Nieumiejąca kochać V

Nieumiejąca kochać VPowoli dochodziła do siebie, lecz gdy zorientowała się, że jest w nieznanym miejscy z nieznanym facetem przeszły ją ciarki. Bała się, tak najzwyczajniej na świecie się bała. To śmieszne, bo przecież jeszcze kilkanaście minut temu chciała ze sobą skończyć. A teraz boi się człowieka, który nie pozwolił jej skoczyć. On po chwili odezwał się:
-Dziewczyno, wiesz co chciałaś zrobić? Gdyby nie ja nie byłoby cię tu.
-Mam ci za to niby dziękować? Niedoczekanie twoje.
-No proszę, jaka pyskata. Czemu chciałaś to zrobić?
-Nieważne, nie twoja sprawa.
-W sumie racja, pewnie jesteś jedną z tych, które "odbierają sobie życie z miłości”. Nie będę cię pocieszać tym, że to on jest idiotą, że cię zostawił, bo na tym świat się nie kończy. No ale niestety takie nastolatki jak ty nie potrafią zrozumieć, że są większe problemy niż złamane serce.
-Nic o mnie nie wiesz, a od razu osądzasz? Żałosne.  
- A nie było tak jak mówię? No przyznaj się, jak ten twój książę ma na imię.
-Rozczaruję cię, nie chciałam się zabić przez chłopaka. Nie wierzę w miłość, ona nie istnieje. Więc chyba dziwne by było, gdybym chciała oddać życie za czego nie ma, nie sądzisz?
-Rozkapryszone dziecko. Ty zrodziłaś się z miłości rodziców, więc jak może ona nie istnieć? To że ty nie masz szczęścia w miłości to tylko i wyłącznie twoja wina.  
-Moja matka została zgwałcona, chciała poddać się zabiegowi aborcji. To nazywasz "miłością rodziców”?! Nigdy nie powiedziała mi imienia i nazwiska tego skurwiela, który jej to zrobił, choć je znała. Mówisz, że jestem rozkapryszona? Całe życie byłam zdana praktycznie tylko na siebie, co kilka miesięcy musiałam poznawać nowego "tatusia”. Wiesz jak ja się czułam?! Jak nikomu niepotrzebny przedmiot, jak jakaś zabawka. Nie liczyła się z moim zdaniem, chciała ułożyć sobie na siłę swoje życie, które ja jej zepsułam. W końcu urodziła mnie jak miała 17 lat. Nie masz prawa mnie tak nazywać. Nie chcę więcej tobą rozmawiać. Żegnam.
Natalia wstała i odeszła w kierunku drzwi.
-Stój! Zaczekaj! Przepraszam, nie wiedziałem.  
- Nie wiedziałeś a od razu mnie oceniłeś, więc spierdalaj.
Wyszła trzaskając za sobą drzwiami. Marcin wstał gwałtownie i pobiegł za nią. Słusznie zrobił. Ona leżała na schodach, nie ruszała się. Potrząsnął ją, to nic nie dawało. Kiedy wyjmował telefon z kieszeni ona otworzyła oczy.  
-Uff jak dobrze, że nic ci nie jest. Nic nie mów, oszczędzaj siły, będzie dobrze.
Wziął ją ponownie na ręce i gdy wszedł do swojego mieszkania połozył ją na łóżku. Poszedł do kuchni, a gdy wrócił miał ze sobą tackę, na której były kanapki, leki i woda.

zwyczajnadziewcza

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 520 słów i 2783 znaków.

9 komentarzy

 
  • Natalka

    Super.. Proszę Cię dodaj jak najszybciej następną część :D

    17 kwi 2015

  • nikiriki

    Plis....błagam dodaj szybko następny rozdział!!! :bravo:

    17 kwi 2015

  • koko

    dodaj next-a

    11 kwi 2015

  • Игорь

    Следующий :D

    4 kwi 2015

  • oliila

    supeeer pisz dalej bardzo wciagajace <3 <3 :-*

    2 kwi 2015

  • lola

    Super mam nadzieję, że dodasz szybko next-a.☺

    2 kwi 2015

  • Paulaa

    Bardzo uzależniające ;)

    1 kwi 2015

  • LoveHaze

    Super część :* Naprawdę wciąga <3 Czekam na następną część :)

    1 kwi 2015

  • kassiak1234

    świetne ! :D

    1 kwi 2015