak jak większość moich przyjaciół od psiej dupy.  
- Ale Werka…
- Nie interesuje mnie co masz mi do powiedzenia! Nie chcę Cię znać! Jesteś taki sam jak Przemek. Pomiatasz ludźmi i masz w poważaniu ich uczucia…
Nagle Kamil ma chyba dość mojego zachowania. Łapie mnie za nadgarstki i mocno do siebie przyciąga, tak, że ląduję na Jego piersi. Matko On chyba dużo ćwiczy. Jego ciało jest twarde jak kamień. Ale ja się nie dam, szarpie się i wierzgam jak rozwścieczony gnom.
- Uspokój się do cholery! Źle się wyraziłem…
- Gówno prawda.
Staram się wyrwać z Jego stalowego uścisku. Chociaż najchętniej bym siadła na Jego kolanach i całowała namiętnie te niebiańskie usta. Na pewno są miękkie i jedwabiste… Zaraz, zaraz. O czym ja tu do jasnej anieli myślę. Jestem na Niego wściekła. Mam ochotę jednocześnie rzucić się na Niego z pięściami, za to, że porównuje mnie do tych panienek. Jednocześnie mam wielką ochotę wczepić palce w Jego lśniące włosy. Ja się chyba powinnam leczyć. Kamil nie może sobie ze mną poradzić.
- Koniec tego!
Łapie mnie i kładzie na kanapie po czym bezceremonialnie siada na mnie trzymając moje nadgarstki nad głową.
- Uspokój się bo zrobisz sobie tylko niepotrzebnie jakąś krzywdę.
Staram się miarowo oddychać i uspokoić. Wiem, że mój nerwowy temperament w tym momencie na nic się nie przyda. Chociaż jak mam się uspokoić widząc takiego faceta na sobie. Matko, aż mi się gorąco zrobiło.  
- Już się uspokajam.  
Zalega cisza. Żadne z nas nic nie mówi. Patrzymy tylko na siebie. Mam wrażenie, że ten jego wzrok mówi wszystko. Widzę w nich współczucie, namiętność, złość i coś jeszcze, podniecenie? Chyba też. I nie jest ono widoczne tylko w Jego oczach, ale także czuję to w Jego spodniach.  
- Hmmm… Mógłbyś już ze mnie zejść?
- A doszłaś już do siebie?
- Teoretycznie tak…  
- Dobrze. A teraz kontynuuj historię.
- Nie ma mowy. Najpierw na mnie wrzeszczysz i obrażasz. Potem rzucasz mnie na kanapę jak jakiś worek kartofli i teraz jakby nigdy nic mam opowiadać dalej? Lecz się człowieku.
Mówię to i wstaję do stołu po kieliszek wina i upijam spory łyk. Nagle Kamil wzdycha. Odwracam się do Niego pijąc wino.
- Bo Ja zawsze rywalizowałem z Czarkiem. O wszystko. Kiedyś byliśmy kumplami, aż do czasu pojawienia się pewnej dziewczyny. Nasza tak zwana przyjaźń się rozpadła, a każdy z nas poszedł w swoją stronę. Ja studiowałem, otworzyłem firmę, a On się stał postrachem Lublina. Tak to krótko mówiąc wyglądało.
- Kłótnia przez dziewczynę. Nie uważasz, że to pretensjonalne. Czy w ogóle któryś z was w ogóle z nią był?
- No nie…
- Widzisz? Straciłeś kumpla dla jakiejś laski, która w ostateczności Was olała.
- Wiem, ale cóż poradzić. Byliśmy młodsi i głupsi.
- Nie żebym była niemiła, ale teraz też mądrością nie grzeszycie.
- Werka, daj już spokój.
- Dobra już dobra.  
Nagle poważnieje i podchodzę do Kamila. Widzę konsternacje w Jego oczach, pewnie się zastanawia co mam zamiar teraz zrobić. Nagle, ku Jego zdziwieniu łapie go za poły koszuli i przyciągam tak aby nasze oczy były na tej samej wysokości.
- Jeżeli jeszcze raz, kiedykolwiek, mnie obrazisz, porównasz do dziwki lub coś podobnego, to wiesz mi. Czarek przy moim ataku furii to spokojny tygrysek.
- To jak on jest tygryskiem to Ty kim, kociakiem?
Mówi starając się zastąpić uśmiechem zdziwienie.
- Nie kociakiem. Będę pierniczoną wściekłą lwicą, która walczy o to co swoje. I nie pozwolę, aby ktokolwiek mi spędzał sen z powiek. Nie ma takiej opcji, aby ktoś, ktokolwiek traktował mnie gorzej niż na to zasługuję. Może nie jestem ideałem, nie jestem bogata, ale mam swój honor i dumę, a przede wszystkim szacunek do siebie. Jasne?
- Zrozumiałem.
Na szczęście zmyłam już ten Jego uśmieszek z twarzy. Odwracam się od Niego i siadam wygodnie na kanapie biorąc kieliszek z powrotem do ręki. Uśmiecham się słodko do stojącego z wyraźną skruchą Kamila. Nie sądziłam, że mogę tak się zachowywać przy mężczyźnie. W sumie to dla mnie nowość. Zawsze starałam się być delikatna i czuła. Ale Kamil wzbudza we mnie takie uczucia i emocje, że nie jestem w stanie nad sobą zapanować.  
- Interesuje Cię dalsza historia, czy już masz dość?
Kamil siada naprzeciwko mnie na fotelu z dziwną miną.
- Interesuje mnie Twoja historia, a zwłaszcza jedno. Kim jest Przemek?
Cholera…
Rozdział 15
- Kto?
- Przemek. Wspomniałaś to imię w trakcie naszego, jakby to delikatnie nazwać? Małego nieporozumienia?
- Nieporozumienia. Dobrze powiedziane.
- Więc?
- Co więc?
- Weronika nie jesteś głupia, więc się tak nie zachowuj. Pytam się kto to jest Przemek?
- A co to do cholery jasnej, jakieś przesłuchanie?
Wstaję z kanapy i podchodzę do lodówki. Muszę się napić wody. Zimnej wody. Wspomnienia zalewają mnie z prędkością odrzutowca.  
- Werka powiedz mi.
Zdaję sobie sprawę z obecności Kamila. Stoi tuż za mną. Czuję Jego ciepły oddech na szyi. Odwracam się, aby stanąć z Nim twarzą w twarz. Chyba to był błąd, ogromny błąd. Tonę w tych Jego oczach i w tym momencie bym mu powiedziała wszystko. Biorę głęboki oddech i zamykam oczy.
- Powiedz Werka. Może mogę Ci jakoś pomóc?
- Pomóc? Nie bądź śmieszny. Akurat tu nikt nie może pomóc. Zresztą to już nieważne. Jeśli chodzi o kasę na spłatę Żylety to pożyczyłam od Czarka. Nie naliczył mi odsetek i rozłożył dług na raty. Oprychom Żylety oddałam kasę w obecności Czarka, więc wiedzą, że jestem pod Jego, że tak powiem opieką. Chodź akurat, nie wiem, czy to trafne określenie. Chociaż w sumie, Czarek pomógł mi z remontem, z całą papierologią związaną z Kubą i innymi bzdetami, o których nie miałam pojęcia. Był dla mnie podporą. On się nie odwrócił jak inni. Pomógł mi, na tyle na ile mógł. Wiadomo, że nie mógł poświęcić swojej reputacji dla mnie, chociaż powiedział, że postara się mi pomóc z całych sił. Chciał, abym zamieszkała z Kubą u Niego, że będziemy razem, a  wtedy dług byłby anulowany. Ale Ja nie mogłam tego zrobić. Myśląc o Kubie to wiadomo, że tak byłoby najłatwiej, ale nie. Nie mogę dopuścić, aby Kuba się obracał w tych kręgach. Nie mogłabym także oszukiwać Czarka i żyć z nim w takim układzie, jeśli można to tak nazwać. Więc pomógł mi jak mógł i na ile ja mu pozwoliłam. I tak oto dochodzimy do miejsca w którym jesteśmy.
Kamil łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Więzi mnie w najbardziej namiętny i seksowny ze znanych mi sposobów, w swoich ramionach.
- Werka, powiedz, kto to jest Przemek, proszę…
Ten wzrok, chyba słowo proszę, dużo go kosztowało i bardzo rzadko opuszcza Jego usta. Mam wrażenie, że mogę mu powiedzieć wszystko. Zwłaszcza, że Jego usta są tak kuszące. Jeden pocałunek i mam wrażenie, że zrobiłabym wszystko. Nie myślę trzeźwo. Nagle trzaskają drzwi i odskakujemy od siebie jak oparzeni. Jestem zdezorientowana. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, Kamil chyba jest w podobnym szoku. Mamy miny takie jakbyśmy zobaczyli ducha.
- Cześć Weronka, wróciłem!
Z korytarza słychać głos Kuby. Patrzę na zegarek i stwierdzam, że jest już grubo po 21. Dzięki Bogu, uratowana od kompromitacji przez brata. Powinnam mu postawić posąg. Zjawia się w najbardziej odpowiedniej chwili. Staram się uspokoić oddech i siadam na krześle w kuchni.
- Jesteśmy w kuchni!
Nagle zjawia się Kuba z uśmiechem na ustach. Jednak Jego mina się zmienia, gdy zauważą Kamila opartego o blat z założonymi rękami na piersi. Matko, jaki On seksowny. Co się ze mną dzieje, że mam ochotę rzucić się na Niego jak wygłodniała lwica, a jeszcze przed tygodniem zwyzywałam Go od idiotów? Powinnam się leczyć i to jak najszybciej.
- Kto to?
- Kuba, to jest Kamil, mój szef.
- To już wiem, widziałem go jak wychodziłem na trening. Moje pytanie raczej powinna brzmieć co ON tu jeszcze robi?  
- Kuba co Ci jest? Dlaczego jesteś nie uprzejmy?
- Nieważne.
Prycha i wychodzi z kuchni. Słyszę tylko trzaskanie drzwi do Jego pokoju.
- Sorki, nie wiem co go ugryzło.
- Nie ma sprawy. Nie pamiętasz jak Ty byłaś młodsza?
Mówi to mrugając do mnie i zabiera kurtkę porzuconą na kanapie.  
- Ale Kuba ma rację. Ty jesteś padnięta po robocie w klubie, a jutro trzeba iść do pracy. Będę się zbierał, a naszą rozmowę dokończymy innym razem.  
Odprowadzam Kamila do drzwi i nakładam na usta mój dobrze wyćwiczony uśmiech.
- Kamil, nie mamy już o czym rozmawiać. Masz swoje życie i nie musisz się martwić o moje. Jesteś moim szefem i na pewno masz inne zmartwienia i problemy.  
- Weronika, ale ja chcę uczestniczyć w Twoim życiu.
Kamil zbliża się do mnie i mam wrażenie, że zaraz mnie pocałuje. W końcu. Ile można czekać na pierniczony pocałunek? Nagle przerywa nam telefon Kamila. Cholera. Kątem oka widzę kto dzwoni. Rzeczywistość powraca.
- Idź już Kamil, narzeczona już się niecierpliwi. Na razie. Do jutra.
- Werka…
Nie dałam mu skończyć. Wypchnęłam go z mieszkania i zamknęłam drzwi. Nie mogę się wpieprzać w coś, co nie ma ani sensu, ani logiki, ani przyszłości. Już i tak za dużo dziś powiedziała. Dokładnie za dużo o jedno imię, które dźwięczy mi w uszach: Przemek...  
Na razie inne rzeczy. Wkładam te myśli do szufladki w głowie i idę do Kuby, co go dziś ugryzło? Pukam i słyszę pozwolenie na wejście.
- Hej Kuba? Co jest?
- Nic.
- Kuba!
- On mi się nie podoba.
- To przecież mój szef.  
- Właśnie. Twój szef, ale widzę jak na Ciebie patrzy.
- Słońce, On ma narzeczoną. Wczoraj widzieliśmy się w klubie u Czarka. Był tam na wieczorze kawalerskim kolegi. Spytał się czy możemy się umówić na kawę. Powiedziałam, aby wpadł wieczorem. Wypiliśmy po lampce wina i pogadaliśmy. Nic więcej.
- Ok, powiedzmy, że Ci wierzę. Ale bądź ostrożna. Nie chcę aby Ci się coś stało.  
- Bądź spokojny.  
- Wiem, że Przemka już nie ma i jest w więzieniu. Ale rozprawy jeszcze nie było, tak jak wyroku. Martwię się o Ciebie.
- Będę grzeczna. A teraz idź spać. Dobranoc.
- Dobranoc Werka.
Wychodzę zamykając delikatnie drzwi. Idę do łazienki i wchodzę pod prysznic. Tama puszcza, a ja muszę się wypłakać. Wszystko powróciło. Przemek. Wrocław. Piwnica. Policja. Wszystko. Muszę się uspokoić bo będę jutro wyglądać jak Gargamel. Biorę kilka głębokich oddech ów jak mnie uczyła terapeutka. Jest ok. Wychodzę z łazienki i idę spać. Mimo, że spałam do 18 to padam na twarz. Nastawiam budzik i kładę się do łóżka, mając we wspomnieniach niesamowite oczy Kamila i Jego usta stworzone do jednego, albo nawet do dwóch rzeczy.  Zamykam oczy i odpływam.
Rozdział 16
Tydzień zaczął się dość dziwnie. W poniedziałek byłam już w firmie, wsiadłam do windy i czekałam jak się drzwi zamknął, gdy w ostatniej chwili wpadł Kamil. Na mój widok zrobił wielkie oczy i bąknął cześć. Potem coś namiętnie pisał w telefonie i bez słowa wyszedł na naszym piętrze. Dziwne, ale stwierdziłam, że pewnie ma coś na głowie. Na zebraniu w ogóle na mnie nie patrzył. Wręcz unikał mojego wzroku. Ocenił projekty, naniósł kilka poprawek i wyszedł ze spotkania zostawiając wszystkich w osłupieniu. Nawet Hanna była w szoku, ale przejęła naradę bez żadnego ale. W następnych dniach sytuacja się powtarzała, Kamil mnie unikał, albo wybąkiwał krótkie cześć i odwracał wzrok.  
W piątek nie wytrzymałam. Po pracy zabrałam torebkę i poszłam do gabinetu wszechmogącego prezesa. Upewniłam się, że Kamil jest wolny i nie ma już Jego asystentek. Wparowałam do Jego gabinetu z hukiem.
- Co jest z Tobą do cholery?
Kamil właśnie coś pisał, gdy z zaskoczeniem podniósł wzrok. Gdy zauważył kto mu zakłócił spokój w Jego oczach coś przemknęło. Najpierw radość, natomiast szybko zastąpił je smutek i złość.  
- Co chcesz?
Warknął na mnie tak, jakbym mu zabrała ostatni kawałek czekolady. Zabolało.
- Tak się zastanawiam co się z Tobą dzieje. Od tygodnia chodzisz jak człowiek widmo, ludzie schodzą Ci z drogi i boją w ogóle do Ciebie odezwać. Co jest?
Siadam w fotelu naprzeciwko Jego biurka.
- Kamil co jest z Tobą? Stało się coś? To przeze mnie? W niedziele wydawało się, że jest wszystko okej.  
- Nie Twoja sprawa.
- Jak tez Ci tak mówiłam.
Uśmiecham się delikatnie, aby rozładować atmosferę.
- Kamil, możesz ze mną porozmawiać.
Nagle Kamil wstaje i Jego fotel z hukiem uderza w regał.
- Nie mogę! I przestań mnie do cholery wkurwiać. Nie Twoja sprawa i koniec. Nie wpierniczaj się wszędzie! Nikt Cię o to nie prosi!
Jestem zaskoczona Jego wybuchem, ale nie dam się.
- Wiesz co? Wiedziałam, że jesteś idiotą, ale nie sądziłam, że takiego kalibru. Nie to nie. Nie jestem głupia, jak już zdążyłeś zauważyć, ale nie dam sobą pomiatać. Ty miałeś prawo wpierdalać się w moje życie, i w nim grzebać, ale widzę, że to działa w jedną stronę. Proszę bardzo. Jak wolisz.
Wstaję z nadzieją szybkiego wyjścia. Jednak nie jest mi to dane.
- Nie tędy. Ktoś Cię może zobaczyć.
- Jakoś mnie to nie interesuje. W końcu jesteś moim SZEFEM!
- Nic nie rozumiesz.
Mówi to i prowadzi mnie za łokieć do prywatnej windy. Kamil wsiada ciągnąc mnie za sobą.
- Może byś mnie już puścił do cholery! Nie jestem pieskiem, którego musisz wyprowadzać.
- Nic nie rozumiesz.
Powtarza to jak jakąś mantrę puszczając w końcu mój łokieć i wpatruje się we mnie tymi obłędnymi oczami.
- Masz rację nic nie rozumiem. I mam wrażenie, że nie muszę, a Twoja pogadanka w niedzielę o zaufaniu jest o dupę potłuc. Wszystko to pic na wodę. Wielki Pan i Władca chciał się pokazać biednej dziewczynie z dobrej strony o ile w ogóle taką masz. Zachowujesz się jak dupek i nie będę marnować na Ciebie czasu ani energii. Jesteś takim ignorantem…
- Oj przestań w końcu.
Nie dał mi skończyć tylko przyparł mnie do ściany windy i namiętnie pocałował. W końcu. O matko. Dobrze, że mnie trzyma bo kolana mi się uginają. Energicznie odwzajemniam pocałunek co go delikatnie zaskakuję. Delikatnie przenosi dłonie na moje biodra i mocno trzyma. Jednocześnie jest delikatny i agresywny. Nie jestem pewna co bym wolała. Rękami obejmuję Go w pasie i się przytulam. Czuję jak się uśmiecha. Niestety przerywa nasz pocałunek, a mi wyrywa się jęk.
- Musimy przerwać, bo ktoś może Nas zobaczyć. Chodź podwiozę Cię do domu.
- Ale..
Zamyka mi usta szybkim całusem i ciągnie do wyjścia do garażu.  
- Chodź.
Nawet nie zauważyłam, że dojechaliśmy na parking. Ten to potrafi odwrócić uwagę.  
Wsiadamy do samochodu Kamila i wyjeżdżamy na ulicę. Jedziemy w milczeniu i nagle zdaję sobie sprawę, że jesteśmy niedaleko Ogrodu Botanicznego. Kamil parkuje auto.
- Chodź ze mną.  
- Kamil, ja muszę być na 21 w barze.
Widzę jak zaciska dłonie w pięści. Jest zdenerwowany.
- Żaden problem. Odwiozę Cię potem do domu i poczekam na Ciebie. Potem Cię podrzucę do klubu.
- W porządku.
Wysiadamy z samochodu, Kamil łapie mnie za rękę i splata nasze dłonie.  
- Na wypadek jakbyś chciała ode mnie uciec.
- Nie ucieknę. Nigdy.
Widzę Jego delikatny uśmiech gdy kierujemy się do wejścia.

Mati

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3201 słów i 17194 znaków.

4 komentarze

 
  • Karolina1Karolina

    Cudownie piszesz

    21 mar 2017

  • Mati

    @KontoUsunięteina1Karolina dziękuję :) Wasze opinie sprawiają, że mam większą wiarę w siebie i większą motywację :* zapraszam na bloga ;)

    27 mar 2017

  • Olek

    Kiedy kolejna

    8 sie 2016

  • Dzena

    Dawaj dawaj nie przestawaj.  Czekam na kolejną

    31 lip 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną już z niecierpliwością. :* :)

    25 lip 2016