MOJE NOWE ŻYCIE - 5

ROZDZIAŁ 5


Paulina tymczasem weszła do domu i od razu stwierdziła, że Bartka jeszcze nie ma. Ciekawa była, jakie usprawiedliwienie wymyśli po powrocie. Wzięła prysznic i położyła się, jednak nie było jej dane szybko zasnąć. Tysiące myśli przelatywało przez jej głowę. Przypomniała sobie, jak to było na początku jej związku z Bartkiem. Nie widzieli świata poza sobą. Każdego dnia znaleźli czas, aby spotkać się chociaż na kilka minut. Dla znajomych oczywistym było, że są dla siebie stworzeni. Paulina zdecydowała się zamieszkać u Bartka po około 2 latach "chodzenia”. Wpadła przez to z konflikt z rodzicami, którzy nie podzielali jej zauroczenia Bartkiem. Jakże teraz przyznawała im rację. Spełniło się wszystko to, co przewidywali. Wtedy nie dawała sobie niczego wytłumaczyć. Uważała, że chcą ją z powrotem ściągnąć do domu po skończonych studiach. Utrzymywała kontakt z nimi, ale tylko okazjonalnie. Nie pamięta kiedy była w domu. Bartek nie lubił do nich jeździć, a ona zrobiłaby dla niego wszystko, także zrezygnowała z odwiedzania rodziców. Z początku bardzo jej brakowało kontaktów z domem rodzinnym, jednak z czasem przyzwyczaiła się. Teraz zapragnęła wtulić się w ramiona mamy i wypłakać. Zrozumiałaby ją bez słowa. I na pewno miałaby w niej oparcie, pomimo, że sama sobie zgotowała ten los. Usłyszała zgrzyt klucza w zamku, co oznaczało powrót Bartka. Po kilkunastu minutach pojawił się w sypialni. Nie ukrywała, że nie śpi, co spostrzegła, że go zaskoczyło:
–     Kochanie, nie śpisz jeszcze?
–     Jak widać.
–     Przepraszam, że tak długo mi zeszło, ale nie mogłem wcześniej się urwać.
–     Asystentka nie dała pozwolenia?
–     Paula, nie bądź zgryźliwa. Dorota naprawdę robi wszystko, aby moja praca była jak najsprawniejsza.
–     To masz naprawdę super asystentkę. Tylko podziwiać. Muszę wziąć z niej przykład. Takie oddanie się pracy i szefowi! I jak rozmowy, przyniosły pożądany skutek?
–     Myślę, że tak.
–     Mogłeś powiedzieć, że spotykasz się na Malcie, to podwiózłbyś mnie na moje spotkanie.
–     I poszłabyś sama? Nie poznaję Cię.
–     A dlaczego nie miałabym pójść? W końcu to było spotkanie integracyjne, miało coś wspólnego z pracą...
–     Zaraz, a skąd wiesz, gdzie mieliśmy spotkanie?
–     Bo was widziałam, Bartek. Tak, nie patrz się tak, byłam na Malcie i widziałam wasze spotkanie. Nie wyglądało mi to na spotkanie biznesowe.
–     ...
–     Milczysz? Nie masz nic do powiedzenia?
–     Paulinko, musiałem być na tym spotkaniu. Naprawdę zawdzięczam Dorocie duży kontrakt, jaki podpisaliśmy. Dzięki jej urokowi zarobię kilkaset tysięcy. Ustawi nas to na kilka lat.
–     To gratuluję wam.
–     Ale zaraz, nie tak szybko. Co to znaczy, że ty byłaś na Malcie?
–     A co, nie mogłam?
–     Ale jak?
–     Normalnie, szef po mnie przyjechał i mnie odwiózł. Bawiłam się wspaniale, zresztą podobnie jak ty.
–     Poszłaś sama, beze mnie?
–     Bartek, czy ty słyszysz siebie? Ty możesz chodzić gdzie chcesz, a ja mam w tym czasie siedzieć w domu? Po co? Już nawet nie wracasz na obiad, na kolację. Naprawdę nie mam powodu siedzieć i wyczekiwać Ciebie. Nie zauważyłeś, że nasze drogi dawno rozeszły się?
–     O czym ty mówisz?
–     O nas, Bartek, o nas.
–     To przecież Twoja wina, bo uparłaś się na pracę...
–     Z czego jestem teraz bardzo zadowolona. Dzięki pracy przejrzałam na oczy. Wyszłam do ludzi i wiem, że poza oczekiwaniem na Ciebie istnieje także inny świat. Bartek, przecież nas związek już nie istnieje od dawna. Ty masz swój świat, do którego ja nie mam wstępu...
–     Ale chyba nie miałaś powodu do narzekania, miałaś wszystko co chciałaś...
–     Oprócz Ciebie, Bartuś, oprócz Ciebie. Co mi z pełnej Twojej karty? Miałam z nią rozmawiać? Zmieniłeś się, nie tak miał wyglądać nasz związek.
–     Miałem rację, że nie chciałem, abyś szła do pracy. Przewrócili Ci w głowie. Czy też może zabujałaś się w Korbanku? Facecie od gwoździ!!!
–     Wiesz, Bartek, szkoda mi Ciebie. Nie mogę rozgryźć, kiedy zmieniłeś się tak bardzo. Bo przecież nie byłeś takim człowiekiem! Miałeś szacunek do innych ludzi, nawet takich "od gwoździ”. Wiem dobrze, że gardzisz także moją pracą. Ja jednak jestem zadowolona. I za to jedno jestem Ci bardzo wdzięczna, bo dzięki Tobie mam tę pracę. Ale dla Ciebie to nadal nic nie znaczy... Bartek, dużo o tym myślałam... I wydaje mi się, że po prostu czas dla nas skończył się... Postaram się w najbliższych dniach znaleźć jakiś pokój i wyprowadzę się.
–     Słucham? O czym ty mówisz?
–     Naprawdę, nie widzę sensu, abyśmy dalej mieszkali ze sobą... Po co? Nigdy nie masz dla mnie czasu, łączy nas coraz mniej... w tej chwili nie umiałabym powiedzieć, czy mnie kochasz... Sam tego zapewne nie wiesz...
–     A Ty? Ty mnie kochasz?
–     Niestety, jeszcze tak. I jeśli byś tylko od dzisiaj zmienił swoje postępowanie, to ja zmieniłabym decyzje o rozstaniu, ale przecież Ty się nie zmienisz, prawda?
–     To co, chciałabyś, abym zrezygnował z pracy? I mielibyśmy żyć za te Twoje dwa tysiaki?
–     Nie, nie oczekuję tego od Ciebie. Nic już nie oczekuję od Ciebie. Ty nadal nic nie rozumiesz!!!
–     Ok, chcesz, to się wyprowadzaj, zobaczysz, jak trudno jest samej się utrzymać. Tylko szybko zreflektuj się, bo długo czekać nie będę!
Spojrzała na niego z politowaniem. Nic już więcej nie odpowiedziała. Bartek opuścił sypialnię i położył się w pokoju. A więc klamka już zapadła. Myślała, że bardziej zaboli, jednak teraz odetchnęła z ulgą. Była wolna! Jeszcze tylko musi znaleźć sobie lokum, najlepiej, gdyby jej się udało jeszcze dzisiaj. Wszak dzień już zaczynał się daleko na horyzoncie. Postanowiła przespać się chociaż kilka godzin, jednak sen nadal nie przychodził. Spojrzała na zegarek na komórce, zbliżała się już 5, 00. Bawiąc się komórką mimochodem nacisnęła na połączenie z Markiem. Ocknęła się, kiedy w słuchawce usłyszała jego głos:
–     Witam Cię, Paulinko, czy stało się coś?
–     Marek, przepraszam, ale przez przypadek nacisnęłam na połączenie. Nie chciałam Cię budzić, przepraszam.
–     Paula, to bardzo przyjemna pobudka, słysząc Twój głos. Naprawdę wszystko w porządku? Czy ty w ogóle zasnęłaś?
–     Nie, nie zasnęłam. Starałam się, ale nie mogłam. Niedawno wrócił Bartek i...
–     I co? Powiedz, bo czuję, że coś się stało!
–     Tylko tyle, że na końcu oznajmiłam mu, że odchodzę od niego. Wiesz, ulżyło mi. Jeszcze tylko muszę znaleźć jakiś lokal i...
–     Paulinko, ja miałbym pewną propozycje, ale na pewno nie jest to rozmowa na telefon. Jak zgodzisz się, to przyjadę zaraz po Ciebie.
–     Nie, nie przyjeżdżaj. Jest jeszcze noc i masz wypocząć. Na 9, 00 pójdę do kościoła i wtedy może zadzwonię.
–     Może?
–     Marek, dziękuję Ci, ale ja muszę uporać się sama z moimi problemami... Proszę Cię, ...
–     Dobrze Paulinuś, zrobię, jak zechcesz, ale wiedz, że nie pozwolę Ci zamknąć się w swojej skorupie. Już dosyć nacierpiałaś się.
–     Cieszę się, że rozumiesz. Wiesz, ja to chciałam Cię przeprosić za moje nocne zachowanie się. Widok Bartka z Dorotą rozstroił mnie, nie powinnam dopuścić do tego, co zaszło między nami... Okazałeś mi tyle ciepła, ja widocznie potrzebowałam w tamtej chwili oparcia... przepraszam. Nie powinnam chyba pić tych drinków...
–     Pozwoliłem Ci skończyć, bo pewnie musiałaś wyrzucić to z siebie, ale uważam, że nie stało się nic, za co miałabyś mnie przepraszać. Pocałowałem Cię, no i co w tym złego? Trochę za krótko to trwało, ale muszę Ci powiedzieć, że masz cudowne usteczka. A smakują wyśmienicie...
–     Przestań, bo się rozłączę...tak mi wstyd... Nie powinno dojść do tego między nami. Jesteś moim szefem... jak mają układać się nasze stosunki w pracy po tym, co zaszło między nami?... Naprawdę zagmatwałam sobie życie na całego...
–     Jeśli nie zmienisz tonu, to nie będę patrzył na to, że jesteś w Bartka mieszkaniu i zaraz się tam zjawię! Dokończymy tę rozmowę później, dobrze?
–     A możemy do niej nie wracać?
–     Nie, nie możemy, bo wiesz dobrze już zapewne, że nigdy nie zostawiam żadnej sprawy nie dokończonej, jednak teraz mam propozycję, otóż połóż się na boczek, zamknij oczka i spróbuj zasnąć chociaż na troszkę. Inaczej będę miał z Tobą kiepski dzień.
–     Ze mną? Jeszcze nie powiedziałam, że spotkamy się. Ale na teraz faktycznie masz rację, spróbuję zasnąć. Dziękuję Ci. Znowu przyszedłeś mi z pomocą.
–     Pa, kochanie. Zobaczymy się za kilka godzin, skarbie.
Rozłączyła się i ponownie próbowała zasnąć, kiedy po godzinie nic z tego nie wyszło, wstała i zaczęła wyciągać rzeczy z komody. Nie było tego wiele, bo siedząc w domu niewiele rzeczy potrzebowała. Bartek posiadał kilka garniturów, Paulina zadowoliła się niewieloma rzeczami. Swoją drogą to nie przywiązywała zbytni uwagi do ubioru. Dopiero od pójścia do pracy zaczęła łapać się na tym, że właściwie to nie ma w co się ubrać. Około 8 wzięła długą kąpiel i kilka minut przed 9, 00 wchodziła do kościoła. Wreszcie mogła nie myśleć o swoich problemach, brakowało jej także słów do modlitwy, wpatrywała się tylko w ołtarz i niemo uczestniczyła we Mszy św. Kiedy wychodziła z kościoła nadal była zamyślona na tyle, że dopiero "rozbudziła” się, kiedy znalazła się w ramionach Marka.
–     Witaj, Śpiąca królewno!
–     Cześć, skąd się tu wziąłeś? Nie mówiłam do którego kościoła idę?
–     To moja słodka tajemnica. A więc, co teraz robimy?
–     Co Ty robisz to nie wiem, ale ja muszę coś załatwić...
–     Paulina, nie mogę Ci towarzyszyć? Mogę być pomocny.
–     Marek, nie mogę... mówiłam Ci przecież, że wiem, że przegięłam wczoraj i nie przekonasz mnie, że jest inaczej. Nie powinniśmy być tu razem...
–     Tylko dlatego, że jesteś moją pracownicą? To śmieszne. Co, mam Cię zwolnić, abyś mogła mnie pokochać? Nie będziemy chyba bawić się w takie gierki.
–     Marek, widzisz, wiedziałam, że doprowadzi to do takiej sytuacji, jaka jest teraz. Ja bardzo potrzebuję pracy i proszę, niech to nie będzie przyczyną jej utraty.
Wywinęła się z jego ramion, jednak Marek nie puścił jej dłoni. Stali tak chwilę bez słowa, w końcu Paulina podniosła głowę i spojrzała na Marka. Pomimo, że zdawała sobie sprawę z uczuć, jakie się u niego zrodziły, to jednak wzrok jego zaskoczył ją. Ujrzała w nim tyle miłości, tyle czułości, których już nie mogła odrzucić. Już nie. Tymczasem Marek przeniósł swoje dłonie na twarz dziewczyny, ujął ją i delikatnie pocałował w usta. Do oczu Pauliny napłynęły łzy. Chciałaby odpowiedzieć na te uczucie, jednak nadal bała się. Marek ponownie ją objął i mocno przytulił do siebie.
–     Paulinka, wiem, że jesteś teraz rozdarta. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze kochasz Bartka, inaczej jego postępowanie tak mocno by Cię nie zabolało. I jeśli tylko on zmieniłby się, to wróciłabyś do niego. Jeśli to miałoby Cię uszczęśliwić, to powiedz tylko słowo, a będę się starał zrobić wszystko, abyście byli szczęśliwi. Jeśli...
–     Jeśli chcesz, abym była szczęśliwa, to proszę Cię, nie wspominaj Bartka. Po tych Twoich słowach pokonasz go we wszystkim. Faktycznie...
–     Mam pewną propozycję. Zapewne nie jadłaś śniadania, prawda? A potrzebny jest nam też jakiś azyl do rozmowy. Co powiesz na śniadanie u mnie?
–     Nie! Nie mogę... Widzisz, ja sama nie wiem co chcę...
–     OK, a więc może pojedziemy do Bożeny? Tam chyba czułabyś się bezpieczna.
–     ...
–     Paulina, ja naprawdę nie chcę Cię skrzywdzić!
–     Wiem, wiem, że jesteś dla mnie za dobry, ale jeśli miałoby między nami być coś więcej, to musiałbyś uzbroić się w cierpliwość. Muszę parę spraw doprowadzić do końca, zanim coś zacznę na nowo.
–     I na dzień dzisiejszy nic mi więcej nie potrzeba. To gdzie jedziemy na śniadanko? Do Bożeny?
–     Zapraszała na obiad, nie wiem, czy możemy zjawić się tak wcześnie.
–     Nie myślisz chyba, że przy dwójce dzieci ona jeszcze śpi, ale poczekaj, zadzwonię, to się dowiemy... Cześć Jurek, śpicie jeszcze czy też możemy wpaść na śniadanie z Paulą?... No to dzięki, już jedziemy. Uspokoiło Cię to, kochanie?
–     Tak, ...ale proszę Cię, Marek, bez tych wstawek, dobrze?
–     Nie, bo nie widzę w tym nic złego.
Niedługo potem znaleźli się u Bożeny, która mieszkała w dużym domu z przepięknym ogrodem. Paulina nie chciała wejść do domu, tak zachwyciła się właśnie nim. Marka to obstąpiły dzieci: dwuletnia Ilonka i czteroletni Patryk. Widać było, że jest ich ulubionym wujkiem. Przed wejście do domu wyszli gospodarze:
–     Dzieci, dajcie spokój wujkowi, bo odechce mu się przychodzić do nas. Witaj, Paulina, czyżby nocka nie przespana?
–     Jakoś nie mogłam. A czy naprawdę nie przeszkadzam? Nie powinnam...
–     Ani słowa więcej! Chodź, pomożesz mi przenieść śniadanie na taras, skoro jest taki ładny dzień.
Jak tylko znalazły się w kuchni Bożena zagadnęła Paulinę:
–     Czuję, że stało się coś dzisiejszej nocy. Może chcesz o tym porozmawiać?
–     Postanowiłam wyprowadzić się od Bartka. Zrozumiałam, że on nie zmieni się, ale nie jest to łatwe. To w końcu 5 lat mojego życia. Najpierw jednak muszę znaleźć jakiś pokój. Nie wiesz czasem, kto chciałby coś wynająć?
–     Rozmawiałaś na ten temat z Markiem?
–     Wspominałam, że coś szukam, ale muszę to zrobić sama. Wiesz przecież, do czego Marek dążyłby.
–     Paulina, przecież to naturalne, że jeśli się kogoś kocha, to chce się z nim być stale. To naprawdę nie jest nic złego. I o jednym mogę Cię zapewnić: Marek nie bawi się Tobą i Twoimi uczuciami. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek zależało mu na kimś czy na czymś tak bardzo, jak na Tobie. Od dwóch miesięcy Marek jest innym człowiekiem. Ale spróbuję Ci pomóc i miałabym pewną propozycję. Za tydzień zwalnia się mieszkanie, w którym Jurek mieszkał za studenta. Daliśmy ogłoszenie o wynajęciu, więc masz już chyba problem z głowy?
–     Bożena, a jaki byłby czynsz? Byłoby mnie stać na nie?
–     Nie bój się, skóry nie zedrzemy, bo Marek zdarłby z nas. A ten tydzień to możesz zakotwiczyć się u nas.
–     Twój mąż nie miałby nic przeciwko temu?
–     Jurek? Jemu też wpadłaś w oko i jest zdania, że nadajesz się do naszego klanu.
–     Przestań, głupio mi, bo wszystko dzieje się za szybko.
–     No wiesz, mój brat ma już swoje lata i nie ma na co się oglądać. Ale teraz chodźmy już z tym śniadaniem, bo panowie i dzieci padną. Oczywiście na obiad też jesteście u nas, prawda?
–     Nie wiem... O, patrz, mamy tu czworo dzieci.
Śniadanie upłynęło w wesołej, rodzinnej atmosferze. Jakiś czas później Paulina przeszła z Markiem w zakątek, w którym stała ławka, leżaki, niewielki stolik do kawy. Nadal nie mogła nadziwić się, z jakim gustem Bożena z Jurkiem wszystko urządziła. Usiedli na ławce okolonej kwitnącymi różami. Marek objął Paulinę i mocno przytulił do siebie. W pierwszej chwili chciała się temu sprzeciwić, ale było jej za dobrze. Wspaniale było czuć koło siebie kogoś, kto przejmował się twoim losem. W każdym geście, spojrzeniu, ruchu Marka czuła miłość i oddanie. Jakżeby chciała już odpowiedzieć na te uczucia, jednak walczyła nadal ze sobą. Marek tymczasem postanowił wrócić do porannej rozmowy:
–     Paulinko, może porozmawiamy o tym, o czym rano wspominałaś?
–     O czym?
–     O wynajęciu mieszkania. Miałbym pewną propozycję. Mój dom jest tak samo duży jak Bożeny, więc myślę, że zmieścilibyśmy się.
–     Nie, Marku, nie zamieszkam u Ciebie. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Prosiłam Cię o trochę cierpliwości, ja muszę to sobie wszystko poukładać. Wiem, spodziewałeś się czegoś więcej, ale ja przecież nie mogę wyjść z jednego łóżka wchodząc w następne. Zresztą to już jest sprawa nieaktualna. Dzięki Bożenie mam już mieszkanie, jeśli oczywiście będzie mnie na nie stać.
–     Słucham?
–     Nie gniewaj się na mnie, proszę, ale ja chcę mieć pewność, że jeśli zwiążę się z Tobą, to oboje tego będziemy chcieli. Nadal trudno mi uwierzyć, szczególnie po tym, co widzę u Twojej siostry, że ktoś taki jak ja...
–     Nawet nie kończ, bo wiem, co chcesz powiedzieć! O, widzę, że nocka daje się we znaki, ziewaczka Ci się włączyła?
–     Przecież nie zmrużyłam oka ani na chwilę.
–     To chodź, prześpisz się wygodnie...
–     Nie, wolę zostać tutaj. Jest tak przyjemnie.
–     W takim razie połóż się z głową na moich kolanach. Dobrze, że ławka jest wyściełana, nie będzie Cię gniotło.
Zrobiła, jak powiedział i po kilku minutach spała. Marek czule wpatrywał się w jej twarz. Oto był na dobrej drodze do ułożenia sobie w końcu życia prywatnego. Samotność zaczynała mu doskwierać coraz bardziej. Miał już w życiu wszystko, oprócz kogoś, komu mógłby to ofiarować. Postanowił, że nie dopuści, aby Paulina związała się z kimś innym. Prosiła go o cierpliwość, i chociaż trudno mu to przychodziło, jednak musiał być cierpliwy. Rozmyślania przerwała Bożena, która z uśmiechem podeszła do brata:
–     O, widzę, że Paulina w końcu padła.
–     Nie spała przecież całą noc. Bożenko, czyżby moje marzenia miały się spełnić? Trudno mi w to uwierzyć, ale jestem już tak szczęśliwy!!!
–     Braciszku, pamiętaj, że została skrzywdzona. Ona po prostu boi się. Mówiła Ci o mieszkaniu?
–     Tak, proponowałem, aby zamieszkała u mnie, ale nie udało mi się jej przekonać. Wspomniała, że pomogłaś jej.
–     Tak, kawalerka Jurka zwalnia się od 1 lipca, a przez ten tydzień będzie u nas. Musisz ją Marku zrozumieć. Myślę, że to nie potrwa długo. Pomimo, że poprzedni jej związek trwał 5 lat, to ostatnimi czasy zdaje mi się, że byli daleko od siebie. Paulinka potrzebuje teraz przede wszystkim dużo ciepła i zrozumienia. Zapomnij o sobie, a miej tylko na uwadze jej dobro, a odwdzięczy Ci się stokrotnie.
–     Obyś tylko siostra miała rację.
–     Mam przeczucie, a jeszcze trochę nad nią popracuję i na Gwiazdkę szykuj wesele.
–     Bożenko, jeśli masz rację, to będziesz miała we mnie dozgonnego dłużnika.
–     Mam nadzieję, ale teraz idę robić obiad. Może przenieś ją do domu? Tu przecież nie jest jej za wygodnie.
–     Nie, chciała tu, więc zostaniemy.
Około 14 przybiegł Patryk z wiadomością, że zaraz będzie obiad, więc Marek powoli zaczął budzić dziewczynę. Troszkę to trwało, ale po 15 minutach wchodzili do jadalni. W wesołej, rodzinnej atmosferze upłynął im ten czas. Paulina uparła się, że posprząta po obiedzie, skoro nie brała udziału w przygotowaniu. I właśnie kiedy była w kuchni usłyszeli klakson przy bramie, a po chwili do kuchni wszedł Marek.
–     Goście zjawili się do nich? To może my się ulotnimy? To znaczy ja?
–     Paula, nigdy więcej tak nie mów, a co do gości, to tylko przyjechali nasi rodzice.
–     Co?
–     Kotku, nie wiedzieliśmy o ich wizycie, naprawdę., ale może to dobrze?
–     Dla kogo? Ja nie jestem gotowa do takich spotkań. Ani fizycznie ani tym bardziej psychicznie. Jak ja wyglądam?
–     Ślicznie, a moi rodzice to są normalnymi ludźmi a nie z kosmosu. Chodź i nie marudź. Już Bożena ich uprzedziła, że ma wspaniałego gościa.
–     Ale będziesz zachowywał się przyzwoicie, prawda?
–     A czy kiedyś ja zachowywałem się inaczej, Paulinko?
–     Tak, są takie momenty, że przeginasz, ale skoro nie mogę się wymigać to chodźmy, bo ty zaraz wkroczysz w jakieś dyskusje, na które nie mam ochoty.
–     I jak tu Cię nie kochać?
–     Ani słowa więcej!
Słowa były ostre, ale ton i mina mówiły coś innego. Weszli do salonu, gdzie znajdowali się pozostali. Wzrok Pauliny padł na znajdujące się tam starsze małżeństwo: kobieta gdzieś około 55-60 lat i towarzyszący jej pan po 60-tce. Odezwała się Bożena:
–     Pozwólcie, że przedstawię wam naszą przyjaciółkę, Paulinę. Paula, poznaj naszych rodziców, najlepszych staruszków na świecie!
–     Miło mi państwa poznać, ale co do staruszków to się nie zgodzę. Po prostu w kwiecie wieku.
–     Mogę pani mówić na TY?
–     Oczywiście, będzie mi bardzo miło. Wszak jestem młodsza od Bożenki.
Przed wejściem do salonu bała się tego spotkania, ale zarówno dzięki Markowi i Bożenie jak i Jurkowi została potraktowana jako członek rodziny. Dodatkowo upodobała ją sobie Ilonka, która nie schodziła Pauli z kolan. Momentami czuła na sobie badawczy wzrok pani Uli, mamy Marka, ale nie była przecież nastolatką, aby nie zdawać sobie sprawy, że oboje rodzice domyślali się, w jakim jest tu charakterze. Pomyślała drugi raz tego dnia o panujących stosunkach ze swoimi rodzicami. Byli oni podobni do rodziców Marka: ciepli, serdeczni, którym na sercu leżało dobro dzieci. Sama ograniczyła kontakty do minimum, ale teraz zapragnęła pojechać do nich. I kiedy tylko rodzice Marka odjechali do domu zwróciła się do Marka:
–     Słuchaj, mam do Ciebie prośbę. Dasz mi wolne na jutro?
–     Oczywiście, a mogę wiedzieć co planujesz? Czyżbyś chciała uciec ode mnie?
–     To jest do rozważenia, ale czy by mi się udało?
–     Ręczę, że nie! A tak poważnie, to o co chodzi?
–     Patrząc na Twoich rodziców pomyślałam o swoich. Nie widziałam się z nimi od ponad roku. Nie przepadali za Bartkiem, on ich nie tolerował, i tak jakoś... Wiem, że nie powinnam odwracać się od nich, ale byłam głupia. Czas to naprawić.
–     Gdzie mieszkają?
–     Koło Kutna. Powinien być jakiś pociąg wieczorny...
–     Zawiozę Cię. Nie będziesz nocami tłukła się pociągiem, a za bardzo jesteś zmęczona, aby jechać sama samochodem, więc Ci go nie dam.
–     Chyba chory jesteś, jeśli myślisz, że pojechałabym sama tak daleko autem. Od zrobienia prawka nigdy nie jeździłam, Bartek...
–     Paulinko, umówmy się na coś, nie wspominaj Bartka. Potrafisz definitywnie zamknąć tamten okres życia?
–     To nie jest takie łatwe, w końcu to ponad 5 lat mojego życia, ale postaram się. Za tyle Twojego dobra w stosunku do mnie mogę to obiecać, tylko... tylko pomóż mi...
–     Oczywiście, kochanie, że Ci pomogę. To co robimy teraz? Zaraz 17.00, chcesz dzisiaj jechać czy też jutro z samego rana? Jestem do Twojej dyspozycji!
–     Marek, ale jutro Grześ ma urlop i masz spotkanie z AMPLICO oraz CORSĄ. Pojadę pociągiem, dobrze? Chyba, że... odłożę wyjazd na wtorek, a jutro wyprowadzę się od Bartka...
–     Paula, jesteś kochana.
–     Nie, ja po prostu myślę też o pracy. Ale dzisiaj i tak miałabym do Ciebie prośbę. Bożenka była tak dobra, że zaprosiła mnie do siebie na ten tydzień, dopóki zwolni się mieszkanie. Chciałabym zabrać najpotrzebniejsze rzeczy, mam nadzieję, że jego nie będzie, bo nie mam ochoty na spotkania.
–     Jeśli tylko będziesz chciała, to wcale nie musimy tam jechać. Zapewnię Ci wszystko, tylko...
–     Nie, Marek, to są moje rzeczy i zabiorę je stamtąd.
–     OK, stanie się tak, jak chcesz. A więc może pojedźmy teraz, bo na wieczór proponowałbym wypad do kina. Co Ty na to?
–     Czy Ty chcesz, abym w kinie spała?
–     Jak na moim ramieniu to bardzo chętnie.
Udało się Paulinie zabrać wszystkie ubrania i kosmetyki. Nie było tego wiele, więc nie zajęło dużo czasu, dzięki czemu nie spotkała się z byłym. Jednocześnie gdzieś w sercu czuła rozczarowanie, ponieważ odkąd wyszła do kościoła, Bartek nie próbował kontaktować się. Przecież nie wiedział, co się z nią dzieje. Do kina pojechali do M-1, gdzie spędzili 2 godziny na lekkiej komedii. Wracając do Bożeny Marek jeszcze raz spróbował namówić Paulinę do zamieszkania u siebie na zasadach lokatorki, jednak ona nie zgodziła się. Około 22 Paulina była już tak wykończona, że usnęła podczas wieczornej herbatki w towarzystwie Bożeny i Jurka. Marek zaniósł ją do pokoju, jaki miała zajmować u siostry. Najchętniej to usiadłby na fotelu i wpatrywał się dziewczynę, ale następny dzień był dniem pracy, a więc także musiał odpocząć, a zresztą to nie spodobałoby się Paulinie. Aby było jej wygodniej, zdjął jej bluzeczkę i spodnie. Nadal spała jak zabita. Uśmiechnął się. Postanowił, że rano pozwoli jej wyspać się do woli. Aby nic jej nie przeszkadzało, wyłączył głos w telefonie, pocałował w usta na dobranoc i wyszedł.

Minka227

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4397 słów i 24864 znaków.

5 komentarzy

 
  • Minka227

    Cieszę się, że Wam się podoba.
    Jutro wrzucę resztę :smile:

    29 sie 2014

  • omomom

    Megaaa wciągające i zaje*ista fabuła , pisz szybko dalej *.*

    29 sie 2014

  • nati

    Szybko kolejny :)

    29 sie 2014

  • swawicza

    Zakochałam się w tym opowiadaniu, dziewczyno to opowiadanie stworzone przez Ciebie jest genialne, cudowne, wspaniałe......zresztą brak mi słów czekam na kolejne części oby jak najszybciej

    29 sie 2014

  • Love Haze

    Super, super, super <3

    29 sie 2014