Niełatwa miłość. cz. 1

Mateusz, najprzystojniejszy chłopak na roku! Wysportowany, wysoki, przystojny o ciemnej karnacji i śnieżnobiałym uśmiechu! Ciemne, brązowe oczy potrafiły rozkochać każdą, dosłownie każdą dziewczynę. Bezczelnie wykorzystywał to i już od dawna się z tym nie krył. Miał wielu znajomych, tak znajomych bo nie można było nazwać ich przyjaciółmi! Oni wykorzystywali Mateusza, a on ich. Miał jednak jedną przyjaciółkę. Majka była szatynką o piwnych oczach, piękne kręcone włosy, kształtne ciało, niższa o więcej niż o głowę od swojego przyjaciela. Znali się od podstawówki i przeżyli nie jedną imprezę, ognisko, szkolne przygody, miłości. Razem się uczyli do matury, dostali się na inne uczelnie, ale w tym samym mieście w którym mieszkali. Byli przyjaciółmi i mówili sobie wszystko, tak przynajmniej myślał Mateusz. Dziewczyna miała przed nim tajemnicę. Tajemnicę, którą skrywała przed nim bardzo dobrze przez wiele lat. Zawsze zastanawiała się czy jest tak dobrą aktorką, czy raczej Mateusz jest aż tak głupi, że nawet intuicyjnie nie wyczuł o co chodzi.  
Majka była zakochana w Mateuszu. Nie tylko zachwycała się jego wyglądem, było w nim coś co sprawiało, że potrafiła się przy nim śmiać chociażby stała się naprawdę okropna rzecz. Charakterek miał dość ciężki! Uparty, zawzięty, czasem bardzo chamski, ale przejawiała się w nim dobroć i nutka romantyzmu.  

Niedziela to taki czas, kiedy Majka zazwyczaj uczyła się od rana. Zwłaszcza, że kierunek studiów jaki obrała nie był łatwy. Prawo na pierwszym roku nie jest bajką! Zwłaszcza, że nie pochodzi się z rodziny prawników i nie ma się odpowiedniego, rozpoznawalnego nazwiska. Mateusz nie był osobą, która lubiła się dużo uczyć, wybrał zarządzanie. Jego rodzice mieli dobrze prosperującą firmę i w przyszłości miał ją przejąć. Majka po południu nie miała już siły nawet patrzeć na książki i zmęczona położyła się na swoim łóżku i wpatrywała się w błękitne niebo przez duże okno dachowe. Uwielbiała to robić, zwłaszcza w bezchmurną sierpniową noc, kiedy to na niebie tańczyły "spadające gwiazdy". Rozmarzona wpatrywała się w tak piękne niebo licząc, że ostatni tydzień października będzie równie słoneczny, kiedy zadzwonił jej telefon.  
- Cześć Maju! - usłyszała głos Mateusza.
- Cześć Podrywaczu! Co chciałeś? - powiedziała z żartem.
- Jesteś w domu?
- Tak, coś się stało?- zapytała zaniepokojona.  
- Widzisz... Jest taka sprawa... Rodzice wygonili mnie do kościoła na mszę na 17, wiesz jacy oni są religijni, a ja nie mam najmniejszej ochoty na mszę. Wyjdziesz na spacer? - zapytał z wielką nadzieją.
- Mateusz, a nie możesz wejść do mnie do domu? Zrobię ci pyszną kawę - wiedziała, że się nie zgodzi i będzie prosić ją by wyszła z nim na spacer, ale tak uwielbiała jak ją tak prosił.  
- Majeczko kochana, wyjdź do mnie. Pójdziemy na miły spacer - mówił tak słodko, uwielbiała, gdy tak do niej mówił, czuła się wtedy chociaż przez ułamek sekundy, że ich relacja mogłaby wyglądać inaczej - Nie daj się prosić.
Dobrze wiedział, że nie oprze się na jego prośbę.
- Jaki Ty potrafisz być męczący- powiedziała rozbawiona - Gdzie i za jaki czas?
- Już i teraz! - odpowiedział szybko.
- Przepraszam, co?! - spytała zaskoczona.
- Jestem przed twoim domem.  
- Daj mi pięć minut, muszę się ogarnąć.
- Ty, ogarnąć? Zawsze wyglądasz ślicznie, chodź tu szybciutko! - powiedział tym swoim zawadiackim i władczym tonem.  
- Pięć minut. - powiedziała stanowczo i rozłączyła się.  
Stała przy szafie i nie wiedziała co założyć, na dworze było ciepło, ale nie wiadomo ile ten spacer zajmie im czasu. Założyła cienkie cieliste rajstopy, czarną sukienkę do kolanka, ale za to z dużym dekoltem, w końcu miała co podkreślić, zarzuciła jeszcze na siebie chabrowy sweterek i założyła buty na jak według niej średnio wysokiej koturnie, dziesięć centymetrów było dla niej normą. Wyprostowane włosy opadały kaskadą na jej twarz lekko podkreśloną makijażem.  
- Myślałem, że miałem czekać pięć minut - powiedział Mateusz widząc wychodzącą majkę z domu, kiedy podeszła bliżej, spojrzał na nią inaczej niż zawsze - Dobrze, że jednak poczekałem następne minuty, bo...- zawiesił głos.
- Bo co? - Zapytała się kokieteryjnie całując go w policzek na powitanie, jak to mieli w zwyczaju robić.  
- Bo przegapiłbym niezłe widoki! - zagwizdał.
- Już się tak nie podlizuj, tylko tłumacz się czemu wagarujesz! - mówiąc to wybuchła niepohamowanym śmiechem.  
- Bardzo śmieszne! Wiesz jacy są moi rodzice, a ja byłem wczoraj na imprezie. Wróciłem do domu o 7 rano i serio nie mam na nic ochoty...
- Ale jednak wybrałeś spacer niż posiedzieć u mnie.  
- Wiesz przecież, że twoja mama wchodziłaby co pięć minut wypytując mnie o wszystko.- spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- No tak, potrafi zdenerwować każdego! Dokąd idziemy?
- Może pójdziemy w stronę lasu? - zapytał.
- Ale jak wyskoczy na nas jakieś zwierzę to mnie obronisz? - zapytała udając przestraszoną.
- Zasłonię się Tobą! - odgryzł się, śmiejąc się z Majki tym swoim uroczym uśmiechem.
- Już starczy! Teraz opowiedz mi lepiej o wczorajszej imprezie.
- Mówiłem, że możesz iść ze mną! - powiedział z nutką zawodu w głosie.
- I po co ci tam ja? Miałabym patrzeć na wygłodniałe ciebie laski liczące na to, ze to właśnie jedną z nich wybierzesz tej nocy dając jej cień nadziei na bajeczną miłość.Albo ratować cię z opresji, gdy jakaś nachalna będzie cię męczyć? Nie dzięki! - powiedziała krzyżując ręce na piesiach.  
- Tym razem było inaczej - powiedział trochę zawstydzony, a Majka poczuła się jakby ktoś dal jej w twarz z otwartej dłoni - Spotkałem Elizę, poznałaś ją na mojej osiemnastce.  
- Tak pamiętam, dość ładna brunetka. -powiedziała niechętnie - przyczepiła się do mnie i przez całą imprezę nie odstępowała mnie na krok.  
- Polubiła cię, pytała się o ciebie. - mówiąc to był poirytowany.
- Mniejsza o to, co z nią? - zapytała nie chcąc znać odpowiedzi.  
- Straciliśmy kontakt własnie wtedy po moich urodzinach i ucieszył mnie fakt, że ją tam zobaczyłem. Dziwne, że się tyle czasu nie odzywała, chociaż nieraz pisałem do niej. Pytała się jeszcze czy w końcu jesteśmy razem.
Majka oprzytomniała i rzuciła szybko:
- Kto razem?
- Ty i ja, czy chodzimy razem.
- I co jej odpowiedziałeś? - zapytała z taką ciekawością, że aż się zatrzymała.  
- Powiedziałem prawdę, że taki facet jak ja nie zasługuje na ciebie. Powiedziałem, że jesteśmy przyjaciółmi i nigdy nie byliśmy parą.
Majka trochę zawiedziona odpowiedzią znalazła w niej pewien sens. Pomyślała, że skoro on nie zasługuje na nią, to musi ją bardzo cenić.  
- Co ci na to odpowiedziała? - pytała dalej nie do końca chcąc znać odpowiedź.  
- Powiedziała, że jestem głupi i ślepy. Nie wiem czego ona się naćpała, ale cały czas gadała o tobie. Rozmawiałyście ostatnio?
- Czasem pisała do mnie na Facebook`u, ale to dawno i nie rozmawiałyśmy o tobie, a jest sama - zapytała z drżeniem serca.
- Okazało się, że ma chłopaka, siedzieliśmy później razem w loży i kiedy tylko nadarzyła się okazji, mówiła o tobie. Czemu cię nie zabrałem na imprezę, czy ty masz kogoś, czy ja kogoś mam.
- Czyli chociaż mnie tak nie było to i tak miałeś mnie po dziurki w nocie? - zaśmiała się.
- Widzisz nie do końca...  
- Co to znaczy? - zapytała zaniepokojona.
Byli już w lesie i szli drogą ciągnącą się po miedzy wysokimi drzewami, Mateusz zatrzymał się i chwycił Majkę za ręce.
- Proszę nie przerywaj mi tego co teraz chcę Ci powiedzieć. Dobrze?
Maja skinęła głową zgadzając się.  
- Kiedy Eliza mówiła tak o tobie, zacząłem się zastanawiać nad tym wszystkim. Przemyślałem całą naszą sytuację, przyjaźń jaka nas łączy. Ale Widzisz Maju ja chyba coś do ciebie czuję, coś więcej niż przyjaźń. Zdałem sobie sprawę, że to już trwa jakiś czas i chciałbym spróbować... To znaczy jeśli ty również czujesz do mnie coś więcej... - zmieszany nie wiedział co dalej powiedzieć, czy ją pocałować, czy uciec.  
Po raz pierwszy w życiu Mateusz poczuł niepokój, czuł że może zostać odrzucony. Patrzył na dziewczynę z uczuciem, z takim na jaką nigdy wcześniej nie spojrzał.  
Majka spojrzała w jego pełne nadziei oczy.
- Mateusz, nie wiem czy jesteś ślepy czy może ja jestem masochistką. Ale Eliza wiedziała co mówi. Ja już dawno coś do Ciebie poczułam.
Mateusz spojrzał nie dowierzając w to co ona mówi.
- Czyli ukrywałaś uczucie do mnie? Ty głuptasie! - odetchną z ulgą gdy Majka kiwa głową potwierdzając jego słowa. - Chodź do mnie.  
Mocno przytulił Majkę do siebie, po chwili odchylił jej głowę i namiętnie pocałował w usta. Oboje czuli niesamowitą radość i to, że nareszcie są we właściwym miejscu, czasie i z właściwą osobą.  
Mateusz spojrzał na swoją dziewczynę
- Teraz jesteśmy oficjalnie razem? - zapytał zalotnie.  
- Tak, jesteśmy parą. To może dasz się zaprosić do mnie na kawę?
- Pójdę za tobą nawet na koniec świata. - odpowiedział całując ją soczyście w usta.


C.D.N.

madeline

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1770 słów i 9416 znaków.

8 komentarzy

 
  • madeline

    Kochani jesteście! Jestem zadowolona, że komentujecie. Dzisiaj pojawi się kolejna część ;)

    21 mar 2014

  • Maddy

    Świetne, jak to czytałam na moją twarz wkradł się uśmiech ;)

    21 mar 2014

  • dida

    Chce więcej

    21 mar 2014

  • set

    Boskie

    21 mar 2014

  • Dzastaaa

    Świetne! Warto czekać na ciąg dalszy :)

    20 mar 2014

  • ccc

    Super!!!

    20 mar 2014

  • lokis

    Fajne

    20 mar 2014

  • Misia

    Trochę banalnie się akcja rozwinęła, ale czekam na dalszy ciąg. :)

    20 mar 2014