NIgdy o Tobie nie zapomnę cz. 6

NIgdy o Tobie nie zapomnę cz. 6Siedziałam skulona w naszej sypialni i nie spuszczałam wzroku z ściany na przeciwka. Dostrzegłam dwie małe plamki, których nigdy wcześniej nie widziałam i malutkie pęknięcie przy suficie. Wszystko działo się tak szybko, że nie byłam w stanie myśleć. Słowa lekarza dudniły mi w uszach, nie pozwalając chociaż na moment o sobie zapomnieć. Dlaczego spada na mnie kolejny cios? dlaczego ponownie mam cierpieć?  
- Anno - spojrzałam na dziewczynę, która usiadła obok mnie z kubkiem kakao i przegryzłam wargę. Chciałam coś powiedzieć i widziałam po niej, że też chciała się coś odezwać, ale nie zrobiliśmy tego. - Musisz być silna tym bardziej teraz. Mały ma tylko Ciebie - powiedziała rozsądnie dziewczyna, a ja spojrzałam na nią w milczeniu.
- Albo mała - poprawiłam ją, modląc się w milczeniu bym nosiła pod sercem córeczkę. Nie zniosłabym, gdybym urodziła syna, łudząco podobnego do Sebastiana, którego tak brutalnie straciłam.  
- Zrobisz te badania? - usłyszałam jej cichy głos, ale nie odpowiedziałam. Doskonale wiedziałam, że nie bo nie miało to dla mnie znaczenia. Nic nie zmieniłby fakt, że wiem o chorobie dziecka. Nie usunęłabym, nie dokonała aborcji.  
- Jakie ma to znaczenie? przecież ja już go kocham - uśmiechnęłam się do dziewczyny i upiłam gorące kakao. Bałam się, ale musiałam być silna, przynajmniej teraz, przynajmniej w tym momencie. Spojrzałam na nasze zdjęcie, zrobione nie dawno przed tym jak wyjechał po raz ostatni i poczułam kilka zagubionych łez. Kochałam go. Wciąż tak cholernie go kochałam, wciąż nie potrafiłam pogodzić się z jego śmiercią, wciąż w to nie wierzyłam. Tak bardzo chciałam powiedzieć Malwinie prawdę, chciałam przyznać się do swoich słabości, chciałam powiedzieć Tak umieram ze strachu, tak potrzebuje waszej pomocy, tak załamałam się, ale nie mogłam. To oznaczało by przyznanie się do własnej słabości, przyznanie się do tego, że nie potrafię sobie poradzić, że jestem słaba, a nie mogłam, nie mogłam tego zrobić, nie chciałam. Obiecałam sobie, że nic nie będzie w stanie mnie złamać, nic nie odbierze mi godności, nic nie odbierze mi czegoś takiego jak godność kobiecą. Słabość oznaczało by całkowitą przegraną. Od zawsze uważana byłam jako kobieta sukcesu i nie mogłam dopuścić do tego, by zaczęto postrzegać mnie inaczej. Jednak Malwina to ktoś zupełnie inny, to moja przyjaciółka, rodzina i jej mogłam powiedzieć prawdę, mogłam przyznać się, że się boję.  
- Zamieszkaj u mnie. Proszę Cię zamieszkaj z nami, chociaż na jakiś czas - usłyszałam. Pragnęłam tego, ale nie wiedziałam czy jej ukochany nie miałby nic przeciwko. Każdy pragnie spokoju, prywatności.  
- Nie. Nie obraź się, ale wole być tutaj. Mam jeszcze Alexa. Zaopiekuję się mną - rzekłam. Malwina nie odpowiedziała. Siedziała w milczeniu, jeszcze długo wpatrując się w moją upartą twarz. Nienawidziłam jej tak intensywnego, tak wyczekującego spojrzenia. Nienawidziłam tego, gdy miała rację.  
- Zawsze możesz na nas liczyć - dodała na koniec, a ja uśmiechnęłam się. Po raz kolejny wygrałam i postawiłam na swoim. Malwina wstała i poddanym wzrokiem spojrzała na moją zamyśloną twarz. Zabrała pusty kubek i zniknęła w kuchni, a ja tylko usłyszałam odgłos talerzy i szklanek. Nawet przez chwile chciałam iść do niej i pomóc jej pozmywać stos, który leżał w zmywarce, ale nie zrobiłam tego, bo nie miałam siły wstać. Głos lekarza jakże cichy i spokojny, jakże wyraźny nie dawał złudzeń.Jego podejrzenia spadły na mnie tak niespodziewanie, tak zaskakująco, że nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Malwina siedziała przy mnie i tuliła mnie w ramionach, a lekarz raz za razem mówił co raz szybciej i wyraźniej. Widziałam smutek w jego oczach, ale nie zawracałam na niego uwagi. Przecież słyszałam mocne bicie serca, słyszałam jak szybko bije mu serduszko. Słyszałam go.  
- Anno - głos Alexa był niespokojny i smutny. Zerknęłam na szwagra, który zdeklarował się zamieszkać ze mną przynajmniej póki nie stanę na nogi. - Anno jak się czujesz? - słyszałam jak jego głos drży.  
- Alex co się stało Sebastianowi? jak on zginął? ktoś go zabił? - dopytywałam się, chcąc poznać prawdę. Wcześniej, gdy powiedziano mi, że mój ukochany mężczyzna nie żyję, nie miałam jakoś na to głowy, nie żył i nic więcej mnie nie obchodziło, teraz chciałam poznać każdy szczegół, spróbować zrozumieć co takiego się stało, że ode mnie odszedł.

              ***
Siedziałem niespokojnie przy kuchennym stole i popijałem kolejny łyk koniaku. Od godziny nie mogłem znaleźć sobie miejsca, nie mogłem na niczym się skupić. Alex jak na złość nie dzwonił, zadzwonił tylko raz, by przekazać mi słowa lekarza, które niemal zrzuciły mnie z nóg. Nasze dziecko mogło urodzić się z poważnymi wadami, a ja zamiast być przy Annie, zostawiłem ją z tym wszystkim samą.  
- Nie powinieneś tyle pić - usłyszałem cichy głos kobiety, która stała oparta o ścianę i nawet przez moment zapomniałem, że nie jestem tu sam.  
- Nina powinnaś już iść - rzekłem cicho i zachwianym krokiem ruszyłem w jej stronę. Czarne loki upadały spokojnie na jej plecy, a niebieskie oczy wpatrywały się we mnie w skupieniu
- Pójdę, ale to zabieram ze sobą - wyznała zabierając niewielką butelkę z zawartością alkoholu i uśmiechnęła się. Nina była funkcjonariuszką policji, która zajmowała mi czas. Nie wiem, czy kazali mnie pilnować, bym im nie uciekł, nie zmienił zdania, czy co. Nie rozumiałem tego, ale była piękna, miała delikatny, zmysłowy głos i potrafiła słuchać tego, jakim jestem wielkim nieudacznikiem, że zostawiłem ukochaną kobietę. Była tu, a ja potrzebowałem jej towarzystwa by nie zwariować.
- Oddaj mi to! Słyszysz! Oddaj - warknąłem na nią, ale odpowiedziały mi tylko zamykające się właśnie drzwi. Usiadłem na taborecie, przetrzymując się by nie rąbnąć na podłogę i zamknąłem oczy. Przed oczami miałem wyraz jej twarzy, czułem zapach jej perfum, słodki kojący i czuły głos. Wariowałem. Nie było jej tu, więc nie miałem możliwości słyszeć niczego z wymienionych rzeczy, słyszeć jej głosu, czuć jej zapachu, a mimo to czułem. Zupełnie jakby była obok mnie, jakby nic się między nami nie zmieniło, a zmieniło zbyt wiele.  
- Co ja zrobiłem? - powiedziałem sam do siebie i upiłem ostatni łyk alkoholu. Wyciągnąłem telefon i wybrałem jej numer. Nie wiedziałem co właściwie wyprawiam, ale musiałem ją usłyszeć, musiałem usłyszeć jej głos, pragnąłem go.  
- Słucham - powiedziała drżącym głosem. Zamknąłem oczy i przyłożyłem słuchawkę do serca. - hallo jest tam ktoś? - powiedziała ponownie a ja zamknąłem oczy. Słyszałem rozpacz w jej głosie. Słyszałem ból, cierpiała. - Hallo! Hallo odezwij się - wyznała cicho. Milczałem. Tak bardzo miałem ochotę powiedzieć jej kochanie to ja, kochanie tęsknie za tobą, ale nie mogłem. Nie miałem do tego prawa. - To jakaś pomyłka - wyznała w końcu i rozłączyła się. Ostatnie słowa wypowiedziała zalana łzami. Tak bardzo chciałem być przy niej, chciałem przytulić ją do siebie, chciałem powiedzieć jestem przy Tobie. Jednak nie zrobiłem tego. Wyłączyłem telefon i skierowałem się w stronę łóżka, by położyć głowę na poduszkę i zapaść w głęboki sen, z którego już nigdy więcej się nie obudzę. Nie chciałem żyć.          

                    ***
- Spokojnie wszystko jest pod kontrolą - zapewnił męski głos i spojrzał na partnera, który siedział niespokojnie na miejscu pasażera i popijał otwarte już piwo. - Za dużo pijesz - ostrzegł przyjaciela i zaczął bawić się zawieszką, która wisiała nad kierownicą samochodu. - Dlaczego wciąż ją wozisz? przecież ta zawieszka ma już tyle lat - zainteresował się przyjaciel, zadając jedno pytanie, które nigdy nie dawało mu spokoju.
- Mam do niej sentyment. Sam nie wiem. Przynosi mi szczęście - powiedział niespokojnie, pomijając prawdę. Mężczyźni zamilkli. Kierowca samochodu zastanawiał się kiedy dali wpakować się w takie kłopoty i jak do tego wszystkiego doszło, ale mimo starania nie potrafił zrozumieć zaistniałej sytuacji. Robił to dla wieloletniego przyjaciela, dla partnera, dla mężczyzny, który był dla niego jak brat, ale nie był pewny podjętych przez niego decyzji. Nie popierał ich. Doskonale wiedział, że Grzegorz musi ponieść konsekwencje i musi ucierpieć, ale jako funkcjonariusz policji, nie pochwalał tego, że w swoje nieczyste sprawy, swoją zemstę wciągają niewinnych obywateli. Kiedyś, gdy przystąpił do służby, gdy zaczynał pracę w policji, przysiągł chronić obywateli, przysiągł chronić niewinnych ludzi, bronić ich i dążyć do tego, by zapewnić miastu poczucie bezpieczeństwa. Teraz natomiast to on był po tej drugiej stronie, to on był tym złym, a cierpiały na tym ludzie, których kiedyś przysiągł chronić za cenę swego życia. Jak wiele może się zmienić przez kilkanaście lat służby, jak łatwo można zejść na złą drogę, jak łatwo można ulec złym wpływom. Jego partner popijał piwo i wydawało się, że nie przejmuję się tym, co zamierzają uczynić a zemsta była silniejsza niż to, co przysięgali, gdy jako młodzi przyjaciele wstępowali do policji. Co było silniejsze? co było dla nich ważniejsze? praca w policji, czyste sumienie, czy przyjaźń która zrodziła się jeszcze długo przed tym, nim zostali tym, kim byli teraz.
- Nie wiem czy można mu ufać, wydaje się słaby, zbyt słaby - powiedział jego partner, a on milczał. Miał cichą nadzieje, że ich plan się nie uda, że Sebastian się czegoś domyśli, a cały koszmar wreszcie się skończy. Miał gdzieś co stanie się z nim i jego dalszą karierą, chciał wreszcie mieć czyste sumienie, chciał wreszcie usiać przy żonie i powiedzieć wszystko się skończyło.
- Mamy problem chłopaki - usłyszeli głos kobiety, która właśnie weszła do ich samochodu i dali jej butelkę z piwem. - On jest załamany. Może wymięknąć - powiedziała racjonalnie. Spojrzała na dwóch przyjaciół, zastanawiając się jak dali się w to wszystko wciągnąć, ale nie potępiała ich.
- Dlatego musisz go uwieźć i zrobić zdjęcie. Wiesz musimy mieć jakiś dowód, który posłuży nam jako szantaż, gdyby zaczął się stawiać - odezwał się mężczyzna.  
- Zaraz zaraz, nie było mowy o szantażu. Przestańmy już. Proszę wycofajmy się - odezwał się jeden z nich, sparaliżowany strachem. Czuł jak krok po kroku wpadają w większą otchłań.  
- Nie. Ja nie biorę w tym udziału. Sorry ale Anna jest w ciąży, dziecko jest zagrożone. To już wystarczający cios jak na Sebastiana - odezwała się kobieta i chciała już wysiąść z samochodu, ale poczuła mocne szarpnięcie.  
- Nie zmuszaj mnie bym Nino przypomniał Ci o tym co robiłaś. Nie zmuszaj mnie bym przypominał Ci co mam twojego i co o tobie wiem. Tobie i twojej rodzinie droga Nino - usłyszała.  
- Przestań! To ją boli do cholery! Przestań! - odezwał się mężczyzna i spojrzał przerażony na partnera. Było z nim gorzej niż się spodziewał.

                                 ***
Tydzień później:

Grzegorz sam nie wierzył w to, co właśnie się stało. Dziś po raz pierwszy od długiego tygodnia miał spotkać się z Anną. Nie widział jej siedem dni, a miał wrażenie,że nie widział kilka długich lat. Był chyba z dwa razy, ale za każdym razem usłyszał,że nie ma Anny, bo jest na chorobowym. Nie miał pojęcia co się jej stało, ale zapewne nie było jej z powodu tego,czego dowiedziała się o Sebastianie. Chciałby jej pomóc, chciałby być przy niej, ale wiedział,że nie może. Teraz mógł i pędził na spotkanie z nią, mając małą nadzieje,że uda się mu wyciągnął ją na lunch, albo jakiś obiad. Bo o kolacji nawet nie marzył.  
- Grzegorzu gdzie się tak spieszysz? - usłyszał głos partnera i zobaczył jego zaskoczoną i zatroskaną minę.
- Jestem umówiony - powiedział krótko, nie chcąc wdawać się w szczegóły.
- Mamy problem. Dostałem telefon od znajomego. Musimy potem porozmawiać. Wpadnij jak już wrócisz, okey? - poprosił przyjaciel, a on pokiwał głową. Nie miał pojęcia o jakim problemie mówił i starał się tym teraz nie przejmować. Wsiadł w samochód i pojechał w kierunku budynku, gdzie znajdowała się fundacja Anny. Na miejscu był po kilkunastu minutach. Chociaż zawsze szedł schodami, tym razem zdecydował się na windę, bo chciał być u niej jak najszybciej. Zapukał do jej biura i wszedł a tam... - To Ty? CDN

Wow. Wreszcie udało mi się coś napisać. Było ciężko, bo całkowicie opuściła mnie wena na pisanie. Brakowało też czasu. Kilka razy przysiadałam z zamiarem napisania, ale za każdym razem patrzyłam się w pustą kartkę. Całkowita niemoc twórcza. Teraz mam nadzieje,że będzie lepiej i,że ktoś jeszcze będzie to czytać. Podoba się chociaż troszkę  Wam? Pozdrawiam Wasza Agusia :*

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2428 słów i 13162 znaków, zaktualizowała 4 paź 2016.

3 komentarze

 
  • Idusia

    Super ;)

    6 paź 2016

  • majli

    Oczywiście, że ktoś jeszcze będzie to czytać. ;)

    4 paź 2016

  • volvo960t6r

    Kolejny raz miło mi się czyta to opowiadanie :)

    4 paź 2016