Nadzieja umiera ostatnia. Epilog

Nie mogłam uwierzyć, że czas płynie tak szybko. Zanim się obejrzałam, urodziłam już Maję i Alana. Później chrzciny. Oczywiście- wizyty rodziny. Jeszcze w tydzień po powrocie, ze szpitala, drzwi od naszego domu dosłownie się nie zamykały. Jedni wychodzili, drudzy przychodzili. Nie byłam zła. Wręcz przeciwnie- szczęśliwa. Byłam im wdzięczna za troskę. Za miłość. Za gotowość do pomocy. Za to, że są.  
Właśnie stałam przy blacie kuchennym, zatracając się w przygotowywaniu ciasta.  

-Halo, kochanie tu ziemia- Olaf pomachał mi ręką przed nosem- jesteś tam?  
-Przepraszam- rzekłam skruszona- zamyśliłam się
-No właśnie widzę- złapał moje dłonie i ucałował- mam nadzieję, że to o mnie myślałaś
-Nie tym razem- wytłumaczyłam się- jeszcze niedawno bałam się porodu, a teraz już jest po wszystkim, a nasze dzieci mają już dwa latka! Ja się chyba starzeje- przewróciłam oczami
-No, te zmarszczki pod oczami, zapadnięte poli…- nie pozwoliłam mu dokończyć
-Och, zamknij się Przystojniaku, bo będzie z Tobą źle!- zagroziłam mu  
-Tak? A co mi zrobisz?
-Chcesz się przekonać?  
-Kolejne wyzwanie?
-Owszem.  
-Dawaj maleństwo.  

W zasięgu mojej dłoni stała mąka. Od razu przypomniało mi się, jak kiedyś piekliśmy razem ciasto na Dzień Seniora. Wspomnienia powróciły. Uśmiechnęłam się pod nosem. Oczywiście, mężczyzna tak jak wtedy nie przewidział mojego kolejnego kroku. Szybko nabrałam proszku i obsypałam nim Idealnego. Cofnął się nieznacznie, ale nie spuszczał ze mnie wzroku. Nie wyglądał na zaskoczonego. Cały Olaf. Nigdy nie wiadomo, co mu chodzi po głowie. Zbliżył się do mnie. Nadal nic nie mówił. Jednym zwinnym ruchem przyciągnął moje ciało do swojego. Pisnęłam.

-Wiedziałem, że to zrobisz. Historia lubi się powtarzać- szepnął wprost do mojego ucha- ale zmienimy trochę ciąg dalszy… co Ty na to?- zapytał, chociaż doskonale znał odpowiedź

Chwilę później całowaliśmy się bez opamiętania. Posadził mnie na stole. Jego dłonie zachłannie wdarły się pod moją bluzkę. Westchnęłam z rozkoszy. Pocałunkami zszedł na szyję. Przechyliłam głowę na bok. Paznokciami delikatnie drapałam jego brzuch. Intensywność doznań. Reakcja na wzajemny dotyk. Cholera!  

-Dzieci...- zdołałam jedynie rzucić pomiędzy namiętnymi pieszczotami
-Śpią.

Miałam jednak zupełnie inne przeczucia. Odezwał się mój instynkt macierzyński i odsunęłam od siebie Olafa, dając mu ostatniego czułego buziaka. Jęknął w geście dezaprobaty. Będziemy mieli dla siebie przecież całą noc. Po urodzeniu dzieci, na szczęście dość szybko wróciłam do dawnej formy. Nie przechodziłam żadnego kryzysu. Po prostu nie miałam powodu do smutku. Były przy mnie najważniejsze osoby w moim życiu. Czego innego mogłam sobie życzyć?  
Weszłam do sypialni naszych maluszków. Jak trafnie przewidziałam, już nie spały. Wpatrywały się z zaciekawieniem w sufit, na którym namalowana została scena z mojej ulubionej bajki, z dzieciństwa- a mianowicie Kubusia Puchatka. Mimowolnie w oku zakręciła mi się łezka. Maja pierwsza dostrzegła moją obecność.

-Mamusiu- usłyszałam dziecięcy głosik  
-Tak kochanie?- zapytałam, czule gładząc ją po twarzy
-A dzie jest tatuś?- wtrącił się nasz synek

Już miałam odpowiadać, kiedy kątem oka dostrzegłam zbliżającą się do nas postać. Olaf. Przyszedł jak na zawołanie. Tatuś. Kochany tatuś.  

-Tutaaaaj!- zawołał radośnie i porwał Alana z łóżeczka  

Wygłupom nie było końca, a pomieszczenie wypełniły kolejne salwy śmiechu. Tymczasem Maja spokojnie siedziała na swoim łóżeczku i przyglądała się im z zaciekawieniem. Mimo, iż byli bliźniakami, to zupełnie się do siebie różnili. Postanowiłam nie pozostawać dłużna i chwyciłam ją na ręce, po czym delikatnie zaczęłam łaskotać. Wszystkim dopisywały humory. W końcu zmęczeni zabawą, padliśmy na łóżko. W geście poddania  unieśliśmy ręce do góry. Dzieci rzuciły się na nas i nastąpiła cisza. Leżeliśmy tak, ja i Olaf, ze splecionymi palcami. A na naszych brzuchach- wtuleni w nas: Maja i Alan.  

______________________________________________________________________


-Wiesz- zaczęłam oparta o ramię Olafa- dokładnie tak wyobrażałam sobie swoją rodzinę. Swoje szczęście.
-A ja nie- jego smutny głos zwrócił moją uwagę- ja…- podjął po minucie- liczyłem na większą gromadkę dzieci. Dużo większą!- widząc moją minę, zachichotał  
-Olaf- ostrzegłam go
-Żartuje, Mała!- zreflektował się- jest cudownie tak, jak jest. Ty. Ja. I nasze dzieci. Może w przyszłości pomyślimy o powiększeniu rodziny, ale na razie…- przerwałam mu pocałunkiem, który rozpoczął długą, namiętną noc.

"Oboje są przekonani, że połączyło ich uczucie nagłe. Piękna jest taka pewność, ale niepewność jeszcze piękniejsza".

______________________________________________________________________


Mimo kolejnych dni, tygodni, miesięcy- nasza miłość nie malała nawet o milimetr. Miałam wrażenie, że było coraz lepiej. Pola także urodziła córeczkę- Nadię. Nasz kontakt nie uległ zmianie. Często wpadała do nas z małą i Tomkiem. Dzieci bawiły się ze sobą, a my wspominaliśmy stare dobre czasy. No i nasi rodzice. Pomagali nam jak tylko mogli. Kochali swoje wnuki. Cieszyli się, że zostaną dziadkami, a kiedy nimi rzeczywiście zostali, oszaleli na  punkcie bliźniaków. Czasami wymieniają się i zabierają maleństwa do siebie. Raz są u rodziców Olafa. Raz u moich. A my mamy wtedy czas dla siebie. Lub na jakiś wspólny wypad z przyjaciółmi. Byliśmy im za to wdzięczni, choć doskonale wiedzieli, że nie muszą tego robić.

-Mamusiu! Tatusiu!- rozległ się krzyk z pokoju naszych pociech
-Chodźmy- powiedziałam do swojego mężczyzny

Zanim dotarliśmy na miejsce, dłonie Idealnego zdążyły spocząć na moich pośladkach. Westchnęłam. Na co on dał mi klapsa. Pogroziłam mu palcem i zabrałam jego ręce, po czym otuliłam się nimi w pasie. Zamruczał. Tak właśnie wyglądało nasze życie. Nic się nie zmieniło.  

-Mamy dla Was niespodziankę- poinformowałam dzieci- idziemy do wesołego miasteczka!  
-Huuulllaaa- rozległy się piski

______________________________________________________________________


Patrzyłem jak Ada właśnie wsiada z Mają do kolejki. Musiała siedzieć pochylona, żeby się zmieścić. Uśmiechnąłem się na ten widok. Nie wierzyłem, że spotkało mnie takie szczęście. Miałem cudowną żonę i dwójkę dzieci. Alan zaczął się niespokojnie wiercić na moich kolanach.  

- Co jest synku?  
- Ja tes ce tam- i wskazał dłonią w kierunku naszych kobiet.  
- No to idziemy- podrzuciłem go do góry i posadziłem na ramionach.  

Chwilę później wszyscy szaleliśmy w kolejce, później w kulkach, a na końcu kupiliśmy watę cukrową. Bo co to za wesołe miasteczko bez waty cukrowej?  

______________________________________________________________________


- Kocham Cię, Mała- padło wyznanie z ust Olafa
- A ja Ciebie, Przystojniaku- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.  

Właśnie przechadzaliśmy się po pobliskiej plaży.  

- Ach, to Wy- usłyszeliśmy za sobą czyjś głos i odwróciliśmy się, by zidentyfikować jego właściciela. Chyba zauważył, że go nie poznaliśmy- nie pamiętacie mnie? No jasne- podjął po chwili- kto by pamiętał starego gościa, który udzielił ślubu właśnie w tym miejscu pewnej zakochanej parze kilka lat temu…

Rzeczywiście to mógł być on. Nie braliśmy tego pod uwagę. W sumie to nawet nigdy się nie zastanawialiśmy kim był ów mężczyzna, który tak nas rozbawił tamtej pamiętnej nocy.  

- Wtedy Panu nie podziękowaliśmy, a teraz mamy okazję- podjął Olaf- dziękujemy bardzo. Co prawda już jesteśmy po prawdziwym ślubie- wyjaśnił- ale tamten miał dla nas równie duże znaczenie.  
- Wiecie- zaczął niepewnie- jakieś 30 lat temu i ja miałem swoją szansę, ale jej nie wykorzystałem. Ona była- zamyślił się i przymknął oczy jakby próbował sobie przypomnieć każdy szczegół- piękna. Zielone oczy, długie, kręcone włosy, kaskadą opadające na plecy. I ten cudowny uśmiech, który wykwitał na jej ustach, zawsze, gdy przechodziłem obok niej. Chyba się we mnie podkochiwała, a ja jak idiota tego nie zauważałem, choć też skrycie wodziłem za nią wzrokiem. Byliśmy tacy różni. Ona- bogata. Ja- zwykły przeciętniak. To nie mogło się udać. Mimo to, spróbowaliśmy. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że można być aż tak szczęśliwym! Nigdy. Nikt nie zaakceptował naszego związku. No bo „tak nie przystoi”. Choć nasi znajomi powoli się do tego stanu przyzwyczajali, to rodzina nie dawała nam spokoju- oboje słuchaliśmy z zainteresowaniem- nie mogłem patrzeć na to, jak codziennie robią jej kłótnie z mojego powodu. „Wyjedźmy stąd” zaproponowała pewnego dnia. Niestety, nie miałem tyle odwagi. To nie były te czasy, co teraz. Wtedy wszystko wyglądało inaczej. Wyjechalibyśmy i co dalej? Musieliśmy najpierw pokończyć swoje szkoły… Całymi nocami nie spałem i zastanawiałem się, co robić, by ratować nasz związek. Co robić?- szepnął w przypływie niekontrolowanych emocji- każdy pomysł, który przychodził mi do głowy, natychmiast musiał zostać odrzucony. Przyszła któregoś dnia do mnie cała zapłakana. Rodzice postawili jej ultimatum. Albo oni, albo ja. No i wybrała. Cieszyłem się, że była ze mną, ale z drugiej strony prosiłem, żeby porozmawiała z nimi. Nie, nie i nie. Była uparta- wstrzymał oddech i wypuścił powietrze- nie chciała mnie słuchać. Wybiegła z domu, zabierając jedynie swoją torbę. Nie pobiegłem za nią. „Jak ochłonie, to wróci” pomyślałem. To było błąd. Największy w moim życiu. Za który cierpię po dzień dzisiejszy. Spotkała jakichś dilerów. Poprosiła ich o towar. Nigdy tego nie robiła, nie wiedziała jaka dawka…- przerwał- jaka dawka jest śmiertelna. Przyjechała po nią karetka. W szpitalu odzyskała przytomność. Nie na długo. W nocy… w nocy odeszła. Rankiem znaleziono przy niej list, zaadresowany do mnie. Kiedy zdążyła go napisać? Chyba po prostu poczuła, że dzieje się z nią coś złego. Nie wiem. Nikt nie wiedział. „ Przepraszam. Przepraszam Cię za wszystko Aleksandrze. Dziękuję za każdy wspólnie spędzony dzień. Za każdą piękną chwilę przy Twoim boku. Nie chciałam tego. Nie chcę nadal, ale chyba jest już za późno. Nie ma tu nikogo. Jestem sama. Ale nie jest mi źle. Chciałabym, żebyś ułożył sobie życie z kimś innym. Z kimś, kto będzie Cię kochał tak mocno, jak Ty pokochałeś mnie, a ja Ciebie. Nigdy nie zapomnę tego, co nas łączyło. Kocham. Do zobaczenia…”- byliśmy w szoku, że obcy mężczyzna tak się przed nami otworzył- wyobrażacie sobie moje cierpienie, kiedy to przeczytałem, stojąc przed jej ciałem? Rozpłakałem się. Mogłem wtedy za nią wybiec. Jej rodzice do dzisiaj mi nie wybaczyli. Ja sobie również. Nie zakochałem się drugi raz. Ona pozostała moją pierwszą i jedyną miłością. Tęsknie za nią cholernie, ale nie mam odwagi odebrać sobie życia. Ono jest zbyt piękne, pomimo tego całego bólu, smutku, wylanych łez. Kiedyś sobie obiecaliśmy, że jeżeli któreś z nas umrze pierwsze, to drugie będzie żyło i cieszyło się wszystkim za nas dwoje. Po śmierci się spotkamy. I będziemy mogli ze sobą być bez żadnych przeszkód. Nie zdawaliśmy sobie wtedy sprawy, że ten czas nadejdzie tak szybko. Niestety, nadszedł. Ona jest daleko. A ja jestem tutaj- zakończył swoją opowieść, a mi ze wzruszenia odebrało mowę- kiedyś się spotkamy. Wierzę w to i będę miał jej wówczas wiele do opowiedzenia. No, przepraszam- rzekł skruszonym głosem- nie chciałem Was zanudzać… Ale tamtego dnia, kiedy Was tu zobaczyłem, coś we mnie pękło. Wziąłem się w końcu za siebie. Nikomu wcześniej o tym nie mówiłem…- odchrząknął-  Po prostu, cieszcie się sobą- rzucił z uśmiechem- szczęścia. Szczęścia. I jeszcze więcej miłości Wam życzę. Bo czymże byłby świat bez miłości?- i odszedł

Zatkało nas. Ten mężczyzna stracił bliską osobę, a nadal tak beztrosko podchodził do życia. Tamta noc, od tego momentu, stała się symboliczną. Nigdy o niej nie zapomnimy i będzie się nam kojarzyła z owym mężczyzną i jego kobietą. „ Bo czymże byłby świat bez miłości? ” No właśnie… Kiedyś oboje się jej baliśmy, a teraz byliśmy wdzięczni losowi, że nam ją zesłał. Że przetrwaliśmy wszystkie przeciwności. Że możemy być razem. Niewyobrażalnie wdzięczni.  
Nie bójmy się walczyć o własne szczęście…

„ Nie chcę być kimś, kto poddaje się za szybko,
marzę by zostać i wciąż walczyć
Nasza różnorodność pozwala nam wzajemnie uczyć się jak używać  
narzędzi, bo umiejętności które nabyliśmy, są bezcenne
I gdy nadejdzie koniec, wciąż pozostaniemy sobie bliscy, wiedząc, że żadne z nas nie zrezygnowało ani nie poddało się.
Nie mieliśmy innego wyjścia jak przystosować się, gdy świat walił nam się na głowy
Byłem zmuszony przyswoić sobie to co wiem, a czego nie
I to jakim jestem człowiekiem”




` Obiecałam dwóm osobom, że dodam epilog. No i spełniam obietnicę ;) Mam nadzieję, że nie zawiodłam. Dziękuję bardzo :3

Nikka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2394 słów i 13461 znaków.

11 komentarze

 
  • Lovcia

    Piękne <3 <3 <3

    29 cze 2016

  • DemonicEagle

    Piękny rozdział :)

    13 lis 2015

  • Nikka

    @DemonicEagle Dziękuję ;3

    15 lis 2015

  • Sambi

    Jejku :o Brak mi słów... To jest więcej niż cudowne <3

    11 lis 2015

  • Nikka

    @Sambi Dziękuję bardzo <3

    12 lis 2015

  • Domiii

    Brak mi słów. To jest genialne!  <3 i dziękuję

    11 lis 2015

  • Nikka

    @Domiii Nie ma za co :* To ja dziękuję <3

    12 lis 2015

  • OlaUnicorn

    Przecudowne  <3  Popłakałam się ze wzruszenia  <3  :kiss:

    11 lis 2015

  • Nikka

    @OlaUnicorn Ojej *.* Dziękuję <3

    12 lis 2015

  • czarnyrafal

    Nikka po prostu "zatkało mnie". Aż się popłakałem ze wzruszenia. Niech to będzie nagrodą dla Ciebie. :kiss:  <3  :kiss:

    10 lis 2015

  • Misiaa14

    Cudownee :3

    10 lis 2015

  • Nikka

    @Misiaa14 <3

    12 lis 2015

  • Tosia12283

    Przepięknie <3

    10 lis 2015

  • Nikka

    @Tosia12283 Dziękuję :*

    12 lis 2015

  • NataliaO

    Piękne zakończenie całości :)

    10 lis 2015

  • Nikka

    @NataliaO Dziękuję ;)

    12 lis 2015

  • Justys20

    Jakie wzruszające słowa <3 pięknie  :kiss:

    10 lis 2015

  • Nikka

    @Justys20 <3

    12 lis 2015

  • Nikka

    @Justys20 Dziękuję :*

    12 lis 2015

  • Justys20

    @Nikka  <3  :kiss:

    12 lis 2015

  • Kamilka889

    ojejku cudownie :*

    10 lis 2015

  • Nikka

    @KontoUsuniętelka889 Dziękuję :*

    12 lis 2015