MOJE NOWE ŻYCIE - 2

ROZDZIAŁ 2



Szła z przystanku podmiejskiego oddalonego od hurtowni jakieś 300-400 metrów. Prosiła Bartka, aby podrzucił ją do pracy, wszakże mieli oboje na 9, 00, jednak on miał jakieś pilniejsze sprawy na głowie. Musiała więc wyjść już około 7, 30 aby zdążyć na 9, 00. postanowiła pokazać Bartkowi, że i bez jego pomocy da sobie radę. Odezwała się u niej przekora. Znikły wczorajsze wątpliwości co do słuszności podjęcia pracy. W tej chwili nawet podjęłaby się roli sprzątaczki, aby tylko pokazać Bartkowi, że poradzi sobie samodzielnie. Uszła jakieś 50 metrów, kiedy zatrzymała się koło niej srebrna BM-ka. W oknie samochodu ujrzała uśmiechniętą twarz szefa.
–     Czy może podwieźć panią?
–     Chętnie skorzystam z okazji. Dzień dobry. Pan też zaczyna o 9, 00?
–     Ze mną to bywa różnie.
–     Tak, wiem. Przedsiębiorca to pracuje 24 na dobę. Znam ten problem. Bywały dni, że mojego Bartka w ogóle nie widywałam. No cóż, taka jest dzisiejsza rzeczywistość.
–     Trochę ma pani rację, ale nie do końca. Ja potrafię oddzielić pracę od domu. Przecież w innym przypadku można ześwirować. Jesteśmy, zapraszam panią.... Cześć chłopaki, jak tam?
–     Cześć szefie, na razie spoko, ale dzisiaj jest 10, więc myślę, że się ruszy. I jak tam, Paulina, dzisiaj lepsze nastawienie?
–     Chyba tak.
Wszyscy trzej roześmieli się. Odezwał się pan Korbanek:
–     No to panowie, czeka nas bardzo ciężkie zadanie: otóż musimy sprawić, aby po dzisiejszym dniu pani Paulina wyszła stąd z przekonaniem, że decyzja o podjęciu u nas pracy była jej najlepszą decyzją w życiu.
–     Już my się o to postaramy, szefie. Chodź, akurat wprowadzam towar na magazyn. Przyznam ci się, że osobiście nie lubię tego robić. Może ty to polubisz.
–     Piotr, masz super sposób na zachętę, nie ma co! Ale na początek napijemy się kawy, prawda pani Paulino?
–     To może ja zrobię, proszę tylko mi pokazać gdzie co jest.
–     Pokazać pokażemy, ale jeszcze jesteś naszym gościem, prawda szefie?
Szef nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się tym swoim czarującym uśmiechem. I faktycznie, zarówno Piotr jak i Grzegorz, robili wszystko, aby Paulina dobrze się czuła. Wiedzieli, że suche tłumaczenie do czego jak śruba to nic nie da. I rzecz, której Piotr nie lubił, Paulina polubiła. Zadziwiająco szybko wdrożyła się w program magazynowy. I jeśli tylko nie było klientów, to miała mnóstwo pytań, zarówno co do asortymentu, jak i do programu. Aby nie wpadła w monotonię Grzegorz pokazał jej też sam mechanizm sprzedaży, zarówno detalicznej, jak i fakturowej. Około godziny 13, 00 szef zarządził przymusową przerwę dla Pauliny. Jechał akurat do banku, zagadnął, czy nie przywieźć czasem coś do jedzenia. Oczywiście obaj mieli chęć na kebaby.
–     A pani, pani Paulino?
–     Ja dziękuję, przez te emocje nie jestem wcale głodna.
–     To absolutnie nie wchodzi w rachubę. My kochamy jeść i pani też nie może od nas odstawać.
–     Nie wyglądacie, jakbyście kochali jedzenie.
–     Bo oprócz jedzenia kochamy dziewczyny, Paulinko. Zdecyduj się na coś, szef ci nie przepuści. Czasem bywa apodyktyczny, prawda Piotrek?
–     Nie da się ukryć. Szefie, najlepiej zabierz Paulinę ze sobą, to sobie coś wybierze.
–     To co, jedziemy?
–     Panie Marku, naprawdę nie trzeba, a wy się tak nie rządźcie mną.
–     Musisz trochę oderwać się. Przyjęłaś za ostre tempo.
–     No to powycieram kurze na półkach...
Grzegorz z Piotrem wzięli Paulinę pod ręce, wyprowadzili zza komputera i pokonując jej opór zaprowadzili do szefa samochodu.
–     Zostawcie mnie... tak nie możecie... ja to sobie odbiję, zobaczycie!!!
A jednak mimo to po kilku minutach jechała już z szefem w kierunku centrum.
–     Pani Paulinko, proszę się uśmiechnąć. Oni już są takimi wariatami, ale dobrzy z nich chłopcy. A pani musi trochę odprężyć się. Obserwowałem panią przez te 4 godziny. Skupienie na maksa. Przyznam się, że tyle pozycji to oni nawet by nie wprowadzili przez ten czas.
–     Oni obsługują też ludzi, a ja tylko wklepuję.
–     Oj, nie tylko. Proszę mi wierzyć, ja wszystko widzę. Słyszałem pani pytania i zainteresowanie tematem.
–     No bo skoro już pracuję, to chciałabym dobrze to robić. Nie potrafię inaczej.
–     A więc chyba kolejny raz miałem szczęście w zatrudnieniu pracownika. Teraz trudno o tak sumienne podejście.
–     Ocena leży w pana gestii, ale naprawdę nie potrzebnie jadę z panem. To tylko strata czasu. I zdania nie zmienię.
–     I te pani podejście postaram się zmienić. No, już jesteśmy w banku, pójdzie pani ze mną?
–     Nie, zaczekam tu na pana.
–     Postaram się wrócić jak najszybciej.
Pan Korbanek zniknął w budynku banku a Paulina zamyśliła się. Oto jeszcze dwa dni temu siedziała bezczynnie w domu oczekując powrotu Bartka z pracy a teraz ma zajęcie, na którym może się skupić i nie myśleć całymi dniami o swoim życiu. Z tej bezczynności to coraz częściej nachodziły ją jakieś głupie myśli. Zaczynało jej brakować zainteresowania ze strony Bartka. Nie dopuszczała jeszcze do siebie myśli, że jest na drugim miejscu, że praca jest dla Bartka wszystkim. Kiedy zamieszkała z nim było inaczej. Mieli czas na wyjścia do przyjaciół, mieli czas dla siebie. A teraz? Domyślała się, że i na jej pójście do pracy Bartek zgodził się tylko po to, aby nie truła mu głowy. Dalsze jej rozmyślania przerwała znajoma sylwetka wchodząca do restauracji znajdującej się obok banku. Tak, bez wątpienia to był Bartek ze swoją asystentką. Coś ją podkusiło i wzięła telefon w dłoń i zadzwoniła do niego. Po chwili odebrał połączenie:
–     Cześć Paula, stało się coś?
–     Cześć kochanie, nic się nie stało, tylko stęskniłam się za Tobą. Może wrócisz dzisiaj wcześniej? Zrobiłabym pyszną kolację?
–     Zobaczę, co da się zrobić. Wiesz przecież, że zależę od klientów. Oddzwonię, jak będę mógł, bo teraz nie mogę rozmawiać, całuję, pa!
–     Pa!
Rozłączyła się, ale coś się w niej załamało. Dlaczego nie mógł rozmawiać? Przecież jest na obiedzie z asystentką. A może to także spotkanie biznesowe, może nie tylko obiad? Może ona sobie wszystko wyolbrzymia? Próbowała usprawiedliwiać na różne sposoby, ale cała ta sytuacja spowodowała, że kiedy p. Korbanek wrócił zadał od razu pytanie:
–     Pani Paulino, co się stało?
–     Dlaczego pan się pyta?
–     Bo kiedy odchodziłem była pani weselsza, a więc?
–     Nic, proszę się nie przejmować mną. Ja tak czasem mam. Nie warto na mnie zwracać uwagę, naprawdę.
–     O nie, nie chciałbym, aby czasem ktoś pomyślał, że jestem despotą i dręczę pracowników, ale skoro pani chce zatrzymać to dla siebie, to proszę bardzo. Nie będę nalegać, mam jednak propozycję, a mianowicie co powie pani na obiad. Na przykład w tej tu restauracji? Może uda mi się panią rozweselić.
–     Nie, dziękuję bardzo. Powinniśmy chyba wracać do pracy, to znaczy ja powinnam. Kupmy już te kebaby i wracajmy. Proszę.
Spuściła wzrok, bo bała się, że szef odczyta z jej oczu strach. Przestraszyła się, że jak wejdzie do restauracji to zobaczy coś, czego nie powinna, co zburzyłoby jej poukładany świat. Jeszcze poukładany, chociaż coś zaczęło się chwiać. Bała się tego. Czuła na sobie przenikliwy wzrok szefa, który jednak postanowił odpuścić:
–     Ok! W takim razie jedziemy na kebaba, proszę jednak o uśmiech. Zobaczy pani, że troski odejdą.
–     Skoro szef tak mówi to tak musi być.
–     Aha, zapomniałem dodać, że dzwoniła Bożena, ma już dla pani gotową umowę, przyjedzie około 15, 00.
–     To fajnie.
Pojechali po kebaby, a następnie wrócili do firmy. Starała się zachowywać jak poprzednio, jednak cień, który pokrył jej twarz pod bankiem nie znikł. Zgodnie z zapowiedzią o 15, 00 pojawiła się pani Bożena z umową. Jakże wielkie było zdziwienie Pauliny, kiedy usłyszała:
–     Pani Paulinko, rozmawialiśmy z Markiem o pani i mamy następującą propozycje: otóż podpiszemy umowę próbna na miesiąc. Marek twierdzi, że nie jest ona potrzebna, bo docenił już panią, ale uważam, że dla pani komfortu będzie to dobre wyjście. Zgadza się pani?
–     Oczywiście.
–     A teraz druga sprawa, a mianowicie zakres obowiązków. Jak już wspomniałam wczoraj, chciałabym, aby przejęła pani część mojej pracy. Jeszcze Marek zobaczy, jak szybko wdroży się pani w program hurtowy, w obsługę, ale chciałabym, aby pomału objęła pani kadry, płatności i przygotowanie dokumentów do kancelarii, która obsługuje naszą firmę pod względem płacowy i księgowym.
–     Pani Bożeno, nie wiem, czy podołam temu. Oczywiście zrobię wszystko, aby tak się stało...
–     Ręczę pani, że to tylko tak wygląda strasznie. Wszystko mamy wyprowadzone na bieżąco, a więc jeśli pomału pani przejmowałaby kolejne rzeczy, to opierając się na opinii o pani, myślę, że da pani sobie radę. Ja ze swej strony jestem zawsze do pani dyspozycji. Jest tylko jedna sprawa: będę niestety nieraz musiała się z panią kontaktować także poza godzinami pracy. I jeśli pani nie wyrazi zgody, to...
–     Nie mam nic przeciwko, podam pani mój numer telefonu. Rozumiem, że tego będzie wymagać praca, jaką chce mi pani powierzyć. Dziękuję państwu za zaufanie i obiecuję, że zrobię wszystko, abyście nie czuli się zawiedzeni. Nie mam żadnych zobowiązań, a więc mogę poświęcić więcej czasu na naukę.
–     Nie chciałbym, aby kolidowało to z pani życiem osobistym, pani Paulino.
–     Nic z tych rzeczy, wspominałam panu przecież, że Bartka więcej nie ma w domu niż jest. Bardzo cieszę się, że będę miała zajęcie. Pospisuję tylko o której chodzą autobusy i jestem do państwa dyspozycji.
–     Rozmawialiśmy o pani problemach z dojazdem i Marek ma się tym zająć, ale teraz jeszcze nie mówiliśmy o najważniejszym aspekcie, a mianowicie o wynagrodzeniu...
–     Proszę mi wierzyć, że najważniejsza jest dla mnie praca...
–     Cieszę się, że pani tak uważa. Proponujemy na okres próbny 1500, 00 netto plus premia uznaniowa. Nie jest to może dużo, ...
–     Pani Bożenko, naprawdę to mi całkowicie odpowiada. Przecież ja będę się uczyć, to powinnam chyba ja dopłacić.
–     Widzisz Bożena, mówiłem ci, że dobrze zainwestujemy. A więc skoro nie ma przeszkód, to proszę podpisać umowę.
Podpisała podsuniętą umowę rozpoczynając tym nowy okres w swoim życiu. Także i tego dnia nie doczekała się wspólnej kolacji z Bartkiem, który wrócił około 22.00. Pochwaliła się umową, ale Bartek przyjął to bez entuzjazmu, którego spodziewała się Paulina.
–     Tyle to ja zarabiam w dwa dni. Żadna rewelacja.
–     To trzeba było mi dać pracę u siebie. Potrzebowałeś przecież sekretarki, prawda?
–     Skąd wiesz?
–     Obiło mi się o uszy, ale nie o to chodzi. Spodobała mi się ta praca. Mam szanse na rozwój, tylko muszę się wykazać. Czy mógłbyś mnie rano podrzucać? Tobie to przecież kilkanaście minut zajęłoby samochodem.
–     Paula, moje 15 minut więcej warte niż twoja dniówka. Sama chciałaś iść do pracy, to sobie dojeżdżaj.
–     Bartek, co się z nami dzieje? Kiedyś było inaczej! Mieliśmy czas dla siebie. Interesowaliśmy się swoimi sprawami. A dzisiaj mam wrażenie, że chcesz mnie ukarać za to, że poszłam do pracy. Nie masz wrażenia, że nasze drogi rozchodzą się?
–     Jesteś chyba zmęczona ta pracą, bo gadasz głupoty. Możemy już spać, bo rano mam na 7.00. Jadę na 3 dni do Krakowa.
–     Sam?
–     Nie, nie sam, z Dorotą. Wszak jest moją asystentką. Nie jesteś chyba o nią zazdrosna? Gdybyś nie pracowała, to zabrałbym ciebie, ale teraz...
–     Nie, dziękuję, ale nie skorzystałabym. Co by Dorota powiedziała?! Masz rację, śpijmy.
Odwróciła się do ściany i zamknęła oczy. Łzy cisnęły się, ale powstrzymała je. Tak widocznie musi być.

Minka227

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2088 słów i 12063 znaków.

2 komentarze

 
  • Ola2232

    Świetne opowiadanie! <3 Czekam na kolejną część <3

    29 sie 2014

  • sawicza

    Super opowiadanie bardzo proszę szybko o następną część bardzo wciągające jest

    29 sie 2014