MOJE NOWE ŻYCIE - 6

No dobra, wrzucę jeszcze dziś...

ROZDZIAŁ 6

W poniedziałkowy ranek Paulina zbudziła się około 7, 00. Z początku nie wiedziała, gdzie jest. A zdziwiła się jeszcze bardziej, kiedy okazało się, że jest w samej bieliźnie. Nie podejrzewała o rozebranie Bożeny, musiał to być Marek. Rumieniec oblał jej policzki. Prosiła Marka o cierpliwość. I rzeczywiście, nie mogła mu nic zarzucić. Wykazywał anielską cierpliwość do niej, ale wszystko na niebie i ziemi starało się przyspieszyć zażyłość ich stosunków. Przecież jeszcze w piątek byli tylko pracodawcą i pracownicą. A dziś? Nie umiała tego nazwać, ale postanowiła przestać walczyć sama ze sobą. Instynktownie czuła, że Marek nie skrzywdzi jej. Przecież nie była ślepa, widziała w każdym spojrzeniu, w każdym jego geście tyle miłości, że nie wiedziała, czy jest w stanie na to odpowiedzieć. Czy stać ją będzie po doznanych przeżyciach na odwzajemnienie tego uczucia? Przecież Marek nie zasługiwał na oszukiwanie go. A siebie także nie chciała oszukiwać i związać się tylko z powodu wdzięczności. Na szczęście miała jeszcze czas. Wzięła prysznic, ubrała się i zeszła do kuchni, gdzie urzędowała już Bożena.
–     Hej, Paula, jak się spało?
–     Cześć. Spałam jak zabita. Ale mnie wczoraj zmogło!
–      Padłaś jak kawka! Marek nie kazał Ciebie budzić, ale widzę, że jesteś rannym ptaszkiem. Zdążysz zjeść śniadanie zanim zajedzie tu po Ciebie.
–     Bożena, on zawsze taki uparty?
–     To zależy o co pytasz. Powiem Ci tylko, że jeśli chodzi o uczucia, o rodzinę to nic go nie zawróci z raz obranej drogi. Zdaję sobie sprawę, Paulina, że wszystko spadło na Ciebie nagle, ale czy naprawdę nagle? Wiem, że Marek od samego początku traktował Cię inaczej.
–     Tak, traktował mnie inaczej i odczułam to, ale nie chciałam widzieć w jego postępowaniu niczego innego niż tylko uprzejmości. Przecież byłam z Bartkiem... czasami obwiniam siebie, że to moja wina, że zerwałam z nim. Gdzieś podświadomie pewnie Marek imponował mi. Takiego chciałam widzieć Bartka: kochającego, dbającego o mnie.
–      Uwierz mi, że gdyby Tobie układało się z Bartkiem dobrze, to nie stałoby się to, co się stało w ten weekend. My znamy trochę Bartka z innej strony, szczególnie Jurek, i dlatego Marek zdecydował się spróbować Cię pozyskać. Możesz powiedzieć, że jest on moim bratem i dlatego idealizuję go, ale on jest osobą, która Cię nie skrzywdzi. Tego jestem pewna jak samej siebie. Oczywiście, wiem, że uczucie nie zawsze przychodzi nagle, ale daj szansę Markowi.
–     Chyba przez to, co się dzieje od soboty, dałam tę szansę. Ale wiesz, ja obawiam się czegoś innego. Nie Marka, bo on jest taki kochany... Obawiam się samej siebie... Czy ja go nie zawiodę? Czy odpowiem na jego uczucia tak samo mocno!
–     Paula, Marek nauczy Cię miłości. Po prostu dajcie sobie szansę, ale widzę, że o wilku mowa a wilk tuż. Jest i Marek we własnej osobie. Mówiłam Ci, że zaraz zjawi się.
Po chwili w drzwiach stanął uśmiechnięty Marek, pod krawatem, z marynarką przewieszoną przez ramię. Może odbyta rozmowa z Bożeną wpłynęła na Paulinę, ale inaczej spojrzała na mężczyznę. Już nie tylko jak na szefa, ale przede wszystkim właśnie jak na mężczyznę. Nie miałaby prawa doczepić się do niczego.
–     Cześć, dziewczyny. Myślałem, Paulinko, że pośpisz dłużej.
–     Może Ty zapomniałeś, ale ja pracuję. To co, jedziemy?
–     Pod warunkiem, że dasz mi buziaka.
–     Marek, nie wprawiaj jej w zakłopotanie, tylko kradnij te buziaki, ale ja muszę ubierać dzieci. Wpadniecie na obiad czy też dopiero wieczorem?
–     Damy znać, siostrzyczko.
Bożena wyszła z kuchni, a Marek podszedł do Pauliny i pochylił się do jej twarzy. Dłonią skierował ją do siebie. Nastąpiło długie spojrzenie nawzajem sobie w oczy, po chwili pochylił się jeszcze niżej i pocałował Paulę w usta. Oddała pocałunek. Marek powiedział:
–     Pojedziemy już?
–     Dobrze. Mamy przecież dzisiaj dużo pracy.
Objął Paulę za ramię i poszli do samochodu. Jadąc dziewczyna odezwała się:
–     Marek, mam prośbę.
–     Słucham Cię.
–     Proszę Cię, abyś w pracy traktował mnie tak, jak dotychczas. Nie chciałabym, aby powstały jakieś niesnaski. Z chłopakami pracuje mi się bardzo dobrze i nie chciałabym, aby to się zmieniło.
–     To Ci coś powiem, ale nie zdradź mnie przed panami. Otóż oni już dawno namawiali mnie do podjęcia jakiś kroków, aby zmienić tę sytuację.
–     I dlatego wysyłali mnie z Tobą, jak tylko trafiła się okazja? To ja im pokażę! Nie wiedziałam, że mnie zdradzą!!!
–      Ale oni chcieli dobrze. Ale teraz powiedz mi, kiedy jedziemy do Twoich rodziców? To, że jadę z Tobą to nie podlega dyskusji.
–     No wiesz, Marek, nie przypominam sobie, abym została ubezwłasnowolniona, no ale skoro tak twierdzisz, to chyba umknęło to mojej uwadze. Myślałam pojechać dzisiaj, ale skoro Ty także chcesz jechać, to zobaczymy jak ułożą się sprawy w pracy.
–     Paulinko, Ty się boisz jechać do nich?
–     No proszę, w dodatku jasnowidz! Nie wiem, jak to robisz, ale trafiasz w sedno...Dawniej u nas też panowały takie stosunki z rodzicami jak u was, ale przez swoją głupotę zniszczyłam to...
–      W takim razie po południu jedziemy do nich. Firma firmą, ale to jest teraz najważniejsze. Dla Ciebie.
–     Dziękuję Ci. Po raz pierwszy jest obok mnie ktoś, kto myśli o mnie, o moich uczuciach. Czy ja Ci kiedyś podziękuję za to? Czy będę w stanie?
–     Zapewniam Cię, że tak. Tylko nie zamykaj się w sobie i nie walcz ze sobą. Stworzymy partnerski związek, kochanie, ale na razie widzę, że muszę nieraz decydować za Ciebie.
–     Wiesz, to ma nawet swoje plusy. Ewentualne pretensje będziesz miał także tylko do siebie. O, widzę, że Piotra jeszcze nie ma.
–     Ma przecież jeszcze czas. Paulinko, dziękuję Ci za to, że jesteś ze mną. A teraz bierzmy się do pracy. Włącz komputery. Zrobię Ci kawkę, dobrze? Nie widziałem, abyś piła.
–     Bo rozmawiałam z Bożeną, ale zajmij się swoimi sprawami. O 10, 15 będzie przedstawiciel AMPLICO, a o 12, 00 CORSY. Może być, czy coś przesunąć?
–     Może być, o jest już Piotr.
–     Cześć Wam. Jak tam po weekendzie? Nie bolą nogi, Paula?
–     Piotruś, przecież była niedziela.
–     Była, ale czy miałaś czas wypocząć? Jak tam szefie, miała czas?
–     Miałaś, prawda Paulinko?
Otoczył dziewczynę ramieniem i mocno przytulił do siebie. Spłonęła rumieńcem.
–     Paula, nie wstydź się tego, że szef zakochał się w Tobie. Już najwyższy czas dla Was obojga.
–     Widzę, że wszyscy o wszystkim wiedzieli, tylko ja żyłam w nieświadomości. W sobotę skończyłam z Bartkiem, może dam szansę Markowi? A teraz naprawdę weźmy się do pracy. Jutro wezmę chyba urlop, więc chciałabym nie mieć zaległości.
–     Piotrze, mamy nowego pryncypała nad sobą.
Roześmieli się i rozeszli do swoich zajęć. Marek nie byłby chyba sobą, gdyby nie pojawiał się na hali co jakiś czas i nie kradł buziaków Paulinie. Pomału zaczynała oswajać się z tym. Tym bardziej, że widziała aprobatę ze strony Piotra. W czasie rozmów z przedstawicielami Marek często prosił Paulę o pomoc, bo już zdążył poznać jej zdolności mediacyjne. I tym razem utargowała parę oczek rabatu. Dlatego też po pożegnaniu się z ostatnim przedstawicielem poprosił dziewczynę do siebie:
–     Chodź do mnie na chwilkę.
–     Na dywanik? Szefie, boję się!
–     Piotrek, w razie potrzeby, to wołaj nas.... A teraz, Paulinko, chciałbym Ci bardzo podziękować za pomoc.
Trzymając ją za rękę przeszli w stronę kanapy, gdzie usiadł a Paulę posadził sobie na kolanach. Nowa sytuacja ponownie wprawiła ją w zakłopotanie.
–     Marek, ja przecież nic nie zrobiłam. To przecież naturalne, że staram się, aby firma prosperowała jak najlepiej.
–     Nie wszyscy pracują z takim podejściem. W dzisiejszym świecie jesteś wyjątkiem.
–     Wyjątkiem to jesteś Ty. Twoje podejście do pracowników jest godne podziwu. I pomijam moją osobę, bo nie jesteś obiektywny w stosunku do mnie. Nie przecz temu, bo tak jest.
–     Może i jest, ale to dlatego, że kocham Cię. Wszyscy o tym wiedzą i nie widzą w tym nic złego.
–     Wszyscy? Co chcesz przez to powiedzieć?
–     Tylko to, że nie robię nic nadzwyczajnego. Bo czym różni się ode mnie Piotrek czy Grześ czy też ktokolwiek inny? Tym, że mi w odpowiednim momencie powiodło się? Bzdura! Bez was nic by mi nie wyszło. Nie miałbym tego wszystkiego, co posiadam teraz, a przede wszystkim nie byłoby Ciebie.
Ujął jej twarz w swoje dłonie i po długim spojrzeniu połączył ich pocałunek. Ale jakże on był inny od poprzednich. A głównie dlatego, że po raz pierwszy Paulina odpowiedziała. Objęła Marka, swoje dłonie zatopiła w jego bujnych włosach. Oboje czuli wdzierające się coraz bardziej podniecenie. W końcu Marek przerwał pocałunek mocno przytulając Paulinę do siebie. Położyła głowę na jego ramieniu. Obojgu było cudownie. Marek przyznał rację siostrze, że przy odrobinie cierpliwości Paulina odpowie na jego miłość. Ta droga już była rozpoczęta. Zdawał sobie sprawę, że jeszcze nie jest wszystko przesądzone, ale skoro zrobili krok do przodu, to będzie i następny. Ich sielską atmosferę przerwało wtargnięcie Piotra:
–      Przepraszam, ale Bartek podjechał. Jesteś czy Cię nie ma?
–     Nie chcę z nim rozmawiać. Nie tu i nie teraz.
–     OK. więcej już wam nie będę przeszkadzał.
Piotr wyszedł, ale atmosfera została zepsuta. Paulina próbowała wstać, ale Marek nie pozwolił jej.
–     Kochanie, wszystko będzie dobrze.
–     Po co on tu przyjeżdżał? Przecież mu wszystko powiedziałam! Nie zmienię decyzji, już nie!
–     Paulinko, zostań tu, a ja wyjdę do niego.
–     Po co? Nie chcę, aby odgrywał się na Tobie.
Jednak hałas na hali spowodował, że Marek zdecydowanie wstał, nakazał Pauli nie wychodzić, i wyszedł do Piotra, który akurat starał się zatrzymać Bartka przed wejściem na zaplecze.
–      Piotrek, co się dzieje? O, Pan Bartek, w czym możemy pomóc?
–     Chcę rozmawiać z Pauliną! I proszę mi nie mówić, że nie ma jej tutaj.
–     Trudno, skoro pan nie wierzy, ale jej naprawdę nie ma. Pojechała z dokumentami do księgowej.
–     O której będzie?
–     Jak wszystko załatwi. Jednak nie wiem, czy i wtedy będzie chciała z panem spotkać się.
–     A więc widzę, że wiecie co się stało. Ona nie może odejść ode mnie! Nie zgadzam się!
–     No wie pan, nikt nikogo nie zmusi do bycia ze sobą. Skoro to jest decyzja Pauliny, to proszę ją uszanować. Proszę mi wierzyć, że jej nie jest łatwo.
–     Dużo wiesz, Korbanek. Czy to czasem Ty nie jesteś powodem naszego rozstania? Odkąd zaczęła tę pracę, to nasze życie legło w gruzach!
–     Pozwoli pan, że nie będę zagłębiał się w temat, bo to nie jest moja sprawa, a pan nam niech pozwoli pracować. Uważam, że jak Paulina będzie chciała się z panem skontaktować, to zrobi to. Żegnam pana.
Marek odwrócił się i wrócił do biura. Bartek chwilę postał, w końcu wyszedł i odjechał. Paulina siedziała z głową wtuloną w dłonie i płakała. Drzwi były uchylone i wszystko słyszała. Teraz Marek z powrotem znalazł się przy niej ponownie mocno ją obejmując.
–     Paulinko, nie płacz, już pojechał sobie. Nie pozwolę mu Ciebie skrzywdzić.
–     W końcu będę musiała spotkać się z nim, bo mam jeszcze rzeczy u niego. Wczoraj udało się to zrobić bez niego, ale obawiam się, że dalej nie będzie tak prosto.
–     Czy to są ważne rzeczy? Jeśli nie, to nie musisz nic brać...
–     Dla mnie ważne. Zostały jeszcze książki, zapiski ze studiów, dokumenty. Nie mogę tego zostawić.
–     Dobrze, pojedziemy po powrocie od rodziców, może być?
–     Wiesz, tak sobie pomyślałam, że kiedy wrócę, to chciałabym zacząć żyć po nowemu, bez powrotu do przeszłości. Miałbyś czas jeszcze dzisiaj? Wiem, że marudzę, ale obiecuję, że jak to się skończy to...
–     Jak to się skończy to my zaczniemy nowe życie, prawda?
–     ...
–     OK, znowu przyspieszyłem, a miałem cierpliwie czekać, przepraszam.
–     Nie, Marku, nie przepraszaj, bo nie masz za co. Tak, jeśli tylko nadal będziesz chciał mieć do czynienia z taką płaczką jak ja, to chętnie zacznę nowe życie. Tylko boję się, bardzo...
–     Paulinuś, boisz się? Czego?
–     Boję się, że Cię skrzywdzę, że nie potrafię odpowiedzieć na Twoją miłość... czy ja potrafię tak mocno kochać, jak Ty o robisz?... Nie jestem pewna....
–     A ja jestem tego pewien. I nawet jeśli będą jakieś problemy, to będziemy je pokonywać wspólnie, zgadzasz się?
–     A czy mogłabym nie zgodzić się? Tak, zgadzam się.
–     To co, jedziemy po resztę Twoich rzeczy?
–     Przecież Piotr jest sam.
–     I doskonale daje sobie radę, a w razie czego to są telefony.
Jednak w tym przypadku szczęście sprzyjało Paulinie, ponieważ udało jej się zabrać wszystkie rzeczy zanim wrócił Bartek. Klucze do mieszkania wrzuciła do skrzynki pocztowej i nie oglądając się odjechała z Markiem. Zgodziła się na jego propozycję, aby rzeczy te zawieźć bezpośrednio do niego. I wtedy dowiedziała się, że Marek mieszka przez płot z siostrą. I jego ogród bardzo spodobał się Paulinie, nie mówiąc już nic o domu. Była zachwycona. Tak sobie wyobrażała swój przyszły dom. Wykończony w każdym detalu. Marek obserwował dziewczynę podczas oprowadzania po pokojach. Ucieszył się, widząc jej zachwyt. To znaczyło, ze mieli kolejne cechy wspólne, skoro podobało się im to samo. Ostatnim pomieszczeniem domu była sypialnia. Ale nie była to sypialnia typowo męska. Była to sypialnia małżeńska. Na jednym ze stolików nocnych stało jej zdjęcie pracującej przy komputerze.
–     A to co jest? Czy można robić fotki z ukrycia? To chyba jest karalne?
–     Gdybym poprosił Cię, to nie zgodziłabyś się. To było na początku Twojej pracy.
–     Teraz nie dowiesz się. Nie miałeś mnie dosyć?
–     Nadal nie mam, chciałbym, abyś została tu ze mną na zawsze...
–     Marek!
–     Znowu jestem za szybki? Wybacz, kochanie. Lepiej chodźmy stąd, bo nie ręczę za siebie.
Paulina szepnęła:
–     Ja też...
Marek usłyszał, ale udał, że jest inaczej, bo zrozumiał, że słowa te, chociaż szczere, to wyrwały się. Mocno przytulił ją do siebie i wyszli na dwór. Ale tam zamiast iść do samochodu, skierowali się do garażu, gdzie Paulina zobaczyła srebrnego PEUGEOTA. Marek podał dziewczynie klucze:
–     Kochanie, jest do Twojej dyspozycji.
–     Żartujesz, prawda?... Nie, Ty nie żartujesz... Ja nie wiem co powiedzieć...
–     To daj buzi. Miałem Ci go dać wcześniej, ale wolałem Cię wozić osobiście. Zawsze to była możliwość dłuższego obcowania z Tobą.
–     I nadal chcę jeździć z Tobą. Dziękuję, ale od zdobycia prawa jazdy nigdy nie jeździłam sama.
–     A więc zajmiemy się tym po powrocie od Twoich rodziców. No właśnie, to kiedy jedziemy do nich? Ja jestem gotów choćby i teraz.
–     Chciałabym pójść do fryzjera. Wiesz, mama zawsze dużą uwagę przywiązywała do mojego wyglądu, a wiem, że teraz zaniedbałam się. W ogóle nie wiem, dlaczego zwróciłeś na mnie uwagę? Stare ciuchy, zero życia...
–     Bo postanowiłem Cię odmienić. Dobrze, to podrzucę Cię do fryzjera, ja zajrzę do sklepów. I coś Ci wybiorę, dobrze?

Minka227

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2711 słów i 15583 znaków.

1 komentarz

 
  • omomom

    Świetna część , jak wszystkie ! Masz już napisane jakieś dalsze części czy piszesz dopiero ? Bo jak masz to wstawiaj jak najszybciej ;d

    29 sie 2014