Niemiłość

Niemiłość
     No pojebało ich wszystkich z tą moralnością i etyką! Normalnie skaczą z kwiatka na kwiatek, ale jak jest potrzeba, to nagle na horyzoncie nie ma ani jednego gotowego do grzechu. Wychodziłam właśnie z klimatycznej kawiarni. Kolejny niewypał, kolejny grzeczny chłopczyk, który boi się dotknąć kobiety. Przewróciłam oczami tak mocno, że przechodnie mogli zobaczyć moje białka w całej swej okazałości. Byłam wkurzona. W chuj. I chciałam seksu. Też w chuj.
     Do domu wpadłam, trzaskając drzwiami. Na moje szczęście, nikogo jeszcze w nim było. Postanowiłam więc skorzystać z nadarzającej się okazji. Z niewielkiego barku stojącego w rogu salonu wyciągnęłam butelkę wódki, odsuwając uprzednio bardziej wyszukane trunki. Wyrafinowana to ja nigdy nie byłam. Co to to nie. Z kuchni wzięłam szklankę i nalałam do niej solidną porcję alkoholu. Odstawiłam butelkę na miejsce. Dziarsko pomaszerowałam do swojego pokoju, nie zapominając oczywiście o swoim „lekarstwie”.  
Rodzice nie pochwaliliby mojego zachowania. Po pierwsze nie byłam jeszcze pełnoletnia, a po drugie miałam wrodzoną wadę serca, która doprowadziła do arytmii. Alkohol nie mógł być  w takiej sytuacji moim sprzymierzeńcem. Efekt tego wszystkiego był taki, że w każdym momencie mogłam się spodziewać zapaści. Właśnie dlatego stworzyłam listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Brzmi patetycznie i tandetnie. Wiem. Ale potrzebowałam tego, żeby choć trochę uporządkować swoje życie, w którym po diagnozie zapanował chaos. Koronną pozycję na mojej liście zajmowało hasło: stracić dziewictwo. Tak, dokładnie. Sama się z tego śmiałam, ale jednocześnie bardzo nie chciałam odejść z tego świata jako nietknięte dziewczę. Niemal przebierałam nogami, żeby już się tego pozbyć. Żeby wreszcie stać się kobietą. I znowu śmiech przez łzy, kiedy słyszałam te wyświechtane słowa wybrzmiewające w mojej głowie.
Podeszłam do lustra z wciąż pełną szklanką w ręku. Spojrzałam wzrokiem eksperta na swoje ciało. Niczego mi nie brakowało.
-Poza sprawnym sercem. – Powiedziałam do swojego odbicia i pociągnęłam spory łyk wódki. Skrzywiłam się, ale momentalnie poczułam ciepło rozchodzące się po moim ciele.
     Oczywiście, jak każda dziewczyna, nieśmiało marzyłam też o miłości, zakochaniu. O tym dziwnym, słodko-gorzkim stanie, o którym tyle się czyta, pisze, słucha i ogląda filmy. Tyle że nie byłam aż taką egoistką albo po prostu udawałam przed sobą, że nią nie jestem. Umierając nie chciałabym mieć świadomości, że zostawiam najdroższą osobę samą. Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem. Starczy tego użalania się, przecież nie wisi nade mną wyrok śmierci. W kązdym razie niesprecyzowany. Włączyłam ulubioną playlistę i zaczęłam leniwie pląsać po pokoju. Potrzebowałam relaksu.
     Nie powinnam była mówić mu o swojej chorobie, znów wróciły myśli o chłopaku z kawiarni. Żadnemu z nich nie powinnam tego mówić. Błędnie założyłam, że pełna uczciwość z mojej strony sprawi, że któryś z nich chętniej wskoczy mi do łózka. Wzruszyłam ramionami, cały czas spoglądając na swoje odbicie. W ogóle z uczciwością, to strasznie słaba sprawa jest. Ty się starasz jak wariat i odbierasz telefony. I odpisujesz. I nie kłamiesz. I pamiętasz. I nie odwołujesz spotkań w ostatniej chwili. I nawet jeśli nie dajesz tego po sobie poznać, to oczekujesz tego samego w zamian. Oczekujesz najzwyklejszej uczciwości. I wiecie co? Taki chuj. Bo oni nie są uczciwi. Jeśli kiedyś spotkacie kogoś na kim naprawdę można polegać, to dajcie mi znać. Przyczepie temu komuś w mojej głowie pinezkę jakby był miejscem na mapie, które bardzo chcę odwiedzić. Które bardzo, ale to bardzo chcę poznać. I przekonać się czy przewodnik nie kłamał.  
Złość przemijała, a w jej miejsce pojawiła się jeszcze silniejsza chęć odhaczenia pierwszego punktu z listy. Wypiłam resztę czystej. Żeby dodać sobie odwagi? Chyba nie. Chciałam zyskać  
odrobinę wewnętrznej swobody, której zazwyczaj mi brakowało. Trochę jakby moje własne ciało mnie dusiło.
Usiadłam na łóżku przykrytym patchworkową narzutą. Walały się po nim przeróżne przedmioty, ale jeden naprawdę ważny – mój notatnik. Przekartkowałam go szybko. Szelest papieru wypełnił pokój i zwabił do niego czarną puchatą kulkę, która zajęła miejsce obok mnie.
-Cześć Drag – pogłaskałam kota za uchem, wybierając jednocześnie numer, który znalazłam w notesie. On był moja ostatnią nadzieją. Przyłożyłam telefon do ucha i czekałam.
-Halo? – Odebrał po drugim sygnale – nie za szybko i niezbyt opieszale zarazem. Zawsze miał wyczucie. Bydlak.
-Hej Oskar – czy mój głos naprawdę zadrżał?
-Maja? Cześć, co u ciebie? Dawno się nie odzywałaś. – Ten to potrafił być czarujący.
-Jakoś leci – odparłam kwaśno, żeby uniknąć następnych pytań. – Słuchaj, mam do ciebie pewną sprawę.
-Tak? A co będę z tego miał? – Bez problemu mogłam sobie wyobrazić jak dłonią pociera lekko zarośnięty podbródek, jakby rzeczywiście zastanawiał się nad potencjalnymi zyskami.  
-Nic nie dostaniesz, pazerny draniu. – Tym razem się zaśmiałam. Lubiłam nasze słowne przepychanki. –I tak mi jesteś winien przysługę. Już nie pamiętasz?
-Miałem nadzieję, że to ty zapomniałaś. – W jego głosie pobrzmiewało zażenowanie. Sytuacja miała miejsce dawno temu, ale i tak żaden szanujący się licealista nie mógł pozwolić, żeby informacja podobnego kalibru ujrzała światło dzienne.
-W takim razie jesteś głupszy niż podejrzewałam. – Co oczywiście nie było prawdą, bo Oskar niejednokrotnie zwyciężał w kilku olimpiadach przedmiotowych. – Ale do rzeczy, mógłbyś się jutro spotkać?
-Dla mojej drogiej przyjaciółki zawsze znajdę czas, ale akurat jutro?  
-Zależy mi na czasie, a nie mogę powiedzieć o co chodzi przez telefon. – Usłyszałam jęk, który chyba miał wyrażać zawód.
-Dobra, tylko będę musiał spławić taką jedną blondynę. Wolę straconą randkę niż gniew Mai Bezlitosnej. – Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Słuszny wybór. – Stwierdziłam krótko, po czym się rozłączyłam.
     Wtuliłam twarz w miękką sierść Draga. Postawa Oskara dobrze wróżyła. Zrezygnował ze spotkania z, prawdopodobnie, nieziemsko śliczną dziewczyną dla mnie. Fakt, miałam silną kartę przetargową w postaci jego największego sekretu, ale napełniło mnie to nową nadzieją. Miałam przeczucie, że tym razem to był przysłowiowy strzał w dziesiątkę.
-Już niedługo Drag. – Wyszeptałam do mojego kota. – Już niedługo.

***
Ponieważ JWR nie cieszy się popularnosćią postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę od tego tekstu. Dlatego coś nowego. I krótkiego. Podoba się?

LittleScarlet

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1182 słów i 6931 znaków.

3 komentarze

 
  • Malolata1

    To było dobre, o tak! :) Nie rozkręcaj sie tak, bo znów nie będę mogła Ci dorównać. :p

    11 sie 2015

  • LittleScarlet

    @Malolata1 Pochlebczyni  :kiss:

    12 sie 2015

  • Ramol

    Napisane ładną polszczyzną, wydaje się, że ciąg dalszy łatwy do przewidzenia, choć końcowych efektów nie byłbym pewien. Reasumując: z ciekawością sprawdzę w drugim, ewentualnie trzecim - bo na tyle oceniam żywotność tej pisaninki - jak bardzo pomyliłem się co do Autorki.

    9 sie 2015

  • LittleScarlet

    @Ramol Czuję się zaszczycona, ale nie jestem pewna w jakim sensie się pomyliłeś?

    9 sie 2015

  • Ramol

    @LittleScarlet Jest wyraźnie napisane: "ciąg dalszy łatwy do przewidzenia; końcowych efektów nie jestem pewien; z ciekawością sprawdzę (w kolejnych odcinkach) jak bardzo pomyliłem się co do Autorki". Czyli: jak bardzo nie trafiłem z ;przewidywaną przeze mnie treścią.... Czy aż tak nie jasno piszę?

    9 sie 2015

  • LittleScarlet

    @Ramol Dobra, już rozumiem. Zwyczajnie nie doczytałam ze zrozumieniem.

    9 sie 2015

  • Ramol

    @LittleScarlet  :lol2:

    9 sie 2015

  • Tajemniczawielbicielka

    Fajne, fajne. Z niecierpliwością czekam na więcej

    9 sie 2015

  • LittleScarlet

    @Tajemniczawielbicielka Miłość mocno <3

    9 sie 2015