Moja miłość (dni następne cz.19)

Była to dla mnie menczarnia. Siedzenie i liczenie kafelek, nie mogło być gorzej. Jeszcze dodatkowo okazało się, że mam połamane żebra. To po prostu było już szczyt wszystkiego. Niepewnie spoglądam na Seana znudzonego tym wszystkim. Przez bujke z Kamilem go też musieli zbadać. Był wykończony, tak samo jak ja. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
     Zbudziłąm się leżąc na łóżku szpitalnym nie wiedząc co się dzieje., , przecież nic mi nie jest” powtarzałam w myślach i rozglądałam się wszędzie. Nie pewnie się podnosze i odziwo byłam ubrana w zwykły strój., , czyli nie zostaje tu na dłużej” cieszyłam się jak małe dziecko, ale tylko w duchu. Siedziałam i się wpatrywałam w ściane albo drzwi. Gdy tylko odwróciłam się w strone okna zobaczyłam że na dworze jest jeszcze ciemno, tylko latarnia stojąca dodaje światła. W pokoju było ciemno, tylko przez te jedyne okno przebijało minimalistycznie światło.  
- która godzina? – powiedziałam po cichu do siebie. Pragnęłam wstać z tego łóżka, ale gdy się poruszyłam by usiąść na krawędzi, drzwi od Sali się otworzyły i wszedł Sean. Na jego widok na mojej twarzy zagościł uśmiech. Pragnęłam się naniego rzucić, pragnęłam jego ciepła.  
- wyspana? – spytał ciepłym rozbrajającym głosem. Był szybszy ode mnie. Wpatrywałam się w niego jak zaczarowana. Przypomniałam sobie pierwsze nasze spotkanie, jak się wtedy na niego patrzyłam. Teraz było tak samo. Wyglądałam tak jakbym się w nim zakochała na nowo. Usiadł koło mnie i słodko mnie ucałował. W duszy się rozpłynęłam.  
- raczej tak. – odważnie powiedziałam uśmiechnięta. – czemu się tu znalazłam? – po krótkiech chwili dodałam.
- zasnęłaś na wózku więc przyniosłem cię tutaj, żeby było ci wygodnie. – odpowiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
- na rękach? – zapytałam głupio po czym przysunęłam się do niego bliżej i się przytuliłam. Wiedziałam że patrzy na mnie ze zdziwieniem. – mój książę. – dodałam szepcząc. Uroczo się uśmiechnął.  
- moja księżniczka. – dodaje i ściska mocniej. Wiedziałam że się o mnie martwił tak jak ja o niego. – tak się bałem że cię strace. – w jego głosie wyczułam smutek.  
     Wyrwałam mu się z objęć. Pragnęłam zobaczyc jego oczy. Przy świetle latarni świeciły mu się jak szalone. Dotknęłam jego policzka, a nieproszona łza w mym oku popłynęła. Nie musiałam nic dodawać. Sean tylko na mnie spojrzał i namiętnie pocałował mnie. Ta chwila była wspaniała. Tak mi tego brakowało.  
- brakowało mi tego jak i ciebie całego. – mówię szeptem do jego ust. Zapomniałam o całym świecie wokół mnie. W tej chwili tylko on się liczył. Jego konciki ust stworzyły piekny radosny uśmiech na jego twarzy. Nic nie powiedział ale nie musiał. Nasze usta znowu się złączyły.
- choćmy lepiej do domu. Nie lubie szpitali. Chociaż ta sala jest nawet przyjemna. – powiedział rozglądając się po Sali i dotykając mojej ręki.  
     Jak powiedział tak zrobiliśmy. Podczas podróży do domu nie mogłam się na niego napatrzeć. Nie obchodziła mnie nawet droga przez którą mknęliśmy jak szaleni i samochód bardzo drogi z różnymi gadżetami. Pragnęłam tylko jego. Był szczęśliwy tak samo jak ja. To było moje spełnienia marzeń, on. Seksowny Sean mający na sobie czarne jeansy oraz cudnie podkreślający jego klatke piersiową sweter. Nie mogłaś z siebie nic wyduścić. Ten widok mnie oszołomił. Nie mogłam oderwać oka od niego.
- coś się stało? – spytał mnie śmiejąc się pod nosem. Oderwał tylko nachwile wzrok od ulicy, by tylko spojrzeć na mój uśmiech.  
- nic. Nie mogę się patrzeć na mojego księcia który mnie uratował od śmierci? – powiedziałam wesoło ale głos drżał mi lekko na tą myśl, że teraz mogłabym leżeć w trumnie a nie patrzeć na niego. Potrząsłam głową i zaczęłam się wpatrywać w ulice. Wiedziałam że Sean posmutniał. Widziałam jak jego uśmiech zamienia się na poważną pełną smutku mine. Wspomnienia zaczeła mi wracać. Próbowałąm je wyrzucić z głowy ale na darmo.  
- oczywiście, że możesz. Gdybym ci zabronił, wiem że byś się czuła jak zbity piesek, a ja tego nie chce. – uśmiechnął się niepewnie.  
     Wjeżdżając na ich posesje wstrzymałam oddech. Co się ze mną stało że wszystkim się zachwycam, ale ten zachwyt szybko minał. Mój smutek znowu wrócił. Zaparkowaliśmy. Już miałam wysiadać gdy nagle poczułam jak ktos łapie mnie za rękę. Momentalnie spojrzałam w piękne jasno brązowe oczy Seana. Wytarł mi łze, która nie proszona poleciała po moim policzku.
- nie smuć się, proszę. Zapomnij o tym co się wydarzyło, pamiętaj tylko to co najlepsze, najlepsze chwile. – czule powiedział, a potem delikatnie i zmysłowo mnie pocałował. roztopiłam się jak nigdy. – twój smutek to dla mnie udręka. – powiedział patrząc mi prosto w oczy. Cudownie.  
- tego co się stało nie zapomne tak szybko. – odpowiedział mu na jego nie zadane pytanie.  
     Po paru minutach udało nam się wyjść z auta. Dom, wspaniały dom w duchu sobie powiedziałam wchodząc do mieszkania. Był wczesny poranek więc wszyscy jeszcze spali. Pierwszy raz usłyszałam chrapiącego Johna. Nie spodziewała się po nim tego. Spokojnie o kulach poszłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko gdy tylko je zobaczyłam. Jednakże moje żebra dały o sobie znać.  
- uważaj troche. – rzucił ostrzegawczo do mnie, ale ja na niego nie zwróciłam uwagi.
- łóżeczko. – powiedziałam tuląc się do poduszek i tak leżąc. Sean stał w drzwiach i się na mnie patrzył ze śmiechem na twarzy. – nie idziesz do mnie? – spytałam patrząc na niego.  
- już myślałem że wolisz łóżeczko ode mnie – malowniczy uśmiech nie schodził z jego twarzy.
     Ostrożnie usiadłam na łóżku patrząc jak podchodzi do mnie mój miś. Usiadł koło mnie i pogłaskał mnie po policzku. Po chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Przybliżyłam się do niego. Próbowałam go dotknąć. Tego dnia jakoś nie dał się. Przerwał pocałunek i nasze czoła się stykały. Wziął głęboki wdech. Miał przyspieszony oddech. Przygryzałam wargi. Pragnęłam więcej. Siedzieliśmy w ciszy. Wpatrzeni w siebie.
- na razie nie. – powiedział smutny odzywając się pierwszy. Oderwał swoje czoło i popatrzył na mnie.
- dlaczego? – spytałam szeptem.  
- ponieważ… ponieważ nie chce ci zrobić krzywdy. A gdybym to zrobił nie czuł bym się dobrze z tym. – odpowiedział. Już nie był smutny, jego uśmiech znowu zagościł. – a tak ogólnie to mam mały pomysl. – dopowiedział po chwili. Oparłam się o zagłówek łóżka i dałam mu znać ręką by ciągnął dalej. – zostało jeszcze troche wakacji więc może znowu się wybierzemy do mojego apartamentu nad morzem?  
- mówisz serio? – prawie, że się zerwałam. Kiwał zadowolony głową. – chyba znasz moją odpowiedź. – pocałowałam go w policzek. Jego uśmiech mówił wszytsko za niego.  
     Siedzieliśmy na łóżku i rozmawialiśmy do przyzwoitej godziny by pójść coś zjeść. W trakcie rozmowy postanowiliśmy pojechać nad morze pojutrze. Chcieliśmy a dokładnie ja chciałam nacieszyć się tym domem. Tym wszystkim.  
     Cisza w tym miejscu nie trwała długo. Z góry było słychać krzyki Oliwi oraz śmiech rozbawionego po uszy Luka. Mmm. Ten dźwięk, to muzyka dla mych uszu. To właśnie lubie. Tu nie ma ciszy ani spokoju, a jęsli jest to tylko przed burzą. Tu się nie można nudzić. Czy brakowało mi tego? Oczywiście. Przecież to najlepsze co może być. Na samą myśl zaczełam się śmiać.  
     Nagle do pokoju wbił Luke zamykając szybko drzwi i przytrzymując je. Cieszył się jak dziecko które cos nabroiło. Kiwnął nam głową na powitanie i przyłożył do ust palec by nas przyciszyć.
- cichasz na mnie? – powiedział głośniej tak by ktoś mnie usłyszał. Nerwowo zaczął wymachiwać rękoma. – ja się nie przycisze iż pragne zobaczyć jak pieknie dostaniesz manto od oliwki. – Sean zaczał się śmiać a ja patrzyłam na Luka wzrokiem pełnym oczekiwania i nadziei. Jego uśmiech znikł gdy tylko do pokoju wskoczyła w samym ręczniku pełna oburzenia i złości Oliwia. patrzyłam z fascynacją na dalszy przebieg akcji. Miś robił to samo. Śmiał się i się tulił do mnie.  
- ty idioto… ty chamie… aż słów mi braknie by ci naubliżać. – oburzona jak nigdy dotąd. Rzuciła się na młodego. Film akcji + komedia + dramat. Chociaż sama nie wiem dlaczego wliczam dramat to takiej zabawnej sytuacji. Skuliłam się gdy Luke wskoczył na łóżko. – dorwe cię zobaczysz! – zaczeła grozić.  
- tylko uważaj na nas idioto! – krzyknął Sean. złapał młodego za noge a ten momentalnie upadł. W odpowiedniej chwili odsunęłam się.  
     Próbiował uciec od złowrogo nastawionych rąk Oliwi. Podchodziła do niego i pragnęła go udusić lecz ten zrobił unik wybiegając z pokoju po drodze zdejmując ręcznik pani złej. Stała naga przed nami. Widziałam jak się robi czerwona. Zamknęłam oczy Seanowi i szybko podałam jej bluzke by założyła. Możliwe że to był ciuch misia, ale tego nie byłam pewna. Szybko rzuciła się w pościg.
- piekne powitanie czyż nie? – rzuciłam pytanie retoryczne z wielkim śmiechem – a tak ogólne to co jej zrobił tym razem? – dodałam patrząc na przystojniaka.
- a kto ich tam wie. – odpowiedział wstając z łózka. – na pewno był to znak że trzeba się ruszyć z łóżka. Chodź. – pomógł mi wstać. Wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu. A tam. Wszyscy się zebrali pełni radości. – niespodzianka. – wyszeptał mi, a ja ze zdziwioną miną patrzyłam, a to na niego, a to na rodzinke. Nie mogłam uwierz właśnym oczom.  
     Do popołudnia siedzieliśmy i gadaliśmy. Tak naprawde nic ciekawego. Poznałam też ich przyjaciela z FBI Jacoba, który pomógł w odnalezieniu mnie. Opowiadali mi całą historie co się tu działo gdy ja byłam przykuta do kaloryfera. Same opowiadanie zwracały mi moje wspomnienia minionych dni. Dreszcz po dreszczu mi przechodziły po plecach.  
     Cały dzień przesiedzieliśmy w domu. Nawet jedna osoba nie wyszła. Wszyscy byli skupieni na mnie. Oznajmili że to mój dzień i w tym dniu każdy idzie tam gdzie ja. W krok w krok chodzili za mną. Stwierdzam iż to było dziwne uczucie. Czułam się tak jakbym miała ochrone, którą i tak podobno mi przydzielą. A ja już od dawna wiedziałam kim jest moja ochrona. To przecież mój przystojny Sean więc nie wiem po co mi jeszcze jedna osoba patrząca gdzie ide i co robie. To będzie krępujące.  
     Nim się obejrzałam zapadł zmierzch. Byłam samotna w salonie bez czynnie gapiąc się na telewizor i przełączając kanał za kanałem. Z tych nudów podeszłam do okna. Niebo było bez chmurne pełne świecących się małych kropeczek. Księżyc w pełni jak zawsze najbardziej przyciągnął moją uwage. Duzy, jasny i pełny. Na czystym niebie wyglądął tak okazale i wspaniale. Zatraciłam się w nim. Nawet nie wiem kiedy Sean przytulił mnie obejmując w tali. Nie drgnęłam. Byłam spokojna.  
- księżyc w pełni jest naprawde zachwycający. – wyszeptał mi do ucha. Kiwnęłam głową zapatrzona. – chodź zaniose cię do pokoju. Uważaj na kule. – dodał po chwili. Odwrócił mnie momentalnie i wziął na ręcę. Zmęczona wtuliłam się w jego silne ramię.  
- wiesz, że się czuje jak panna młoda? – zmęczona powiedziałam. Zaczął się śmiać. Podskakiwałam na jego ramionach.  
- och. Dobrze stwierdzony fakt. – powiedział. Kopara mi zjechała na dół.  
- fakt?
- tak fakt. A co innego? – spojrzał mi w oczy. Zatrzymał się w progu drzwi. – więc… Magdaleno właśnie cię przenosze przez próg jak panne młodą bez białej sukni. – żartem powiedział.  
- a to nie powinien być próg domu, a nie pokoju?  
- jeśli chcesz możemy wyjść i znowu wejść. – cwaniacko na mnie spojrzał. Zrobiłam oburzoną mine.
- może kiedyś. – burknęłam.  
- już się nie mogę doczekać. – szepnoł.  
     Ułożyliśmy się wygodnie na łóżku. Jego nagi tors przyciągał mnie do siebie. Patrzyłam na niego i czule dotykałam. Sean głaskał mnie po moich blond włosach i całował. Nic nie mówiliśmy woleliśmy zatracic się w tej chwili. Po pewnym czasie wtuliłam się w niego i momentalnie zasnęłam. Usłyszałam tylko szept mówiący, , kocham cie”. Nieproszona łza poleciała mi po policzku.
     Wygoda, wygoda i jeszcze raz wygoda. Wspaniałe uczucie.  
     Naprzeciwko mnie stoi Kamil. Mamrocze coś niezrozumiałego dla moich uszu. Powoli zmierzam w jego strone. Coraz to bliżej i bliżej. Ukazuje mi się leżąca postać pod jego stopami., , kto to jest?” pytam sama siebie. Widze znajome rysy twarzy., , to nie możliwe” echo się odbija od ciemności wokół mnie. Rudzielec się odsuwa i kopie zwłoki., , Sean” te słowa wypowiadam. Taki blady, taki zimny… nie ruchomy. Dlaczego? Co mu jest? Co mu się stało? Milion pytań w mojej głowie. Patrze na rudzielca trzyma broń. Celuje we mnie. Prostuje się, gotowa by oddać życie. Wystrzelił. Nie słyszałam chuku. Widziałam jak broń się dymi od wystrzału. Byłam przerażona. Trafił, trafił mnie w moją klatke piersiową. Ból narastał. Brakowało mi tlenu. Spadał w przepaść…
- Madzia. Skarbie obódź się. – drżący głos Seana przebudził mnie ze snu. Ze strasznego snu.  
     Wiedziałam, że ból, który czułam był prawdziwy. Moje rzebra zaczeły mnie masakrycznie boleć. Próbowałam złapać oddech. Nie mogłam. Obraz zamazywał się momentalnie, a później wracał. Tak samo było z dźwiękiem. Wiłam się bólu. Co mi jest? Chciałam to pwiedzieć na głos lecz nic nie mogłam wydusić. Tylko krzyk z bólu., , co mi jest?!” pragnęłam tej odpowiedzi. Teraz, natychmiast.  
     Widziałam jak ktoś biegnie. Usiadł na łóżku. To był szmer a nie dźwięk. Nic nie rozumiałam. Płakał, wręcz ryczałam. Dlaczego? Co mi jest to cholery?!  
     Skulona leżałam z pytaniem w głowie, ze łzami w oczach i bólem w klatce. Walczyłam z tym wszystkim. Pragnęłam żyć. Być tu z nimi w świecie żywym. Zmęczona tą walką zasnęłam. Moja ręka bezwładnie opadła. Zwisała sobie z łóżka. Przeraźliwe krzyki wokół mnie nie wróżyły nic dobrego.  
- nie rób nam tego. – płaczliwy głos. Kogo? Seana? Oliwi? Może jasona? Nie miałam pojęcia.
- kocham cię. – wiedziałam już kto wypowiedział te słowa. Tylko jedna osoba by to powiedziała. Chciałam mu odpowiedzieć nie mogłam. Ciemność mnie pochłonęła…







wybaczcie za tak długą nie obecność. w moim życiu stał się mały przełom ale zamierzam pisać dalej nawet wtedy kiedy mam coś zadane ;) mam nadzieje że wam się spodoba ta część ;)
pozdrawiam mada ;)

mada

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2731 słów i 14939 znaków.

1 komentarz

 
  • kolorowa215

    W takim momecie kończyć :( pisz pisz

    14 paź 2014