Nadzieja umiera ostatnia cz. 21

Ja nie bawię się w miłostki. Nie potrafię kochać. W ostatnim czasie zbliżyliśmy się do siebie. Musiałem coś z tym zrobić, żeby przeze mnie nie cierpiała. Jednak czułem, że nasze losy jeszcze się splotą ze sobą w przyszłości. Mogłaby być dobrą przyjaciółką (…)

______________________________________________________________________


*** Kamila ***


Powoli nie wytrzymywałam presji narastającej w moim domu. Rodzice ciągle się kłócili i mimo, że pieniędzy mieliśmy w bród, to nie gwarantowały nam szczęścia. Tym razem, między nimi doszło do czegoś więcej. Wynikła jakaś szarpanina. O co chodziło? Pewnie jak zwykle- o mojego brata- Artura. Był starszy ode mnie. Dokładnie o 5 lat i robił ze swoim życiem, co mu się żywnie podobało. Narkotyki, alkohol, papierosy. Mieszał wszystko na raz. Dlaczego? Po prostu wpadł w złe towarzystwo i nie potrafił go zostawić. Kilkakrotnie leżał przez nich w szpitalu. Martwiliśmy się o niego, lecz on nie zwracał na nas większej uwagi. Stał się opryskliwy, wulgarny- ale tylko wobec rodziców. Dla mnie pozostał nadal tym samym kochanym braciszkiem. Nie rozumiałam tego, choć byłam mu cholernie wdzięczna, że się ode mnie nie odwrócił. Błagałam, by przestał brać. Obiecywał. Przyrzekał. Nic z tego. Zwariowałabym, gdyby coś mu się stało! Dawniej jako jedyny okazywał mi wsparcie. Teraz ja chciałam przejąć tę pałeczkę od niego…
Siedzieliśmy w salonie. Ja, mama, tata. Artur nie pokazywał się od dwóch dni. Wcześniej także mu się to zdarzało, ale teraz mieliśmy złe przeczucia. Jakaś część mnie, podpowiadała, że coś się stało. Odpychałam tę myśl od siebie, kiedy zadzwonił telefon. Matka pobiegła go odebrać.  

- Tak, to ja. Dzień dobry… Zgadza się. Czy… O Boże- szepnęła przerażona, zerwałam się na równe nogi i podeszłam jak najbliżej, żeby coś usłyszeć- tak, tak. Oczywiście. Zaraz wyjedziemy. Dziękuję.

Jak się okazało- mój braciszek przeholował. Był w poważnym stanie. Rokowania na wyzdrowienie nie zapowiadały się pozytywnie. Leżał w szpitalu. Zadzwonili do rodziców, by poinformować o zaistniałej sytuacji. Ci natychmiast chcieli ruszać w drogę.  

- Jadę z Wami- rzekłam głosem nie znoszącym sprzeciwu
- Nie ma mowy- odpowiedzieli chórem- kochanie, wiemy, ile on dla Ciebie znaczy. Dlatego właśnie z nami nie pojedziesz. Ten widok, to nic przyjemnego.
- Żartujecie, prawda?- zapytałam z kpiną- wiem, co to szpital. Jestem gotowa, by tam pojechać. Nie zostawię go samego- ucichłam, a z oczu popłynęły mi łzy
- Kamila- zaczęła matka- zadzwonimy do Ciebie. Zobaczysz, niedługo przywieziemy go całego i zdrowego- zapewniła- poza tym, ktoś musi zostać w domu.
- Ale…- wydukałam. Fakt, podróż może im zająć dużo czasu. Artur zabalował na drugim końcu Polski. Mimo to, chciałam być przy nim! On jest całą moją rodziną.  
- Nie ma żadnego „ale”- skwitował ojciec, po czym podszedł do mnie i pocałował w czoło. Nagle zrobił się z niego taki kochany „tatuś”.

Odsunęłam się z krzywą miną. Spostrzegł to, ale nie skomentował. Nie mogłam poradzić sobie z bólem, rozsadzającym mi serce. W dodatku czułam, że mama nie powiedziała wszystkiego. Coś zachowała dla siebie. Być może nie chciała mówić przy mnie. Szybko spakowali podręczne rzeczy i wyszli. A ja? Jak zwykle zostałam na lodzie. Bo kim ja dla nich jestem? Nikim. Wybiegłam z domu. Było już ciemno. Moje ulubione miejsce- w zaciszu drzew- okazało się najlepszym ukojeniem. Zawsze tam chodziłam, kiedy nie dawałam sobie rady z kłębiącymi się emocjami. Tam dawałam wszystkiemu upust. Nikt mi nigdy nie przeszkadzał. Aż do dzisiaj. Jacyś kolesie postanowili sobie ze mnie pożartować. Nie miałam ochoty na głupie zabawy, dowcipy. Nie w tym stanie. Jeden z nich, szczególnie się przyczepił. Próbowałam go odepchnąć, ale bez wsparcia byłoby ciężko…

- Zostaw ją!- usłyszałam nagle z ust jakiegoś chłopaka, który stał za plecami mojego prześladowcy.  

Z pewnością należał do tej paczki, ale był inny. Zauważyłam to. Mimo, iż cała grupa miała „wesołe humorki”-- tak dobrze to znałam. Do oczu z powrotem napłynęły mi łzy. Trzymaj się! Nie rozklejaj się przy nich- powzięłam-- To on się wyróżniał. Dla niego była jeszcze nadzieja, dla pozostałych już nie.  

Na ułamek sekundy skrzyżowaliśmy nasze spojrzenia. Zatonęłam w tej głębi- otchłani bez dna. Widziałam w jego wzroku- zrozumienie, ból, smutek. Ocknęłam się nagle. Prześladowca skierował teraz kroki do mojego wybawcy. Oj, będzie miał kłopoty. Ostatni rzut oka w moją stronę i wyczytałam z ruchu jego warg „uciekaj”. Wahałam się przez chwilę. I uciekłam. Któryś z sąsiadów wezwał policję. No pięknie! Pewnie teraz spadnie na mnie…

Wpadliśmy na siebie następnego dnia w szkole. Kojarzyłam go, ale tylko z imienia. Oczywiście, jak przewidziałam- zostałam oskarżona o bycie „kapusiem”. W końcu uwierzył, że to nie ja. Nasze losy przeplatały się jeszcze ze sobą nie raz. Uratowałam mu tyłek, kiedy jego „przyjaciel” postanowił uświadomić chłopakowi, że z nim się nie pogrywa. Teraz i ja wpadłam w kłopoty. Ale czułam jakąś nieznaną dotąd więź z tym całym Wiktorem. Pomogłam mu. Nie upewniłam się, czy spokojnie dotarł do domu i miałam wyrzuty sumienia. Pod pierwszym lepszym pretekstem, uzyskałam od nauczycielki jego adres. I poszłam. Otworzył mi bardzo zdziwiony. Pogadaliśmy. Zapytałam go o samopoczucie. „Szału nie ma”. Hmmm… no cóż. Niczego więcej nie oczekiwałam. „Dlaczego wtedy płakałaś?” O nie! Zero wyczucia czasu. Cofnęłam się i chciałam wybiec. Zagrodził mi drogę. Przeprosił. Gdy jego dłoń dotknęła mojej, by chwilę później przenieść się na policzek. Potrzebowałam czyjejś bliskości. Padło na niego. Wtuliłam twarz w jego dłoń i przymknęłam oczy. Co Ty wyprawiasz, dziewczyno?!- mój zapał ostudziła podświadomość.  
Pierwszy ogarnął się Wiktor i odsunął kilka kroków ode mnie. I tyle.  

Nie spodziewałam się, by coś mogło z tego wyjść. Po prostu, chciałam mu pomóc. Mój brat- nadal niestabilny. Rodzice dzwonili codziennie i pytali: jak sobie radzę? No zagadka życia! Mój brat leży w szpitalu i nie wiadomo, co z nim będzie. Jak mogę sobie radzić?! No ku*wa, nie radzę! Denerwowała mnie taka bezczynność!  
Pewnego dnia, po szkole postanowiłam pójść w nasze ulubione miejsce, gdzie zawsze w dzieciństwie spędzaliśmy najwięcej czasu. Właśnie przechodziłam między garażami i spostrzegłam Wiktora. Nie był sam. Był z nimi. Z tymi pieprzonymi dupkami. Ale tego „głównego” nie zauważyłam. Na całe szczęście. Chłopak chyba poczuł, że ktoś go obserwuje, bo obrócił się w moją stronę. Powiedział coś do nich i podszedł do mnie. W głębi duszy, cieszyłam się z takiego obrotu spraw.  
Zbliżał się. Jezu!- pomyślałam- nie wytrzymał i musiał wziąć! Nie miałam zamiaru patrzeć jak marnuje sobie życie! Polubiłam go… Ale teraz... Zrobiłam w tył zwrot.  

- Kamila- zawołał- poczekaj, proszę!
- Nie mamy o czym gadać- rzekłam- brałeś! A miałeś przestać, mówiłeś przecież…
- To nie tak!- złapał mnie za ramię, ale szarpnęłam nim
- Jesteś tacy jak oni- mówiłam przez łzy- taki sam poj*bany, słyszysz?! Taki sam! Myślałam, że skończysz z tym, ale jak widać, myliłam się…
- Będziesz mi teraz prawiła morały?!- podniósł głos- chciałem, nawet nie wiesz, jak bardzo. Ale nie mogę! Nie mam dla kogo, a dla siebie to już za późno… idź stąd- czy ja się przesłyszałam? Czy on właśnie mnie wygonił?
- Nie przyszłam do Ciebie!- wysyczałam wściekła- po prostu tędy muszę przejść, żeby dojść do…- w zasadzie, po co ja mu to mówię- nieważne!  
- Dokończ- rozkazał z dziwnym błyskiem w oczach- dojść do…?
- Już nigdzie. Wracaj do swojej paczki! Marnuj życie dalej.
- Tak jak Twój brat zmarnował swoje?- zapytał wyzywająco

Przesadził. Nie wierzyłam własnym uszom, że to powiedział… Skąd? No tak, plotki szybko się rozchodzą, ale oni nie mają pojęcia o życiu mojego brata. Nie wiedzą o nim dosłownie nic! Nie mają prawa go oceniać. A teraz On. To zabolało. Przyjęłam postawę obronną. I spoliczkowałam go.

- Nigdy więcej nie waż się powiedzieć złego słowa na temat Artura!- szepnęłam- gó*no powinno Cię to obchodzić, jasne? A skoro już tak bardzo jesteś ciekaw, to on go nie zmarnował! Walczy, a ja mu pomogę! To nie to, co Ty… Wy- poprawiłam się. Odwróciłam i odeszłam, zostawiając Wiktora ze zdziwioną miną.  

Nie dam mu szargać moimi nerwami. Co to, to nie! Mój brat z tego wyjdzie. Na pewno.  

Następnego dnia wieczorem sprzątałam w swoim pokoju. Właśnie kończyłam, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zeszłam otworzyć.  

- Co Ty tu robisz?
- Przyszedłem Cię przeprosić- błądził wzrokiem po mojej twarzy, szukając pozwolenia na kontynuowanie swojego monologu- popełniłem ogromny błąd wspominając o Arturze. Rozumiem. Teraz mnie pewnie nienawidzisz… Jestem tchórzem. Nie potrafię stanąć twarzą w twarz z prawdą. To… mnie wciąga, a ja się powoli poddaje. Dlaczego? Sam nie wiem! Do cholery. Nie mam dla- nie dokończył, przerwałam mu.
- Skoro nie dla siebie, to zrób to, dla mnie- rzuciłam nieśmiało, a on spojrzał w moje oczy.  

Był naprawdę przystojny. Podobał mi się, ale nie zamierzałam tego zdradzić w żaden sposób. Uśmiechnął się lekko, jakby analizując moje słowa. Zbliżył się i złapał za moją dłoń. Złączył swoje palce z moimi w mocnym uścisku. Poczułam mrowienie na całym ciele. Opuściłam głowę, ale on ją uniósł. Staliśmy bardzo blisko siebie. Jego oddech łaskotał delikatnie mój policzek.

- Dziękuję- szepnął z ustami tuż przy moich

I nagle rozdzwonił się telefon! No masz Ci los! Akurat w takim momencie. Odskoczyliśmy od siebie. Zaprosiłam go do środka, a sama poszłam odebrać. Mój tata. Arturowi się poprawiło! Zaczęłam się śmiać jak wariatka i podskakiwać z radości! Chociaż nadal nie odzyskał przytomności, wiedziałam, że wygra!  

- Co się…?- Wiktor nie dokończył. Rzuciłam się na niego, wtulając w ramiona. Szukając wsparcia i ukojenia. Znalazłam je.  
- On, to znaczy mój brat! Ma się lepiej! Widziałam, że da radę- krzyczałam uradowana- moja krew! My nigdy się nie poddajemy.  

Chłopak przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Nasze ciała stykały się ze sobą w każdym miejscu. Ogrzewało mnie ciepło bijące od mojego gościa. Położyłam głowę na jego piersi i wsłuchiwałam się w miarowe bicie serca chłopaka. Chciałabym, żeby ono biło tylko dla mnie- przeszło mi przez myśl i natychmiast się od niego odsunęłam. Oboje byliśmy zdziwieni tym, co przed chwilą między nami zaszło. Wspólnota dusz.  
Poszliśmy do mojego pokoju. Porozmawialiśmy trochę.
  
- Teraz Twoja kolej- poprosiłam- opowiedz mi coś o sobie.  

Zrobił to. A ja słuchałam jak urzeczona. Lubiłam jego głos, uśmiech, wyraz twarzy. Doskonale się dogadywaliśmy. Zdziwiłam się.  

- Muszę powoli lecieć- przerwał w końcu moje myśli
- Okej. Dziękuję, że przyszedłeś.
- Też tego potrzebowałem- wyznał, przytulił mnie na pożegnanie, podałam mu swój numer i wyszedł.

Szybko wzięłam prysznic, zjadłam kolację i położyłam się spać. Usnęłam z uśmiechem na twarzy. Oby wszystko dobrze się potoczyło…

*** Wiktor ***  

Dlaczego nie mogłem się tak zwyczajnie powstrzymać? Ona działa na mnie rozpraszająco. Niby nic do niej nie czuję… Poprawka- nie chcę czuć, by jej nie skrzywdzić, a jednak coś jest na rzeczy. Dobrze, że w porę ktoś zainterweniował. Teraz miałem jej numer, w każdej chwili mogliśmy się spotkać. Satysfakcja rozpierała mnie od środka…

Nie odzywaliśmy się do siebie przez jakiś czas. W szkole też jej nie widywałem. Aż natrafiłem na niecodzienną sytuację. W jednym z zaułków, na korytarzu, gdzie zazwyczaj nikt nie zagląda, spostrzegłem właśnie Kamilę z jakimś chłopakiem- na pewno nie był w naszym wieku. Wyglądał na starszego. Schowałem się, by nie zauważyli, że ich obserwuję.

- Jeśli nie zrobisz tego o co Cię proszę, to Twój braciszek nie dożyje kolejnego miesiąca, skarbie- oparł się o ścianę, zagradzając jej drogę- to jak?
- Jesteś zwykłym dupkiem!- mówiła ściszonym głosem- Ty i ta cała Wasza zgraja! To pewnie Wy doprowadziliście go do takiego stanu! Nic nie zrobię. Możesz mnie pocałować w…- nie dokończyła.  

Mężczyzna złapał ją za ramię i potrząsnął. Kamila syknęła z bólu. Próbowała się wyrwać, ale nie miała żadnych szans.  

- Przemyśl to jeszcze na spokojnie- poradził ze złośliwym wyrazem twarzy- na taką niunię warto poczekać- szepnął, a ona wzdrygnęła się z odrazą.  

Kiedy myślał, że się uspokoiła, dziewczyna przystąpiła do ataku i z całej siły kopnęła go w brzuch. Zaklął na cały głos, jednak w porę się opamiętał i przytrzymał ją, żeby nie uciekła. Popchnął i chciał wymierzyć jej cios, ale wtedy do akcji wkroczyłem ja.  

- Jeśli ją tkniesz, to pożałujesz!- mój lodowaty ton, zmroziłby nawet największego twardziela. Facet odwrócił się i przyjrzał mi. Mimo, iż byłem od niego młodszy, to z pewnością silniejszy i bardziej umięśniony. On się tylko zgrywał.
- Twój kochaś?- zapytał Kamili
- Tak- odpowiedziałem za nią- i nie życzę sobie, żebyś jej dotykał! Tym bardziej prześladował, jasne? Ona. Jest. Moja- wycedziłem przez zęby.  

Dziewczyna natychmiast do mnie podbiegła i wtuliła się w moje ciało. Przygarnąłem ją do siebie. Nie chciałem, by temu kolesiowi to wszystko uszło na sucho. Odsunąłem ją delikatnie i powiedziałem cicho, tak żeby tylko ona usłyszała: „Idź na boisko, zaraz do Ciebie dołączę”. Kiwnęła głową i wykonała moje polecenie.  

- Posłuchaj mnie koleś!- zacząłem- nie wiesz, że kobiet się nie bije? Szukasz słabszego zawodnika, żeby się na nim wyżyć? Taki z Ciebie leszcz?!- kpiłem z niego- a może ze mną się zmierzysz, co?- rzuciłem mu wyzwanie
- Eeee, spokojnie stary!- usprawiedliwiał się- ja tylko wykonuję polecone zadanie! Gdybym tego nie zrobił, sam bym zginął!- panikował- ktoś kazał mi to zrobić…
- Kto?
- Nie wiem, jak się nazywa! Nic nie wiem!
- Czyżby?- tym razem to ja go uderzyłem, ale w twarz. Zwinął się z bólu. Krew kapała mu z nosa.  
- Naprawdę nic nie wiem! Już nigdy mnie tu nie zobaczycie!- zapewniał
- Nie brałem pod uwagę innej opcji „kolego”! Wynoś się stąd, dopóki daję Ci taką szansę!- i skierowałem się w stronę boiska- Tknij ją, a również zginiesz, ale z moich rąk!- odparłem na odchodnym.  

Siedziała na ławce. Głowę miała opuszczoną. Zrobiło mi się jej żal. Szczególnie, że gościu zahaczył o czuły punkt, a mianowicie „brata” Kamili. Zająłem miejsce obok niej. Uniosłem podbródek dziewczyny i spojrzałem głęboko w oczy.  

- Dziękuję- pisnęła słabym głosem- chyba nieświadomie stałeś się moim obrońcą- uśmiechnąłem się na tą myśl. To prawda.  
- Nie masz, za co mi dziękować. O czym on mówił?- ciekawość i niepokój wygrały
- Nie teraz, później wszystko Ci wyjaśnię- obiecała
- Nic Ci nie jest?
- Nie, nie. A Tobie?- ona także się martwiła
- Też nie. Ale…- nie wiedziałem, jak to ująć, by nie zabrzmiało zbyt poważnie
- Co?
- Yyy… bo, noo. Boję się o Ciebie, okej?!- wysapałem- chwilowo jesteś jedyną osobą, która we mnie nie zwątpiła i jestem Ci cholernie wdzięczny! Nie pozwolę, żeby ktoś Cię skrzywdził- zakończyłem.
- Ciii- przejechała dłonią po moim policzku- nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Jakoś sobie poradzimy.
- My?
- No chyba nagle mi nie znikniesz?!- rzuciła niby żartem, ale wyczułem nutę zdenerwowania w tonie, który przybrała.  
- Nigdzie się nie wybieram. A teraz marsz do domu!- pomogłem jej wstać i odprowadziłem pod same drzwi.

Poprosiła, żebyśmy później się spotkali. Nie miałem żadnych planów. Więc przystałem na jej propozycję. Poza tym, musiałem się dowiedzieć, o co chodziło z tamtym gościem. Czego on dokładnie żądał w zamian za życie jej brata. Szantaż emocjonalny… Wiem, co to znaczy. Najgorsza- z możliwych sytuacji, które mogą się człowiekowi przytrafić. Jeśli kochasz kogoś, kogo żywot wchodzi w grę- nie zawahasz się. Pewnie pomyślała, że facet gra uczciwie. To błąd! Ona zrobi to, co on chce i na tym koniec. Żadnego rewanżu, obiecanej „wygranej”. Brzmi to okrutnie, ale taka jest prawda. Trzeba się z nią w końcu zmierzyć. Kamila należy do idealistek. Nie twierdzę, że to zła postawa. Dobra, ale do czasu. Muszę jej uświadomić- skończyły się żarty. Przetrwamy to, na pewno. Co do tego, nie miałem żadnych wątpliwości… Jednak żeby wyjść cało, będziemy zmuszeni zawalczyć.  
Wysłałem smsa: „O 18 w parku, pasuje?”
Uzyskałem natychmiastową odpowiedź: „Tak, będę o 18.”
No to jesteśmy umówieni. Szkoda tylko, że zmusiły nas do tego okoliczności i to takie niebezpieczne. Pewnie zatai przede mną część informacji- domyślałem się- wyciągnę to z niej. Najważniejsze jest zaufanie. Zwłaszcza w tym przypadku, gdzie druga strona nie gra fair.  
Grzesiek dał mi spokój. Widział moją zawziętość. W sumie niepotrzebnie się w to wplątywałem. Chłopaki stanowią dla mnie w pewnym sensie rodzinę. Spędzamy mnóstwo czasu na boisku. A gra zbliża ludzi. Świadomość przynależności do jakieś grupy, współzawodnictwo. Oni też powoli wycofywali się z tego, co mogło zamienić się w nałóg. Wychodziłem na prostą. Oni także. Co będzie dalej? Nie wiem…

Kamila pojawiła się bardzo punktualnie. Szła dość szybkim tempem, ale z jakim wdziękiem! Głowa uniesiona do góry i ten uśmiech. Skierowany do mnie. Tak jakby nic się wcześniej nie wydarzyło.  

- Usiądźmy- zasugerowałem, kiedy znalazła się tuż obok mnie.  

Nikogo w pobliżu nie było, więc mogliśmy swobodnie rozmawiać. Kiwnęła tylko głową i przystała na mój pomysł. Od razu przeszliśmy do sedna. Nie było sensu bawić się w jakieś podchody. Jak powiedziała- dostała dość niemoralną propozycję od szefa tego całego „gangu”, do którego kiedyś należał jej brat. A ten koleś, przekazał jej tylko wiadomość. I sam chciał przy okazji skorzystać na tym. Miała czas do namysłu. Ale nad czym tu myśleć, do cholery! Wstałem i zacisnąłem pięści.  

- Nie zrobisz tego- stwierdziłem  
- Już sama nie wiem, co mam robić- pojedyncza łza wydostała się spod powieki dziewczyny- tu chodzi o Artura, nie o mnie. A jeśli oni naprawdę mu coś zrobią?
- Posłuchaj- rzekłem- oni stawiają ultimatum, ale nie wywiązują się ze swoich obietnic! To nie są uczciwi ludzie! Wykorzystają Cię i Twoją niewinność. Zabawią się Twoim kosztem! Nie możesz tego zrobić. Znajdziemy inne rozwiązanie… Nie zostawię Cię z tym samej- zapewniłem żarliwie- w końcu jesteśmy przyjaciółmi…

Przyciągnąłem ją do siebie i pozwoliłem wypłakać się w moją koszulę. „Jesteśmy przyjaciółmi”- naprawdę to powiedziałem? Czy tak rzeczywiście jest? Chyba tak- uświadomiłem sobie nagle. Dzwonimy do siebie w potrzebie. Ratujemy siebie nawzajem z opresji. Lubimy swoje towarzystwo. Tak, to jest przyjaźń. Nic więcej.  
Otarłem jej mokre policzki. Wyglądała tak słodko. Miałem ochotę ją pocałować. Nie rób tego!- nakazywała podświadomość, ale serce mówiło inaczej. Cholera! Przecież przed sekundą sam stwierdziłem, że to przyjaźń. A w przyjaźni nie ma miejsca na takie rzeczy. Muszę ją chronić, a w ten sposób sam mogę stać się dla niej zagrożeniem. Stłumiłem swoje chęci. Zapytałem o stan zdrowia jej brata. Było coraz lepiej. Dlatego przyszła taka zadowolona… A ja głupi miałem nadzieję, że to z mojego powodu. Eh…Rodzice dziewczyny mieli zostać jeszcze u Artura dopóki nie dojdzie do siebie. Czyli podróż trochę im się przedłuży. Teraz muszę być czujniejszy, mieć ją na oku. Zasiedzieliśmy się. Zaczęło robić się ciemno. Szliśmy w kierunku jej domu. Wyśmienicie czułem się w jej towarzystwie. Moja mała przyjaciółka. Stanęliśmy pod bramką.  

- Cieszę się, że to z siebie wyrzuciłam- wyznała- jesteś dobrym przyjacielem…
- Tylko nie dziękuj- przerwałem jej z uśmiechem, odwzajemniła ten gest.  
  
Nastała cisza. Żadne z nas się nie odzywało. Napięcie rosło. Mimowolnie zbliżyliśmy się do siebie. Oblizała swoje usta. Mmmm…

- Nie rób tak, bo wtedy mam ochotę Cię pocałować- moja szczerość sprawiła, że ugięły się pod nią nogi
- W takim razie, zrób to- szepnęła nieśmiało. Złapałem ją w talii i przyciągnąłem do siebie. Zbliżyłem swoje usta do jej warg.
- Nie mogę- stwierdziłem w ostatnim momencie- nie chcę, żebyś później przeze mnie cierpiała- przejechałem palcami po jej szyi. Westchnęła.

W zamian za to dałem jej buziaka w policzek i odszedłem z głową pełną myśli. Gdy zniknąłem z horyzontu wzroku Kamili- uderzyłem się ręką w czoło. Debil. Debil. Debil (…)





` Dziękuję za wszystkie komentarze ;) Oto kolejna część. I jak? Ciągnąć to dalej, czy skończyć jak najszybciej wątek z Kamilą i Wiktorem? W sumie, decyzja należy do Was ;3 Tak więc, czekam na Wasze opinie :*

Nikka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3975 słów i 21606 znaków.

10 komentarze

 
  • NataliaO

    początkowe zdania wprowadzają w melancholię, ładna historia  ;)

    28 sie 2015

  • Domiii

    Moje serce skradła para z Olafem.

    26 sie 2015

  • Misiaa14

    Cudneeeeeee no boskie <3

    26 sie 2015

  • Niki368*68

    Kolejna część z Olafem !! ;** pozdrawiam;)

    26 sie 2015

  • bunny

    Też już bym wolała powrót do Olafa :) ale ten wątek też jest spoko :) tylko to jest tak jakby przeszłość tak? Zanim Kamila poznala Olafa ?

    26 sie 2015

  • Nikka

    @bunny Tak- przeszłość. To leci od samego początku. Kamila nie znała jeszcze Olafa, Wiktor nie znał jeszcze Ady ;) Przemyślę sprawę z tym powrotem do poprzednich bohaterów :D Przy kolejnej części- obiorę jedną z opcji, tj. albo powrót do Ady i Olafa, albo kontynuacja tego.

    26 sie 2015

  • bunny

    @Nikka no tak Ada... To kim jest ta Kamila ? Bo wątek zgubiłam...:(

    26 sie 2015

  • Nikka

    @bunny Hahaha :D Kamila to ta była narzeczona Olafa. Jakoś niedawno była część, w której występowała ona i wyjaśniłam to ;)

    27 sie 2015

  • bunny

    @Nikka aaaa już czaje :D

    27 sie 2015

  • =bh

    Ciagnij dalej ten wątek nie skończ go! :/

    26 sie 2015

  • ..

    zawsze czytałam z chęcią twoje opowiadanie, a teraz mi sie nie chce ich związek mogłaś opowiedzieć na początku a nie teraz...

    26 sie 2015

  • Nikka

    @.. Nie uważam, że popełniłam błąd opisując go teraz. Po prostu wyszło jak wyszło, ale sama zauważyłam, że to już nie to samo... W kolejnej części powrócę do poprzedniego wątku. Postaram się jeszcze "co nie co" uratować ;)

    26 sie 2015

  • nacpanapowietrzem

    Świetne :D Nie mogę się doczekać kolejnej części.

    26 sie 2015

  • czarnyrafal

    Tak się zaczytałem że nie wiem co napisać-z zachwytu. Zadne słowa nie są w stanie oddać tego co i jak czuję.Pisz tak dalej a ''zakocham się"-już  kochamTwoje opowiadanie Nikko. <3

    26 sie 2015

  • szalona123

    Kończ wątek z Kamilą i Wiktorem, czekam na następną część.

    26 sie 2015

  • czarnyrafal

    @szalona123  wiesz tak się nie robi tj wymusza.Autorka ma swój zamysł co do przebiegu opowiadania-to jej święte prawo i nic i nikt nie ma prawa tego jej zabronić.Wymuszanie jest co najmniej nie na miejscu. <3

    26 sie 2015

  • szalona123

    @czarnyrafal nie wymuszam, jak już to tylko doradzam, autorka opowiadania zapytała swoich czytelników to ja jako jej czytelniczka odpowiadam na jej pytanie. Pozdrawiam Szalona123❤

    26 sie 2015

  • czarnyrafal

    @szalona123 Przepraszam w ferworze tego nie zauważyłem.Jeszcze raz przepraszam.

    26 sie 2015