Niespodziewanie cz.7

- Co on tu, do cholery jasnej, robi? Nudzi mu się? - Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak zaskoczona... Rozumiem, mogę go widzieć na mieście, w szkole, parku, ale tutaj?! Nie ma logicznego wytłumaczenia na jego obecność pod moim domem. - Zaraz tam wyjdę, jak Boga kocham!  
- Nie bulwersuj się tak. - Uspokajała mnie Wika. - Zawsze wiedziałyśmy, że nie jest normalny... Ale może to faktycznie dobry pomysł? Może powinnaś z nim porozmawiać, tak na spokojnie? - Zaproponowała bacznie obserwując jego samochód. - Nie przyjechał tu po nic, bo raczej jest świadomy, że go rozpoznasz i wyjdziesz. Gdyby było inaczej, wziąłby tego drugiego grata.
- Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Nie mam pojęcia, jak to się potoczy i jak się zachowam... - Mimo, że poznałam Kubę, to w mojej pamięci i tak tkwi on... Nie chcę wybuchnąć przed nim płaczem.
- Lepiej późno, niż w cale. To nieuniknione. Jeżeli dzisiaj z nim nie pogadasz, to bądź pewna, że zaczepi cię któregoś dnia w szkole.
- Dobra. - Założyłam buty i zarzuciłam na siebie czarną kurtkę. Stanęłam na przeciw auta, wzięłam trzy głębokie wdechy i ruszyłam. Widząc, że się zbliżam, opuścił szybę.
- Mogę wiedzieć, po co tu stoisz? - Zapytałam poprzez zaciśnięte zęby.  
- Mógłbym wejść? Chciałbym z tobą porozmawiać... - Powiedział bardzo cichym, lekko drżącym głosem. Otworzył szeroko zielone, hipnotyzujące oczy, w których niegdyś byłam zabójczo zakochana i z nadzieją czekał na moją odpowiedź.
- Przepraszam, ale nie. - Urwałam krótko. Serio? On serio liczył, że zaproszę go do środka? I co, może jeszcze zaparzyłabym kawki i porozmawialibyśmy o naszych uczuciach przy cieście?! Śmiech na sali.
- Rozumiem, ale i tak bardzo zależy mi na rozmowie. Proszę, chociaż wsiądź do samochodu, przejedziemy się i porozmawiamy. - Niech mu będzie. Jestem ciekawa, co ma do powiedzenia. Przewróciłam oczami, usiadłam i ze złością trzasnęłam drzwiami. W milczeniu dojechaliśmy nad zalew.
- Słucham? - Spojrzałam się na niego z widocznym poirytowaniem.
- Po pierwsze, bardzo przepraszam... - Opuścił głowę, nerwowo przebierał dłońmi. - Nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło, żałuję...
- Hmm.. nie uważasz, że trochę na to za późno? Patryk, szczerze, to jeszcze nikt mnie tak nie poniżył... Nie masz bladego pojęcia, co ja czułam i czuje.  
- Wiem.. ale..
- Nie przerywaj mi. - Powiedziałam surowo. - Nie wiem, na co ty liczyłeś? Wiem o wszystkim. Pisząc ze mną i tą.. jak jej tam.. Martyną jednocześnie, myślałeś, że wybierzesz tą, która ci będzie bardziej odpowiadać? A może jak ona cię odrzuciła, to dopiero zająłeś się mną?  
- Ale wtedy nie byliśmy razem i nie, nie miałem tego na celu. Głupio wyszło...
- To my jednak byliśmy razem? - Prychnęłam śmiechem. - Słuchaj, pojawiłeś się, namieszałeś i poleciałeś sobie w kulki. Rozumiem, po dwóch tygodniach rozmów itp., ale po tylu miesiącach spotykania, pocałunków i tych słodkich słówek? Nie uważasz, że zasługiwałam na wyjaśnienie? Potraktowałeś mnie jak szmatę, a ja dalej się starałam to naprawić. - Mówię, a z moich oczu mimowolnie wypływają pierwsze krople łez, które nieudolnie próbuję powstrzymać.  
- Wiem. Boże, tak okropnie cię przepraszam. Bardzo chciałbym ci to wynagrodzić. Jesteś wspaniałą dziewczyną, a ja zachowałem się jak ostatni idiota. - Miał smutny wraz w twarzy, głos zrobił się piskliwy.
- Możesz mi chociaż powiedzieć, czemu? To przez tą dziunię, co do ciebie pisała? Tak, znam ją i uwierz, już zdążyła się wszystkim pochwalić. - Był bardzo zaskoczony faktem, że o niej też wiem. - Zastanawiające jest to, czemu się jej zwierzałeś i to jeszcze ze mnie. I że to ty niby cierpiałeś przeze mnie? Chyba mnie nie widziałeś po naszej ostatniej rozmowie przez telefon.  
- To nie było tak... Byłem lekko wstawiony, normalnie bym jej tego nie powiedział.
- Ale nawet nie miałeś powodu, żeby mnie obwiniać... To, co ty wyprawiałeś, jest po prostu komiczne. Jesteś starszy, ale chyba to ty jeszcze nie dojrzałeś do związku.
- Wiem, zawaliłem na całej linii... Nawet nie wiem, jak mam się tłumaczyć...  
- Bo z tego się nie da wytłumaczyć. Pokazałeś mi tylko, że nie można nikomu ufać i się zbytnio przywiązywać. A teraz, odwieź mnie do domu. - Posłuchał mnie. Lada moment, staliśmy przed moją bramą.  
- Powiedz mi, czy to możliwe, abyśmy to odbudowali? - Chwycił mnie za rękę, jednak szybko ją zabrałam, jakby jego dotyk parzył. Nie odpowiedziałam na to pytanie i szybko wyszłam z samochodu. Po tym spotkaniu wiem jedno: jeszcze nie wybiłam go sobie z głowy. Jednak mam nadzieję, że już niedługo to nastąpi i to dzięki Kubie.

Dreamer98

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 895 słów i 4811 znaków.

4 komentarze

 
  • nk

    Czekam na następną część. ..;)

    26 kwi 2015

  • wolna

    Fajne:) dobrze sie je czyta:)

    25 kwi 2015

  • Paulaa

    Fantastyczne opowiadanie! Czekam na kolejną część ;)

    25 kwi 2015

  • kamila12535

    Super opowiadanie bardzo się ciesze piszesz regularnie super .♡ ♡ ♡ ♡

    25 kwi 2015