Nadzieja umiera ostatnia cz. 23

No nie! Z tego wszystkiego „przegapiłem” porę swojej ucieczki. Przekręciłem się, nie chcąc jej obudzić. Nie udało mi się. Ada otworzyła oczy. Wtem usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. No to wpadliśmy!- pomyślałem, zanim przyszło nam się zmierzyć z kolejnym wyzwaniem losu (…)

______________________________________________________________________


Drzwi otwierały się bardzo wolno, jakby ktoś obawiał się widoku, jaki może tu zastać. Nagle stop. Chyba „intruz” został przez kogoś zatrzymany. Mamy chwilkę na reakcję. Ale przecież nikt mnie nie widział…- stwierdziłem w myślach. Spojrzałem na swoją kobietę. Nieznacznie się uśmiechnęła, chociaż też była zdezorientowana zaistniałą sytuacją. Sekundy zbliżały nas do konfrontacji w cztery oczy z przybyłą osobą.  

- Wskakuj pod łóżko- szepnęła z powagą, ale w jej wzroku tańczyły iskierki rozbawienia
- Chyba się nie zmieszczę kochanie… Dzięki za radę!- odparłem spokojnie
- Ubierz ten fartuch- rzuciła mi go- to powinno załagodzić sprawę
- No chyba, że ktoś się zorientuje- nie zdążyłem dokończyć, bo ponownie usłyszeliśmy skrzypnięcie. W mgnieniu oka chwyciłem ubranie i założyłem na siebie.

Przejechałem dłońmi po włosach. No nadszedł czas na przetestowanie moich umiejętności aktorskich. Wdech, wydech. Muszę być przekonywujący i nie wzbudzać podejrzeń. Oczywiście nic strasznego by mi nie groziło, gdybym się przyznał, że tu nocowałem… Z drugiej strony jednak wolałem nie podpadać tu nikomu. Z chęcią wpadłbym tu i dzisiejszej nocy. Ostatnie poprawki wyglądu. Chwyciłem kartę Ady, która została przyczepiona do łóżka i analizowałem zapiski. Zachichotała, a ja posłałem jej piorunujące spojrzenie.  

- Co Panią tak śmieszy?- zapytałem siląc się na powagę
- Przepraszam doktorze, po prostu tak jakoś…- plątała się i w tym momencie dołączyła do nas jedna z pielęgniarek.  

To chyba nowa. Wcześniej jej tu nie widziałem. A poza tym, która doświadczona pielęgniarka przychodziłaby punktualnie do pacjentów, nie wymagających stałej obserwacji? Przynajmniej w tym szpitalu- żadna.  

- Dzień dobry- powiedziała lekko zmieszana- nie spodziewałam się ujrzeć tu Pana Doktora- połknęła haczyk!- jestem tu nowa- bingo!- chciałam tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku- wyjaśniła.

Wyglądała bardzo młodo. Niska, szczupła blondynka, o długich włosach. Jej oczy zdawały się emanować dobrocią, ale i stanowczością. Wybuchowa mieszanka- pomyślałem, lustrując kobietę.  

- A tak- zacząłem- nie widziałem tu Pani wcześniej. Cieszę się, że dołączyła Pani do naszego składu- ta rola pochłonęła mnie całkowicie- i, że ambitnie podchodzi Pani do swoich obowiązków- uśmiechnąłem się.
- Tak… lubię tę pracę- przyznała, patrząc mi prosto w oczy- idę dalej, jak widzę, jest Pani w dobrych rękach- tym razem zwróciła się do „mojej pacjentki”- na pewno się jeszcze spotkamy. Do zobaczenia!- obróciła się i wyszła

Ada odkaszlnęła. Czyżby miała coś przeciwko mojej pogawędce z pielęgniarką? Nie obchodzą mnie inne kobiety. Wie o tym doskonale. Ale jednak coś jej nie pasowało.  

- Na pewno się jeszcze spotkamy…- przedrzeźniała „nową”- ohh… jeszcze chwila a chyba rzuciłabym się na nią!
- O co Ci chodzi?- drążyłem- nie przyłapała nas, starała się być uprzejma, ja z resztą też…
- Widziałam, jak na Ciebie patrzyła- rzekła z wyrzutem
- Maleństwo!- pogroziłem jej palcem- bez takich mi tu! Normalnie patrzyła, jak człowiek na człowieka- schyliłem się do niej i delikatnie zacząłem muskać jej usta swoimi.

Wczepiła palce w moje włosy i zmierzwiła je. Pogłębiłem pieszczotę i trwaliśmy tak dłuższą chwilę. Kiedy w końcu się oderwaliśmy, pogładziłem ją po policzku.

- Muszę iść, zanim wpadnie tu kolejna wizytacja- po moich słowach, zrobiła minę nadąsanej dziewczynki.  

Boże! Jak ja ją kocham! Nie wyobrażam sobie życia bez niej…

- Prosto do domu! Bez żadnego integrowania się z personelem, zrozumiałeś?- zapytała i wybuchła śmiechem. Zawtórowałem jej.  
- Tak jest, prze pani!- puściłem oczko i wyszedłem, obiecując, że przyjdę później.  

Wymknąłem się niepostrzeżenie i zwróciłem pożyczony fartuch. Chyba nikt się nie zorientował- stwierdziłem. Niewiele brakowało, bym wyleciał stąd przepędzony przez ochroniarza. Zawsze mógłbym powiedzieć, że narzeczona do mnie zadzwoniła, ale rozładował jej się telefon-co było prawdą- a ja się martwiłem i przyjechałem jak najszybciej. Pominąłbym jedynie zakres czasowy. Jak to mówi stare powiedzenie: „szczęśliwi czasu nie liczą”. Całkiem dobry argument w razie jakiejś sprzeczki, do której jednak nie doszło. No nie! Jestem idiotą- pomyślałem- przecież mogłem iść jeszcze do Kamili jako „lekarz”, a teraz mnie nie wpuszczą. Chociaż… Warto zaryzykować. Pod samą salą natknąłem się na moją nową znajomą. Nie zauważyła nawet, że zdjąłem swoje nakrycie wierzchnie. Ucięliśmy sobie ponownie małą pogawędkę, ale na temat czysto służbowy. Chodziło o stan pacjentki. „Teraz już wszystko w porządku. Odzyskała przytomność. Ciśnienie w normie. Leki podane. Pan już skończył dyżur?”. Pokiwałem twierdząco głową i wszedłem do pomieszczenia. Ciekawe, czy byłaby taka rozgadana, gdyby wiedziała, kim naprawdę jestem, lub, kim nie jestem, a za kogo się podaję.  
Kamila leżała bezwiednie na łóżku, z głową obróconą w stronę okna. Nie spała. Koło niej podłączonych było mnóstwo aparatur. Głuchą ciszę przerywało tylko pikanie urządzeń. Odwróciła się w moją stronę.  

- Olaf? Co Ty tu robisz? Jak tu wszedłeś?- pytała słabym głosem
- Mam swoje sposoby- odparłem i usiadłem na krześle- jak się czujesz?
- Nie jest źle, dam jakoś radę, a Wy?
- Nam nic nie jest- rzekłem niepewny tego, co teraz nastąpi. Wyczuła moje obawy.
- Nie musicie się martwić, nie winie Was, ani nikogo innego, za to, co się stało…- jak to? A Wiktor?
- A co z…- nie dokończyłem. Przerwała mi współ słowa
- Z Wiktorem? Jeśli chodzi o mnie- zrobiła przerwę- to nie wniosę żadnego oskarżenia- dokończyła szeptem
- Czy Ty oszalałaś?- podniosłem głos, ale zaraz za to przeprosiłem- w ten sposób, będzie czuł się bezkarny przez całe życie!
- Niczego nie rozumiesz! On nie chciał tego wszystkiego… To impuls. Nie bronię go- kontynuowała- ani nie usprawiedliwiam, ale wiele przeszliśmy razem- zaniosła się kaszlem- nie pozwolę mu gnić w więzieniu. Dawniej, zawsze ratowaliśmy sobie tyłki i nie zamierzam tego zmieniać. On…
- Nie wierzę- tym razem to ja przerwałem- a gdyby Cię zabił? Albo nas?
- Tak się nie stało… Nic by Wam nie zrobił. Rozmawiałam z nim przed tym cały zdarzeniem. Nie wiedziałam, że porwie się na coś takiego, ale on chciał tylko zwrócić na siebie uwagę. Bał się, że to właśnie Ty chcesz skrzywdzić Adę. Chciał ją chronić. Miał burzliwą przeszłość i przez to stracił bardzo wiele. Nawet nie potrafiłbyś sobie tego wyobrazić- tłumaczyła- a ja chcę mu pomóc. Wiktor wiele dla mnie znaczy… To ostatnia taka akcja, obiecuję. Ręczę za niego- pojedyncza łza spłynęła jej po policzku
- Po pierwsze, zrobisz jak będziesz chciała. Obyś tego później nie żałowała. Po drugie, myślę, że potrafiłbym sobie wyobrazić pewne rzeczy doskonale. Jak wiesz, też nie miałem dzieciństwa usłanego różami- nerwy powoli mi puszczały- on jest niebezpieczny. Jeśli znowu będzie chciał Ci zrobić krzywdę?- podjąłem ostatnia próbę przemówienia jej do rozsądku
- Nie Olaf. Doceniam Waszą troskę, ale teraz proszę, żebyście się nie wtrącali. Jeśli chcecie, wnieście skargę za napastowanie… Jednak byłabym Wam wdzięczna gdybyście tego nie robili…- myślałem, że się przesłyszałem!- wyjedziemy stąd, zaraz po tym jak wyjdę ze szpitala. Zapiszę go na terapię. Rozmawiałam z nim. On tego nie chciał. Przepraszał. Błagał o wybaczenie. Nie mogłam… nie… nie mogłam go tak zostawić!- zakończyła i ponownie odwróciła się do okna.  

Nic więcej tu nie wskóram. Będę musiał porozmawiać jeszcze z Adą, ale to zdecydowanie nie jest odpowiedni moment. Niech wydobrzeje, a wtedy zastanowimy się nad wszystkim. Jednego byłem pewien- nie podaruję mu tego, co wyrządził mojej kobiecie! O nie! To nie ujdzie mu płazem.  

- Rozumiem- uspokoiłem się- w takim razie, nic tu po mnie. Wracaj szybko do zdrowia, a gdybyś czegoś potrzebowała, to wiesz, gdzie mieszkamy- oznajmiłem. Celowo używając zwrotu „mieszkamy”.

Uśmiechnąłem się na pożegnanie. Ona także i wyszedłem. Gdy była ze mną, nie wydawała się taka uparta. Wręcz przeciwnie- potulna, wyrozumiała, zbyt spokojna. Chyba rozdzieliła nas różnica charakterów. Podobno przeciwieństwa się przyciągają, ale tu ta zasada nie zadziałała. Nie cierpiałem z tego powodu. Już nie. Teraz mam swoją Adę.  


Dwa dni później wraz ze Złośnicą zadowoleni opuszczaliśmy szpital. Zajrzeliśmy jeszcze do Kamili, by zobaczyć jak się ma. Zdrowiała w oczach. Miała silny organizm. Został jej tydzień do wyjścia. Rodzice ciągle przy niej czuwali. Przyjechał nawet Artur. Zawsze byli ze sobą zżyci. No tak… a co z Wiktorem? Rzeczywiście nie wniosła oskarżenia. Policja nie mogła nic z tym zrobić. Na siłę nikogo nie zmuszą, by złożył zeznania, obarczające inną osobę. Zwłaszcza bliską jej sercu. W sumie to nawet trochę ją rozumiałem. Ale gdyby w grę wchodziło bezpośrednio życie Ady- nie wahałbym się ani chwili.  
Moje Maleństwo szybko wróciło do formy. Od razu, gdy wyszła ze szpitala, oznajmiła, że nie zamierza się obijać i wraca do pracy. Odradzałem jej, ale jak to kobieta- zawsze robi, co chce! Ehhh… Nie było jednak żadnych większych przeciwwskazań. Cały czas czuwałem.  
Ze mną także ćwiczyła. Wcześniej, sam wykonywałem to, co mi kazała. A teraz ślęczała nad tym razem ze mną… Czułem, że powoli wychodzę na prostą. Odzyskałem poprzednie siły! Ada też to widziała. Na każdym kroku wyrażała dumę z moich postępów. Poranki spędzaliśmy wspólnie- jedząc śniadanie, wylegując się w łóżku. Później- oboje do pracy. A wieczory- rehabilitacja i odpoczynek. Tak minął nam cały kolejny tydzień. Choć Ada, wymykała się czasami popołudniami, mówiąc, że idzie do koleżanek. Nie wierzyłem jej, ona coś knuła! Pewnego wieczoru, postanowiłem wybadać sprawę.

- Mała, gdzie Ty mi tak uciekasz popołudniami, co?- zapytałem, podchodząc do niej i przytulając od tyłu. Moje dłonie znalazły się na jej brzuchu, a głowę oparłem o ramię kobiety.
- Przecież mówiłam, że do dziewczyn…- odchyliła się do tyłu, spojrzała mi w oczy i od razu poznałem, że kłamie.
- Widzę, że kłamiesz- odparłem spokojnie- co się dzieje, hmm?- przejechałem ustami po jej szyi, na co westchnęła z rozkoszy
- Okej- skapitulowała- nie chodzę do dziewczyn, ale nic więcej Ci nie powiem, bo to niespodzianka!- odszukałem ust swojej piękności i przyssałem się do nich łapczywie.
- Mmm- zamruczałem- lubię niespodzianki. Ale nie zostawiaj mnie dzisiaj… Bo mam ochotę na gorącą kąpiel w Twoim towarzystwie- szepnąłem wprost do jej ucha- co Ty na to?
- Nie!- rzuciła twardo
- Nie?- prawie krzyknąłem zdziwiony
- Żartowałam głuptasie- wytkała mi język- chodź- i pociągnęła mnie za rękę.

Spędziliśmy cudowne chwile w wannie, a później w łóżku. Brakowało mi tego. Byliśmy tacy zabiegani, że nie mieliśmy nawet dłuższej chwili tylko dla siebie. Teraz chcieliśmy to zmienić. Mieszkała jeszcze u mnie, ale niedługo miała zamiar wrócić do siebie. A później podejmiemy dalsze decyzje. Na spokojnie, nie spiesząc się.  
Nazajutrz przyszedł listonosz i wręczył mi kopertę z imieniem i nazwiskiem Ady. Ktoś zaadresował ją tutaj. Ciekawiło mnie, od kogo to może być… Zaniosłem ją do kuchni. Złośnica właśnie szykowała śniadanie. Wzięła ode mnie przesyłkę i otworzyła. Jej oczy powiększyły się od razu, gdy zerknęła, od kogo dostała list. Stanąłem obok. Oparła się o mnie i czytała na głos:

„ Cześć. Domyślam się, że teraz zapewne oboje mnie nienawidzicie. Nie dziwię się, ale chciałbym prosić, abyś doczytała ten list do końca. To moja ostatnia prośba skierowana w Twoją stronę. To znaczy- Waszą, bo pewnie Olaf jest właśnie przy Tobie. Zasługujesz na kogoś takiego, kto będzie Cię bronił w niebezpieczeństwie, wspierał w smutku, i dzielił się szczęściem. Ja taki nie byłem. Czas spojrzeć prawdzie prosto w oczy. Nie zasługiwałem na Ciebie. Byłem nikim i nadal jestem. Nie musisz się mnie obawiać. Jestem z dala od Was i nic Wam nie grozi z mojej strony. Nigdy nie groziło. Nie zrobiłbym krzywdy komuś, kto był całym moim życiem. Chciałem Was z całego serca przeprosić. Nie wiem, czy kiedykolwiek mi wybaczycie… Nie zasłużyłem na to. Ada- już raz mi wybaczyłaś, a ja zawiodłem. Widziałem wtedy ogromny strach w Twoich oczach. Strach nie o siebie, lecz o Niego. O Olafa. I zrozumiałem wszystko. Kiedyś ja skoczyłbym dla Ciebie w ogień. Teraz Ty dla Niego, a on dla Ciebie. Właśnie to jest prawdziwa miłość. Prawdziwa. Nie wymuszona. Nie na miesiąc, na dwa. Lecz na całe życie. Moja szansa już przeminęła… Jestem cholernym skurwielem i nie wybaczę sobie nigdy! Wtedy powinienem samemu sobie strzelić kulkę w głowę i nikt więcej by przeze mnie nie cierpiał (…)

Przerwała. Spojrzała w moje oczy. Widziałem w nich smutek i zrozumienie.

(…) Dziękuję, że nie wnieśliście oskarżenia. Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy! Nie odwróciliście się ode mnie, mimo tego, co Wam wyrządziłem… teraz siedzę i rozmyślam nad swoim życiem. Niby chodzę na terapię, ale nie potrafię sobie z tym poradzić. Z wyrzutami sumienia. Atakują mnie z każdej strony. Moim jedynym wsparciem jest Kamila. Najlepsza przyjaciółka. Prosiła, abym Was pozdrowił. Tylko ona trzyma mnie obecnie przy życiu. Ale, kto wie, ile to potrwa… Życzę Wam szczęścia! I oby na Waszej drodze stawało jak najmniej takich ludzi jak ja. Dziękuję i przepraszam za wszystko!"

                                                           Wiktor  


* * *

Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Zaskoczył mnie, pisząc do nas. Rzecz jasna- pozytywnie. Ale czy on się kiedykolwiek zmieni? Twierdzi, że tak. Czy można mu zaufać? Już się nie raz sparzyłam i nie chciałam przeżywać tego ponownie. Z pewnością, kiedyś mu wybaczymy. Czas leczy rany. Ale, żeby mogły się całkowicie zagoić, potrzeba go bardzo dużo.  
Zerknęłam na Olafa. Tez był zadumany. Jakby rozmyślał nad tym samym, co ja. Wiedziałam, że on mu tak szybko nie uwierzy. Ja w sumie też. Chociaż nie będę kłamała, że czytając, zrobiło mi się przykro. Żal. Jednak on nie potrzebuje żalu… szczególnie mojego. On potrzebuje wsparcia, kochającej osoby, ostoi, azylu- a tym wszystkim jest dla niego Kamila. Moja wybawczyni, właśnie z jego rąk… Co za ironia losu! Świat jest taki mały. Wizja kobiety, która odepchnęła i zdradziła Olafa, zupełnie nie pokrywała się z tą, która uratowała najpierw mnie, a później nas oboje. Chociaż, kto wie. Może, gdyby nie ona- nikomu by się nic nie stało? Takie „gdybanie” nie ma sensu- zganiłam się w myślach i wtuliłam w ramiona swojego mężczyzny.  

- Co o tym myślisz?- zapytałam wprost
- Nie wiem…- odpowiedział i westchnął zrezygnowany- naprawdę nie wiem…
- Najważniejsze, że mamy już spokój, a im nic nie grozi- szepnęłam
- Tak- odparł dziwnym głosem- to jest najważniejsze.
- Jesteś zły?  
- No coś Ty! Mała!- zaprzeczył- dlaczego miałbym być zły?
- Tak tylko zapytałam, dla spokoju- uniosłam głowę i napotkałam na jego przenikliwe spojrzenie.

Trwaliśmy tak w ciszy. Nie poruszając się i nie odzywając. Po prostu chłonęliśmy swój widok i swoją bliskość. Jakbyśmy spotkali się pierwszy raz i testowali siebie nawzajem.  

- Zamieszkaj ze mną- w końcu padły słowa z jego ust. Byłam zaskoczona. Fakt, teraz ciągle u niego spałam. Z nim. Ale, jakby to było tak na stałe?- Zanim odpowiesz- dodał szybko- proszę, zastanów się. Nie odmawiaj! Poczekam. Chcę Cię mieć cały czas przy sobie i tylko dla siebie…
- Jesteś uroczy, wiesz? Dobrze- przystałam na jego propozycję- zastanowię się.


*** Wiktor ***

Wróciłem do swojego domku w górach. Czułem się okropnie. Nikt nie wniósł oskarżenia. Celowałem do nich z broni, a oni mnie nie wydali! Kamila. To ją zraniłem, ale ona mi wybaczyła. Miała się coraz lepiej. Właśnie siedzi w pokoju obok- pomyślałem- a ja zamiast jej towarzyszyć użalam się nad sobą. Tak… została ze mną. Powiedziała, że nie zostawi mnie samego w potrzebie. Kupiłem jej bukiet czerwonych róż. To niczego nie zmieni, ale pragnąłem podarować tej kobiecie chwilę normalności. Okazać wdzięczność. Odkąd wyszła ze szpitala, nie opuszczam jej nawet na krok. Ciągle mam ją w zasięgu wzroku. Jedynie teraz wyszedłem, żeby napisać list. List do mojej dawnej miłości, do której celowałem kilka dni wcześniej. Musiałem im to wszystko wyjaśnić. Zawrzeć w tym swoje uczucia, współczucie, cierpienie, żal do siebie. Jestem totalnym skurwielem! Co mi odbiło?! Cholera! Piszę. Słowa składają się same w logiczne zdania, pełne skruchy. Pewnie on będzie przy niej, kiedy to będzie czytała. To dobrze- skwitowałem- to bardzo dobrze. W końcu jego też muszę przeprosić. Zaczynałem i chwilę później gniotłem kartki i wyrzucałem na środek pokoju. Nigdy im tego nie zrekompensuje… To nie ma sensu! Weszła Kamila. Doskonale wiedziała, co robię. Uprzedziłem ją.  

- Wiktor- szepnęła- spokojnie. Pisz prosto z serca. Oni to odczują. Może i nie wybaczą, ale zauważą starania- tłumaczyła- zawsze warto spróbować- dotknęła czule mojej dłoni i odeszła- pozdrów ich ode mnie!

Tego potrzebowałem. Kopa i wsparcia. Na nią zawsze mogłem liczyć. Nawet w takiej sytuacji. Było już bardzo późno. Poleciłem, by położyła się spać, a ja miałem do niej dołączyć. Spaliśmy w jednym łóżku- rzecz jasna jako „przyjaciele”. Nic się nie zmieniło od szkolnych czasów. Skończyłem. Jeszcze tylko podpis i gotowe. Jutro to wyślę na adres Olafa. Naszło mnie na refleksje. Wziąłem się za siebie. Chodzę na terapię. Staram się zmienić. Być mniej agresywny. Chcę panować nas sobą… straciłem tyle wspaniałych osób, chwil… i to przez własną głupotę!
Wszedłem do sypialni. Kamila już słodko spała. Przebrałem się, wypiłem sok i położyłem obok niej. Długo nie potrafiłem zasnąć. Chwyciłem za telefon i słuchawki. Włączyłem radio.  

„ Jest głęboka, ciemna noc,
Siedzę w łóżku a obok śpi ona

I tak spokojnie oddycha
Dobiega mnie jakaś muzyka
Nie, to tylko w mej głowie szum
Siedzę i tonę i tonę we łzach,
Bo jest mi smutno, bo jestem sam
Dławi mnie strach”

Dokładnie. Tak właśnie się czułem. Wzdrygnąłem się na myśl, jak bliska jest mi ta piosenka.  

” Myślałem, że Ty skrzywdziłaś mnie,
A to ja skrzywdziłem Ciebie
Szkoda, że tak późno pojąłem to
Tak późno to, to zrozumiałem
Zrozumiałem to

Samotność to taka straszna trwoga
Ogarnia mnie, przenika mnie”.

Wsłuchiwałem się w słowa i powoli zamykały mi się oczy. W końcu zasnąłem, kołysał mnie delikatny rytm piosenki…


*** Ada ***

Minął już tydzień, odkąd ćwiczyłam grę ze swoim znajomym. Dawnym pacjentem. Był idealnym nauczycielem. Sama starałam się być pojętną uczennicą. Jeszcze będą ze mnie ludzie- pomyślałam po jednym z treningów, wracając do domu. Jego domu. Mojego przystojnego mężczyzny. Powitał mnie w progu namiętnym buziakiem. I wrócił do salonu.

- Stęskniłeś się?- zapytałam zalotnie, na tyle głośno, żeby mnie usłyszał
- Bardzo- odpowiedział zbliżając się do mnie krokiem niebezpiecznego drapieżcy. Szybki jest.  

Chwycił mnie w pasie i przerzucił sobie przez plecy. Ałć- krzyknęłam- wariacie! Puść mnie!
Dostałam klapsa w tyłek. Jęknęłam. Kierowaliśmy się w stronę sypialni. Jego zamiary były oczywiste. Również nie mam nic przeciwko- przyznałam w duchu- pragnęłam go bardziej niż mógł sobie wyobrazić, pomimo męczącego treningu i ostrego wycisku. Utorował sobie drogę. Ponownie chwycił za mój pośladek i zaczął go rytmicznie masować. Zamruczałam. Nawet nie zauważyłam, że doszliśmy już do pokoju. Zrzucił mnie wprost na nasze ogromne łóżko. Usadowił się nade mną. I czekał. Na co? Czyżby ten krok należał do mnie? Okej- pomyślałam i przyciągnęłam jego spragnione usta do swoich. Oderwał się po chwili, oddalając na w miarę bezpieczną odległość. Nie e!- pokiwał głową, jakby odgadując moje brudne myśli. Uśmiechał się przy tym w ten cholernie seksowny sposób. Wzrok mu pociemniał. O co mu chodzi?- zastanawiałam się. Wtedy przejechał dłonią od mojego policzka, poprzez brodę, szyję aż do ramion i niżej. Nie przerywał kontaktu wzrokowego. Oblizałam usta.  

-Ohhh- wychrypiał- i co mam teraz z Tobą zrobić?

Już ja wiem na co mam ochotę! On z resztą podzielał moje zdanie. To było widać i czuć… Niedługo potem przekonałam się, że może być cudowniej niż do tej pory! Nie do wiary!

-Nie, kochanie- zamruczał w przerwach pomiędzy pocałunkami, kiedy jedną ręką sięgałam już pod jego koszulkę- zaplanowałem coś innego na ten wieczór. Musisz. Być. Cierpliwa (…)






` Nadal to czytacie... Jej, nie sądziłam, że tak to wyjdzie- że ktokolwiek będzie chciał to czytać ;) Czuje się mile zaskoczona! :D Dziękuję za kolejne wskazówki i za komentarze :* Jednak już niedługo opowiadanie dobiegnie końca. Nie wiem jeszcze, czy to będzie przy 25 czy przy 30- części, ale na pewno nie dalej. Tymczasem, zostawiam Was z kolejnym rozdziałem ;3

Nikka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4047 słów i 22143 znaków.

14 komentarze

 
  • Marlens

    Jak można nie czytać tego wspaniałego opowiadania?:D :rotfl:

    10 wrz 2015

  • mysza

    Kiedy kolejna?

    10 wrz 2015

  • Nikka

    @mysza Właśnie wstawiłam :D

    10 wrz 2015

  • melania

    Super czekam na wiecej ;)

    9 wrz 2015

  • Jadźka

    Może być np 28 lub 29 części :D

    5 wrz 2015

  • Nikka

    @Jadźka Właśnie niee :D Chcę zrobić tak, żeby było 25 albo 30. Takie moje "widzi mi się" ;)

    5 wrz 2015

  • Ha

    Super <3

    5 wrz 2015

  • Nikka

    @Ha Dziękuję :*

    5 wrz 2015

  • szalona123

    Uwielbiam to! Cudowne! <3 Czekam na molejne części. :)

    5 wrz 2015

  • Nikka

    @szalona123 Kolejna część... Hmmm :D Raczej nie ukaże się tak szybko, ale będę się starała, żeby nie trwało to długo ;) I dziękuję :*

    5 wrz 2015

  • Justys20

    Jest bosko  <3

    5 wrz 2015

  • Nikka

    @Justys20 Dziękuję bardzo <3

    5 wrz 2015

  • Julaa

    świetne, najlepsze.. Uwielbiam te opowiadanie..  :)

    5 wrz 2015

  • Nikka

    @Julaa Dziękuję ;)

    5 wrz 2015

  • Misiaa14

    No to jest  boskie kochana  i ty dobrze o tym wiesz  ...piszesz cudownie  no to  czytamy logiczne :*

    4 wrz 2015

  • Nikka

    @Misiaa14 Nie mam jakiegoś poczucia, że pisze cudownie albo, że to jest boskie... :D Po prostu siadam i piszę, a na końcu się zastanawiam, czy to ma sens i czy Wam się spodoba.To jednak nie taka prosta sprawa :* I dziękuję bardzo ;3

    5 wrz 2015

  • DemonicEagle

    Jedno z moich ulubionych opowiadań zmierza ku końcowi  :sad: A rozdział wyśmienity :)

    4 wrz 2015

  • Nikka

    @DemonicEagle Jej, dziękuję! ;) Z tym końcem, to jeszcze nie wiem, czy zmieszczę się do 25 części czy jednak będzie 30... Chciałabym dolecieć do 30, ale mam pewne wątpliwości :D I cieszę się, że się podoba ;3

    5 wrz 2015

  • czarnyrafal

    Czy ktokolwiek będzie chciał to czytać- dlaczego tak w ogóle piszesz-nie umniejszaj Swoich "zasług". Opowiadanie  R E W E L A C Y J N E  ,czyta się z wypiekami na tearzy myśląc jednocześnie co też ta Autorka wymyśli w następnej części-tak to jest nieprzewidywalne że aż strach się bać.Rozpieszczasz nas-oby jak najdłużej ku naszej radości i oczywiście Twojej-choćby z komentarzy. :kiss:

    4 wrz 2015

  • Domiii

    Cudownee czekam na kolejną  <3  buziaki  :kiss:

    4 wrz 2015

  • Domiii

    @Domiii Może niech się skończy jak ona urodzi dzidziusia  :sex:

    4 wrz 2015

  • Nikka

    @Domiii No na tym akurat się nie skończy, bo mam trochę inny plan :D Ale z tym dzidziusiem to coś tam będzie :* I dziękuję <3

    4 wrz 2015

  • NataliaO

    fajna piosenka z radia pasuje pod sytuację, a mnie ciekawi czy skończy się ta historia szczęśliwie :) fajnie piszesz, lekko się czyta opowiadanko

    4 wrz 2015

  • Nikka

    @NataliaO Właśnie przypadkiem przypomniałam sobie o tej piosence i myślę: no idealnie mi tu będzie pasowała :D Sama jeszcze nie wiem, jak się skończy ;) + Dziękuję :*

    4 wrz 2015

  • mysza

    Mam nadzieję, że wraz z końcem opowiadania nie skończy się ich związek

    4 wrz 2015

  • Domiii

    @mysza Tez mam taką nadzieję

    4 wrz 2015

  • Nikka

    @mysza Mam pomysł na ostatnią scenę :D Ale będzie pasował zarówno, jeśli będą razem, jak i gdyby nie byli. Szczegółów jednak na razie nie zdradzę ;)

    4 wrz 2015

  • Domiii

    @Nikka ONI MUSZĄ BYĆ I KONIEC O INNEJ OPCJI NAWET NIE CHCE SŁUCHAĆ

    4 wrz 2015

  • mysza

    @Nikka Ale oni i tak muszą być razem :*

    5 wrz 2015

  • Nick_bez_spacji

    @mysza ... jak to mówią "nawet śmierć ich nie rozłączy" :)

    5 wrz 2015